• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

23-letni student objechał autostopem Amerykę Południową

Alicja Olkowska
18 grudnia 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
"Ozdobą dnia dzisiejszego było kolejne spotkanie z rozmiarem XXL w Ameryce Południowej. Karaluchy wielkości palca już mnie nie bawią, ale tak... to, co mam na ręce to patyczak!" "Ozdobą dnia dzisiejszego było kolejne spotkanie z rozmiarem XXL w Ameryce Południowej. Karaluchy wielkości palca już mnie nie bawią, ale tak... to, co mam na ręce to patyczak!"

Ma dopiero 23 lata. Przez blisko 16 miesięcy Przemysław Śleziak, zwany Tonym Kososkim, podróżował po Ameryce Południowej sprawdzając, czy polski student pozbawiony gotówki poradzi sobie w Nowym Świecie. Gdy miał dostęp do internetu, na blogu opisywał swoją przygodę. Nam opowiedział, jak udało mu się przetrwać wielomiesięczną podróż niemal za darmo i dlaczego marzenia nic nie kosztują.



Przez wiele miesięcy jeździłeś po Ameryce Południowej autostopem i praktycznie nie wydawałeś pieniędzy, zanim jednak tam trafiłeś, studiowałeś w Portugalii.

Tony Kososki: Tak, najpierw był Erasmus. Usłyszałem o nim przed studiami i uznałem, że fajnie byłoby sprawdzić, jak wygląda życie poza Polską, jaki jest ten mityczny Zachód i czy faktycznie ludziom żyje się tam lepiej niż w Polsce. Wyjazd do Portugalii był podyktowany ciekawością, choć nie miałem pojęcia, że spotkam na swojej drodze tak ciekawych ludzi, którzy otworzą mnie na podróże. Jako studenci nie mieliśmy dużo pieniędzy, więc przemieszczaliśmy się po kraju głównie autostopem.

No właśnie. Jak żyją studenci w Portugalii?
Trasa, którą Tony Kososki przejechał autostopem. Trasa, którą Tony Kososki przejechał autostopem.


Wbrew pozorom nie prowadzą wcale bardziej beztroskiego życia niż ci polscy. My np. borykaliśmy się z zimnem. Tam gdzie mieszkałem, zimą temperatura spadała poniżej zera, a większość mieszkań w Portugalii, zwłaszcza tych wynajmowanych przez żaków, nie jest ogrzewana, więc trzeba je dogrzewać piecem elektrycznym. A to wiąże się z ogromnymi kosztami. Niektórzy musieli płacić 200 euro za miesiąc za samo ogrzewanie.

W Portugalii spędziłeś dwa lata. Skąd pomysł, żeby "zmienić kontynent" i pojechać na Mundial do Brazylii?

Poczułem, że mogę więcej, że otworzyły się przede mną nowe możliwości, że można zrobić wiele za niewielką cenę. Ktoś ze znajomych podrzucił mi pomysł, że mógłbym zostać wolontariuszem podczas Mundialu. Wysłałem swoje zgłoszenie, ale okazało się, że miesiąc wcześniej zamknęli selekcję. Napisałem do nich rozpaczliwego maila z prośbą o przyjęcie, jednak odpowiedzieli, że grupa jest już definitywnie zamknięta. 8 miesięcy później odezwali się, że otworzyli ponowny nabór i mnie zapraszają.

Na czym polegała twoja praca podczas Mundialu?

Głównie pracowałem na terenie stadionu, ale nie wewnątrz budynku, a na jego obrzeżach. Witałem kibiców, pomagałem im trafić do właściwego sektora, itp.

  • - Podczas Mundialu głównie pracowałem na terenie stadionu, ale nie wewnątrz budynku, a na jego obrzeżach. Witałem kibiców, pomagałem im trafić do właściwego sektora - mówi Tony Kososki.
  • "No i jak wam życie mija? Bo ja sobie siedzę i wpierniczam krokodyla."
  • "A tu prezent. Przed dopłynięciem do jednej miejscowości zacząłem rozmawiać z jakaś panią, a jej córka później wręczyła mi to"typowe peruwiańskie jedzonko". Brzmi jak historia artefaktu z héroes III."
  • "Zawsze chciałem zrobić "Jezusa" na tle Rio. Następne marzenie spełnione!"
  • "Nie próbujcie tego w domu!"
  • Machu Picchu.
  • W trasie...
  • Tony Kosowski na tle naszego logo :)
  • Tony, przyjaciele w podróży i siatka mango.
  • Plecak, który wiele przeszedł.
  • "Tu więc czekają na to, aby zrobić abordaż na naszą łódź i sprzedać jak najwięcej czegokolwiek za maksimum 2 sole. Za tyle właśnie kupiliśmy raz kilkukilogramowego arbuza."
Gdzie wtedy mieszkałeś?

Dzięki znajomym w trakcie Mundialu mieszkałem u dalekiej znajomej i jej babci. Nie tylko cena za pokój była bardzo okazyjna, ale też babcia dziewczyny traktowała mnie jak domownika. Mimo wszystko muszę tu zaznaczyć, że wolontariat wcale nie jest darmowy jak się wydaje, wręcz przeciwnie. Mnie się udało znaleźć tanie lokum, ale byli też tacy, co płacili po 100 dolarów za dobę!

Niestety, FIFA nie zrobiła wiele dla swoich wolontariuszy. Nie pomagała przy kupnie biletu, nie było też mowy o jakimkolwiek dofinansowaniu, każdy zakwaterowanie musiał załatwiać na własną rękę. To są poważne mankamenty, ale ja w tym momencie nie narzekam. Doświadczenie, które zdobyłem w zamian za oglądanie finału Mistrzostw Świata na żywo czy najładniejszego gola Mundialu, którego strzelił James Rodriguez, są przeżyciami, które dla mnie są bezcenne i zostaną ze mną na całe życie. Pieniądze i tak bym wydał, ważne, że poszły na jakiś fajny cel.

Mimo wszystko Rio cię oczarowało.

Tak, to jest najpiękniejsze miasto jakie widziałem - jest tam wszystko. Góry, plaże, miasto, cudowny klimat, favele, wspaniali ludzie. Tylko na złodziei trzeba uważać...

Miałeś jakieś nieprzyjemności z ich powodu?

Tak, na Copacabanie. Wracałem wieczorem ze Strefy Kibica. Była godzina 21.30, wydaje się, że to wczesna pora, ale o tej godzinie lepiej samemu nie chodzić po ulicach Rio. Niby było dużo ludzi w centrum, ale miałem też daleko do domu. Podbiegł do mnie jakiś chłopak, położył mi rękę mocno na ramieniu, aż nogi się ugięły pode mną i zaczął oferować narkotyki. Możliwie szybko skręciłem w kierunku policjantów, którzy stali niedaleko. Wtedy uciekł.

Natomiast w Kolumbii, po tygodniach podróży, kiedy nie wyglądałem już jak turysta, którego jest jeszcze z czego okraść, również spotkała mnie nieprzyjemność. Ubranie miałem całe podarte, plecak w strzępach, buty... szkoda mówić. Ale byłem szczęśliwy. Bo nie trzeba mieć dużo, żeby być zadowolonym z życia. Złapał mnie wtedy, w biały dzień, w centrum miasta, cwaniaczek. Chwycił za plecak i jednocześnie wyjął nóż. Powiedział, żebym mu oddał wszystko, co mam w kieszeni. A ja miałem w niej papier toaletowy, drobne (w przeliczeniu na polskie 10 zł) i zepsuty aparat, ale wciąż była w nim karta pamięci ze zdjęciami. Gdyby ich tam nie było, oddałbym aparat, jednak o kartę byłem w stanie walczyć. Doszło między nami do szarpaniny - on przeciął mi nożem palec, ja go mocno kopnąłem. Na szczęście pojawił się na ulicy samochód, zacząłem krzyczeć do kierowcy o pomoc. Wtedy napastnik puścił mnie i uciekł.

W Peru jeden chłopak zdjął mi czapkę z głowy i bezczelnie zabrał. W Ekwadorze w "sztucznym tłumie" napierał na mnie jeden facet. Po chwili zobaczyłem, że nie mam komórki. Z drugiej strony powtarzałem sobie żartobliwie, że być w Ameryce Południowej i nie zostać okradzionym, to tak jakby w niej nie być.

Po wyjeździe z Brazylii przez ponad 400 dni jeździłeś autostopem po Ameryce Południowej, niemal nic nie płacąc za podróż. Jak to się stało, że ruszyłeś w taką trasę?


Gdy przyjechałem do Rio, miałem odłożony kapitał, ale nie było go dużo. Nie wiedziałem też na początku, co ze sobą zrobić - początkowo po Mundialu miałem wracać do domu. Tego też chciała mama, ale czasem warto kierować się własnym głosem. Mimo wszystko, gdyby ktoś choćby po Mistrzostwach powiedział mi, że przez kolejne 400 dni będę się tułać autostopem przez pustynie, dżungle, ogromne góry, próbować amazońskich specyfików, poznawać rdzennych Indian, "przenosić się w czasie" w słabiej rozwiniętych krajach, doświadczać ogromnej dobroci ludzkiej, marzyć każdego dnia i spełniać każdy, dosłownie każdy pomysł, jaki mi wpadnie do głowy, że będę nosił na rękach anakondę, polował na krokodyle w Wenezueli, czy w ogóle pojadę do tego kraju, to bym nie uwierzył.

A z czego żyłeś na miejscu, skoro miałeś niewiele na koncie?

Miałem niewiele na koncie, ale też była to przemyślana strategia. Przełom przyszedł w Iquitos - jednym z ulubionych miejsc Wojtka Cejrowskiego w Ameryce Południowej, gdzie można dolecieć w 3 godziny samolotem z Limy, bądź dojechać w 2 dni autostopem do "portu" w Pucallpie, a stamtąd w 5 dni łodzią dotrzeć do miasta większego niż Gdańsk położonego pośrodku dżungli, gdzieś gdzie swój bieg rozpoczyna Amazonka. Tam ostatni raz wybrałem pieniądze z bankomatu i kolejne 8 miesięcy żyłem już za to, co ludzie mi zaoferowali w aucie z własnej nieprzymusowej woli, łapiąc się za głowę, gdy słuchali całej tej historii, a ja pokazywałem im jeszcze podarte buty.

