• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Monika Grzelak: Czerpię radość z drobiazgów

Aleksandra Wrona
7 lutego 2017 (artykuł sprzed 7 lat) 
"Przepis na sukces? Konkretność, ciężka praca i pasja do tego, co się robi, bo ona sprawia, że pracuje się łatwiej." "Przepis na sukces? Konkretność, ciężka praca i pasja do tego, co się robi, bo ona sprawia, że pracuje się łatwiej."

Tańcem zajmuje się już od ponad dwudziestu lat. Zawodowo: tancerka, choreografka, instruktorka, sędzia tańca towarzyskiego, prywatnie: mama i kobieta, którą rozpiera energia do działania. Monika Grzelak opowiedziała nam o swoich planach, marzeniach i miłości do tańca, którą poczuła już jako mała dziewczynka.



Aleksandra Wrona: Jak zaczęła się pani przygoda z tańcem? Kiedy stał się pasją?

Monika Grzelak: Można powiedzieć, że zaczęła się dość standardowo: miałam cztery lata i zobaczyłam dziewczynki, które przygotowywały się do pokazu tanecznego. Miały kolorowe stroje z ozdobnymi kamieniami, wtedy wydawały mi się takie piękne. Bardzo chciałam mieć taki sam strój, więc mama zapisała mnie na zajęcia z tańca towarzyskiego. Mieszkałam wtedy w małej miejscowości, w której był tylko jeden klubik taneczny. Później, w czwartej klasie podstawówki, kiedy przeprowadziliśmy się do Trójmiasta, trafiłam do sportowego klubu tanecznego i przygoda z tańcem zaczęła się już na poważnie.

A kiedy zrozumiała pani, że taniec to coś więcej niż tylko hobby?

Długo nie myślałam o tańcu w takich kategoriach, chodziłam do normalnej szkoły podstawowej i średniej, taniec był cały czas gdzieś we mnie, ale traktowałam to jak zajęcia pozalekcyjne. Teraz dzieci mają szansę spróbować mnóstwa rzeczy - jazdy konnej, pływania, tenisa, ja trafiłam do klubu tanecznego i tak już zostało. Taniec mi się podobał, więc rodzice pomagali mi tę pasję rozwijać. Chodziłam też wtedy do szkoły muzycznej, grałam na flecie poprzecznym, wygrałam nawet Ogólnopolski Konkurs Młodego Muzyka. W szkole średniej te dwie pasje pochłaniały cały mój czas. Mieszkałam w Wejherowie, rano jechałam do Rumi do liceum, później do szkoły muzycznej w Gdańsku Wrzeszczu, następnie na trening do Sopotu, do domu wracałam około godz. 22, a jeszcze trzeba się było przygotować do szkoły i ćwiczyć grę na flecie.

Miała pani czas na sen?

Bardzo mało. Pamiętam, że po czterech latach szkoły średniej byłam bardzo zmęczona, ale satysfakcja z sukcesów, które zaczęły się pojawiać, mi to rekompensowała. Był to też moment, kiedy zaczęliśmy wyjeżdżać na zagraniczne szkolenia. Dostaliśmy się też do finału Mistrzostw Polski, to też obligowało do większej ilości treningów. Nie wiem jak, ale jakoś udawało mi się to pogodzić.

Po liceum przyszedł czas studiowania ekonomii. To dość nietypowy wybór jak na artystkę. Ma pani ścisły umysł?

Tak, zawsze byłam bardziej matematyczno-fizyczna. Chciałam studiować architekturę, budownictwo lądowe albo geodezję, nawet udało mi się dostać na budownictwo lądowe na Politechnice Gdańskiej, ale miałam świadomość, że nie połączę tak absorbujących studiów z tańcem. Wybrałam ekonomię z myślą o tym, że założę kiedyś własną szkołę tańca.

"Miałam cztery lata i zobaczyłam dziewczynki, które przygotowywały się do pokazu tanecznego. Miały kolorowe stroje z ozdobnymi kamieniami, wtedy wydawały mi się one takie piękne. Bardzo chciałam mieć taki sam strój, więc mama zapisała mnie na zajęcia z tańca towarzyskiego." "Miałam cztery lata i zobaczyłam dziewczynki, które przygotowywały się do pokazu tanecznego. Miały kolorowe stroje z ozdobnymi kamieniami, wtedy wydawały mi się one takie piękne. Bardzo chciałam mieć taki sam strój, więc mama zapisała mnie na zajęcia z tańca towarzyskiego."
Osiągnęła pani wiele sukcesów: wicemistrzostwo świata, wielokrotne mistrzostwa Polski... Który z nich był dla pani osobiście najważniejszy?

Na pewno turniej w Slagharen, podczas którego zajęliśmy drugie miejsce w kategorii Rising Stars. Może nie jest to najbardziej medialne zwycięstwo, ale biorąc pod uwagę reprezentowany tam poziom tańca towarzyskiego i prestiż tego turnieju, był to dla mnie duży sukces, który oznaczał, że jesteśmy w pierwszej dwudziestce par na świecie. To był pierwszy poważny sukces międzynarodowy. Później na pewno ważny był dla mnie złoty medal na Mistrzostwach Polski w salsie, ponieważ wiele lat walczyliśmy o to, żeby go zdobyć. Zdobyliśmy wtedy medale za salsę, mambo i formację, to było niesamowite. Oczywiście, wicemistrzostwo świata w mambo również było dla mnie ogromnym przeżyciem. To od strony turniejowej, natomiast w świecie salsy, oprócz turniejów są też festiwale międzynarodowe, na których dużym sukcesem jest zatańczenie na głównej scenie gali festiwalu. Udało mi się to zrobić na największych głównych galach na świecie: w Paryżu, Berlinie, Hamburgu, Los Angeles, Puerto Rico, Singapurze... to bardzo satysfakcjonujące.

Jaki jest przepis na sukces według Moniki Grzelak?

Ciężka praca i dużo, dużo, dużo pracy. Trzeba być też zorientowanym na konkretny cel, bo widzę po sobie, że kiedy nie wiem, do czego dążę, to moja energia gdzieś się rozprasza. Konkretność, ciężka praca i pasja do tego, co się robi, bo ona sprawia, że pracuje się łatwiej.

Tworzy też pani choreografię dla innych tancerzy. Co panią inspiruje?

Inspiruje mnie mnóstwo bardzo różnych rzeczy. Zazwyczaj pracuję tak, że najpierw wybieram muzykę, a później układam do niej kroki, nie odwrotnie. Proces tworzenia choreografii jest złożony, wpływają na niego tancerze, muzyka, historia, którą chce się opowiedzieć, rekwizyty, kostiumy... Czasem inspiruje mnie coś z zewnątrz, po wizycie w Barcelonie i oglądaniu prac Gaudiego moje choreografie były bardziej miękkie, kiedy zajmowałam się biznesem ułożyłam choreografię Wall Street, kiedy miałam zwariowany okres w życiu powstała choreografia Freak. Podziwiam ludzi, którzy potrafią kreować bardzo abstrakcyjnie, ja też staram się tworzyć coraz bardziej kalejdoskopowe choreografie, nie prowadzić narracji, ale pracować obrazami i emocjami.

Rok temu świętowała pani 20-lecie pracy artystycznej, taki jubileusz skłania do podsumowań. Jakie refleksje pani wtedy towarzyszyły?

Więcej refleksji miałam chyba przed jubileuszem. Zaczęłam dostrzegać, że dla nowego pokolenia rzeczy, które są dla mnie oczywiste, są zupełnie nieznane. Dotarło do mnie, że kiedy tańczyłam w "12 ławkach", moi uczniowie mieli po 10 lat. Nie znają ani mojej działalności, ani działalności mojego pokolenia. Znalazłam na kasecie video swój pokaz z 1995 roku, akurat trafiła się taka okrągła rocznica, że postanowiłam niektóre rzeczy odkopać i odświeżyć. To była dla mnie fajna podróż w przeszłość, a moja młodzież stała się trochę bardziej świadoma, bo ja tak wciąż robię, robię i robię i mi się wydaje, że wszyscy wiedzą, co do tej pory zrobiłam, a niekoniecznie tak jest.

Przenieśmy się z przeszłości do przyszłości. Jakie są pani marzenia i plany zawodowe?

Może kiedyś nabiorę odwagi, żeby stworzyć własny spektakl. Na razie jeszcze do tego nie dojrzałam, onieśmielają mnie dokonania moich znajomych w tej dziedzinie, choć wiem, że kiedyś chciałabym to zrobić. W zeszłym roku zrealizowałam też fajny, ogólnopolski, salsowy projekt z Małgosią Kulpą i cieszę się, że udaje się go kontynuować. Marzy mi się też serial taneczny, bo niestety ten, nad którym zaczęliśmy prace, nie powstał, oraz więcej współpracy z telewizją. Bardzo dobrze wspominam "Kochaj i tańcz".

W jaki sposób odpoczywa pani od tańca?

Niewiele mam na to czasu, bo rano pracuję na etacie mamy, potem na etacie managera, później wcielam się w instruktora i choreografa, a następnie znów wracam na etat mamy. Staram się dbać, żeby mieć jakąś intelektualną odskocznię, chociaż dwa razy w tygodniu pójść na angielski, skoczyć na siłownię, żeby popracować innymi mięśniami, spędzać czas z rodziną, choć to raczej forma aktywnego odpoczynku.

A gdyby ktoś pani podarował taki zupełnie wolny dzień, bez żadnych obowiązków?

Hmm... to zależy, na jakim etapie bym była. Z moim mężem uwielbiamy podróżować. Właśnie szukamy miejsca na urlop i im bliżej tego wolnego, tym bardziej zmienia nam się koncepcja. Najpierw chcieliśmy spędzić go aktywnie, ale teraz skłaniamy się raczej ku leżeniu na plaży w jakimś ciepłym miejscu. Kiedy jestem po całym tygodniu warsztatów, marzę o tej plaży, ale kiedy się już na niej znajdę, to po dwóch dniach leżenia zaczyna mnie nosić, już chcę gdzieś iść, coś zrobić, zwiedzić. Lubimy z mężem dobrze zjeść, odwiedzać restauracje, próbować nowych rzeczy. Lubię też czytać książki. Czerpię radość z drobiazgów, małych przyjemności, nie muszę skakać ze spadochronem ani robić nic ekstrawaganckiego.

Miejsca

Opinie (19) 5 zablokowanych

  • ciekawe czy wie co to jest praca, czy umie zmywac, czy nadaje się na żonę? (4)

    • 8 36

    • do domu wraca o 22 więc ani z niej materiał na matkę ani na żonę , bo jak nie to zostaje tylko "radość z faktu posiadania"

      • 7 18

    • Po co te złośliwości?

      Czy każda kobieta musi umieć zmywać? Nie sądzę. Fajnie, że dziewczna ma pasję I niekoniecznie musi to być pasja do zmywania....

      • 8 3

    • (1)

      Ćwiczyła grę na flecie, to powinno wystarczyć. A dzisiaj od zmywania są zmywarki.

      • 9 1

      • na flecie :)?

        • 1 2

  • Powyższym malkontentom..

    Gdy ktoś nie ma żadnej pasji jest pusty w środku to nie zrozumie człowieka, którego życiem jest taniec. Pani Monika to wspaniała kobieta i bardzo zdolna tancerka jak i instruktorka.

    • 20 4

  • Bardzo udany wywiad.

    Jestem pod wrażeniem tej rozmowy. Zazdroszczę wszystkim, którzy mają pasję, realizują marzenia. Podziwiam osoby, które robią w życiu to co kochają i jest to źródłem ich utrzymania i utrzymania rodziny. Czekam na więcej takich wywiadów.

    • 22 5

  • Kocham Panią ..

    Pani Moniko ....

    • 4 2

  • Czy to rodzina Piotra Grzelaka?

    • 3 2

  • Żyję długo a nie widziałam i nie słyszałam a nie czuję się ignorantką.

    • 3 4

  • PR dobra rzecz, ale jakość zajęć jeszcze lepsza... (3)

    Zawsze ciekawiła mnie dziwna atmosfera tego miejsca. Recepcjonistka z zawsze niezadowoloną miną, która każe instruktorom kończyć zajęcia koniecznie o danej godzinie, nawet jeśli się spóźnili. Instruktorzy, którzy poza jakimiś kursami nie mają większego przygotowania do uczenia oraz niewielkie sale do ćwiczeń, w których każe się ćwiczyć np. taniec towarzyski dla siedmiu par. Dodatkowo, względność czasu prowadzonych zajęć. Jeśli zajęcia mają odbywać się przez godzinę, to nie jest to 50 czy 55 minut, ale 60. Na koniec, gwiazda Monika, która ma tendencję do patrzenia z góry na tych, którzy przyszli się nauczyć i nie są już mistrzami świata. Szef szkoły tańca powinien robić wszystko, żeby ludzie tam przychodzący czuli się jak najlepiej. Jakby nie było, to dzięki ich pieniądzom ten dobytek funkcjonuje. Gratuluję wszystkim zadowolonym. Myślę, że nie byli w miejscach, gdzie atmosfera jest naprawdę wspaniała. W Gdańsku jest kilka takich miejsc, gdzie jest mniej gwiazdorów, a więcej nauczycieli tańca.

    • 7 9

    • Według mnie jest to najlepszy klub w trojmiescie

      Uważam, że ten Klub ma wspaniałą atmosferę . Panie z recepcji są bardzo miłe, a instruktorzy są bardzo dobrze wyszkoleni tanecznie.Pani Monika jest bardzo miła, zawsze się stara każdemu pomóc i dogodzić i nie patrzy się na nikogo z góry . Tańczyłam w wielu klubach w Gdańsku i uważam, że ten jest najlepszy.

      • 1 1

    • Wydaję mi się ze Monika może na to sobie pozwolić.Mieszkam za granicą i moje dziecko chodzi na balet do Rosjanki i na prawdę ty nie wiesz co to jest Gwiazdorzenie i jak rodzice boją się szefowej szkoły tańca.Ale dzięki temu jest respekt, nauka i wysoki poziom.Ja jestem byłą instruktorką w latach 2004-2010 Dance Avenue i dzięki temu że szkoliłam się u Moniki i Gwiazdorzyła ;) to wiele od niej się nauczyłam.

      • 0 0

    • Z recepcją różnie było

      Była tam kiedyś dziewczyna taka, że do rany przyłożyć, ale potem rzeczywiście była taka starsza z wiecznie skwaszoną miną. Nie wiem, kto tam jest teraz. Monika jest całkiem fajną, miłą dziewczyną i nie gwiazdorzy. Ale jeśli komuś nie odpowiada, dobrych szkół jest w Trójmieście kilka i są osoby, które chodzą do kilku naraz.

      • 0 0

  • Cudo......

    Pani Monika jest cudowna i niesamowita osoba. Jest mama a zarazem niezwykła choreografką i tancerka. W swoim studiu zaraza energia i miłością do tańca.

    • 1 0

  • Gratuluje wywiadu!
    Uważam, że Pani Monika jest najleprzą instruktorką na świecie , w jej klubie panuje wspaniała atmosfera, a zajęcia z nią to sama przyjemność.

    • 0 0

  • Dance Avenue to najlepszy klub w Polsce, ponieważ prowadzi go wspaniała Pani Monika, która jest bardzo miła i zawsze tobie pomoże. Tańczyłam w wielu klubach ale ten jest najlepszy.

    • 0 3

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Wielka Szama na Stadionie - wielkie otwarcie sezonu w Gdańsku! (12 opinii)

(12 opinii)
street food

Kwiat Jabłoni "Nasze ulubione kluby" (8 opinii)

(8 opinii)
pop

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d."

89 - 129 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak nazywał się gdański klub, w którym zrodził się rock'n'roll?