• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport
stat
Impreza już się odbyła
Aktualna edycja:
Opener Festiwal 2024

Heineken Open'er Festival 2012: Justice, Bon Iver, The Maccabees, Jamie Woon (1 opinia)

Wydarzenie w ramach

Heineken Open'er Festival to jeden z największych, najważniejszych i najlepszych festiwali muzycznych na świecie. Organizowany jest od 2002 roku. Jego pierwsza edycja odbyła się w Warszawie jako Open Air Festival. Potem organizator - agencja koncertowa Alter Art - przeniósł imprezę do Gdyni. W latach 2003-2005 festiwal odbywał się na Skwerze Kościuszki, od 2006 roku na terenie lotniska w Gdyni-Kosakowie.

Czwartek, 5 lipca

hip-hop - koncerty w Trójmieście


Main Stage
18:00 Kapela ze wsi Warszawa
20:00 Penderecki // Greenwood
22:00 Bon Iver
00:00 Justice

Tent Stage
17:00 Iza Lach
19:00 Dry the River
21:00 Jamie Woon
23:00 The Maccabees
01:00 Jessie Ware

World Stage
20:30 Pablopavo i Praczas
22:30 Major Lazer
00:30 Paula i Karol

Alter Space
19:30 The Stubs
21:30 Krojc
23:30 Kari Amirian
01:30 Napszykłat

Beat Stage
18:00 Good Paul
20:00 AXMusique
22:00 Ros
01:00 Twin Prix

Talents Stage
16:30 Little White Lies
17:30 Miąższ
18:30 Minerals
19:30 Pipes & Pints

Alterkino
17:00 5 rozbitych kamer
18:45 Bert Stern. Prawdziwy Madman
20:40 Oburzeni
22:25 I Want (No) Reality
23:40 Wszystko płynie
01:00 INNI (Sigur Rós)
02:35 Moje lato na Open'erze

Fashion Stage
20:00 Madox
20:30 Sophie Kula
21:00 Annis
21:30 Shes A Riot
22:00 Filip Roth
22:30 Bola
23:00 Dominika Naziębły
23:30 Jarosław Juźwin
00:00 Joanna Hawrot


Justice
zy można wyobrazić sobie pierwszą dekadę XXI wieku bez tego zespołu? Bez ich ultra-energetycznego barokowo-popowego brzmienia; pomysłowych i często kontrowersyjnych teledysków; debiutanckiego albumu, który z miejsca wszedł do kanonu muzyki elektronicznej; czy wreszcie symbolu krzyża górującego nad publicznością z każdej sceny jaką zdobywali w ciągu ostatnich lat? Justice to zespół ważny dla całej generacji fanów i jeśli The Chemical Brothers przynieśli elektronice rock, to Justice zrobili to samo z Heavy Metalem.

Gaspard Augé i Xavier de Rosnay (30 urodziny będzie obchodził kilka dni przed koncertem na Open'erze) poznali się na studiach plastycznych. Tam zrodziła się idea zespołu wyrastającego z zafascynowania pop kulturą i jej możliwościami. Od samego początku chcieli, by muzyka i image stanowiły dwa filary bytu o nazwie Justice, dlatego wszelkie wizualne i graficzne działania związane z duetem są przemyślane i dostosowane do pomysłów muzycznych.

Justice na początku swojej kariery udowodnili, że w niektórych konkursach radiowych warto brać udział. Ich remix utworu "Never Be Alone" grupy Simian zajął pierwsze miejsce i pozwolił podpisać im kontrakt z nowopowstałą wytwórnią Ed Banger Records, z którą są związani do dzisiaj, a szef labelu - Pedro Winter - jest cały czas ich menadżerem. To on, w krótkim czasie, doprowadził do sukcesu remixu w klubach i rozgłośniach radiowych. Nagranie znane później pod tytułem "We Are Your Friends" stało się paliwem napędzającym popularność zarówno Justice, jak i duetu z drugiej strony kanału La Manche - Simian Mobile Disco. Teledysk do tego wspólnego utworu zdobył główną nagrodę podczas gali MTV Video Awards w 2007 roku, co doprowadziło do furii Kanye Westa, nominowanego w tej samej kategorii.

Pierwszym oficjalnym wydawnictwem sygnowanym przez Justice był singiel "Waters Of Nazareth" wydany jeszcze w 2005 roku. To on zdefiniował brzmienie Justice jako połączenie miażdżących popowo-barokowych melodii, mrocznych ale jednocześnie diabelnie tanecznych. Ich kumulacją stał się wydany w 2007 roku album "†". Dzięki tej płycie Justice stali się największą gwiazdą wytwórni Ed Banger i szybko zajęli miejsce ukrywających się za hełmami robotów Daft Punk. Ci ostatni, skupieni na produkcji ścieżek dźwiękowych i unikający kontaktu z mediami, walkowerem oddali pierwsze miejsce we francuskiej elektronice dwóm chłopakom, którzy w momentach pierwszych sukcesów Daft Punk chodzili do podstawówki. Nie zmienia to faktu, że oba duety się przyjaźnią. Album "†" doczekał się nominacji do nagrody Grammy, a oficjalny singiel "D.A.N.C.E." będący hołdem dla Michaela Jacksona miał szansę na statuetkę w kategorii "Best Dance Recording".

Bon Iver
Kiedy w niedzielę w nocy Justin Vernon ze swoim zespołem dwukrotnie stawał na scenie Staples Center w L.A. by odebrać najważniejszą nagrodę światowego przemysłu muzycznego, połowa zgromadzonych przed telewizorami Amerykanów zadawała sobie pytanie "Kim do cholery jest Bon Iver?". Pojawiły się nawet komentarze, że wręczająca statuetkę nie poradziła sobie z francusko brzmiącą nazwą i przemieniła ją na "Bonny Bear". Najlepszy Nowy Artysta i autor Najlepszego Albumu Alternatywnego (to w tych kategoriach Bon Iver otrzymał nagrodę) zachował jednak zdrowy dystans do całej sytuacji. I tak, jak w momencie ogłoszenia nominacji krytykował Grammy, tak w momencie jej otrzymania podziękował wszystkim artystom, którzy nigdy nie będą mieli szans na takie wyróżnienia, a w pełni na nie zasługują.
Sam mógł znaleźć się w podobnej sytuacji ponieważ nagroda Najlepszy Nowy Artysta powinna trafić do niego już kilka lat wcześniej, przy okazji debiutanckiego "For Emma, Forever Ago". Album nagrany w zimowej chacie gdzieś na odludziu Wisconsin był szczerą i bardzo surową produkcją, w której tworzenie zaangażowany był wyłącznie Vernon. Proste folkowe piosenki samotnego i doświadczonego chłopaka w pierwotnej formie zostały wytłoczone zaledwie w 500 egzemplarzach. Trafiły one jednak tam gdzie trzeba i wkrótce pierwsze recenzje pojawiały się na blogach, a niezależna wytwórnia Jagjaguwar na początku 2008 roku wydała album bez jakichkolwiek zmian. W Europie płytę dystrybuowało legendarne 4AD. I to właśnie na Starym Kontynencie Bon Iver został z miejsca okrzyknięty rewelacją, stając się ulubieńcem sceny alternatywnej i dziennikarzy.
W rocznicę debiutu Bon Iver wydał "Blood Bank EP" z nagraniem "Woods", wysamplowanym wkrótce przez Kanye Westa w utworze "Lost In The World". Sam Kanye należał do tej części Amerykanów, którzy dostrzegli Bon Iver przed niedzielną ceremonią Grammy. Vernon pojawił się w dwóch nagraniach na znakomitym "My Beautiful Dark Twisted Fantasy" i wystąpił u boku Westa w czasie pamiętnego koncertu na festiwalu Coachella. Wydarzenie miało miejsce zaledwie dwa miesiące przed premierą drugiego, imiennego albumu Bon Iver.
"Bon Iver" może nie jest zwrotem o 180 stopni, ale na pewno przynosi znaczące zmiany w stosunku do "For Emma, Forever Ago". Justin Vernon pozostał producentem i głównym kompozytorem, jednak nie jedynym muzykiem. W studiu pojawił się m.in. rewelacyjny saksofonista Colin Stetson a instrumenty jakich użyto w czasie sesji nagraniowych prawdopodobnie nawet nie zmieściły by się w zimowej chatce w której powstawał debiut. Kompozycyjnie jeszcze lepszy niż pierwszy album, wzbogacona o często ledwie słyszalne instrumenty dęte i smaczki elektroniczne (nie mylić z elektroniką) w połowie ubiegłego roku zdeklasował konkurencję. Portal Pitchfork podsumował płytę słowami: "Na tym albumie chodzi o płynność - między kolejnymi scenami, aranżacjami, piosenkami, wspomnieniami, słowami - wszystko jest inne, ale połączone. Muzyka jest jak rzeka która rzeźbi dźwięki i emocje z ciszy, a każdy zakręt jest nieunikniony i nieprzewidywalny". Niedoścignione 9,5 punktu przyznane "Bon Iver" sprawiło, że ten prestiżowy portal miał swój album roku już w czerwcu. Trudno nie zgadzać się z entuzjastycznymi recenzjami, słuchając takich utworów, jak "Perth", "Calgary" czy "Holocene", dla których słowo "przepiękne" jest tylko mizernym komplementem.

