• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Debiut Islet, Stare Radyjko i space rock. Przegląd nowych płyt

Borys Kossakowski
23 sierpnia 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 

Muzyka pop w Trójmieście w zasadzie nie istnieje. Brakuje zwłaszcza młodych wykonawców. Tę lukę próbuje zapełnić Izabela Laskowska Islet, która właśnie opublikowała swój debiutancki album "Zatrzymaj się". Prezentujemy też to, z czego Trójmiasto słynie, czyli alternatywny rock (Pure Phase Ensemble z Markiem Gardenerem) oraz alternatywne... kołysanki (Stare Radyjko Kołysze Do Snu).



Islet - Zatrzymaj się Islet - Zatrzymaj się
Islet - Zatrzymaj się
wyd. własne

O debiutanckiej płycie Izabeli Laskowskiej pisaliśmy w zeszłym roku, kiedy to zbierała pieniądze na jej nagranie na portalu Polak Potrafi. Zbiórka pieniędzy się powiodła. Warto było zaufać Islet, bo nagranie też się udało. Na płycie "Zatrzymaj się" znajdziemy dwanaście utworów, w tym osiem zaśpiewanych po polsku (choć chyba najbardziej chwytliwy jest ostatni, angielski "Heaven").

To, co przykuwa uwagę od pierwszego dźwięku, to barwa głosu Islet - niezwykle dźwięczna, plastyczna, łapiąca za ucho. Jest w niej nieco dziecięcej naiwności a'la Katie Melua czy Natalii Grosiak z Mikromusic ("Takiego chłopaka"). Głos Izy jest jednak wyrazisty i rozpoznawalny od pierwszej sylaby. Zwłaszcza może się podobać jej charakterystyczny przeskok z niskiego rejestru w wysoki.

"Zatrzymaj się" to płyta odwołująca się do produkcji wspomnianej już Katie Melua czy Norah Jones. Na polskim podwórku najbliżej jest Islet chyba do Katarzyny Popowskiej i jej debiutu z zeszłego roku. Na albumie znajdziemy miękkie akustyczne brzmienia gitary, fortepianu, kontrabasu i perkusji. Aranżacje są oszczędne, wysmakowane - wszystko po to, by wyeksponować wokal Islet. Ta metoda przynosi pozytywne rezultaty - wokal Islet faktycznie w większości utworów "broni się" sam. Choć są na tej płycie miejsca, gdzie aż się prosi o wprowadzenie jakichś dodatkowych smaczków czy nieco bogatszego instrumentarium. Muzycy (producent?) pozwolili sobie na nieco więcej dopiero na ósmej piosence pt. "Perfect mother" i we wspomnianym już "Heaven".

Jako autorka tekstów Islet stawia na szczerość przekazu, duże emocje i pewną prostotę (w pozytywnym tego słowa znaczeniu). Czuć, że piosenki, które śpiewa, są w stu procentach "jej". Nie ma tu sztukowanych tekstów: "musi pasować do melodii". W każdym z tych tekstów znajdziemy żywą historię - to ogromna wartość tych piosenek. Nawet jeśli Islet zadaje pytania naiwne "Jeśli nie ty, to kto pokocha mnie?" to czuć, że faktycznie pragnie tej miłości. Jeśli śpiewa banalne "warto żyć", to czuć energię, że... chce się żyć. Czy będą z tego hity? Czas pokaże.

Pure Phase Ensemble - Live at SpaceFest! Pure Phase Ensemble - Live at SpaceFest!
Pure Phase Ensemble 4 - Live at SpaceFest!
Nasiono Records

W telegraficznym skrócie - trochę historii. PPE to zespół, który co roku formuje się podczas festiwalu SpaceFest! Muzykami dowodzi saksofonista Ray Dickaty (ex-Spiritualized) i Karol Schwarz. Reszta się zmienia. W zeszłym roku (festiwal zawsze ma miejsce w grudniu) do Żaka przybyli: wokalista i gitarzysta Mark Gardener (Ride), perkusista Jacek Rezner i basista Kamil Hordyniec (obaj Wilga), wokalista i gitarzysta Michał Pydo (Hatifnats) oraz klawiszowiec.

Podczas kilkudniowych warsztatów ułożyli premierowy program składający się z sześciu piosenek plus intro. Album miał premierę na katowickim Off Festivalu, a Mark Gardener, który występował wraz z Ride jako gwiazda, podpisywał płyty na stoisku Nasiono Records.

Koncert (pomijając Intro) zaczyna się od romantycznej, marzycielskiej ballady "Morning Rise", która od razu "wyjaśnia", dlaczego Mark Gardener i jego zespół Ride zyskał swego czasu taką popularność. Miękki głos wokalisty przenosi słuchaczy w inną przestrzeń (w końcu to SpaceFest!), a w piosence można się po prostu zakochać. Gdyby zaaranżowano ją na popową modłę i skrócono z ośmiu do trzech minut, spokojnie mogłaby podbijać listę Trójki.

Kolejny utwór to "Notatki" - rozpoczynające się obiecująco "masującym ucho" fletem Dickaty'ego - rozwałkowane jednak do szesnastu minut, momentami wpływają na niebezpieczne mielizny art-rocka. Przeskakuję więc dla oddechu do trzyminutowej miniatury "Doing My Head In", w którym czarująco wypada wysoki wokal Michała Pydo. To kolejny kandydat na singiel i jeden z najmocniejszych punktów PPE 4. Jest jeszcze cave'owski "Peter Song", noise'owo-post rockowe "Zostań na noc" (kłania się Ewa Braun, aż dziw, że w zespole nie ma Marcina Dymitra) i pogodny synth-popowy "Happy Dancing Woman". To, co może się podobać, to emocje - te, które muzycy PPE 4 przeżywają i które wśród publiczności wywołują. Patrząc jednak na rozmiary czasowe poszczególnych utworów przypominają mi się słowa Nicka Cave'a z filmu "20 000 dni na ziemi"- "Szkoda, że nikt nam wtedy nie powiedział, żeby skracać piosenki". Bo te emocje czasem się po prostu rozmywają i rozcieńczają.



Stare Radyjko Kołysze Do Snu Stare Radyjko Kołysze Do Snu
Stare Radyjko Kołysze Do Snu
wyd. własne

Przy tej płycie naprawdę można zasnąć, a jej autor z tego powodu się... ucieszy. Stare Radyjko Kołysze Do Snu to nowa płyta lidera zespołu Old Time Radio - Tomasza Garstkowiaka. Jak łatwo się domyślić - zawiera kołysanki. A dokładniej - kołysanki, które Garstkowiak pisał i śpiewał dla swojej córki. Album ma charakter bardzo intymny i rodzinny - wszystkie dźwięki zostały zarejestrowane przez osoby (i zwierzęta) z najbliższego kręgu lidera.

Warstwa muzyczna albumu została oparta na akustycznych brzmieniach gitary i dzwonków (potocznie zwanych cymbałkami), dla których tło tworzą liczne nagrania terenowe - odgłosy morza, szum ulic, szczekanie psa. Wszystko to tworzy naprawdę senną, spokojną atmosferę cichego domu z ogrodem w jakiejś starej, willowej dzielnicy. Wnioskując z wypowiedzi Garstkowiaka była to Oliwa albo Wrzeszcz. Wystarczy zamknąć oczy, a wyobraźnia za chwile nam podsunie adekwatne obrazy: wieczór, brukowane uliczki, padający deszcz. Gdzieś w ogródku sąsiada szczeka pies.

Celem lidera było nagranie piosenek bez uciekania się do tanich, infantylnych chwytów, unikając słodkiej, cukierkowej atmosfery z jaką dzieci mają do czynienia na co dzień. I to się w zasadzie udało - płyta jest stonowana, nienachalna, ale ciekawa, pełna smaczków i bardzo kolorowa. Teksty Garstkowiaka przypominają te pisane przez autorów związanych z ruchem "gitarą i piórem", jak np. Wolna Grupa Bukowina. Znajdziemy w nich kilka poetyckich wersów w stylu: "pada deszcz, kroplami świat rozsypał się po szkle", choć jest też trochę fragmentów niosących ze sobą niewiele treści, na dość oklepanych zwrotach. Ale "Radyjko..." wciąga, hipnotyzuje. Spodoba się rodzicom, którzy lubią Lenny Valentino, Feist czy Jose Gonzalesa. Takie kołysanki są potrzebne, o czym świadczy spora popularność warszawskiego projektu Jerz Igor.

Opinie (4)

  • Nędza z bidą.

    • 12 6

  • Wystarczy już tego popu

    • 4 3

  • Jak emsemble to tylko war ensemble !!!!! Slayer k**wa !!!

    • 4 0

  • na litość boską ...

    ... czemu nikt nie pisze o zespole Sea Vine i ich niesamowitej płycie " Król i Królowa " ?

    • 2 3

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d."

89 - 129 zł
Kup bilet
pop

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years!

159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Na jakim festiwalu miała miejsce "afera z fotobudki"?