• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Bal u Pana Boga - ciekawa koncepcja, kiepska realizacja

Ewa Palińska
12 listopada 2017 (artykuł sprzed 6 lat) 
Marika, jako jedyna, podczas koncertu wykonała aż trzy piosenki - "Walka Jakuba z Aniołem", "Lirnik" i "Powrót". Marika, jako jedyna, podczas koncertu wykonała aż trzy piosenki - "Walka Jakuba z Aniołem", "Lirnik" i "Powrót".

Szumnie zapowiadane widowisko muzyczne "Bal u Pana Boga", na które 11 listopada zaprosiło Muzeum II Wojny Światowej, wydawało się idealnym zwieńczeniem obchodów Święta Niepodległości. Niestety, choć koncepcja okazała się ciekawa, poziom artystyczny był średni, a realizacja pozostawiała dużo do życzenia.



Święto Niepodległości to idealna okazja, aby przypomnieć twórczość Jacka Kaczmarskiego i Przemysława Gintrowskiego, dlatego zorganizowanie widowiska z ich muzyką, szczególnie w taki dzień i w Muzeum II Wojny Światowej, wydawało się strzałem w dziesiątkę. Słuchaczom najwyraźniej ten pomysł również przypadł do gustu, ponieważ stawili się dość licznie. Przywitała ich przystrojona na biało scena (nawet pulpity muzyków i statywy mikrofonów były w tym kolorze) oraz mocne światła reflektorów.

Impreza rozpoczęła się z kilkunastominutowym opóźnieniem, co jednak bardziej podsycało ekscytację niż irytację na widowni.

- Jestem bardzo ciekawa tego widowiska! - komentowała jedna ze słuchaczek. - Uwielbiam piosenki Kaczmarskiego od czasu, kiedy zobaczyłam film "Ostatni dzwonek". Byłam zafascynowana sceną, w której licealiści wystawiają na przeglądzie teatralnym swój spektakl, dlatego cieszę się, że dzisiejsze wydarzenie również będzie miało formę widowiska.
Sebastian Karpiel-Bułecka tradycyjnie nie tylko zaśpiewał, ale i zagrał na skrzypcach. Sebastian Karpiel-Bułecka tradycyjnie nie tylko zaśpiewał, ale i zagrał na skrzypcach.
Radość cytowanej słuchaczki nie trwała jednak zbyt długo, bo szumnie zapowiadane widowisko okazało się niespełna godzinnym koncertem, podczas którego siedmioro artystów wykonało 14 piosenek. Towarzyszył im zespół pod kierownictwem Tomasza Krawczyka, w materiałach prasowych nieco na wyrost nazwany orkiestrą.

Prezentacjom towarzyszyły slajdy i wizualizacje pochodzącego z Indii Pulkit Kamala, wyświetlane na kotarach zawieszonych za plecami muzyków oraz po bokach sceny. Były niezwykle minimalistyczne i choć idealnie wtapiały się w aranżację sceny, to tak naprawdę niczym się nie wyróżniały.

To jednak, co nie tylko mnie wprawiło w osłupienie, to ogromny prompter (ekran, na którym wyświetla się tekst) zawieszony za plecami widzów.

- Kiedy weszliśmy na widownię to w pierwszej chwili przyszło mi do głowy, że odbędzie się karaoke. Tylko dlaczego ekran jest zawieszony za plecami, a nie frontem do widzów? Wydało mi się to pozbawione sensu, a przez myśl mi nie przeszło, że to ściąga dla artystów - komentował Marek, który przyszedł na koncert z żoną i dwojgiem dzieci.
Zainteresowanie publiczności było spore, choć nie udało się wypełnić widowni do ostatniego miejsca. Zainteresowanie publiczności było spore, choć nie udało się wypełnić widowni do ostatniego miejsca.
Prompter to oczywiście urządzenie, z którego się korzysta, ale na scenie i raczej dyskretnie, żeby nie zdradzać słuchaczom swojego nieprzygotowania czy niepewności. Artyści, którzy występowali w sobotę, mieli jednak do zaśpiewania tylko po 1, 2 lub 3 piosenki. Tak trudno było nauczyć się tekstu?

Piosenki Gintrowskiego i Kaczmarskiego to repertuar niezwykle trudny, obnażający wszelkie warsztatowe braki. Tutaj nie da się, jak w muzyce pop czy rock, odwrócić uwagi od swoich niedoskonałości brawurą czy ekspresją sceniczną. Najważniejszy jest przekaz tekstu, a więc konieczna jest perfekcyjna dykcja. Dopiero na takim fundamencie można zbudować interpretację. Artyści, którzy wystąpili w sobotę, na co dzień obracają się w zupełnie innych kręgach stylistycznych i z twórczością bardów nie poradzili sobie najlepiej.

Chlubnym wyjątkiem okazał się Piotr Cugowski, który na potrzeby tego szczególnego repertuaru oraz zapewne stosując się do wskazówek reżyserki - Olgi Czyżykiewicz, zrezygnował ze swojego rockowego emploi. Ubrany na biało (jak i reszta artystów), fantastycznie wykonał "Dokąd nas zaprowadzisz panie" oraz "Błogosławię zło". Talentu nie można odmówić również Sebastianowi Karpielowi-Bułecce, choć w sobotę nie mieliśmy możliwości w pełni go docenić. W "Obławie" niemal całkowicie zagłuszył go zespół instrumentalny, a kończąca koncert "Modlitwa o wschodzie słońca" została koszmarnie zaaranżowana (od drugiej zwrotki i tak słyszeliśmy tylko dudnienie, ponieważ nastąpiło jakieś sprzężenie, którego akustykowi nie udało się ogarnąć).

Piotr Cugowski zachwycił fantastycznymi interpretacjami piosenek "Dokąd nas zaprowadzisz Panie" oraz "Błogosławię zło". Piotr Cugowski zachwycił fantastycznymi interpretacjami piosenek "Dokąd nas zaprowadzisz Panie" oraz "Błogosławię zło".
Nie najgorsze wrażenie zrobiła też Marika, która jako jedyna wykonała trzy piosenki, choć nie da się ukryć, że piosenki Kaczmarskiego i Gintrowskiego to kompletnie "nie jej bajka". Krzywdę zrobił jej również aranżer, rozpisując partię wokalu w niekomfortowych dla niej rejestrach. Damian Ukeje, Monika Urlik i Mike Skowron polegli już na tekście - ich prezentacji słuchałam z głową zwróconą w stronę promptera, żeby wiedzieć, o czym śpiewają. W "Arce Noego" w wykonaniu Darka Malejonka było natomiast coś tak urzekającego, że choć do doskonałości było daleko, to słuchało mi się tego z przyjemnością.

Koncepcja "Balu u Pana Boga" bardzo mi się spodobała. Biała scena robiła wrażenie, na biało byli ubrani również wszyscy artyści, a wizualizacje, choć skromne, idealnie pasowały do aranżacji sceny. Ciekawie został również dobrany repertuar - tych piosenek można słuchać bez końca, a nieczęsto mamy przecież okazję.

Żeby jednak chciało się ich słuchać bez końca, musiałyby być wykonane choćby poprawnie - podczas sobotniego koncertu tego zabrakło. Ogólne wrażenie psuła też nie najlepsza aranżacja, która zamiast wydobywać piękno z utworów, potwornie je kaleczyła (duet puzonów czy puzonu ze skrzydłówką w akompaniamencie do refleksyjnych piosenek Kaczmarskiego to już w ogóle szalony pomysł). Na domiar złego, koncert był robiony pod transmisję telewizyjną, więc miało ładnie wyglądać i brzmieć przede wszystkim na nagraniu. W sali koncertowej nagłośnienie było natomiast koszmarne, co chwilę pojawiały się dudnienia i przestery, a wokalistów zagłuszał zespół. Fotoreporterzy docenili natomiast piękne oświetlenie sceny. Faktycznie, prezentowała się okazale, jednak aby uzyskać ten efekt reflektory kierowano w stronę słuchaczy, oślepiając ich.

Wydarzenia

Widowisko muzyczne - Bal u Pana Boga (7 opinii)

(7 opinii)
piosenka aktorska, widowisko / show

Miejsca

Opinie (66) 9 zablokowanych

  • Artykuł sponsorowany?

    • 6 0

  • Gospodarz nie wpadł na imprezę

    i jak ma być w Polsce dobrze. Polacy mają bana u Pana Boga.

    • 2 1

  • My chcemy Boba!

    • 2 0

  • Bal u Pana Boga coś jak naziolski marsz My chcemy Boga.

    • 0 1

  • No przecież jakby dyrektorem Muzeum był mąż Agnieszki Pomaskiej

    Maciej Krupa tak jak go próbowali wcisnąć na to stanowisko na początku (proponuję odszukać artykuły GW gdzie ten 29 letni wówczas "mąż z zawodu" mówi "że nie zna się na historii ale to jego zaleta") to autorzy recenzji by napisali że koncert był ucztą dla duszy! Hahaha!!!

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Wielka Szama na Stadionie - wielkie otwarcie sezonu w Gdańsku! (12 opinii)

(12 opinii)
street food

Kwiat Jabłoni "Nasze ulubione kluby" (8 opinii)

(8 opinii)
pop

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d."

89 - 129 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Ile kosztuje całodzienny bilet do Aquapark Reda?