Major Lazer
Długo czekaliśmy na wizytę duetu Major Lazer na festiwalu Open'er. Ci kochający dancehall, wszelkie odmiany reggae i mocno imprezową elektronikę producenci nigdy na naszym festiwalu nie zagrali, choć artyści zawdzięczający im międzynarodową karierę - owszem. Teraz nadrabiamy zaległości i to chyba w najlepszym momencie, czyli przy okazji premiery drugiego albumu zapowiadanego już od kliku miesięcy. Na płycie pojawić się mają podobno muzycy No Doubt, Vampire Weekend, Dirty Projectors oraz Vybz Kartel, z którym Major Lazer stworzyli swój najbardziej rozpoznawalny utwór - "Pon De Floor", w ubiegłym roku wykorzystany przez Beyoncé w przeboju "Run The World (Girls)".
Diplo i Switch poznali się na początku ubiegłej dekady podczas tworzenia znakomitego debiutu M.I.A. "Arular". To oni stworzyli takie utwory jak "Pull Up The People" i "Bucky Done Gun" i czuwali nad całością brzmienia. Obaj w tym czasie byli już wziętymi DJ'ami i producentami, choć to właśnie współpraca z M.I.A. przyniosła im pierwszy duży sukces. Kolejna płyta - "Kala" z "Paper Planes" na czele była tylko przypieczętowaniem tej udanej muzycznej drogi całej trójki. Switch i Diplo ponownie spotkali się w studiu ale już z inną piosenkarką - Santigold. I to właśnie przy okazji prac nad tymi dwoma albumami pojawił się pomysł wspólnego projektu wynikającego z fascynacji reggae i dancehall'em. Duet mógł pozwolić sobie na rozmach, dlatego płyta Major Lazer powstawała na Jamajce w legendarnym Tuff Gong Studio, założonym przez Boba Marleya. Na albumie "Guns Don't Kill People... Lazers Do" pojawili się czołowi jamajscy nawijacze oraz znani współpracownicy duetu, m.in. Santigold. Na potrzeby promocji płyty został stworzony jamajski superbohater czyli właśnie Major Lazer. Pojawił się na okładce płyty oraz koncertach, które szybko nabrały kultowego statusu. Od momentu wydania debiutu Major Lazer atakował jeszcze trzy razy: EP'ką "Lazers Never Die" (z remixem Thoma Yorke'a z Radiohead), mixtape'em "Lazerproof" (wspólnie z La Roux) oraz ubiegłorocznym singlem "Original Don". Ten ostatni jest, jak na razie, najnowszą pozycją w dyskografii ale wierzymy, że do czasu Open'era ta sytuacja ulegnie zmianie.

Penderecki // Greenwood
Dokładnie dwa tygodnie po sukcesie projektu w londyńskim Barbican, gdzie występ kończyła siedmiominutowa owacja na stojąco, i na kilka miesięcy przed międzynarodową trasą koncertową, Open'er ma zaszczyt ogłosić wykonanie utworów Krzysztofa Pendereckiego i Jonny'ego Greenwooda podczas tegorocznej edycji festiwalu. Kompozycje Pendereckiego: "Ofiarom Hiroszimy - tren" i "Polymorphia" oraz Greenwooda: "Popcorn Superhet Receiver" i "48 Responses to Polymorphia" zostaną wykonane przez prawie pięćdziesięcioosobową Orkiestrę Kameralna AUKSO pod batutą Krzysztofa Pendereckiego i Marka Mosia. Heineken Open'er będzie jedyną prezentacją tego projektu w ostatecznej formie w Polsce.

Dry the River
Znudziliście się syntezatorami w muzyce rockowej? Ten zespół jest dla Was. I dla tysięcy innych, którzy kochają krystaliczne piosenki o folkowym rodowodzie. Dry the River od dawna należą do najczęściej komentowanych młodych zespołów z Wielkiej Brytanii. O walce pomiędzy wytwórniami, które chciały podpisać z nimi kontrakt krążą już legendy. Udało się RCA, która dwa dni temu wydała ich debiutancki album "Shallow Bad". NME w swojej recenzji przypuszcza, że płyta doczeka się nominacji do Mercury Music Prize, z kolei dziennikarz portalu Drowned In Sound szuka w ich dźwiękach nieco mniej romantycznego i nostalgicznego brzmienia z "Neon Bible" Arcade Fire. Wszyscy razem - i od tego nie uda się Dry the River uciec - słyszą jednak wyraźnie Fleet Foxes i Mumford & Sons. Ciężko nie mieć takich skojarzeń, kiedy w słuchawkach gra singlowe "No Rest" czy otwierające płytę "Animal Skins". Takie porównanie to jednak nie zarzut, zwłaszcza dla zespołu, któremu wróży się wielką karierę.

Współpraca Krzysztofa Pendereckiego i Jonny'ego Greenwooda jest wydarzeniem bez precedensu. We wrześniu ubiegłego roku, podczas Europejskiego Kongresu Kultury, doszło do spotkania tych muzycznych znakomitości przed kilkutysięczną publicznością zgromadzoną we wrocławskiej Hali Stulecia. W czasie koncertu wykonano dwie kompozycje Pendereckiego: "Polymorphia" i "Ofiarom Hiroszimy - tren" pochodzące z początku lat 60-tych. Oba utwory zaliczane są do awangardy, a konkretnie nurtu, który otrzymał nazwę sonoryzm. W utworach tych nie ma klasycznie pojmowanej melodii czy rytmu, są za to różne rodzaje brzmień uzyskiwane m.in. za pomocą drapania czy uderzania w instrumenty. Jak wspomina Penderecki w wywiadzie dla tygodnika Newsweek: "Były takie sytuacje, że orkiestry odmawiały grania kompozycji na kilka godzin przed występem. [...] Wtedy dowiedziałem się, że to nie są kompozycje, tylko zbiór efektów dźwiękowych niszczących instrumenty." Utwory zaliczane obecnie do kanonu muzyki współczesnej, przez lata doczekały się wyjątkowej rehabilitacji, jaką stało się swoiste uwielbienie dla twórczości Pendereckiego w środowisku muzyków elektronicznych i rockowych. Jednym z nich był Jonny Greenwood, gitarzysta formacji Radiohead, który wielokrotnie podkreślał jak inspirujące dla jego twórczości, a co z tym idzie także dla Radiohead, było spotkanie z muzyką polskiego kompozytora. Wyrazem tej fascynacji są dwa utwory: "Popcorn Superhet Receiver" oraz "48 Responses to Polymorphia", które również usłyszymy 5 lipca na Open'erze. Pierwsza z kompozycji Greenwooda została wykorzystana kilka lat temu we fragmentach na ścieżce dźwiękowej do filmu "Aż poleje się krew", z kolei "48 Responses to Polymorphia" miała prawykonanie właśnie podczas wrocławskiego Kongresu. Wszystkie kompozycje zostały wykonane przez Orkiestrę Kameralną AUKSO. Penderecki, Greenwood oraz AUKSO pod dyrekcją Marka Mosia spotkali się kilka dni po EKK w podkrakowskiej Alwerni, gdzie dopracowano i zarejestrowano kompozycje na potrzeby wydawnictwa płytowego które ukazało się w marcu, nakładem wytwórni Nonesuch.