Opowiedz o tych ośmiu miesiącach po "przełomie".

Przez 8 miesięcy, a więc połowę czasu, jaki spędziłem w trasie, podróżowałem za darmo, czyli nie wydałem ani grosza z budżetu. Żyłem z tego, co dali mi ludzie, ale nie było to żebractwo. W skrócie: chodziłem od miejsca do miejsca i pytałem o pracę, najczęściej w biurach turystycznych. Pomagałem np. w organizowaniu grup turystów, byłem tłumaczem i opiekunem. Jeździłem autostopem, żywiłem się też bardzo skromnie, prawie nic na siebie nie wydawałem. Czasem kierowcy, którzy mnie zabierali na trasie, dzielili się ze mną posiłkiem. Jadłem też mango w hurtowych ilościach, bo jest go tam tak dużo, że nikt go nie zbiera oraz bananami, na które już nie mogę patrzeć.

Bardzo mi pomogli poznani w trakcie podróży obcy ludzie, którzy bezinteresownie chcieli mi ułatwić życie, np. wyprać ubrania czy zaprosić na obiad. Czasem też dawali pieniądze, najczęściej jakieś drobniaki, ale nie to przecież było najważniejsze. Często też odmawiałem - żyłem skromnie, bo chciałem, a nie dlatego, że zmusiła mnie do tego sytuacja.

Czyli nie byłoby tej podróży bez życzliwych ludzi?

Kiedyś, gdzieś na południu Kolumbii, gdzie posterunki policji obłożone są 2-metrowymi ścianami zrobionymi z worków z piaskiem, czyli jest niebezpiecznie, zabrała mnie dorosła para. Razem przejechaliśmy ledwie 100 km, zjedliśmy ten "obowiązkowy" obiad na koszt kierowcy - byłem głodny, nie ukrywam, ale tam ludzie po prostu tacy są, dzielą się tym, co mają - opowiedziałem im o swoich planach, a ci zaoferowali mi nocleg u siebie w mieście. Kąsek o tyle łakomy, że Medellin to według przewodników najnowocześniejsze miasto w Kolumbii i jednocześnie jego historia jest silnie złączona z Pablo Escobarem. Kokainowy baron urodził się zaledwie 40 km stąd. Po 2 tygodniach dotarłem do celu, dojechałem na wskazany przystanek metra, dzwonię z budki telefonicznej i pytam, czy oferta nadal aktualna. Dwa tygodnie później ci ludzie pytają się, dlaczego już wyjeżdżam, "poczekaj jeszcze tydzień, to pojedziemy duże ryby łowić", mówili. Nie wzięli ode mnie ani grosza. Równo pół roku później, tuż przed wylotem, pojechałem ich odwiedzić jeszcze raz.

A co z tęsknotą za rodziną? Nie byłeś w trasie samotny?

Tak, bywały momenty, gdy tęskniłem za kontaktem, a zdarzało się też, że nie rozmawiałem z rodziną przez miesiąc, bo nigdzie nie było internetu, a ja nie miałem telefonu. Z drugiej strony napędzała mnie ta podróż, czułem, że robię coś fajnego w swoim życiu i nie wiadomo, czy to się kiedyś powtórzy. Jeździłem autostopem, czyli ciągle ktoś mi towarzyszył, więc jako takiej samotności nie odczuwałem, ale zdałem sobie w końcu sprawę z tego, że jak opowiadam tę historię, np. teraz tobie, to jestem teraz dla ciebie chwilową atrakcją, moja historia jest na chwilę i tylko ja sam ją przeżywałem.

Niedawno wróciłeś do Polski. Jakie masz plany na najbliższą przyszłość?

Obecnie jestem w Gdańsku i na razie nie planuję egzotycznych wyjazdów, choć kto wie, życie jest pełne niespodzianek. Organizuję prelekcje w całej Polsce i w ciągu najbliższych miesięcy planuję wydać książkę opisującą moje przygody oraz to, jak taki przeciętny student mechatroniki na Politechnice Gdańskiej dał sobie radę daleko od domu, żyjąc przez dużą część czasu bez funduszy.

Chciałbym też zorganizować cykl wykładów w poprawczakach, żeby pokazać dzieciakom stamtąd, że jest możliwość innej drogi, że marzenia się spełniają i nie zawsze pieniądze są konieczne do ich realizacji.

Opinie (113)

  • wow!

    Po prostu WOW! To tylko pokazało, że część ludzi którzy kończą programy wymiany akademickiej. Absolwenci Erasmusa częściej osiągają trochę więcej niż przeciętniacy. Trzeba mieć sporo odwagi, żeby przejechać tyle km i zobaczyć więcej przez kilka tygodni niż zwykły zjadacz chleba przez całe życie.

    • 0 0

  • Do Tony'ego (10)

    Gratuluję wyprawy i zdobytych doświadczeń.

    Jednak przestrzegam Pana przed czymś co brzmi ładnie i zdaje się być szczytnym celem: "Chciałbym też zorganizować cykl wykładów w poprawczakach, żeby pokazać dzieciakom stamtąd ..."

    Jeżeli rozważa Pan to na poważnie to proszę bardzo dokładnie to przeanalizować, bo może Pan wyrządzić więcej złego niż dobrego.

    Jeżeli nie miał Pan do czynienia z takimi "dzieciakami" to przestrzegam, że w wielu wypadkach czai się tam niewysłowiony strach, nieufność i wiele innych negatywnych emocji z tego wynikających.

    Samo opowiadanie jaki to Świat jest piękny i jakie daje możliwości nie wystarcza w obliczu bólu jakiego ta młodzież mogła doświadczyć za młodu.

    Nie na darmo mówi się, że syty głodnego nie zrozumie.

    Przykład: może Pan wzbudzić w młodych osobach marzenia, których nie będą w stanie zrealizować bo w danym momencie ich życia spoglądanie na to jaki otaczający Świat jest piękny wywoła w nich tylko większą nienawiść i poczucie krzywdy, że oni nie mieli taki samych możliwości startu jak inni.

    To tylko szkic tego jak poważnym zagadnieniem jest to co pan tak krótko zasygnalizował.
    Pomijam fakt, że już za samo określenie "dzieciaki" spotkałby się Pan z agresją z ich strony !

    Tym trudniejsze jest to zadanie im dalej się Pan wychowywał od środowiska w którym te "dzieciaki" dorastają.

    • 32 5

    • (3)

      Fajnie, wreszcie coś konstruktywnego!

      Powiem szczerze, że ten pomysł przyszedł kiedyś w aucie i uznałem go za dobry, a miał się spełnić, jednak kierowca który pracował w takim miejscu niestety się do tej pory nie odezwał. Wziąłem też pod uwagę Pańskie przemyślenia, ale wywnioskowałem, że ja nie jestem postacią słąwną więc tu jest plus, a drugie to to, że nie każdy (chyba) to morderca, myślę, że niektórzy są tam w jakiś sposób przez przypadek (poszli na coś z kolegami i tak się skończyło) i wydaje mi się, że wielu z nich po prostu obrało taką drogę bo nie widziało innej.

      Teraz takie spotkanie miałoby na celu uświadomić im, że można zrobić coś inaczej, że można zmienić myślenie, ale też trzeba chcieć całym sobą. Z nieba samo nic nie spadnie.

      Państwo czytają tutaj o wyniku. Nikt z Was jednak nie zadaje sobie trudu żeby pomyśleć jak to jest czekać na auto na pustyni, w górach w deszczu na wysokości 3km, jak to jest zawsze kombinować i szukać alternatywy... Ja się nie żalę, ja jestem dumny z tego co zrobiłem, ale jak czytam komentarze "ból d*py" i takie powierzchowne ocenianie to ubolewam nad niektórymi (nie mówię bezpośrednio do Pana/i, ale tak do pozostałych dyskutantów :))

      • 2 1

      • Życzę Ci żebyś kiedyś dorósł (2)

        Bo takie "sprawdzanie się" typu czy dam radę przez rok być takim twardziakiem jak menel jest jałowe. Fakt, różnica że zamiast w deszczu pod Kielcami stales gdzieś w Kolumbii ale w praktyce to żaden wyczyn. Znacznie większy to np normalne życie - sorry ale kloszardem-wedrowcem da radę być każdy. Ja rozumiem że w erze bar grilla mocowanie pod namiotem to 'hard core level' ale naprawdę, poza Tobą i paroma innymi osobami Twoja postawa i pomyśl jest raczej smutne albo godne politologia. Wzbudzają litość. Nawet po aucie dałbym Ci parę zł, bezpanskie psy blakajace się w sumie bez celu zawsze wzbudzają moja litość, mimo że Nigdy nie gryzą i nie mówią że chcą jeść czy że nie mają gdzie spać.

        • 0 0

        • Sorry za błędy pisalem ze smartfona (1)

          W erze Bear Gryllsa, godne politowania

          • 0 0

          • Nawet po tym arcie (a nie aucie)

            Dałbym Ci parę zł a tym bardziej widząc takiego obdartusa z podartymi butami i odzieżą na zywo

            • 0 0

    • bólu, którego ta młodzież doświadczała? (2)

      Bez jaj...

      Ta młodzież siedzi tam właśnie za zadawanie bólu innym. Pamiętajcie o tym zanim zaczniecie się litowac.

      Schylicie się, żeby pogłaskać takiego po głowie to zaraz Was okradnie. Wiem z własnego doświadczenia.

      • 4 3

      • wg ciebie są tacy co się rodzą złymi i tacy co się rodzą dobrymi i otoczenie nie ma na to wpływu ? (1)

        To w takim razie po co cała ta hucpa z resocjalizacją ?

        Mało masz tego doświadczenia :/

        • 0 2

        • wyciągnąłem rękę kiedyś do jednego ponoć zresocjalizowanego

          Zamieszkał na posesji mojej dziewczyny, obok nas (ale w innym budynku). Teść dał mu pracę w swojej firmie. Po miesiącu praca się znudziła. Koleś uciekł okradajac nas na odchodne. Dużo nie ukradł, ale sam fakt mnie boli. Tyle mam z pomagania innym. Zwatpilem w resocjalizację.

          • 2 0

    • w poprawczaku nie ma dożywocia (2)

      • 3 1

      • Dlatego uważam, że tam możnaby coś jeszcze zmienić :)

        • 0 0

      • Bardzo "mądra wypowiedź".

        Wyraźnie wskazująca na pełne "zrozumienie" tematu.

        Zatem z dobroci serca tłumaczę: nie chodzi o to czy to wyrok czy nie, chodzi o odpowiedni moment i sposób komunikacji w odniesieniu do odbiorcy a nie do nadającego.

        • 0 2

  • fajnie cos (3)

    Na wzor podrozy sp. Kingi Choszcz.tez zwiedzila kawal swiata......

    • 6 2

    • a potem (2)

      złapała wirusa i tyle.
      "Fajne coś"

      • 7 3

      • (1)

        Czytaj ze zrozumieniem a potem minusuj

        • 1 4

        • Bywa

          ale w krótkim życiu przeżyła więcej niż wy zapewne przez całe życie. :)

          • 0 0

  • świetny chłopak (2)

    i jak (jego opowieść, a także zdjęcia) przypomina mi moją córkę, która żyje podobnie w Północnej
    rozumiem Was, spełniajcie swoje marzenia, jak się pragnie, można wszystko

    Przemku,bardzo mi ją przypominasz, jest twoją równolatką, macie podobne spojrzenie na życie
    Gratuluję

    • 7 3

    • (1)

      Niech się ze mną skontaktuje :D! Dziękuję, fajnie że Pani wie o co chodzi:D

      • 2 0

      • chodziliście do tego samego gimnazjum, ty byłeś w klasie z Natalią R., a Ewa w klasie hiszpańskiej
        powodzenia w Nowym Roku, i nie tylko, w całym życiu

        • 0 0

  • (2)

    Super:) cieszę sie ze jeszcze tacy fajni ludzie w moim wieku żyją :)) chce Cie poznac!

    • 7 1

    • To skontaktuj się ze mną przez bloga, albo przyjdź na jakieś spotkanie ;D!

      • 0 0

    • Brzmi jak wpis kogos kto ma juz zycie za soba i 80 na karku ;)

      • 0 0

  • Wszystko fajnie... (9)

    ..można pogratulować zdecydowanie odwagi, jednakże nie rozumiem, aby promować takiego stylu podróżowania bez jakiegokolwiek zabezpieczenia. Głodówka i jedzenie bananów to raczej nie jest ten cel marzenia (bo nic przyjemnego - może tylko bawi potem), a raczej zwiedzanie dzikich miejsc i spontaniczne poznawanie ludzi. Takie rzeczy powinno się robić mając jakiekolwiek pieniądze, gdyż kasa = zabezpieczenie. Jak można tak ryzykować ? Podarte buty...dalej rana i infekcja...; napad z bronią i szarpanina z napastnikiem... a gdyby samochód w tym momencie nie przejeżdżał (?)...dalej głęboka rana i szukanie pomocy przy ekstremalnym wyczerpaniu organizmu. Dla mnie to jest zbyt duże ryzyko, lepiej promować tradycyjne podróże, a ewentualnie nie trzymać się "klasycznych przewodników".
    Subiektywnie podróżowanie za "Friko" to głupota, a jak wiadomo gdyby głupota mogła latać... no i w tym wypadku poleciała daleko od Trójmiasta. Szczęśliwie lądując dla bohatera artykułu.

    • 12 15

    • (7)

      Ja jeszcze raz przypominam, że to są 2 strony a4 które streszczają 16 miesięcy więc siłą rzeczy nie da się powiedzieć wszystkiego. Te sytuacje nie nakładały się na siebie jedna na drugą, bo w takim wypadku napisalibyśmy, że mi tym nożem kroił te banany. Problem Pańskiego rozumowania polega na tym, że jest Pan/i zbyt zakorzeniony/a w systemie. Swoją postawą chciałem pokazać, że młodego człowieka, którego w danym miejscu nie trzyma nic, stać na zrobienie czegoś fajnego nawet jeśli nie pochodzi z majętnej rodziny.

      Z Pana/i wypowiedzi idzie wywnioskować, ze tu pieniądze i jedzenie są celem w życiu i jego szczęściem, a to nazywa się konsumpcjonizmem, chyba. Dla mnie to stanowiło wartość drugorzędną i konfrontując moje myślenie, mógłbym powiedzieć, że to Pan/i jest głupi/a bo boi się wyjść kawałek za strefę komfortu. Tu opisaliśmy złe przypadki, ale takich było ile, 3? Na 471 dni? To nawet w Polsce może zdarzyć się takie coś...

