- 1 Rammstein w Filharmonii Bałtyckiej (18 opinii)
- 2 Czemu już nie ma takich imprez? (58 opinii)
- 3 Związek? Podziękuję. Jestem na detoksie (162 opinie)
- 4 Ten film pokochają fani lat 90. (43 opinie)
- 5 Planuj Tydzień: Wielkanoc w Trójmieście (1 opinia)
- 6 Sztuczna inteligencja w piosence wyborczej (42 opinie)
Laotańska papuga w Teatrze na Plaży. Ziołek i Zimpel zagrali w Sopocie
Laureat Paszportu Polityki Kuba Ziołek i klarnecista Wacław Zimpel zaprezentowali się w niedzielny wieczór w Teatrze na Plaży. Choć obaj są wielkimi indywidualistami, na scenie mówili jednym językiem. Objawieniem wieczoru okazał się laotański instrument khaen.
Kuba Ziołek był ostatnio na ustach wszystkich mediów zajmujących się muzyką. Dostał Paszport Polityki, podbił serca fanów na koncertach w całej Polsce. Jego najpopularniejszy projekt to Stara Rzeka, ale oprócz tego gra również w Innercity Ensemble, Hokei czy Ed Wood. Mówią o nim: pracoholik i nic dziwnego, skoro gra równocześnie w sześciu zespołach.
I to właśnie Ziołek rozpoczął niedzielny wieczór zasiadając za stołem usłanym efektami elektronicznymi. Do dyspozycji miał dwie gitary akustyczne (6- i 12-strunową) oraz instrument przypominający turecki saz. W swoim występie mieszał elektroakustyczne improwizacje, urban-folkowe piosenki a'la Jose Gonzalez z dźwiękami orientu.
Jako drugi na scenie pojawił się Wacław Zimpel, którego mieszkańcy Trójmiasta znają z częstych kolaboracji z Mikołajem Trzaską (m.in. Ircha czy projekt Trzaska Gra "Różę") czy Olem Walickim ("Kot czy też kotka"). Zimpel dotąd kojarzony ze scenę free-improv po raz pierwszy zasiadł do loopera. Zapętlając dźwięki organów Vermona, syntezatora Korg, trzech klarnetów i laotańskiego instrumentu khaen zaprezentował premierowy program ze swej pierwszej solowej płyty "Lines".
Był to najmocniejszy punkt wieczoru. Po nieco rozkojarzonym Kubie Ziołku Wacław Zimpel popisał się niezwykłym skupieniem i precyzją. Do tego dołożył duchową głębię i finezję w grze na instrumentach dętych. Zwłaszcza ten ostatni - khaen - niesamowity instrument z Laosu (ponoć zaprojektowany przez kobietę, która chciała odwzorować głos pewnej papugi) zrobił na słuchaczach ogromne wrażenie.
Ziołek i Zimpel w duecie
To bambusowy aerofon przypominający połączenie okaryny z bambusową fletnią pana. Jego brzmienie mogło się kojarzyć z fletem pasterskim lub starymi, drewnianymi organami. Zimpel za pomocą khaena wyczarował świat, który czerpał z muzyki minimal (Steve Reich), średniowiecznej muzyki sakralnej i wschodniego folkloru. Jego improwizacje były pełne emocji i pasji.
W trzeciej części programu obaj panowie postanowili spleść dźwięki swych looperów w jedną całość. Emocje po występie Zimpla nieco opadły, ale gęste i przestrzenne brzmienie wykreowane przez duet podobało się publiczności. Choć ich muzyka mogła się wydawać nieco niepoukładana (dużę jej część stanowiły improwizacje) to zarówno Wacław Zimpel, jak i Kuba Ziołek mają bardzo przemyślaną, konkretną i dopracowaną wizję artystyczną. Ich opowieści świetnie się dopełniały. Nawet jeśli możliwości looperów (urządzenie zapętlające dźwięki grane na żywo) okazały się zbyt kuszące (czasami można było się zgubić w gęstwinie dźwięków), to całość była zagrana z klasą, z głową i z sercem.
Wydarzenia
Opinie (4)
-
2016-02-22 14:34
Doskonały koncert
Trudna muzyka, nie dla każdego, ale warto!
- 4 1
-
2016-02-23 21:12
Do
Do pracy, a nie...
- 0 1
-
2016-02-25 10:34
polecamposłuchaćstarejrzekinaprzykład
Rozkojarzonym Kubie Ziołku? Serio? Jose Gonzalez? I bez wspominki o Alamedzie... Samego artykułu nie będę komentować.
Oprócz niesamowitego szacunku do pana Wacława, pana Kubę uważam za objawienie naszych czasów i to dla niego przyszłam na ten koncert. Powoli zostaje doceniany za granicą, mam nadzieję, że stanie się tak i w naszym kraju, chociaż popularności wcale mu nie życzę.
Panie Kubo, gdybym mogła słuchać jakiegoś głosu do końca życia, byłby to Pański głos.- 1 0
-
2016-02-28 13:06
Jose Gonzales
Ja, Jose Gonzales miałem okazję być na koncercie Pana Ziołka oraz Pana Wacława i stanowczo zaprzeczam by muzyczne umiejętności Pana Kuby porównywać do moich przyśpiewek. Raczej powiedziałbym, że Pan Ziołek odwołuje się do muzyki folkowej spod znaku Robbiego Basho i amerykańskiego prymitywizmu, nie tak prymitywnego jednakże. Prymitywizm sięga po proste połączenia dźwięków, które wydobywa jednak z finezją porównywalną do Jamesa Blackshawa. Zaś efekty drone'owe i sama gęsta atmosfera noisu, tworzonego przez całą długość utworu, wskazuje raczej na precyzję i samodyscyplinę równą albo i większą od promowanego Pana Wacława. Oczywiście gusta są różne i można upatrywać centrum programu w wyciągnieciu imitującego dźwięk papugi, instrumentu, ale dla części publiczności początek tego koncertu, czyli folkowo-drone'owe utwory Pana Ziółka, były właśnie tym, po co przyszli.
- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.