The Maccabees
W niedzielę 15 stycznia, "Given To The Wild", trzeci studyjny album grupy The Maccabees zadebiutował na 4 miejscu UK Top 40. Był to najwyższy wynik w historii tego zespołu i gitarowy rodzynek pośród płyt ulokowanych w pierwszej dziesiątce. Co sprawiło, że to właśnie The Maccabees mieli przywrócić nadzieję w komercyjny potencjał brytyjskiej sceny indie? Jest wiele czynników, ale jednym z nich jest inteligentne podejście do muzyki gitarowej, a nie korzystanie szablonów z napisami The Smiths, The Clash czy Joy Division. Drugim czynnikiem, jest miejsce pochodzenia. The Maccabees są z Brighton, co pozwoliło im nabrać odpowiedniego dystansu do Londynu, oraz zjednać sobie fanów z innych miast. Nie bez znaczenia jest także długoletnie milczenie innych gwiazd gatunku. Nim "Given To The Wild" stanęło do walki o honor muzyki alternatywnej, The Maccabees wydali dwa bardzo ciepło przyjęte albumy: "Colour It In" i "Wall Of Arms". Za produkcję debiutu odpowiadał legendarny Stephen Street, znany ze współpracy z Blur, z kolei przy drugim albumie pracował Markus Dravs, ten sam, który zasiadł za konsoletą podczas nagrywania debiutu ogłoszonych dziś Mumford & Sons. Jeśli dwie pierwsze płyty były brzmieniowo do siebie podobne, tak "Given To The Wild" jawi się jako spora odskocznia. Być może to zasługa Tima Goldsworthy'ego, który swoje elektroniczne fascynacje wyniesione z wytwórni DFA przekazał chłopakom w studiu. Jeśli lubicie niestandardowe podziały rytmiczne i trochę matematyki w muzyce, z pewnością koncert The Maccabees jest wydarzeniem dla Was.

Jamie Woon
Rok temu wydał swój debiutancki album zatytułowany "Mirrorwriting", wpisując się idealnie w cały post-dubstepowy nurt, który stoi w kontrze do sonicznych hałasów. Ciepłe soulowe brzmienie przemieszane z elektroniką przywodziło na myśl dokonania Jamesa Blake'a. Jednak "Lady Luck" czy "Night Air" mają o wiele bardziej linearną strukturę niż często dekonstruowane kompozycje Blake'a. O sukcesie "Mirrorwriting" przesądził nie tylko talent Woona - wychowanka prestiżowej BRIT School, ale także osoba współproducenta płyty - niejakiego Willa Bevana, znanego fanom elektroniki pod pseudonimem Burial. Sporadyczna działalność wydawnicza Buriala, powoduje, że każdy kawałek muzyki jego autorstwa jest oczekiwany z dużym napięciem, podobnie było więc z singlami Woona. To bez wątpienia pomogło w promocji albumu, ale kluczowa na "Mirrorwriting" jest jednak rola Woona. To on w całości skomponował materiał, poruszając się w różnych stylistykach, wykorzystując w czasie nagrywania zarówno samplery jak i gitary akustyczne, by w końcu postawić kropkę nad i swoim niepowtarzalnym wokalem. Nie dziwiła w tym kontekście nominacja Woona do BBC Sound Of 2011, plebiscytu wskazującego artystów godnych uwagi w danym roku. Bez wątpienia Jamie nadal jest jednym z najciekawszych debiutantów ostatnich lat, o szerokich horyzontach działania, czego przykładem jest interesujący remix "Video Games" Lany Del Rey. Ci, którzy mieli okazję widzieć Jamie'ego Woona na żywo, wiedzą, że na scenie doskonale czuje się zarówno u boku kilkuosobowego zespołu jak i samotnie, z gitarą i swoim głosem w roli instrumentów. Która wersja Jamie'ego Woona spodoba się Wam na Open'erze - pierwszym potwierdzonym występie tego lata?

Jessie Ware

Choć tekst "Bewere Of Jessie Ware" wydaje się mało lotny, jest w nim dużo prawdy. Młodzieńcze występy w chórze u boku Florence Welch, młoda Brytyjka zamieniła na gościnne występy u boku Jacka Peñate i SBTRKT, na którego albumie zaśpiewała w dwóch utworach. Jessie Ware zmyślnie porusza się na styku elektroniki, r'n'b i nowoczesnego popu i ma wsparcie Rinse FM, a to, patrząc na sukces Katy B, nie jest bez znaczenia. Cały Londyn żyje jej kolejnymi singlami, a te są wyśmienite. Posłuchajcie choćby "Running" czy "110%" i nie będziecie mieli wątpliwości, dlaczego Jessie ma wsparcie Rinse FM, a na jej debiutancką płytę "Devotion" czeka się z napięciem.

Kapela Ze Wsi Warszawa
Choć swoją muzykę nadal określają mianem "folku mazowieckiego", dawno przekroczyli wszelkie granice, zarówno te stylistyczne, jak i te najzwyklejsze, międzypaństwowe. Dowodem niech będzie wydana zaledwie trzy tygodnie temu płyta "NORD", o której muzycy zespołu mówią, "że jest spotkaniem ludzi z pozornie dalekich światów. Próbą wyobrażenia naszej muzyki przez pryzmat dźwięków Północy. Poszukiwaniem wspólnych elementów dla kultury Słowian i runicznych tradycji ludów Skandynawii". Dlatego na "NORD" usłyszymy kultowy szwedzki zespół Hedningarna, uznawany za prekursora world music oraz Sandy Scofield - Indiankę i szamankę z dalekiej północy Kanady, jedną z najwspanialszych śpiewaczek sceny world/folk/roots. "NORD", szósta studyjna płyta Kapeli to powód zbliżającej się intensywnej trasy koncertowej, która zahaczy także o Open'era, i jak zwykle możemy spodziewać się potężnego brzmienia, dla którego folk jest tylko, i aż punktem wyjścia.

Pablopavo i Praczas
Ta współpraca był tylko kwestią czasu. Dwóch muzyków, czujących puls ulicy i drzemiącej w niej muzyki spotkało się we wspólnym projekcie, na którego nazwę składają się ich pseudonimy - Pablopavo i Praczas. Ten pierwszy znany z Vavamuffin i niezwykle udanego solowego projektu jest chyba obecnie najlepszym opowiadaczem i narratorem na polskiej scenie muzycznej. Słuchając jego tekstów można odbyć wycieczkę po współczesnej Polsce bez ruszania się domu, gdziekolwiek by on nie był. Praczas to z kolei jeden z najbardziej progresywnych polskich producentów. Związany z Masalą i Village Kollektiv nagrywa także pod szyldem Selphure Phuture. Owocem ich wspólnej pracy jest album "Głodne Kawałki" - basowe bity i digital dub plus słowa, które naprawdę mają sens i znaczenie. Dwa talenty miejskiej muzyki na jednym z najważniejszych albumów ostatniego roku. W wersji live na World Stage tegorocznego Open'era.

Paula i Karol
Kolejny z fali polskich zespołów, który bez kompleksów może występować za granicami Polski, i co najważniejsze robi to z powodzeniem. Niedawno brytyjski The Guardian napisał o warszawskim duecie (na koncertach to już jednak 6 osobowa ekipa), że są "nowymi polskimi super bohaterami". Pewnie z punktu widzenia polskiego przemysłu muzycznego to stwierdzenie na wyrost, ale umieszczenie na prestiżowej liście "Dźwięki Świata" nie zdarza się każdej polskiej kapeli. W kwietniu Paula i Karol wydali swój drugi album zatytułowany "Whole Again", i znowu udały się im wszystkie piosenki Bo o piosenki w ich muzyce chodzi. Mimo, że to słowo jest już mocno zdewaluowane, to Paula i Karol są po prostu fajni.

Iza Lach
Niesprawiedliwym byłoby oceniać Izę Lach wyłącznie przez pryzmat jej ubiegłotygodniowego sukcesu, czyli publikacji wspólnego utworu Izy i Snoop Dogga "Set It Off" na profilu Soundcloud słynnego rapera. Oczywiście, przyjmując odpowiednią skalę, to dla 23-letniej piosenkarki wielkie wydarzenie, ale przecież Iza lach (siostra lidera L.Stadt, Łukasza) ma na koncie już dwie płyty, z czego wydany jesienią 2011 roku "Krzyk" zebrał doskonałe recenzje zarówno w mediach komercyjnych, jak i blogosferze. Iza jest jedną z tych niewielu polskich piosenkarek, które komponują, piszą teksty a nawet produkują swoją muzykę. To pop na światowym poziomie, choć zaśpiewany w naszym języku i za to także należy się Izie uznanie.

The Stubs
To może być najkrótszy koncert na Alter Space w tym roku. Debiut chłopaków z The Stubs traw ledwie 26 minut. Zasada, którą kierują się warszawiacy jest prosta. Utwór nie może trwać więcej niż trzy minuty i basta. Cytatów tu co nie miara, ale zamiast wymieniać litanię zespołów, napiszmy po prostu: rock'n'roll w czystej postaci. Wydają na winylach, produkcje mają surową, a debiut nagrali w sali prób. Pokochacie ich.

Krojc
Do początków 2011 roku KROJC, czyli Jakub Pokorski był gitarzystą Lao Che. Po rozstaniu z grupą, za sprawą albumu "Kid '78" objawił swoje nowe, elektroniczne oblicze. KROJC używa na scenie całej masy urządzeń i instrumentów elektronicznych (w tym komputera), które służą mu do wydobywania i samplowania dźwięku. Jednocześnie robi pożytek ze swojego głównego instrumentu - gitary, wydobywając z niej dźwięki często zaskakujące, trudne do przypisania na pierwszy rzut ucha temu instrumentowi.

Kari Amirian
Polska odpowiedz na wokalistki z północy. Kari sama miał przyjemność zaistnieć na tamtejszym rynku, współpracując z duetem Royksöpp. W Polsce została zauważona wraz z premierą debiutanckiego albumu "Daddy Says I'm Special". Muzyka Kari to połączenie klasycznego singer/songwriterstwa, z elektronicznym tłem. Inspirująca rzecz.

Napszykłat
Skład, dla którego swego czasu głównym instrumentem były magnetofony kasetowe już dawno zrównał ilość polskich koncertów z zagranicznymi. Sporą popularnością Napszykłat cieszą się za naszą południową granicą, dlatego na ich najnowszym albumie "Kultur Shock" pojawia się Bene i duet DVA. To zresztą nie jedyni zagraniczni goście na płycie, gdzie połamany bas, szumiąca i szeleszcząca elektronika, analogowe syntezatory i vinylowe smażenie, mówią nam coś nowego o polskim niezależnym hip hopie.

Little White Lies
Dwie osoby i naprawdę dużo łomotu. Spotkali się raz na sali prób, żeby odreagować i narobić trochę hałasu dla zabawy. Po dwóch butelkach wina dorwali się do sprzętu i zaczęli improwizować. Ku ich zdziwieniu, bałagan jaki tworzyli kształtował się w spójną całość. Tej nocy powstał pomysł na Little White Lies - czyli minimalizm i energia w jednym. W styczniu ukończyli pracę nad swoim debiutanckim albumem "Devils In Disguise", w studiu używając jedynie gitary i automatu perkusyjnego. Przesterowane dźwięki, proste, monotonne bity, szybkie tempo, dwa ekspresyjne wokale, zaduch i erotyczne napięcie między Kasią i Zbyszkiem - tyle potrzeba aby uwieść publikę.

Miąższ
Jedni zawiązują współpracę po nocnym opróżnianiu butelek, inni podczas rodzinnego obiadu. Podobno właśnie w ten drugi sposób, trzy lata temu w Lublinie powstał zespół Miąższ. Jak sami o sobie mówią, Miąższ jedzie wiochą, ale w najbardziej przewrotny z możliwych sposobów. Przede wszystkim bazuje na melodyjności i polskim tekście, wykorzystując przy tym tradycyjne akustyczne instrumenty takie jak kontrabas, gitara, akordeon, melodyka, piła itp. Muzyka Miąższu jest pełnia energii, emocji i spontaniczności na scenie. Twórczość ich jest tak prosta, że nieprzewidywalna i przede wszystkim - niedefiniowalna co potwierdza wydany w marcu debiutancki album.

Minerals
"Dalecy jesteśmy od klasyfikowania naszej muzyki, ale bliska nam jest brytyjska scena muzyczna, a w szczególności dokonania takich grup jak Radiohead, Coldplay czy Travis. Jednak przede wszystkim staramy się nadać naszej muzyce własny styl i brzmienie, jakiego nie znajdziecie w tym kraju." Tak o swojej muzyce mówią członkowie zespołu Minerals, których debiutancki album "White Tones" ukazał się w kwietniu. Ile w tych słowach prawdy, przekonamy się w lipcu na Open'erze.

Pipes & Pints
Dzień po występie Dva na Talents Stage pojawi się kolejna czeska kapela, ale stylistycznie mocno odbiegająca od tego co zobaczycie w czasie środowego występu. Pipes & Pints to propozycja dla tych którzy uwielbiają Dropkick Murphys. Taki był zresztą zamysł założycieli zespołu, połączyć punk rock z brudnym folkiem w stylu The Pogues. Debiutancki album "Until We Die" ukazał się właściwie na całym świecie i od tego czasu zespół jest właściwie w nieustającej trasie koncertowej. Celtycki rock z Czech na Open'erze? Świat się zmienia!

Informacja o biletach

Ceny biletów:

Karnety

4 dni (4-7.07.2012) - 370 PLN
karnet 4 dni + pole namiotowe - 410 PLN

2 dni (6-7.07.2012) - 290 PLN
karnet 2 dni + pole namiotowe - 330 PLN

Bilety jednodniowe:
4.07.2012 Środa - 165 PLN
5.07.2012 Czwartek - 165 PLN
6.07.2012 Piątek - 165 PLN
7.07.2012 Sobota - 165 PLN

Bilet dopłata - pole namiotowe - 80 PLN KUP (dostępny tylko w sklepie internetowym Alter Art) >>
- bilet jest ważny tylko z karnetem 2 dni lub karnetem 4 dni, bilet nie jest ważny z biletami jednodniowymi;
- stanowi opłatę za osobę nie za namiot;
- osoby, które nabyły karnet z polem namiotowym nie są zobowiązane do zakupu w/w wersji;
- liczba biletów jest ograniczona.

Bilet parkingowy dla campera / przyczepy - 400 PLN KUP (dostępny tylko w sklepie internetowym Alter Art) >>
- tylko posiadacze karnetów z polem namiotowym mogą nocować w camperze lub przyczepie campingowej;
- stanowi opłatę za camper / przyczepę nie za osobę;
- liczba biletów jest ograniczona;
- maksymalna powierzchnia zajmowana przez camper / przyczepę to 40 m2;
- maksymalna liczba osób mieszkająca w camperze / przyczepie - 8 osób;
- jest możliwość podpięcia prądu - standardowe przyłącze 230V, 16A - za dodatkową opłatą w kwocie 184,50 zł (w tym 23%VAT).

KUP BILET W SKLEPIE ALTER ART: www.alterart.pl/shop/sklep.php lub w punktach sprzedaży sieci Ticketpro.

Rekomendujemy zakup biletów tylko w oficjalnych źródłach sprzedaży. Zakup biletu poza siecią oficjalnych punktów sprzedaży rodzi ryzyko nabycia biletu nieautentycznego i w związku z tym ryzyko odmowy wejścia na Imprezę osoby legitymującej się takim biletem.

Opinie (1)

  • a

    drogo a same guano

    • 4 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.