- 1 Rammstein w Filharmonii Bałtyckiej (32 opinie)
- 2 Czemu już nie ma takich imprez? (63 opinie)
- 3 Planuj Tydzień: Wielkanoc w Trójmieście (1 opinia)
- 4 Związek? Podziękuję. Jestem na detoksie (168 opinii)
- 5 Sztuczna inteligencja w piosence wyborczej (49 opinii)
- 6 Ten film pokochają fani lat 90. (43 opinie)
50 twarzy jazzu - nadchodzi festiwal Jazz Jantar
Po czternastu edycjach w nowej siedzibie klubu Żak, festiwal Jazz Jantar wyrósł na jedną z najważniejszych gatunkowych imprez w tej części Europy. Ważność ta nie jest jednak mierzona liczbą "gwiazd" w programie, lecz perfekcyjną równowagą pomiędzy doskonale znanymi nazwiskami a początkującymi talentami.
W ubiegłym roku do Gdańska zawitali między innymi Joshua Redman czy Mark Turner i chociaż podziwianie umiejętności mistrzów niemal zawsze jest ekscytującym doświadczeniem, to największą furorę zrobiła młoda wokalistka - Cécile McLorin Salvant. Wówczas niewielu w Polsce o niej słyszało, ale niedługo po występie w klubie Żak odebrała nagrodę Grammy w kategorii Best Vocal Jazz Album. Właśnie to decyduje o wyjątkowości festiwalu Jazz Jantar - tutaj można usłyszeć gigantów jazzu, ale także tych, którzy stoją u progu wielkiej kariery, często po raz pierwszy na polskiej ziemi. Nie inaczej będzie w tym roku.
Dwoma najbardziej rozpoznawalnymi postaciami w programie Jazz Jantar 2016 są Jack DeJohnette oraz Terence Blanchard. Pierwszy w przeszłości współpracował z Johnem Coltranem oraz Jimmym Garrisonem, a do Trójmiasta przyjedzie z zespołem stworzonym wraz z ich synami - Ravim oraz Matthew. Blanchard jest z kolei jednym z najbardziej utytułowanych muzyków współczesnego jazzu. Grammy, Emmy, Złoty Glob - zdobył każdą z tych nagród, ale żadna z nich nie sprawiła, że spuścił z tonu. Doskonałym tego dowodem jest najnowszy album ("Breathless"), który wyraża sprzeciw wobec brutalności policji oraz rasowych nierówności w Stanach Zjednoczonych.
DeJohnette i Blanchard dłuższych rekomendacji nie potrzebują, na szczególną uwagę zasługują natomiast mniej znani wykonawcy, którzy w niemal każdym przypadku traktują jazz jako punkt wyjściowy do dalszych poszukiwań brzmieniowych. Federico Albanese (który zainauguruje festiwal już w najbliższy piątek) oraz Poppy Ackroyd zagrają solowe koncerty na fortepian, które technicznie odrobinę będą się różnić (Ackroyd korzysta dodatkowo z elementów elektronicznych), ale połączy je wyjątkowo melancholijna atmosfera. Ich najnowsze albumy to przejaw absolutnego geniuszu w wyciskaniu emocji ze słuchaczy. Dla zwolenników autentycznego poruszania za pomocą dźwięków są to pozycje obowiązkowe w rozpisce festiwalu, ale co znacznie ważniejsze, tak intensywne uczucia przemawiają językiem uniwersalnym. Albanese i Ackroyd trafią nie tylko do fanów jazzu, ale przede wszystkim do ludzi, którzy po prostu kochają muzykę.
Gatunkowo niejednoznaczne jest także Renegade Brass Band, gdzie dwunastoosobowy skład często na pierwszy plan wysuwa fascynacje hip-hopem. Free Nelson Mandoomjazz będzie pierwszym doomjazzowym zespołem w historii imprezy, a jego muzycy jednym tchem wymieniają jako źródła inspiracji Johna Coltrane'a oraz Black Sabbath (utwory tych drugich czasem nawet wykonują w autorskich wersjach), z kolei Slowly Rolling Camera powinno przypaść do gustu słuchaczom... Massive Attack.
Gdzieś pośrodku - między tym, co zupełnie nowe a tym, co ma już ugruntowaną pozycję - znajdują się muzycy, którzy narobili już wiele szumu wokół swojej twórczości, zdobyli dziesiątki rewelacyjnych recenzji i prezentowali swoje repertuary niemal na całym globie, mimo że w większości przypadków nie mają nawet czterdziestu lat. Mary Halvorson (gitarzystka, która w zeszłym roku wystąpiła w zespole Marca Ribota), Christian Scott, Jason Moran, Avishai Cohen - za kilkanaście lat to właśnie oni będą "gwiazdami" wszystkich jazzowych festiwali, ale póki co możemy cieszyć się ich zmieniającymi oblicze gatunku pomysłami w kameralnej atmosferze klubu Żak.
Czasami odnoszę wrażenie, że festiwalowi Jazz Jantar najbardziej przeszkadza słowo "jazz" w nazwie, bo chociaż faktycznie jest on siłą dominującą, dla publiczności niejazzowej może brzmieć odstraszająco. Jazz często kojarzy się z wirtuozerskimi popisami, skomplikowanymi partiami instrumentalnymi wymagającymi odpowiedniej edukacji dla ich zrozumienia, ale w rzeczywistości jest to zaledwie jedno z jego wielu oblicz. Na Jazz Jantar 2016 można je natomiast całkowicie zignorować. Jest tu tak wiele różnorodnych smaczków, że jedyne, czego słuchacz naprawdę potrzebuje, to otwarta głowa i miłość do nietuzinkowej muzyki.
Wydarzenia
Miejsca
Zobacz także
Opinie (7) 1 zablokowana
-
2016-10-27 10:00
Dziś prawdziwych jazzmanów
Już nie ma .
- 0 0
-
2016-10-26 18:47
(2)
Żak rządzi :-)
- 6 2
-
2016-10-27 05:29
nie zak tylko rada miasta i urzad miejski z budyniem (1)
klub zak juz nie jest pod zarzadem studenckim ale jest zwyklym urzedem i udaje głupa. Kijowe miejsce na koncerty. Tepa ekipa.
Siedzenie na krzeslekach w rzedach, gorzej niz w kosciele. Nie - dziekuje!- 0 5
-
2016-10-27 09:35
jesteś idiotą
- 2 0
-
2016-10-27 09:18
A białych jazzmanów brak?
Gdzie sie podziali biali jazzmani ? Gdzie te dziewczyny , gdzie tamten czas ? :)
- 1 0
-
2016-10-27 08:10
Nie demonizujmy jazzu.
Jazz jak każda muzyka o afroamerykańskich korzeniach jest muzyka instynktowną, którą się czuje a nie analizuje.
- 1 0
-
2016-10-26 21:31
50 twarzy pawlowicz
- 0 2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.