• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Test Smaku: Sztuczka - bez jednego zarzutu

Beata Testsmaku
11 lutego 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Test Smaku: niebanalne i smaczne Dwie Zmiany

W kolejnym odcinku cyklu Test Smaku odwiedzamy restaurację Sztuczka zobacz na mapie Gdyni w Gdyni. W ubiegłą środę pisaliśmy o sopockim Browarze Miejskim Sopot, za tydzień w środę opiszemy nasze wrażenia z bistro LuLa w Gdańsku (już tam byliśmy). Nasze recenzje są subiektywne, ale szczere - wszystkie restauracje odwiedzamy anonimowo, bez zapowiedzi i na własny koszt.



Sztuczka to mała restauracja zlokalizowana trochę w ukryciu miejskiego parkingu przy ul. Władysława IV w Gdyni. Zmieści się w niej 35 osób. Jednak nie uważam, że jest to wada. Dzięki takiemu niewielkiemu wnętrzu restauracja zyskuje niepowtarzalny kameralny klimat. Wystrój nie jest spektakularny. Nie stworzono w Sztuczce nadętego, pełnego przepychu wnętrza. Jest skromnie, estetycznie, elegancko. Po wejściu do restauracji nie czujemy się jak w pałacu, z którego najchętniej byśmy wyszli. Jest przyjemnie i zachęcająco.



Menu jest krótkie, ale to akurat nas nie dziwi. Ceny, jak na tego typu restaurację, nie są wygórowane. W wielu innych lokalach o niższym standardzie życzą sobie o wiele więcej za dania, które często okazują się być niesmaczne. I tak za przystawki zapłacimy od 25 zł do 36 zł, za zupy 16 zł - 18zł, dania główne: 39 zł - 68 zł, a każdy deser kosztuje 18 zł. Wszystkie potrawy to same zaskakujące połączenia, stworzone z wyszukanych i najwyższej jakości składników. Oczywiście zgodnie z najmodniejszymi gastronomicznymi trendami.

Świetną propozycją jest oferta lunchowa, która zmienia się w każdy poniedziałek. Lunch można zjeść od poniedziałku do piątku w godz. 12-15, a w sobotę od 13 do 16. Za trzy dania (przystawka, danie główne i deser) zapłacicie 40 zł. Czy to dużo? Co ważne, lunch to zawsze dwie propozycje do wyboru. Zawsze są dwie przystawki, dwa dania główne i dwa desery, więc jeśli tylko wybierzecie się we dwoje, możecie skosztować aż sześciu autorskich połączeń. Oczywiście, jak przystało na autorską kuchnię, można zdecydować się na menu degustacyjne (7 dań w cenie 150 zł, a z winem 240 zł). My zdecydowaliśmy się na propozycję lunchową oraz na trzy dania z karty.

Zamówiliśmy:
Lunch Menu (3 dania za 40 zł):
Przystawki:
- tatar z łososia, jajko na miękko, aioli, sałata rzymska;
- krem z topinamburu, świeży topinambur, sałatka z kopru włoskiego.
Dania główne:
- polędwiczka wieprzowa, duszona kapusta włoska, chutney jabłkowy, słonina;
- filet z makreli, risotto grzybowe.
Desery:
- eton mess, wędzona śliwka, sorbet z wiśni;
- espuma z orzechów laskowych, lody z popcornem.
Z karty:
- szafranowe risotto, szyjki rakowe, bisque z szyjek rakowych, chrupki jarmuż (26 zł);
- zdekonstruowany żurek - mus z zakwasu, emulsja ziemniaczana, boczek, świeża pieczarka, bulion wołowy (18 zł);
- zdekonstruowane tiramisu - granita espresso, kandyzowane żółtko, puder czekoladowy, kasza manna z amaretto, migdałowe macaronsy (18 zł);
- kawa latte (10zł).

Zanim zacznę wgłębiać się w szczegóły każdej potrawy, muszę nadmienić, że wszystko, czego próbowaliśmy stanowiło dla nas niesamowitą kulinarną przygodę. Obiad w Sztuczce to była wielka przyjemność dla naszych zmysłów. Ciężko też będzie mi opisać niektóre doznania smakowe, bo to po prostu trzeba przeżyć. Pierwszy raz w życiu zabrakło mi słów, aby oddać to, jak smakowały niektóre składniki dań. Cóż, to najlepszy dowód na to, że w Sztuczce spotkacie się z kuchnią zaskakującą i niecodzienną.

Przystawka menu lunchowego: tatar z łososia, jajko na miękko, aioli, sałata rzymska. To tylko z pozoru proste i znane wszystkim połączenie. Wszystko w tej przystawce było idealnie dobrane, wyważone, wyselekcjonowane. Świeży, wysokiej jakości łosoś pokrojony w drobną kostkę i delikatnie przyprawiony, ale tak minimalnie, aby nie zdominować żadną przyprawą smaku ryby. Jajko na miękko ugotowane w punkt. Żółtko lekko płynne, ale nie surowe i niezbyt ścięte. Aioli - sos z delikatnym musztardowo-czosnkowym posmakiem wspaniale dopełnił całości. I majonez (tutejszy wyrób) tak aksamitny, lekki i subtelny, że już chyba nigdy nie zjem tego ordynarnego, octowego, pochodzącego ze słoika. Urozmaiceniem dla tejże przystawki było kilka listków chrupiącej sałaty rzymskiej. Pyszne, a i porcja nie należała do najmniejszych.



Zupa krem z topinamburu (przystawka menu lunchowego), czyli z warzywa, które wiodło prym w ubiegłym roku i wykorzystywane było przez wszystkich znanych szefów kuchni. Na początek muszę przyznać, że nie spodziewałam się tak dużego talerza. To znaczy dużego talerza może i się spodziewałam, ale z małym zagłębieniem w środku, do którego zmieści się co najwyżej kilka łyżeczek zupy. W Sztuczce zaskoczyła mnie słuszna porcja kremu, który prezentował się znakomicie, a i smakował wybornie. Słodki, nie za ciężki, delikatny, aksamitny. Charakteru zupie dodała sałatka z kopru włoskiego pokrojonego w bardzo cieniutkie paseczki. Co ciekawe, każda kolejna łyżka smakowała inaczej, wyzwalała coraz to nowsze nuty smakowe. Niesamowicie ciekawa propozycja.



Do przystawek podano nam koszyczek ciepłego pieczywa i masło. Być może to oklepane i niezbyt wyrafinowane, ale to kolejne pozory. O ile pieczywo niczym się nie wyróżniało, to masło smakowało genialnie. Puszyste, lekkie, pozostawiające na podniebieniu maślany aksamit. Wiem, być może brzmi infantylnie, ale nie umiem tego inaczej wyrazić. Na pewno nie było to ciężkie, tłuste masło, które obciąża żołądek.
 


Dania główne niczym nie odbiegały od przystawek. Filet z makreli, risotto grzybowe (danie główne lunch menu). Jakiś czas temu jadłam w pewnym lokalu w Gdyni makrelę i była to totalna pomyłka, bo ryba okazała się być stara, śmierdząca, niejadalna. W Sztuczce nie zawiodłam się, bo ryba, którą mi podano była najlepszą, jaką jadłam od lat. Świeża, soczysta, doprawiona tak jak lubię, czyli bardzo delikatnie, bez zbędnej panierki, mąki, sztucznych przypraw. I to risotto, które pachniało lasem. Nie szczędzono na grzybach, które czułam w każdym kęsie.



Polędwiczka wieprzowa (danie główne lunch menu). Przygotowana metodą sous vide, czyli gotowana we właściwej temperaturze w opakowaniu próżniowym. Dzięki takiej obróbce mięso zachowuje wszelkie walory smakowe. Taka też była polędwiczka w Sztuczce. Pełna aromatu, niezwykle soczysta, miękka, niesamowicie delikatna. Jak mięsna pianka, która rozpływała się w ustach. Mięsu towarzyszył chutney jabłkowy. Gęsty, słodki sos, który współgrał z polędwiczką wręcz idealnie. Pojawiło się go na talerzu tyle, ile trzeba. Nie zalano nim mięsa, dzięki czemu to właśnie ono, od pierwszego do ostatniego kęsa, było królem. Duszona kapusta włoska była miękka, nie przesadzono z obróbką, więc liście nie zmieniły się w papkę. Danie doskonałe w każdym calu.



Risotto szafranowe al dente (danie z karty), bardzo delikatne, subtelne. Wyrazu nadawały mu miękkie szyjki rakowe, słona, wyrazista piana i chrupiące, nieprzesuszone listki jarmużu. Połączenie tych wszystkich składników w jednym kęsie to niebywała przyjemność dla kubków smakowych.
 


Propozycja zdekonstruowanego żurku w karcie tak nas zaciekawiła, że nie mogliśmy go nie spróbować. Na dnie talerza (kolejny już raz naprawdę dużego) położono mus z zakwasu i emulsję ziemniaczaną, a na nich ułożono plasterki świeżej pieczarki i chrupiący boczek. W karafce dostaliśmy wywar wołowy, którym trzeba było zalać całość. Jak smakował ten zdekonstruowany żurek? Fenomenalnie. Gładki i delikatny mus z zakwasu, równie subtelna emulsja z ziemniaków w połączeniu z wyrazistym, pełnym aromatu i smaku wywarem wołowym, to nic innego jak wyraz najwyższego kulinarnego kunsztu. Dodatek plasterków chrupiącego boczku to genialny pomysł, który jeszcze wzbogacił ów zdekonstruowany żurek.



Po takiej uczcie przyszedł czas na desery. Nie ukrywam, że czekaliśmy z ogromnym zniecierpliwieniem na słodkie wariacje tutejszego szefa kuchni.

Eton mess (deser z propozycji lunchowej), czyli słodki bałagan. Chrupiącą, delikatną bezę połączono z wędzoną śliwką, która miała słodko-wytrawny smak, pachniała dymem i niczym, na szczęście, nie przypominała tej płytkiej w smaku śliwki kalifornijskiej. Sorbet z wiśni doskonały, pełen owocowej słodyczy. Wszystkie smaki przenikały się w każdym kęsie i tworzyły wysublimowaną całość.



Espuma z orzechów laskowych (deser lunch menu), lody z popcornem. Espuma, ostatnio często stosowany przez szefów kuchni zamiennik nazwy dla delikatnej, lekkiej, subtelnej pianki. Ta, którą podano nam w Sztuczce, miła wyrazisty smak orzechów laskowych. Lody z popcornem stanowiły wyborne uzupełnienie już i tak świetnego smaku. Słodycz lodów mieszała się ze słoną kukurydzą, tworząc tym samym zaskakującą, ale jakże smaczną kompozycję.



Największym zaskoczeniem było dla nas zdekonstruowane tiramisu zamówione z karty. Wszystkie składniki deseru ułożono obok siebie. Można było je łączyć w dowolny sposób i tym samym tworzyć co rusz nowy wymiar smaku i aromatu. Na talerzu pojawiła się granita espresso, kandyzowane żółtko, puder czekoladowy, kasza manna z amaretto, migdałowe macaronsy. Prawda, że brzmi "zdekonstruowanie"? Granita - słodycz przypominająca lody lub sorbet. Ważne, aby miała odpowiednią konsystencję, czyli musi być na wpół zamarznięta z kryształkami lodu. Oczywiście granita w Sztuczce właśnie taka była, a i smakowała niecodziennie i oryginalnie, bo aromatyczną kawą espresso. Kandyzowane żółtko to chyba największa niespodzianka w tej wersji tiramisu. Rozlało się po pozostałych składnikach niczym słodka emulsja. Zamiast klasycznego mascarpone użyto kaszy manny, która ani fakturą, ani smakiem nie przypominała tej tradycyjnej wersji.



Nie będę się rozwodzić o latte. Napiszę krótko, zwięźle i na temat: pięknie podana, niesamowicie pyszna, kosztowała 10 zł, a swoją jakością górowała nad tymi kawami, które serwują nam sieciówki i to za o wiele wyższą cenę.



Na uwagę zasługuje nienaganna obsługa. Kelner, który nas obsługiwał to dowód na to, że istnieją jeszcze restauracje, które dbają o to, aby każdy gość poczuł się wyjątkowo. W Sztuczce można przeżyć niezapomnianą kulinarną przygodę, ale też przypomnieć sobie, na czym polega profesjonalna obsługa kelnerska. Imponujące było to z jakim spokojem, zaangażowaniem i gracją zostaliśmy obsłużeni. Nie mamy żadnych, absolutnie żadnych uwag. Brawo.

Zdaję sobie sprawę, że pojawi się wielu malkontentów narzekających na ceny, na ilość, na dziwne nazwy, na podążanie za kulinarnymi trendami, ale szczerze mówiąc mam dla nich tylko dwie rady. Nigdy, przenigdy nie odwiedzajcie Sztuczki. Wybierzcie osiedlowy bar, w którym serwują tradycyjne obiady po 10 zł. Sztuczka jest restauracją dla ludzi, którzy docenią wyrafinowane smaki, faktury, połączenia, którzy chcą próbować nowości. Dla których gastronomia nie ogranicza się tylko do napchania brzucha byle czym i byle jak. Sztuczka jest dla tych, którzy umieją docenić starania, pomysłowość i kreatywność. Dla tych, którzy chcą przeżyć kulinarną przygodę ze smakiem.

Podsumowanie
Miejsce, gdzie można nie tylko zaspokoić głód, ale przede wszystkim nasycić wszystkie zmysły.
Restauracja pełna pasji, wspaniałych smaków, aromatów, różnorodnych faktur i imponujących połączeń.
Obalamy mit, że porcje są mikroskopijne. To nieprawda, można się nimi naprawdę najeść, a i ceny nie są bardzo wysokie.
Pamiętajcie o rezerwacji. Bez niej może być ciężko o wolny stolik w godzinach lunchowych.

Pierwsze wrażenie: 100 proc.
Aranżacja/wystrój: 100 proc.
Atmosfera: 100 proc.
Obsługa: 100 proc.
Estetyka dań: 100 proc.
Toalety: 100 proc.
Smak: 100 proc.
Cena/zadowolenie: 100 proc.

Ocena ogólna: 5


Cykl "Test Smaku" powstaje we współpracy z serwisem testsmaku.pl. Odwiedzając restauracje, bez zapowiedzi i na własny koszt, chcemy prezentować szczere spojrzenie na trójmiejską gastronomię. Doradzimy, gdzie warto się wybrać, a które miejsca omijać. Nowa recenzja co środę!
Beata Testsmaku

Miejsca

  • Sztuczka Gdynia, Antoniego Abrahama 40

Opinie (142) 1 zablokowana

  • Wielkość porcji... (7)

    Ja jednak wolę dostać porcję jak w MULK niż sztuczce. Czuję, że coś zjadłem.

    • 33 43

    • Widać dawno tam nie byłeś, kolego

      Ja po ostatniej wizycie w Mulku też czułem co zjadłem - i to przez dwa dni. Zgadzam się jednak co do meritum - na poczekaniu mógłbym wyliczyć przynajmniej z pięć lokali o różnym stopniu wytworności, w których da się zjeść normalną, sycącą porcję, ciekawie skomponowaną i ze świeżych składników. Może nie będzie to taki kulinarny orgazm jak u p. Beaty, ale - ostatecznie - jemy w pierwszej kolejności po to, żeby się odżywić i zaspokoić głód, co przyjemne jest niejako przy okazji. Gdybyśmy mieli do restauracji chodzić wyłącznie dla smaku, to przy każdym stole byłaby spluwaczka. Być może do tego dążymy dzięki takim wynaturzonym lokalom i przyklaskującym im lemingom.

      • 27 5

    • Cebulaku jak idziesz do restauracji to wiedz że jednym drugim daniem się nie nawpieprzasz. Masakra...

      • 8 22

    • typowy wąs z wywalonym bębnem (1)

      niewazne jak byle duzo - masa mrozonych frytek, badziewnego miesa w panierce i sinej surowki. Niestety w naszym kraju jest wiekszosc takich "kustoszy". Nie chodzi o to, zeby przyjemnie zjesc, ale sie nazrec i zalac kuflem piwa.

      • 16 18

      • wiesz co to kto to "KUSTOSZ"?

        • 6 0

    • W Mulku... (1)

      ... ostatnio "zjadłam" barszcz, który był tak słony, że byłam zmuszona cały zostawić. Oraz pierogi, o których nie za bardzo jest sens pisać.
      Polecam tylko wyroby z ich sklepiku.

      • 5 3

      • ja z kolei brukwiową, do której ktoś chyba wlał butelkę maggi

        jeszcze rok temu oryginalność, świeżość i delikatność brukwiowej z Mulka na gęsinie powalała mnie na kolana. Dzisiaj to już tylko wspomnienie dawnej świetności i reanimowane żarcie drugiej świeżości. I jeszcze to ich głupkowate "czy smakowało Panu"? Po co pytają, jeśli nie chcą znać odpowiedzi...

        • 5 1

    • Mulk

      W Mulk byłem rok temu okolice sierpnia i to był mój ostatni wypad do Mulk... Po prostu słabo...

      • 1 0

  • Według autorki jak idę do osiedlowego baru to napycham brzuch byle jak i byle czym? (16)

    Szanowna Pani są bary i to właśnie osiedlowe gdzie można zjeść smaczne i przyzwoite obiady może nie za 10 złotych ale za 15.
    Zgadzam się, tam nie pomażą nam tak fikuśnie talerza sosem.
    A te podsumowanie artykułu można było sobie darować.

    • 156 28

    • Szkoda że nie wiemy kto jest Geslerową portalu trojmiasto. (3)

      Może właściciel tego wysublimowanego smaku nam się ujawni.
      Masz odwagę pisać recenzje, miej odwagę ujawnić się z imienia i nazwiska.

      • 50 7

      • Prawda (1)

        Żeby pisać takie opinie naprawdę trzeba mieć pojęcie kulinarne .....jednych obsmarują drugich popieszczą ...obiektywnym być jest to chyba za mało.

        • 20 4

        • Przeciez

          Przecież piszą ,ze to subiektywna ocena (!)

          • 6 2

      • podejzewam ze pani Ola S.

        Wystarczy przesledzic kto pisze o gastronomi na 3city.pl
        Pytanie czy jest obiektywna

        • 5 6

    • Pani zapomniała jeszcze dodać że trzeba zbrać ze sobą szkło powiększające (10)

      aby móc podziwiać te dzieła sztuki.

      • 28 11

      • Lokal ewidentnie nie dla Cebulaków ! (9)

        Puenta autorki jednak jak najbardziej konieczna czytając właśnie cebulakowe opinie. Cebulak piszę że małe porcję, trzeba podziwiać z lupą bo cebulak przyszedł i zamówił JEDNO drugie danie i myślał że się nawpieprza jak wieprz bo cebulak nie wie że w restauracji dostaję się czekadełko, zamawia pierwsze danie, drugie danie i finalnie deser i wychodzi z restauracji najedzony pysznym jedzeniem a nie nawpieprzany górą kartofli, ogromnym schabowym. Oczywiście Cebulak tego nie robi bo ma przygotowane max 30zl a jak chce się zjeść wykwitnie , do tego napić się dobrego wina to musi się liczyć z min 200-300 zł za 2 osoby. To nie jest drogo, po prostu Cebulaku za mało zarabiasz bo jesteś za mało operatywny więc powinieneś omijać takie miejsca długim łukiem. Byłem w wielu bardzo dobrych restauracjach i Sztuczka na pewno jest ścisłą czołówką jeżeli chodzi o trójmiasto. Polecam.

        • 26 42

        • No cóż nie każdy jest operatywny to prawda, ludzie w większości są uczciwi. (6)

          I raczej omijać szerokim łukiem a nie " długim łukiem".

          • 21 3

          • (5)

            Wyobraź sobie cebulaku że można być i operatywnym i uczciwym. Dla cebulaka każdy kto zarabia normalne pieniądze to złodziej.

            • 5 13

            • Aby zarobić to trzeba komuś innemu wyrwać. (4)

              Taki np. lekarz niech zarobi 20.000 złotych to wyrywa to z budżetu państwa i potem brakuje np. inne potrzeby.
              Niby uczciwie ale gdyby zarobił 1/4 tego to tez by przeżył.

              • 7 8

              • (3)

                gwoli ścisłości: jeśli zarabia 20000 to nie wyrywa całości z budżetu tylko dorabia w prywatnej klinice.

                "Niby uczciwie ale gdyby zarobił 1/4 tego to tez by przeżył." - to w ogóle wszyscy zarabiajmy minimalną, przecież też jakoś z nią przeżyjemy. Po co sie starać by zarabiać coraz więcej?

                • 10 3

              • Np.taki prywaciarz (2)

                zapłaci prcownikom minimalną pesję a sobie da podwyżkę i postarał się by zarobić więcej.

                • 4 6

              • Tak? (1)

                To załóż firmę i dawaj ludziom po 10 tys.
                Kto ci broni?
                Jesteś nieudacznikiem? Nie potrafisz!
                To dla ciebie to minimum i tak jest za dużo - cebulaku

                • 5 3

              • Potrafię pracować.

                A ciebie na mnie nie stać wałku jeden.
                Godzinę drogi samolotem mam lepsze warunki płacy i pracy.

                • 2 2

        • Bardzo ładnie

          A teraz wyjdź z klasy i przyjdź jutro z matką

          • 10 0

        • ze zdjęć

          To super to taka piana na talerzu ta :) Mój pies kiedyś się tak zrzygał ...

          • 8 4

    • to podsumowanie a nie te

      • 9 0

  • Artykuł okej (7)

    Można przeczytać, i spoko - chociaż nie mogę się oprzeć wrażeniu, że trochę zbyt posłodzone i och i ach. Ale zakończenie faktycznie można było sobie darować. Nie piszecie do ekskluzywnej gazety podawanej milionerom w Saint Tropez, trzeba mieć trochę wyczucia, i może pomyśleć żeby przestać się tak wywyższać nad ludźmi, którzy wolą zjeść zwykłą pizze (bo to chyba nie grzech?).

    • 128 10

    • dziękuję za artykuł ale nie odwiedzę nigdy Sztuczki (6)

      chociaż stać by mnie było żeby jeść tam codziennie. Nie odwiedzę jej nie dlatego, że odradziła mi to redaktorzyna, dla której wizyta w restauracji to jakby złapać Pana Boga za nogi. Nie pójdę tam nie dlatego że nie lubię nowych smaków i ciekawych miejsc - bo lubię. Po pierwsze - kuchnia mikro (bo do takich niestety Sztuczka się zalicza) którą uważam za ewolucyjną pomyłkę w gastronomii. Restauracja do której trzeba pójść najedzonym, nie ma żadnej racji bytu, bynajmniej nie pod tą nazwą. Drugim i definitywnym powodem jest pomroczne nazwisko szefa. Poza tym, Pani "redaktor", nie czarujmy się, żeby wypowiadać się o gastronomii, nie mówiąc już o pluciu jadem na konkretne grupy konsumentów, trzeba najpierw trochę zapoznać się z dziedziną, pochodzić tu i tam, popróbować, pobyć w świecie, nawet w tych osiedlowych knajpach, a dopiero potem w topowych lokalach. Nie wiem skąd Pani przyjechała do Trójmiasta, ale po tym nieprofesjonalnym i stronniczym artykule widać, że był to dla Pani ogromny awans socjalny.

      • 64 22

      • Porcje dla chomika, estetyka potraw patrząc na zdjęcia beznadziejna i zniechęcająca nawet do spróbowania.

        Dobrze, że ten artykuł się ukazał, bo przynajmniej wiadomo gdzie nie chodzić.
        No i jeszcze to nazwisko. Really? To jakaś rodzina "pomrocznych" czy tylko chwyt marketingowy?

        • 19 14

      • trafiłeś w sedno :)

        • 16 3

      • (3)

        Człowieku to nie idź. Jesteś Cebulak do kwadratu więc bar na dworcu jest dla Ciebie odpowiednim miejscem. Nie byłeś a już mówisz o mikroskopijnych porcjach, byłem tam dwa razy i jakoś nie odczułem mikroskopijnych porcji ale oczywiście tam się nie idzie żeby zamówić jedno drugie danie i chce się wyjść nawpieprzany jak wieprz. Więc nikt nie będzie stary płakał że rolnik z kasą jesteś i nie zachwycisz swoją wątpliwą osobą.

        • 12 29

        • Breja na talerzach wyglądająca jak śmietnik.

          Sam jesteś cebulak

          • 10 4

        • A wytrzepałeś słomę z butów prze wejściem do tej Sztuczki?

          Muszą tam chyba mieć naprawdę duże wycieraczki...

          • 6 7

        • Jesteś po prostu Burakiem.

          Mówisz "stop cebulakom" ale sam zachowujesz się jak jeden z nich... brak Ci kultury wypowiedzi i w wypowiedzi, nie umiesz skrytykować drugiej osoby w grzeczny, nieobrażający nikogo sposób, co udało się Twojemu przedmówcy.

          Starasz się tak bardzo odciąć od tego "cebulowego" stylu zycia, że sam stajesz się w tych swoich próbach śmieszny. Taki z Ciebie mały fanatyk. Albo nowobogacki burżuj.

          Mam kumpelę,która z mężem co kilka tygodni jeździ do Australii, Singapuru, Nowego Jorku, stać ją naprawdę na wiele, a mimo to lubi od czasu do czasu wyskoczyć do "mało modnych" i "nie topowych" knajpek czy restauracyjek, nikogo nie obraża,dobrze sie bawimy i nikt tu nikogo nie wącha czy "cebula" czy "fiołki"...

          • 13 0

  • (1)

    Nie rozumiem tylko jednego. Czy nie można chcieć pójść do "restauracji dla ludzi, którzy docenią wyrafinowane smaki, faktury, połączenia, którzy chcą próbować nowości" i jednocześnie się najeść?

    Czy istnieją tylko dwa rodzaje ludzi - jedzący dużo i źle oraz jedzący mało i dobrze? Nie można zjeść dużo i dobrze?

    • 111 9

    • no

      2 rodzaje ludzi. Trole z trojmiasto.pl i normalni ludzie.

      • 16 0

  • Opinia za hajs. (4)

    I wszystko w temacie.

    • 88 19

    • Końcówka

      artykułu od razu nasuwa myśl, że to tekst sponsorowany. To już wolę bary mleczne.

      • 35 5

    • Akurat ta restauracja broni się sama - jedzenie wyśmienite.
      Ale te CENY>>>>>>>>> :/

      • 9 5

    • mieszkam tam

      Pusto tam codziennie a napisali rezerwacja koniecznie .
      Kuchnia super ale kasy nie ma .
      Za 20 zł to bym zjadł obiad dobry

      • 15 2

    • nigdy nie uwierzę

      w oceny 100% w 8/8 kategoriach.

      • 12 0

  • Żenada (3)

    Porcje malutkie. Przerost formy nad treścią. Nie wiem dlaczego ostatnio wszyscy silą się na kuchnie modern. Byłam, jadłam. Nie jestem zachwycona. Dodaje, że to ceny za naparstek jedzenia, bo takie są wielkości dań!

    • 69 20

    • To Ty bbh?

      Na bank Ty, tylko "B" z dużej i "h" specjalnie dla zmyłki pominęłaś!

      • 1 2

    • zgadzam się, byłem, przerost formy nad treścią ...

      • 7 3

    • i to sie nazywa sztuczka

      Mało jedzenia. -pusty brzuch-pusty portfel.

      • 4 1

  • Łał

    Cóż za puenta.
    Mogła sobie pani darować. Wyszła słoma z butów :)

    • 98 8

  • Czyli jak jem aby zaspokoić głód tom prostak i cham. (16)

    • 100 3

    • (14)

      bardzo wysoki poziom tej restauracji jest znany w Polsce. Nie wiem po co ten hejt ze strony miłośników barów mlecznych.

      • 16 39

      • Większość nic do restauracji nic nie ma, tylko do sposobu wyrażenia opinii przez panią redaktor.

        • 36 4

      • ciekaw jestem... (12)

        czy knajpa cieszyłaby się taką samą sławą, darmową reklamą i swobodą funkcjonowania, gdyby ją otworzył zwykły Kowalski. Weźmy dla przykładu takiego bąka juniora albo jego siostrę, o której blogu słyszała cała Polska. Dzieciom polityków i celebrytów biznes udaje się naprawdę nie dlatego, że są jacyś wyjątkowo zaradni ani pomysłowi. Wiem, że zaraz zostanę zwyzywany od Antków-spiskowców ale w takim obłudnym społeczeństwie żyjemy - każdy niby chciałby kryształowo czystych polityków, ale jak już się sam trochę dopcha do koryta, to w pierwszej kolejności swoje pępowiny ustawia gdzie tylko się da.

        • 13 10

        • (11)

          ja dowiedziałam się o istnieniu tej restauracji dzięki udziałowi jednego z kucharzy w programie TopChef - czyli coś dla promocji poza "jechaniem na znanym nazwisku" też robią.

          • 15 1

          • (10)

            otwarte pozostaje pytanie o zwiazek miedzy nazwiskiem a udziałem w programie.

            • 5 11

            • (9)

              Związek żaden. Kucharz pokazał swoją wysoką wartość i nieprzeciętne umiejętności w Top Chefie.
              Wiem, że w tym kraju osiągnięcie czegoś własnymi siłami jest bardzo utrudnione, ale nie trzeba się dopatrywać wszędzie politycznych konotacji, serio.

              • 16 4

              • ....ale nie trzeba się dopatrywać wszędzie politycznych konotacji... (8)

                oczywiście ze nie trzeba sie doszukiwać.
                ONE W TYM WYPADKU PO PROSTU SA.
                Są, istnieją i tyle. Nie trzeba się ich doszukiwać.
                Ale trzeba skrajnej naiwności by twierdzić ze pomimo tego ze sa, to nie działają.
                Serio.

                To ze kucharz jest dobry i dowiódł swej wartości nie jest po prawdzie żadnym argumentem.
                Jest wielu wielu innych. Równie dobrych. Którym nikt nie daje MOŻLIWOŚCI dowiedzenia swej wartości.

                • 3 5

              • (7)

                Dochodzimy do absurdalnej sytuacji, gdzie żadna osoba ze znanym nazwiskiem (dziecko, wnuk, kuzyn...) nie może osiągnąć sukcesu swoją ciężką pracą i talentem, ponieważ wtedy będzie posądzany o nepotyzm.

                "To ze kucharz jest dobry i dowiódł swej wartości nie jest po prawdzie żadnym argumentem." - Jest to ogromny argument, aby takiej osobie zaufać. W trakcie edukacji dzieci zatracają kreatywność i swobodę myślenia. Uczy się ich szablonowego poruszania się w społeczeństwie. A jeśli ktoś wybitny przejdzie przez to pranie mózgów, to jest gaszony przez takie jadowite komentarze.
                Bardzo nieładnie.

                • 10 2

              • (5)

                dochodzimy do absurdalnej sytuacji gdy knajpa dostaje 100% we wszystkich kategoriach pomimo serwowania porcji którymi MOŻE sie naje oniryczna szafirka. Bo na pewno nie normalny facet.

                A argumentacja takiej sytuacji zakrawa na kuriozum.
                Wiec pytania o obiektywność tekstu i kryteria oceny są jak najbardziej na miejscu.
                Bo kulinarna przygoda i doświadczenia swoją drogą, ale gdy wychodzę z knajpy głodny tak jak przyszedłem to naprawdę nie wpływa dobrze na me samopoczucie.

                A o praniu mózgów i edukacji pomów sobie z kim innym. Albo postaraj sie jeszcze raz przeczytać moje komentarze. Tym razem ze zrozumieniem.

                • 6 1

              • (2)

                zrozum, dzbanie że nie każdy idzie do restauracji aby się nażreć jak świnia. Tak samo jak nie każdy idzie do knajpy żeby się naje**ć

                • 1 10

              • ciekawe czy twa "kultura" bywania w restauracjach idzie w parze z twym słownictwem i umiejętnością argumentacji :)

                • 6 0

              • natomiast kazdy idzie tam, zeby po prostu sie najesc. a nie zeby pol godziny pozniej kupowac kanapke w sklepie za rogiem.

                • 5 1

              • (1)

                Szanowny autor pewnie nie jadł w tej restauracji, więc nie wie, czy można się najeść, czy nie. Ot takie marudzenie by znaleźć się w centrum zamieszania.

                A jeśli chodzi o obiektywność artykułu, to gdyby autor przeczytał chociaż fragment wypocin testera smaku, to może by się doszukał magicznego zdania: "Nasze recenzje są subiektywne, ale szczere - wszystkie restauracje odwiedzamy anonimowo, bez zapowiedzi i na własny koszt."

                Niech się autor tak nie piekli, tyko swoją energię przekuje w coś równie wybitnego, jak kucharze Sztuczki. Wtedy będziemy oceniać i jego być może z równym zachwytem.

                • 0 5

              • W tym wątku nikt (ani chyba w komentarzach w ogóle) ani razu nie wypomniał kucharzom baraku kunsztu, wiec nie ma sensu tej argumentacji podnosić bo dyskusja się tyczy czegoś innego.

                Jednocześnie chciałbym tylko napomknąć iż deklaracje a stan faktyczny to dwie róże rzeczy.

                • 1 2

              • przecież może osiągnąć sukces i, jak widać, osiągają

                pytanie tylko czy perspektywa na życie takiej młodej blogujące frygi będzie taka sama jak byłego stoczniowca z pośredniaka 5 lat przed emeryturą, który z trudem wiąże koniec z końcem (tak, tak, oczywiście na własne życzenie, bo chłop niezaradny jest). I żeby nie było, nie jestem ani stoczniowcem, ani przed emeryturą. Tajemnicą tatusia czy mamusi pozostanie natomiast, kto kiedy komu i ile posmarował, żeby biznesmeniątko cieszyło się swoboda fiskalną, sanitarną, lokalową itd., słowem - wspaniałą atmosferą sprzyjającą kwitnącej przedsiębiorczości, którą oczywiście wszyscy mają w jednakowym stopniu, bo przecież żyjemy w państwie prawa, ładu i porządku. To są mrzonki! Nie mówiąc już o płaceniu za "ochronę" przez lokale zwykłych Kowalskich, czyli po prostu haraczu dla mafii. Wcale nie chodzi o gaszenie kogokolwiek czy równanie wybitnych talentów, nie odwracaj kota ogonem. Owszem, ten kto jest dobry, i tak "wypłynie", pytanie tylko, jak długo wytrzyma nieuczciwą konkurencję. Nie powiesz mi, że wybitnymi talentami aktorskimi, które zapracowały na swój "sukces" są np. taki Misiek Koterski czy Tori Speling. To są gwiazdeczki na życzenie rodziców, ze szkodą dla sztuki. W branży gastronomicznej naprawdę wystarczyłoby, gdyby tylko wszyscy mieli w praktyce mniej więcej równe szanse wobec urzędów. A teraz jest festiwal - bo ten zna tego, tamten jest kolegą tego, a szwagrem jeszcze innego, u tamtego jadali politycy, a u tamtego Kowalskiego, to chyba tylko cebulaki schabowe wcinają. I tak się kula ten interes, ale jak ktoś chce, to może udawać że wszystko jest super uczciwe, a na głowę to tylko deszcz pada.

                • 4 0

    • Tak

      • 12 3

  • Byłem i polecam w 100% (1)

    Byłem osobiście na 7 daniowym menu degustacyjnym z winem i polecam w 100%. Każde winno do dania było inne i uzupełniało smak idealnie :)

    • 26 18

    • Ja też byłam

      Zjadłam 7 dań degustacyjnych z winem. Było smacznie ale wyszłam totalnie głodna i prosto ze Sztuczki poszłam do innej restauracji. Po zapłaceniu ponad 500zł rachunku na 2 osoby to chyba nie o to chodzi. Porcje są naprawdę mikroskopijne.

      • 32 7

  • (2)

    Nie doczytałem do końca artykułu, ale po zapoznaniu się z opiniami postanowiłem przeczytać końcówkę. Pani Beata powinna dostać naganę od szefa. Jak można w taki prymitywny sposób przedstawiać podobno "obiektywną recenzję". "Wybierzcie osiedlowy bar, w którym serwują tradycyjne obiady po 10 zł". Nie wiem czemu miała służyć ta uwaga o obiedzie za "10 złoty", może lepiej trzeba było od razu napisać, że to nie jedzenie dla motłochu co się stołuje byle gdzie, oby było taniej. Swoją drogą, pani Beata zapewne nigdy nie jadła w lokalnej pizzerii czy restauracyjce.

    • 103 9

    • czytanie ze zrozumieniem

      Moze kiedys....

      • 4 32

    • ignorant

      A może warto było by się zapoznać z innymi opiniami autorki zamiast pisać takie ignoranckie teksty?

      • 3 27

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Sea You 2024

159 - 209 zł
Kup bilet
festiwal muzyczny

Kwiat Jabłoni "Nasze ulubione kluby" (7 opinii)

(7 opinii)
169 zł
Kup bilet
pop

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d."

89 - 129 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Ile lat nieszczęścia przepowiada nam przesąd o zbitym lustrze?