      A co to są tradycyjne podróże :)? Zapłacić 5000 za 5* hotel na karaibach i siedzieć w basenie, albo klimatyzowanym pokoju 2 tygodnie? To ja już wole za darmo w namiocie posiedzieć, a przy okazji poznać znajomych z którymi kontakt mam do teraz!

      • 6 1

      • (1)

        Tony - a co byś powiedział, pomijając dobre strony z tej twojej całej przygody no bo właściwie to Ci się udało. A gdyby tak w którymś momencie potknęła by Ci się noga, mam na myśli ten przykład tego łobuza z tym nożem, gdyby trafił by Cię w żyłę wykrwawił byś się no i nie wiadomo czy byś przeżył. Kto by Cię pochował i za co. Ile było zachodu ze sprowadzeniem prochów (bądź co bądź nie biednego) naszego najlepszego snajpera Kazimierza Dejny.

        • 2 0

        • Ryzyko trzeba umieć ocenić. Gdyby koleś podszedł do mnie z maczetą w środku nocy to nie było by miejsca na negocjacje. a że ten nóż był mały, napastnik nie był specjalnie agresywny, poza palcem, którego nie zauważyłem, nie machał mi nim przed oczami i wciąż był dzień to oceniłem ryzyko że mogę się obronić. Zresztą cała sytuacja działa się szybko i kierowca podjechał na początku akcji co też pomogło. Pamiętaj że oczy wyobraźni zawsze wyolbrzymiają rzeczywistość :D

          • 0 0

      • (3)

        Konsumpcjonizm to kupowanie. Mówisz o materialiźmie, jeśli już - choć nie włączałabym w to jedzenia (spójrzmy na piramidę Maslowa - hm, czyżby była to podstawa hierarchii potrzeb?) Wypowiedź tamtej osoby nie jest nacechowana materializmem, a odpowiedzialnością i rozsądkiem. Kto co lubi, kto jakie ma wartości i cele w życiu. Jakbyś miał własną rodzinę, albo poważniejsze zobowiązania, to nigdy byś się nie podjął takiej podróży.
        Swoją drogą, jedni lubią jeździć i podróżować w podartych ciuchach - dla nich to frajda, inny woli odpoczywać/przeżywać przygody w inny sposób.
        Osobowościowo każdy z nas się różni.
        Człowiek, który pracuje fizycznie pół życia woli pojechać do pięciogwiazdkowego hotelu i wymoczyć się w basenie. Bo na nic innego nie ma po prostu już sił.
        Kolego, tyle podróży... ale poszerzajmy sobie horyzonty, patrzmy z różnych perspektyw i starajmy się rozumieć innych punkty odniesienia!

        P.S. nieładnie określać kogoś nawet hipotetycznie "glupim" ;) jeśli już, to nazywajmy głupim zachowanie, a nie człowieka.

        • 3 0

        • (2)

          No ale właśnie, czy celem w życiu jest harówa? To skoro tak i wszyscy mają takie fajne życie to na co ci Polacy ciągle narzekają, że na nic ich nie stać i tylko fizycznie po 8h pracują? Ja mam 23 lata i żyje tak jak mogę, mam energię i czas, ale nie mam pieniędzy, zatem wychodząc z tego założenia skorzystałem z tego co oferuje mi w chwili obecnej życie, bo co z tego jak ktoś ma pieniądze a nie ma czasu ani siły jak piszesz?

          Problem z horyzontami polega jeszcze na tym, że w basenie 5* Ty nie dowiesz się co to znaczy być w Ameryce Południowej, więc śmiało obstaję przy swoim argumencie, nie nazywając nikogo głupim, tylko odpowiadając na słowa poprzednika.

          A apropo piramidy masłowa to ostatnio miałem z kolegą o niej rozmowę. Jak by się szerzej temu przyjrzeć to ten masłow musiał ją ułożyć bazując na swoim doświadczeniu bądź obserwacji innych. I jaka jest pewność, że za 50 lat nie będą się wnuki uczyć o piramidzie "Tony Kososki", w której to marzenia stoją na (prawie) najważniejszej pozycji? Horyzonty :D!

          • 1 2

          • (1)

            Kolego, poczytaj zatem o piramidzie najpierw:)
            marzenia znajdują się na szczycie piramidy, w samorealizacji i samoaktualizacji. Bez zaspokojonych podstawowych potrzeb nie byłbyś w stanie przeżyć takiej podróży. I tak - ułożył ją na podstawie obserwacji. Jak inaczej? :)

            Nie mówię, że celem życia jest harówa.. mówię, że niektórzy nie mogą sobie pozwolić na takie podróże. Różnie życie się toczy.
            Poza tym, powtarzam - niektórzy nie posiadają takiej ciekawości poznawczej. Nie pragną zwiedzać, odkrywać i poznawać innych kontynentów. Dla nich wystarczy pomoczyć się w basenie, odpoczywając.

            • 1 1

            • No właśnie, a ja jestem tym, który nigdy w życiu miał sobie nie móc na taką przygodę pozwolić. Stąd w imię pomysłu i chęci zrobienia czegoś fajnego nie posiadając zbyt wielkich możliwości podjąłem takie wyzwanie. To że ktoś nie posiada ciekawości poznawczej to już nie jest moja wina, pytanie tylko, czy ten ktoś jest świadomy tego że jej nie posiada, czy tylko mu się tak wydaje? Bo dopóki nie wyjechałem, też myślałem inaczej.

              Tak czy inaczej jeśli jest to świadome stwierdzenie no to mi już nic do tego. Jeżeli ktoś na Kubie chlapie się w basenie i jest mu ok, to ok. Ja jedynie zwracam uwagę na aspekty które taka osoba w takim wypadku traci. Nie rozumiem tylko dlaczego, skoro moje potrzeby są inne, od razu muszę być za nie krytykowany?

              Wydaje mi się, że podróż którą odbyłem, gdyby podliczyć koszta transportu, noclegu i jedzenia w hotelowych barach pochłonęłaby dziesiątki tysięcy złotych, takich pieniędzy nie ma nikt. Okazało się, że nie potrzeba ich mieć, a w zamian chęci i determinacja mogą zrobić swoje.

              • 0 0

      • Była też z Gdańska taka autostopowiczka Kinga Choszcz, która objechała cały świat, zachorowała na malarię w Afryce i już dawno leży na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku. Wielka szkoda bo tak młodo zmarła. A tyle planów miała ta dziewczyna. Nawet książki wydała o tych jej i kolegi podróżach. A tyle było w niej zapału. Cześć jej pamięci.

        • 1 0

    • Wracam z podróży, wchodzę do domu - i widzę w wiadomościach śmierć dziecka po potrąceniu na przejściu dla pieszych

      Teraz wchodzę do internetu i słyszę, żeby nie ryzykować.

      O ironio!

      A mógł zostać w domu jak każdy normalny człowiek, bezpiecznie przechodząc na zielonym świetle...

      • 3 0

  • Brawo motto dzisiejszej mlodziezy (8)

    Zrób coś za wyżebrane pieniądze będziesz cool praca jest dla głupków

    • 21 17

    • (4)

      Nie wiem czy jestem cool, ale przed pisaniem głupot, może warto pomyśleć trochę głębiej. Żadne pieniądze nie były wyżebrane bo pochodziły od ludzi, którzy chcieli z własnej woli mi pomóc, to raz. A dwa no chętnie popatrzyłbym na Pana/Panią który przez tydzień żywi się tylko bananami, który przez 2/3 roku chodzi dzień w dzień głodny, który stoi na słońcu na pustyni i łapie sobie stopa z 1 litrem wody w plecaku, albo w deszczu w górach na wysokości 3 km :). Wtedy pogadamy. Po prostu zamiast smęcić zachęcam do spełniania własnych marzeń, ja nie pomogę!

      • 13 4

      • Tony...

        to Trolle. Nie daj się wciągnąć.

        • 0 0

      • Dajesz pieniadze kazdemu

        Kto przyjechal do polski ??? Czy dopiero jak zacznie jeczec ze niema ?

        • 1 1

      • ale to nie argument, bo te trudne warunki- na własne życzenie (1)

        osobiście- podziwiam toją determinację

        • 2 1

        • Nie do końca na własne życzenie, ale oczywiście nie zasłaniam się nimi i nie żalę tutaj nikomu!!

          Chodzi o to, że mamy coś takiego jak czas vs pieniądze. Jezeli chcemy mieć dużo pieniędzy to musimy poświęcić czas, ale czas jest potrzebny na zwiedzanie. Pracując gdzieś dłużej trzeba też opłacić mieszkanie i itd co wiąże się z utratą dochodu. Mógłbym poprosić jeszcze rodzinę o comiesięczną pomoc w wysokści choćby 200 zł, ale nie chciałem, chciałem się sprawdzić, zobaczyć czy i jak sobie poradzę, co mnie to nauczy. Teraz jestem z siebie dumny :)!

          • 4 2

    • Nie żebrał o pieniądze! (1)

      Wystarczy wczytać się w tekst, żeby zobaczyć, że pracował, żeby mieć za co przeżyć lub żeby ktoś go podwiózł dalej. Nie prosił o żadne pieniądze, ludzie sami dawali. A w przyjmowaniu pieniędzy nie ma nic złego. Umieć przyjąć pomoc, także finansową - to jedna z ważnych życiowych lekcji :)

      • 9 4

      • Brawo

        • 0 0

    • Przecież napisał, że pracował! Po prostu za wikt i opierunek, a nie w imię pieniądza...

      • 3 2

  • Podwiozłabym...

    :)

    • 0 0

  • Fajnie, że wszystko się udało (12)

    jestem tylko ciekaw, czy pan student był ubezpieczony na wypadek nagłego zachorowania, wypadku i konicznej kosztownej operacji albo zgonu i transportu zwłok... Czy ludzie o tym w ogóle myślą? Jak coś takiego się stanie, to rodzina musi się zrujnować na te koszty albo zbierać po różnych portalach, fundacjach i znajomych. Tylko na początku grudnia były dwa takie przypadki młodych "podróżników" z Polski: 19-latek zginął w Hongkongu, młoda dziewczyna w Tajlandii. Podróże ich życia. Ale ich rodziny to już sobie raczej nie pojeżdżą na wakacje...

    • 57 9

    • et voila
      http://www.autostopem-przez-zycie.pl/500dol-vs-ubezpieczenie/#more-7178

      • 0 0

    • Ambasada pomaga zwykle w takich przypadkach. (9)

      nagłe zachorowania zdarzają się ZAWSZE. Nie da się tego uniknąć jadąc w tak egzotyczne dla nas strony. Inny klimat, inne bakterie, organizm musi się dostosować co zajmuje czas.

      Zgon? raczej nie...

      Ubezpieczenie? zawsze, tym bardziej że nie jest super drogie. Inna sprawa to kwestia realizacji tego ubezpieczenia...

      p.s. podróż do hongkongu to nie wydatek życia. sprowadzenie dzieciaka tym bardziej. obstawiam max 4 tyś. zł. To nie jest kwota z kosmosu, a na pewno nie rujnuje rodziny

      • 6 11

      • nie wiem co masz na myśli pisząc 'sprowadzenie dzieciaka" (2)

        jeśli chodzi o ciało to z Grecji ostatnio podawali- 10 tys.
        ( turysta zmarł na plaży)

        • 5 1

        • (1)

          mam na myśli sytuację gdy "dzieciak" poważnie zachoruje czy na przykład złamie nogę i nie będzie w stanie kontynuować swojej podróży.

          Jeśli chodzi o ciało, domyślam się że koszty są większe, lecz w takim przypadku cena nie gra roli.

          • 1 0

          • przecież można pochować na miejscu - pełna

            egzotyka

            • 0 0

      • Bilet to inny koszt a sprowadzenie zwlok to o zupelnie innym cenniku rozmawiamy

        • 2 0

      • (3)

        Trudno mi poważnie traktować opinię osoby niepotrafiącej poprawnie utworzyć skrótu od słowa: tysiące.

        • 5 12

        • (2)

          nie moja strata, skoro z braku argumentów merytorycznych czepiasz się głupiego skrótu :)

          nie zauważyłeś że nie zacząłem zdania z wielkiej litery! nie wiem czy mogę dyskutować z osobą która przeoczyła tak oczywistą gafę.

          p.s. z takim podejściem do życia jestem ciekaw czy Twoje dziecko kiedykolwiek opuści rodzinne miasto... Czy najpierw uzbierasz kasę na jego pogrzeb w razie czego?

          • 16 5

          • (1)

            Przecież to agent ubezpieczeniowy, akurat ma promocje na tego typu zabezpieczenia i wali reklamę gdzie może.

            • 1 1

            • Ludzie jednak są głupi.

              • 2 0

      • Zależy jakiej rodziny

        A ambasada to ja, Pan, Pani - my wszyscy i nasze pieniądze. Właśnie dlatego, że jak piszesz takie rzeczy mogą się zdarzyć ZAWSZE, to należy się ubezpieczać! Zgon raczej nie? To poczytaj: http://jastrzabpost.pl/newsy/martyna-wojciechowska-wspiera-rodzine-marcina-rogali_232809.html Znam dobrze sprawę tego gościa.

        • 3 0

    • no i podstawa w niektorych rejonach swiata czyli porwania dla okupu.

      • 6 0

  • (6)

    a dlaczego nic nie napiszecie o tym kolesiu z Wrocławia, co dojechał stopem do Magadanu?

    • 10 16

    • trójmiasto.pl a nie wrocław.pl :) (4)

      ale mogli pisać o Przemku, który zjechał pół Europy i Azji, wydał dwie książki
      Albo o Wojtku który dotarł do Dubaju, potem do Australii tanim kosztem, większość stopem.

      • 6 2

      • Albo o wielu, wielu innych. Tylko ci inni nie piszą książki potem :)

        • 0 0

      • Poczytaj sobie co ten Przemek Ci powie o Ameryce Południowej i potem poczytaj co ja miałem do powiedzenia, choć nic tu nie sugeruję :). Mówię, jedynie, że byłem na jego prezentacji i niestety z braku czasu APd nie zachwycił...

        • 2 1

      • (1)

        do Australii stope,. Brawo!

        • 4 1

        • http://www.autostopem-przez-zycie.pl/jachtostopem-przez-atlantyk/

          polecam relację Przemka, Wojtek nie prowadzi bloga...

          • 0 0

    • Bo jest z Wrocławia, a to jest Trójmiasto? ;)

      • 37 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Targi Rzeczy Ładnych (2 opinie)

(2 opinie)
15 zł
Kup bilet
targi

Wielka Szama na Stadionie - wielkie otwarcie sezonu w Gdańsku! (12 opinii)

(12 opinii)
street food

Kwiat Jabłoni "Nasze ulubione kluby" (11 opinii)

(11 opinii)
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Whitney Houston pojawiła się na sopockiej scenie: