• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Baśń, codzienność i urok Sopotu w "Mewie na patyku"

Magdalena Raczek
5 lutego 2019 (artykuł sprzed 5 lat) 
Wyprawa na narty rodziny Szymborskich, Sopot, 1947 r.  (ze zbiorów Andrzeja Szymborskiego). Zdjęcie z książki "Mewa na patyku". Wyprawa na narty rodziny Szymborskich, Sopot, 1947 r.  (ze zbiorów Andrzeja Szymborskiego). Zdjęcie z książki "Mewa na patyku".

Przybyli z rozmaitych stron kraju: z Wilna, Lwowa, Warszawy, Krakowa, Gdyni, Kościerzyny, Poronina. To tylko niektóre z miejscowości, z których do Sopotu dotarli po wojnie jego późniejsi mieszkańcy - dziś sopocianie. Byli w różnym wieku, z różnorodnym bagażem doświadczeń i wspomnień. "Każdy był obcy i każdy był swój". To właśnie ich życiorysy posłużyły za kanwę książki pt. "Mewa na patyku" autorstwa Barbary Caillot i Aleksandry Karkowskiej.



To niezwykłe wydawnictwo, poświęcone powojennym losom mieszkańców Sopotu, zostało wydane przez Muzeum Sopotu wraz z Oficyną Wydawniczą Oryginały. Oryginały to małe wydawnictwo założone w 2015 roku przez autorki - Aleksandrę KarkowskąBarbarę Caillot, które wcześniej stworzyły już razem podobne publikacje: "Banany z cukru pudru" (poświęcone warszawiakom) i  "Na Giewont się patrzy"(o góralach). To właśnie te tytuły posłużyły za wzór dla "Mewy na patyku".

Niedawno autorki wydały również zeszyt (także kolejny w swej karierze, bo były już zeszyty i notatniki innego rodzaju np. bananowy, wakacyjny, tatrzański itd.) - "B jak Batory", przybliżający czytelnikom historię słynnego transatlantyku, a w maju planowane jest wydanie książki na ten temat pt. "Marsz, marsz Batory".

Przeczytaj także: "B jak Batory". Wydano zeszyt o słynnym transatlantyku

"Mewa na patyku" - okładka książki "Mewa na patyku" - okładka książki
Publikacja "Mewa na patyku" jest w jakimś sensie artystycznym pokłosiem programu "Sopocianie", realizowanego od 2010 roku przez sopockie muzeum. Projekt ten ma na celu - jak czytamy na jego stronie internetowej - zbieranie dokumentacji archiwalnej i fotograficznej, zapisów dźwiękowych i filmowych, a także przekazów ustnych, które pomogą dokonać zapisu biografii sopocian.

Te historie, życiorysy i wspomnienia to gotowy materiał na książkę, jednak nie było łatwo zdecydować, jaka to ma być książka, jak mówi w jej krótkim wstępie dyrektor Muzeum - Karolina Babicz-Kaczmarek. Publikacja historyczna, popularnonaukowa czy tradycyjne biografie, a może coś nieszablonowego? Padło - zrządzeniem przypadku, jak się okazuje - na to ostatnie. Na szczęście, bo dzięki temu Sopot zyskał piękną publikację, którą nie zanudzi nikogo, a z pewnością zainteresuje wszystkich - nie tylko sympatyków kurortu czy znawców i pasjonatów historii.

Wieczory literackie w Trójmieście


"Mewa na patyku" obejmuje swym zasięgiem wspomnienia i fotografie sopocian z lat 1945-1960. To niewielki wycinek w historii życia miasta i jego mieszkańców, jednak - jak nietrudno się domyślić - materiał, jaki zgromadziło Muzeum w projekcie "Sopocianie", jest przeogromny, dlatego nie mogło obyć się bez cezury czasowej. Poza zabawnymi anegdotami i wzruszającymi wspomnieniami z życia codziennego bohaterów tuż po wojnie, książka wzbogacona została fotografiami, autentycznymi rysunkami dzieci, listami, archiwaliami (dokumenty, etykiety, menu z "Orbisu" w Grand Hotelu itp.) oraz wycinkami z gazet. Wszystko to razem tworzy niesamowity i wyjątkowy konglomerat, który oddaje swoistego ducha tamtych czasów i osobliwy klimat powojennego Sopotu.

Trzeba przyznać, że formuła, na jaką zdecydowały się pisarki (choć autorki nie są pisarkami, bo jedna jest ekonomistką, a druga dziennikarką) bardzo dobrze się sprawdziła. W efekcie dostajemy do rąk coś na kształt albumu - ni to pamiętnik, ni to dziecięcy zeszyt właśnie - szata graficzna podkreśla ten zamysł, by książka przypominała dawny zeszyt lekcyjny jakiegoś dziecka. Mamy więc mnóstwo podkreśleń i szlaczków wykonanych kolorowymi kredkami, różnego rodzaju ozdobniki i drobne rysunki, jednak nie jest to ani infantylne, ani też nie narzuca się swoją formą, raczej stanowi tło do opowiadanych historii - zarówno tych w słowie, jak i tych w obrazie (w fotografiach).


Sam tytuł książki jest też taką grą słów i skojarzeń - odnosi się bowiem do legendarnych lodów "Mewa", które sprzedawane były onegdaj w formie lodów na patyku (powstało wówczas mnóstwo wierszyków na ich cześć np. "Lody mewa na śniadanie, kto poliże, zaraz wstanie!" czy "Lody, lody, lody Mewa, bo wiaaaaatr powiewa!"). Podobno były to w tamtych czasach najsłynniejsze (a może jedyne?) lody trójmiejskich plaż, a także pierwsze w kraju lody na patyku. Skrócenie sformułowania do "Mewa na patyku" daje mnóstwo innych możliwości interpretacyjnych i wieloznaczność odczytań. Mewa wszak to najpopularniejszy ptak bałtycki, a patyk to jedna z ulubionych zabawek dzieci (przynajmniej kiedyś).

Recenzje książek z Trójmiasta


25 stycznia na promocję książki i spotkanie z autorkami "Mewy...", które odbyło się w Muzeum Sopotu, przybyła tak liczna widownia, że brakło dla wielu osób krzeseł - publika zajęła więc na stojąco przylegający przedsionek i drugie pomieszczenie. Rozmowę z autorkami i przybyłymi przeprowadziła reporterka i pisarka, sopocianka - Magdalena Grzebałkowska. Był to strzał w dziesiątkę, bo Grzebałkowska w sposób lekki, a jednocześnie wnikliwy, z typowym dla siebie poczuciem humoru - niczym wodzirej poprowadziła nas po zakątkach tej publikacji i dawnego Sopotu, którego już nie ma, ale ocalał we wspomnieniach sopocian - bohaterów "Mewy...".

Autorki przyznały, że dla nich liczyło się to, by pokazać nie tylko same fotografie i tekst, ale by poza tą warstwą dokumentalną znalazło się miejsce także na baśń. Że ich praca przypominała układanie puzzli - dobierały słowa i obrazy niczym układankę. Że dla nich najważniejsze jest życie codzienne bohaterów, historia mówiona, a resztę zostawiają historykom. Że chciały bardzo "wejść w skórę sopocian". I myślę, że to im się udało. A co najważniejsze - będzie ciąg dalszy.

  • Teresa Lichodziejewska z braćmi, Sopot, 1948 r. (ze zbiorów Teresy Lichodziejewskiej). Zdjęcie z książki "Mewa na patyku".
  • Dorota Starościak z Irenką, Sopot, 1955 r. (ze zbiorów Doroty Starościak). Zdjęcie z książki "Mewa na patyku".

Miejsca

Opinie (30) 4 zablokowane

  • Czy wiadomo już kiedy z Sopotu wyprowadzi się ostatni mieszkaniec? (2)

    • 20 12

    • A o co chodzi?

      • 1 2

    • za kilka, moze wiecej lat jak umre od tego smogu samochodowego albo jak Sowieci wroca to wtedy tylko sznur

      • 0 0

  • Ur.1952r. (7)

    Urodziłem się i mieszkam całe życie w Sopocie.Cudowne miasto.Jedyne w swoim rodzaju i klimat miasta nie powtarzalny.W ostatnich latach rozkwita i może być wzorem dla innych Polskich miast.

    • 28 18

    • tylko mieszkańców ubywa

      Zostają tacy oderwani

      • 3 2

    • A czynsz?

      • 3 0

    • A rodzice skąd?

      • 3 1

    • (2)

      i tacy ludzie wlasnie nie wiedza co dzieje sie w Sopocie, a mlodzi maja oczy, uszy i rozum sprawny i wiedza, ze w miescie zle sie dzieje i uciekaja od postkomuny

      • 5 5

      • Drogie dziecko. (1)

        Twoi rodzice i dziadkowie to też postkomuna. Opozycjonistów była garstka, cała reszta się przystosowała.

        • 1 0

        • i moglo tak zostac

          • 0 1

    • Jacku, koniec pracy. Prezydent Sopotu nie powinien się przemęczać pisząc po godzinach komentarze

      • 5 5

  • Szkoda że sopockie chodniki są tak usmarowane psimi fekaliami... Poblem od lat nierzwiązywalny. (2)

    • 18 6

    • Bzdury. (1)

      Sopockie chodniki są czyste jak nigdzie indziej.Od kiedy trzeba sprzątać po pieskach populacja ich w Sopocie spadła o 80 - 90 % i warto czasem wpaść do Sopotu,a potem pisać.

      • 8 2

      • Mieszkanców coraz mniej to i pieski a co idzie za tym ich kupencje znikają.

        • 1 2

  • Sopot moje miasto. (3)

    Llloddyyyy mewa! Śmietankowe lody....!

    • 18 1

    • mewa (1)

      pamietam te lody pyszota byly kolo kina sprzedawali polonia

      • 5 1

      • Zwykły szit
        Upiekszasz bo byłeś młody i nie było wyboru.
        Taka prawda
        Też tak mam

        • 1 4

    • Mój ojciec w wakacje dorabiał sobie i sprzedawał te lody na plaży. To było w połowie lat 60.

      • 0 0

  • liścik

    Dzień Dobry.Piszę z pokoju w domu w Sopocie,w którym 11.09.1945r (akuszerka pani Zappart)się urodziłam.Jak wyjeżdżałam to na krótko więc całe życie w Sopocie spędzam.Odezwę się jak przeczytam "mewę na patyku".Pozdrawiam.

    • 22 1

  • Sopot (4)

    Urodziłem się w 62r.w Gdańsku od 71r.mieszkalem na pograniczu Gdańska i Sopotu.Sopot lat 70-tych pamiętam najbardziej.Jego osobowości,Peter konfederat,Parasolnik Georg Canada itp.Strzeche,Riviere, Ermitaż.Było coś fajnego w tym mieście,a dzisiaj?

    • 27 2

    • Zloty Ul... i kawiarnia na tarasie... (1)

      ech, lezka w oku sie kreci… :)

      • 3 1

      • non stop przede wszystkim

        • 2 0

    • Jasne.

      Parasolnik i Canada byli specyficzni, ale nieszkodliwi. Peter Konfederat niestety był okropny, latał za dziewczynami, wykrzykiwał różne dziwne rzeczy. Łapał za włosy, z czasem zrobił się chamski i nachalny. Nieraz nas przerażał.

      • 2 0

    • Brak ci wariatów

      Wybierz się z wizytą do szpitala psychiatrycznego, najbliższy na Srebrzysku. A możne daj się przebadać, to zostaniesz jednym z pensjonariuszy. Tam osobowości będzie ci dość.

      • 0 1

  • Wymieramy i jesteśmy wygnańcami . (2)

    Urodzona w Sopocie dziś mieszkam w Gdańsku ale co z tego soro Sopot jak i Gdańsk ma gdzieś rodowitych mieszkańcow ,wolą przyjezdnych a starzy rdzenni "aborygeni"są wygnańcami ! Za "judaszowe srebrniki" sprzedali tożsamość mieszkańców !

    • 13 3

    • A dlaczego nie mieszkasz w Sopocie??? (1)

      • 2 0

      • Bo pewnie był przesladowany

        • 0 0

  • Pozdrowienia dla Dorotki i Irenki

    Hanka z tego samego domu (i rocznika)

    • 3 2

  • Lody mewa

    Pamiętam te lody, sprzedawane na plaży w Gdyni. Kosztowały 3 złote, nie zawsze miałem pieniądze żeby je sobie kupić

    • 3 1

  • Urodziłam się w Sopocie , mieszkam o będę mieszkać. Podzielam opinie ze władze miasta maja w nosie specyficzny klimat miasta i jego rdzennych mieszkańców . Ci co kupują te piękne apartamenty niestworzona miasta. Spójrzcie wieczorem okna są ciemne obi przyjeżdzają swoimi dużymi samochodami tylko na wódkę , spacerek sobotnio - niedzielny i pokazać się znajomym . Dla nas nic miasto wskutek zbudowania dworca jest podzielone na dwie części górny i dolny. Większość pieniędzy miasto ładuje w dolny. Buduje się koszmarki z mieszkańcami nie uzgadniając tych budowli. Budżet obywatelki to chyba nikt inteligenty w jego moc nie wierzy . Tylko dolny Sopot. Jedno rondo na kamiennym potoku wiosnynie czyni to się należy mieszkańcom dzielnicy . O tym ze jesteśmy gorsi widzieliśmy przy rozwieszeniu ozdób świątecznych . Nawet miasto zwykłej choinki nie postawiło . Teraz to miasto jest dot oniemiali pieniędzy a nie mieszkania w nim .

    • 5 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Sea You 2024

159 - 209 zł
Kup bilet
festiwal muzyczny

Kwiat Jabłoni "Nasze ulubione kluby" (7 opinii)

(7 opinii)
169 zł
Kup bilet
pop

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d."

89 - 129 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Zespołem zaliczanym do Gdańskiej Sceny Alternatywnej jest: