• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Anglojęzyczne nazwy imprez - znak czasu, konieczność czy próżność?

Ewa Palińska
15 sierpnia 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
Czy język polski przestanie istnieć, pokaże czas. Słowo festiwal ma natomiast ogromne szanse zniknąć na zawsze, bo organizatorzy unikają go, jak ognia, zastępując prestiżowym, bo angielskim, "festivalem". Czy język polski przestanie istnieć, pokaże czas. Słowo festiwal ma natomiast ogromne szanse zniknąć na zawsze, bo organizatorzy unikają go, jak ognia, zastępując prestiżowym, bo angielskim, "festivalem".

Czy impreza będzie uważana za lepszą, jeśli nada się jej obcobrzmiącą nazwę? Organizatorzy imprez i festiwali najwyraźniej wychodzą z takiego założenia, bo w kalendarzu polskich nazw ze świecą szukać. Muzycy klasyczni stawiają na łacinę, ci od rozrywki wybierają język angielski, a publiczność musi się czasem mocno wysilić, zanim się dowie, że na "Brasswoodzie" posłucha muzyki brassowej głównie on stairs, bo na main stage wystąpią nieco inne gwiazdy.



Koncerty w Trójmieście - kalendarz imprez


Czy przeszkadza ci fakt, że tak wiele imprez ma anglojęzyczne nazwy?

Czy język polski przestanie istnieć i stanie się jednym z lokalnych dialektów? Takimi obawami po wejściu Polski do Unii Europejskiej podzielił się publicysta Andrzej IBIS Wróblewski. Językoznawcy weszli z nim w ostrą polemikę.

Jedni przekonywali, że takiego ryzyka nie ma, a ewolucja języka dokonuje się każdego dnia, inni tak bardzo uwierzyli w możliwe wyginięcie języka polskiego, że próbowali wyznaczyć rok, w którym kres naszej mowy ojczystej miałby nastąpić.

Festival bardziej prestiżowy od festiwalu?



Aby do tego nie dopuścić, Sejm RP uchwalił Ustawę o języku polskim, regulującą kwestie prawne związane z językiem polskim. Postanowienia dotyczące ochrony prawnej naszej mowy ojczystej w życiu publicznym nie dotyczyły jednak twórczości naukowej i artystycznej, a więc organizatorom imprez pozostawiono wolną rękę. A jako że Polacy zachłysnęli się językiem angielskim, na skutki nie trzeba było długo czekać.

Z kalendarza imprez masowo zaczęły znikać festiwale, a ich miejsce zajęły "festivale": Ladies' Jazz Festival, Siesta Festival, Octopus Film Festival, Soundrive Festival, Sopot Molo Jazz Festival, United Arts Festival, Mystic Festival, Open Source Art Festival - przykłady można mnożyć. Jest też np. Sea You - czyli "Ttricity music showcase", a swojsko brzmiące festiwale piosenki w Operze Leśnej zastąpiły Top Trendy czy Top of The Top.

Są na szczęście chlubne wyjątki, jak np. Fląder Festiwal, któremu polska nazwa nie przeszkodziła w zdobyciu popularności. Chciałam w tym miejscu przywołać też Wisłoujście, ale niestety odkryłam, że ono również jest już "festivalem".

Soundrive Festival żegna się z publicznością. Impreza potrwa do soboty


Czy gdyby nazwać lokalny i kameralny BrassWood Fest, podczas którego koncerty odbywały się na "main stage" i "on stairs", festiwalem zespołów dętych, impreza - nota bene udana - straciłaby na atrakcyjności? Czy gdyby nazwać lokalny i kameralny BrassWood Fest, podczas którego koncerty odbywały się na "main stage" i "on stairs", festiwalem zespołów dętych, impreza - nota bene udana - straciłaby na atrakcyjności?

Muzyka brassowa na main stage'u, czyli jak organizatorzy komplikują sprawę



O ile w niektórych przypadkach zasadność stosowania anglojęzycznych nazw da się wybronić, to w przypadku takiego BrassWood Fest, który w miniony weekend odbył się w Operze Leśnej, takiego logicznego uzasadnienia nie znajduję. Impreza jest kameralna, wykonawcy polscy, publiczność lokalna, więc i przekaz powinien być na tyle czytelny, żeby każdy bez trudu mógł go zrozumieć. To przecież żaden wstyd nazwać zespoły dęte zespołami dętymi, bo to oznacza ta anglojęzyczna nazwa. Tymczasem pani sprzedająca bilety, na pytanie o to, jakiej możemy się spodziewać muzyki, odpowiedziała:

- To BrassWood Fest, więc właśnie takiej. Brassowej.
Jakby tego było mało, materiały promujące imprezę były równie nieczytelne. A szkoda, bo to bardzo ciekawe, familijne wydarzenie, które wiele osób by zainteresowało. Gdyby dało im się szansę zrozumieć, co będzie w programie.

Kameralnie i familijnie na BrassWood Fest w Operze Leśnej


Plakat 37. edycji Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych, odbywającej się pod "nową" nazwą Gdynia Film Festival. Język polski powrócił na plakaty już rok później. 
Plakat 37. edycji Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych, odbywającej się pod "nową" nazwą Gdynia Film Festival. Język polski powrócił na plakaty już rok później.

Metamorfoza nazwy Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni



Angielska nazwa zamarzyła się też organizatorom Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych - w 2012 roku impreza odbyła się pod nazwą Gdynia Film Festival.

Pierwszą w historii tej prestiżowej imprezy zmianę nazwy, jej dyrektor artystyczny Michał Chaciński tłumaczył kwestiami marketingowymi:

- W trakcie pracy nad kampanią medialną odkryliśmy, że niewiele mediów używa pełnej jego nazwy. Dziennikarze posługują się zrozumiałym dla wszystkich skrótem "Festiwal w Gdyni". W związku z pracami nad odświeżeniem wizerunku festiwalu, Komitet Organizacyjny jednogłośnie postanowił, że oficjalna nazwa zostanie skrócona i stąd na plakacie hasło Gdynia Film Festival.
Szybko, bo już rok później, zrezygnowano jednak z tego pomysłu, stawiając na nazwę Gdynia - Festiwal Filmowy, a od 2017 r. przywrócono nazwę pierwotną - Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.

Festiwal filmowy w Gdyni zmienił nazwę - artykuł z 2012 roku


Materiał z 2014 roku

Mozartiana to jedna z najbardziej lubianych plenerowych imprez muzyki klasycznej w Trójmieście.

Muzyka poważna polskości się nie boi. Czasem to "znawcy" komplikują sprawę



O ile rozrywka upodobała sobie język angielski, klasyka stawia na łacinę. To oczywiście nic niezwykłego, bo łacińskie nazwy festiwali muzyki poważnej to norma. W Trójmieście odbywają się np. Gdynia Classica Nova, Cappella Angelica czy Mundus Cantat. Tutaj problemu ze sfałszowanym bądź niejasnym przekazem jednak z reguły nie ma, bo melomani są z łaciną osłuchani i potrafią te nazwy bezbłędnie rozszyfrować. Zdarza się też, że - tak jak stało się to np. w przypadku Actus Humanus - festiwal szybko stał się rozpoznawalną w gronie pasjonatów muzyki dawnej marką, więc oni doskonale wiedzą, co się pod tą nazwą kryje. Nie ma potrzeby tłumaczyć tego masowemu odbiorcy, bo jego to może zwyczajnie nie interesować.

Nie brakuje jednak w tym gronie takich wydarzeń, które znakomicie funkcjonują pod polskimi nazwami, jak np. Festiwal Goldbergowski (choć tutaj już w logotypie pojawiła się angielska wersja), Organy Plus czy Gdański Festiwal Muzyczny.

Muzyka poważna. Na co warto wybrać się w najbliższym czasie?


Ciekawa jest też historia nazwy Mozartiany, bo tutaj problem wygenerowała publiczność. Jan Łukaszewski, inicjator festiwalu i jego dyrektor artystyczny, wykombinował sobie, że Mozartiana to będzie taki "Mozart Jana". I ta wdzięczna nazwa, jakże idealna dla hołdu składanemu salzburskiemu geniuszowi, została przez mieszkańców Trójmiasta entuzjastycznie przyjęta. Do czasu, aż ktoś nie wytknął, że ta nasza swojska, polska Mozartiana, to termin pochodzenia łacińskiego, jak Chopiniana czy Schubertiana. I to liczba mnoga, a nie pojedyncza w rodzaju żeńskim, więc należy zupełnie inaczej odmieniać (te!) Mozartiana przez przypadki.

Na przestrzeni lat wykrystalizowało się jednak, że publiczność woli tę Mozartianę, niż te Mozartiana. I my również przy tej naszej, swojskiej wersji, pozostaniemy, pisząc o Mozartianie, a nie o Mozartianach. Może dzięki temu choć odrobinę wydłużymy ten czas, który według sceptyków pozostał naszemu językowi do całkowitego wyginięcia.

Opinie (162) ponad 10 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • Opinia wyróżniona

    W punkt! (5)

    Odnoszę wrażenie, że organizatorzy prześcigają się w pomysłach na najbardziej durną i dziwnie brzmiącą nazwę festiwalu, która nie ma żadnego związku z formatem imprezy. A potem się dziwią, że nie sprzedają biletów. Na ten brasswood nie poszedłem, bo nie wiedziałem co to. A po przeczytaniu recenzji żałowałem, bo bardzo lubię zespoły dęte. Sam kiedyś grałem w orkiestrze strażackiej. Jeśli miasto dokłada pieniądze do takich imprez to powinno pilnować tego, żeby materiały promocyjne były dla mieszkańców czytelne i zrozumiałe. Bo to dzięki ich podatkom organizuje się takie rzeczy. W Gdańsku to samo. I w Gdyni tez.

    • 31 3

    • Ja tez kiedys poszlam na "Rosemary baby" (1)

      myslalam ,ze to o macierzynstwie i matczynej milosci.
      A tu taki straszny film! Tytul powinien byc po polsku,nawet z krotkim streszczeniem akcji. I w ogole powinno byc jakies naznaczenie ,czy film /sztuka jest dla ludzi o mocnych nerwach czy tez odpowiedni dla neurastenikow.

      • 5 9

      • Zasadniczo pobieżnie to ten film występował jako "Dziecko Rosemary". Tak, że przykład nietrafiony.

        • 6 1

    • (1)

      Jeden przykład takiego śmiesznego nadużycia akurat można pochwalić. Mówię o Rosi, obecnie Rosii na Przymorzu. Ilekolwiek razy zmienia się uklady w policji i będą zamykać ten ku..dołek, potem go otwierać ponownie, dodaje się kolejne "i" w nazwie. Nazwa zostaje de facto ta sama, nie ważne ile razy otworzą to ponownie:)

      • 1 0

      • tam działa zamtuz

        pod ochroną podobnie jak złodzieje bursztynu w Sobieszewie

        • 1 0

    • wybierasz po nazwie bez sprawdzenia co jest w srodku? oh. wspolczuje

      • 0 0

  • Oł je !!!!

    oł rajt !!! Ewryfing is ołrajt !!!

    • 17 2

  • (1)

    Jestesmy w Polsce i uzywajmy polskich nazw.Czy w UK czy Juesej nazwy imprez sa po polsku?

    • 43 3

    • nie, bo językiem polskim posługuje się o wiele razy mniej ludzi na świecie

      a angielskim... cóż... ponad miliard ludzi i jeszcze więcej

      • 3 9

  • Wyglada to komicznie, Gdańsk napisany po polsku, a "festival" to w jakim języku?! Organizator ma chyba problemy z językiem polskim!!! WSTYD!!!

    • 38 2

  • Polacy nie gęsi i swój język mają ? (6)

    Chyba jednak gęsi.

    • 35 5

    • Rejowi nie chodziło o to, że Polacy nie są tym ptactwem (3)

      Jemu chodziło to, że nie musimy posługiwać się gęsim językiem, bo mamy swój.

      • 8 0

      • To tak samo częsty błąd jak "kończ waść, wstydu (mi) oszczędź (a nie sobie)"

        • 8 0

      • A gęsim językiem nazywano (1)

        Prześmiewczo język francuski, stosowany ówcześnie nawet bardziej powszechnie niż teraz angielski.

        • 1 1

        • Chodziło o łacinę! Gdzie za czasów Reja francuski jako powszechny język? Nie ta epoka.

          • 5 0

    • kaczuszki & kaczaki

      • 1 3

    • Albo raczej społeczeństwo nam gęsieje.

      • 6 0

  • Jacy organizatorzy i wykonawcy, taka nazwa. Kopia tęskni za oryginałem.

    • 21 1

  • (2)

    Każdorazowo takie wybitne pomysły argumentowane są "ewolucją" języka. Niestety, ale ewolucja z definicji stanowi rozwój, a w tym przypadku mamy do czynienia z brakiem elementarnej wiedzy i "psuciem" ojczystej mowy. Może warto ustanowić pewne warunki rządzące językiem i nie pozwalać na żadne zmiany? Inaczej wciąż będziemy słuchać wtórnych analfabetów strzelających błędami językowymi i wynalazców kolejnych pongliszów zasłaniających się "ewolucją" języka.

    • 36 1

    • Dokładnie. Mówimy tutaj nie o rozwoju, ale okrutnym kaleczeniu języka przez karykaturalne nadużywanie angielszczyzny w służbie lansu lub podniesienia "prestiżu" osiedla, imprezy, wibratora i taryfy abonamentowej na telefon;) Sytuacja analogiczna jak do czasów gdy Mickiewicz pietnowal opaczne nadużywanie francuszczyzny ze strony zakompleksionej arystokracji, chcącej uchodzić za wielce światowa. Analogicznie dziś można powiedzieć tak o pseudo marketingowym bełkocie adresowanym do najbardziej zakompleksionej grupy społecznej, czyli pseudo klasie średniej i 30 latkach z wielkich miast, głównie takich napływowych co "odnieśli sukces". Mnie to śmieszy i jest to żałosne i pokraczne, ale niestety działa, więc będzie z tym trendem tylko gorzej..

      • 14 0

    • Już wiele lat temu krytykowano firmy typu "Sopot festiwal"

      Powinien być festiwal w Sopocie, przecież to jest nie tylko poprawne, ale i zwyczajnie brzmi lepiej. Jakaś dziennikarka spytała kiedyś językoznawcę "jaka jest obecna kondycja naszego języka" i została od razu poprawiona. Co najwyżej język może być w jakiejś kondycji

      • 5 0

  • Wychodzą nasze buracko-cebulackie kompleksy. (3)

    • 43 2

    • (2)

      jesli je masz to wychodza. ambicje organizatorow by takie cebule nie przychodzily a ludzie z kazdego zakatka swiata

      • 1 11

      • Z pobliskiego PiErdzieszyna !

        • 5 0

      • A ty to pierwsze pokolenie w mieście?

        Tata sprzedał hektary i kupił dziecku apartament o powierzchni 30 M2?Ile kilometrów miałeś za dzieciaka do przystanku PKS?

        • 6 1

  • to nie tylko nazwy imprez ale restauracji, barów, kawiarni, dzielnic deweloperskich, parków, dróg, stadionów, (8)

    itd.

    • 54 0

    • Shadoolky Resort (4)

      • 32 0

      • Hahahahahaha!!!!

        • 11 0

      • Świetne!! (1)

        Poryczałam się :)))) Uważaj, bo za chwilę jakiś patodeweloper... patobudowlaniec podchwyci tę nazwę :)

        • 8 0

        • To nie ma znaczenia

          Ciemny lud i tak to kupi

          • 6 1

      • Haha i od razu mniej cuchnie ;)

        jw.

        • 2 0

    • (1)

      Polacy lubią gdy się nimi steruje i wykorzystuje jako narzędzie realizacji cudzych planów i cudzych korzyści.Przecież język ukraiński w krótkim czasie stał się alternatywnym językiem narzuconym Polakom prawdopodobnie przez decydentów z USA.

      • 7 8

      • Poranny głos konfederastów w twoim domu;)

        • 1 0

    • Łunerfy zamiast deptaków.

      • 8 0

  • Opinia wyróżniona

    Jeśli na festiwalu występują zagraniczni artyści, to widzę sens w zagranicznej nazwie imprezy. (9)

    • 26 65

    • Nazwa ma być pod artystów, czy pod publiczność? (7)

      W lineupie dadzą jednego obcokrajowca i już robią International Festival.

      • 26 2

      • (4)

        Bo bilety można sprzedać drożej:) Śmieszne, ale działa..

        • 12 1

        • (3)

          Bzdura. Na większych festiwalach znaczna część publiczności to po prostu obcokrajowcy. Ot, cała tajemnica. Co oczywiście nie tłumaczy nazw Soundrive czy United Arts (bo raczej wielu obcokrajowców nie skuszą), ale przyzwyczajenie robi swoje.

          • 2 11

          • (2)

            No dobrze, widzę że się nie zgadzacie. To poproszę o przykład dwóch festiwali o porównywalnym składzie. Jeden z nazwą angielską, drugi polską (lub inną narodową), wraz z cenami biletów :D

            • 0 0

            • Podaj powód, dlaczego mamy się płaszczyć przed obcymi w swoim kraju? (1)

              Jeżeli przybywają do nas, niechaj zatrudnią tłumacza.

              • 0 0

              • Ale ja nie oceniam zjawiska, tylko odnoszę się do wypowiedzi Erazmusa, że dzięki takiej nazwie można drożej sprzedać bilety. Poprosiłem zatem o jeden przykład. Poza tym, bywałem w różnych krajach europejskich - i zawodowo, i turystycznie. I jakoś bez znajomości miejscowego języka mogłem się (lepiej lub gorzej) dogadać po angielsku. Nie miałem przy tym wrażenia, że miejscowi się w związku z tym przede mną płaszczą. Cóż to za dziwaczny pomysł?

                • 0 0

      • W czym?

        W czym dadzą? ;)

        • 0 1

      • Przeczytaj jeszcze raz swoją opinię, tylko powoli. Wskazówka znajduje się w drugim słowie.

        • 0 0

    • Ja też widzę.

      Co powiesz na nazwę Burack Festival?

      • 9 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d."

89 - 129 zł
Kup bilet
pop

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years!

159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

W serii albumów "Fot. Kosycarz - Niezwykłe zwykłe zdjęcia" znajdziemy prace: