• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Człowiek jest marionetką w rękach prominentów: recenzja "Żeby nie było śladów"

Tomasz Zacharczuk
23 września 2021 (artykuł sprzed 2 lat) 

Polski kandydat do Oscara i jeden z faworytów 46. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych we wstrząsający i niezwykle bolesny sposób obnaża mechanizmy działań peerelowskiego aparatu państwowego. "Żeby nie było śladów" z każdymi kolejnymi kłamstwami, manipulacjami i wypowiadanymi w filmie groźbami coraz mocniej wwierca się w naszą psychikę i kreśli obraz beznadziei, na którą niemal od początku skazani byli obrońcy prawdy o śmierci Grzegorza Przemyka. To momentami wręcz porażający, smutny spektakl, w którym człowiek jest jedynie marionetką w rękach zatrutych bezkarnością i obłudą totalitarnych prominentów.



"Obrażenia są tak ciężkie, jakby ktoś przejechał po nim jelczem, wrzucił "wsteczny" i przejechał raz jeszcze" - brzmi w filmie opinia lekarzy, którzy wykonali sekcję zwłok Grzegorza Przemyka. Warszawski maturzysta zmarł na operacyjnym stole 14 maja 1983 roku. Dwa dni wcześniej został brutalnie skatowany w komisariacie MO przy Jezuickiej. Z przebitymi organami w jamie brzusznej konał kilkadziesiąt godzin. Lekarze w tym czasie stawiali kolejne błędne diagnozy (bo przecież "nie było śladów") i wypisywali skierowania na oddział psychiatryczny. Wszak mieli do czynienia z "agresywnym ćpunem i menelem". Tak oto tuszowanie sprawy Grzegorza Przemyka rozpoczęło się, gdy 18-latek jeszcze żył.

Oceny naszych dziennikarzy w specjalnym Serwisie Festiwalowym



Polski kandydat do Oscara i jeden z faworytów FPFF we wstrząsający sposób obnaża mechanizmy działań peerelowskiego aparatu państwowego.
Polski kandydat do Oscara i jeden z faworytów FPFF we wstrząsający sposób obnaża mechanizmy działań peerelowskiego aparatu państwowego.

Śladów być nie mogło



Jan P. Matuszyński bulwersującym wydarzeniom z maja '83 poświęca raptem kilkanaście minut. Wszystko dzieje się błyskawicznie i w totalnym chaosie. Dokładnie tak, jak miało to miejsce prawie 40 lat temu na placu Zamkowym, w komisariacie przy Jezuickiej i w izbie przyjęć przy Hożej. Z wbitymi w ekran spojrzeniami i zaciśniętymi pięściami przyglądamy się powolnej agonii młodego człowieka, lecz to jedynie preludium do ukazania pełnego oblicza brutalnego i opresyjnego systemu, zbudowanego na zastraszaniu obywateli i manipulowaniu faktami. Reżyser "Ostatniej rodziny", opierając się na bestsellerowym reportażu Cezarego Łazarewicza, odsłania szokujące mechanizmy wymazywania prawdy z publicznego obiegu.

Pokazane w filmie strategie fałszowania faktów i wprost naginania rzeczywistości zasadniczo nie powinny dziwić, ale nie znając dokładnie reperkusji, jakie wywołała śmierć Grzegorza Przemyka, trudno pojąć, do jak absurdalnych metod i zagrywek posunęła się peerelowska władza. Od szantażowania i zastraszania świadków oraz ich rodzin, przez naciski na prokuratorów, po oczernianie ofiary i jej matki, poetki i opozycyjnej działaczki, Barbary Sadowskiej. Państwowi oficjele byli nawet tak bezczelni, że wmawiali opinii publicznej, iż dochodzące z komendy okrzyki bólu Przemyka były tak naprawdę... odgłosami naśladującymi karate, jakie pod wpływem alkoholu miał wydawać z siebie maturzysta.

Propagandowa bańka w filmie Matuszyńskiego wypełnia się kłamstwami i insynuacjami w powolny i kontrolowany sposób. W podobnym tempie pęcznieje w nas uczucie frustracji, gniewu i oburzenia. To chyba największa zaleta "Żeby nie było śladów", którego twórcy pieczołowicie i drobiazgowo, a przy tym niezwykle merytorycznie podsuwają widzowi kolejne dowody na obłudę i bezkarność władzy. Bardzo łatwo tragiczną historię Grzegorza Przemyka można było zamienić w festiwal moralizatorstwa i pustych deklaracji. Tymczasem mamy do czynienia z dojrzałym i przemyślanym kinem, które kompleksowo próbuje odpowiedzieć na najbardziej nurtujące pytania: o odwagę i jej źródła wśród przyjaciół Przemyka i moralność, a raczej jej brak, wśród aparatczyków.

  • W roli głównej Tomasz Ziętek
  • Polski kandydat do Oscara i jeden z faworytów FPFF we wstrząsający sposób obnaża mechanizmy działań peerelowskiego aparatu państwowego.

Wraki zatopione przez system



Matuszyński z równie wielką wprawą przygląda się nie tylko mechanizmom działania służb bezpieczeństwa, ale także, a może przede wszystkim, ludziom, którzy znaleźli się na celowniku władz pragnących zatuszować zabójstwo Przemyka. Kreśli na ekranie intymny, a przy tym przepełniony bólem i bezsilnością portret matki chłopaka, którą bezduszny system pozbawia największych w życiu wartości. Powolne duchowe "umieranie" doskonale widać w kreacji Sandry Korzeniak. Z nieustannym osaczeniem, dezinformacją, osłabianiem wiarygodności i podburzaniem wyznawanych ideałów musi się natomiast mierzyć Jurek Popiel - fikcyjna postać inspirowana prawdziwym świadkiem bestialstwa, którego dopuścili się milicjanci z Jezuickiej.

Grany przez Tomasza Ziętka bohater znajduje się bowiem "na widelcu" służb bezpieczeństwa, które nie cofają się przed niczym, by zmienić obciążające milicjantów zeznania. Do tego stopnia, że zatruwają nawet rodzinne gniazdo Popielów. Ten poboczny wątek znakomicie dojrzewa na dalszym planie i eksploduje w pewnym momencie z pokaźną siłą rażenia, co jest zasługą świetnej Agnieszki Grochowskiej i jeszcze lepszego Jacka Braciaka. Zresztą niemal każda postać w "Żeby nie było śladów" to castingowy strzał w dziesiątkę. Tak jak wrażliwy i buntowniczy Przemyk Mateusza Górskiego, zimnokrwisty Kiszczak Roberta Więckiewicza, perfidna prokurator w wydaniu znów błyszczącej na dalszym planie Aleksandry Koniecznej czy sanitariusz Wysocki grany przez Sebastiana Pawlaka.

Ostatnią z tych postaci można nawet rozpatrywać w kategorii zbiorowego bohatera tragedii Grzegorza Przemyka. To właśnie na sanitariuszy aparat władzy skierował uwagę opinii publicznej, co w rzeczywistości przełożyło się na lata życia w stresie, strachu i totalnym psychicznym spustoszeniu. Podobnych ludzkich wraków powiązanych ze sprawą zabójstwa maturzysty było zresztą znacznie więcej. Mniej lub bardziej ich historie wybrzmiewają w "Żeby nie było śladów", dlatego duża liczba wątków i postaci zaburza czasami narracyjną płynność. Wydaje się nawet, że filmowcy momentami zbyt daleko odchodzą już od sedna problemu, a nawet w kilku miejscach kluczą bez celu. Na szczęście tylko sporadycznie tracą kontrolę nad opasłym dziełem (ponad dwie i pół godziny).

Scena ilustrująca pogrzeb Grzegorza Przemyka. Scena ilustrująca pogrzeb Grzegorza Przemyka.

Tego nie wypada nie obejrzeć



Film Jana P. Matuszyńskiego, poza ogromnym ciężarem emocjonalnym, niesie też ze sobą znaczną wartość wizualną. Praca kamery Kacpra Fertacza wyłapuje każde psychologiczne niuanse ekranowych postaci. Powolne najazdy na twarze bohaterów niesamowicie budują klimat, podobnie jak muzyka Ibrahima Maaloufa. Nienaganny peerelowski styl udało się odwzorować w scenografii Pawła Jarzębskiego i kostiumach Małgorzaty Zacharskiej. Wszystkie te elementy składają się na kino kompletne pod kątem realizacji, a nad całością czuwa reżyser-maestro, który doskonale wie, jak poruszyć batutą, by wydobyć odpowiednią emocję z tej filmowej orkiestry.

"Żeby nie było śladów" nie jest tylko świetnie nakręconym kinem historycznym, ale druzgocącym obrazem bezsilności jednostki w starciu z totalitarnym systemem. Dzięki wrażliwości Matuszyńskiego na ludzkie tragedie i stojące za nimi motywy udało się stworzyć dzieło niezwykle uniwersalne w swoim przekazie. Zasługujące na seans przede wszystkim wśród dzisiejszych rówieśników zamordowanego Grzegorza Przemyka. Niech ten film dla współczesnych maturzystów będzie egzaminem emocjonalnej i moralnej dojrzałości, a dla nas wszystkich przestrogą przed wątpieniem w słuszność walki o prawdę. Nawet jeśli jej śladów trzeba poszukać.

OCENA: 8,5/10

Wydarzenia

46. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni

festiwal filmowy

Film

7.5
74 oceny

Żeby nie było śladów (3 opinie)

(3 opinie)
dramat

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (47)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Sea You 2024

159 - 209 zł
Kup bilet
festiwal muzyczny

Kwiat Jabłoni "Nasze ulubione kluby" (7 opinii)

(7 opinii)
169 zł
Kup bilet
pop

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d."

89 - 129 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Podczas koncertu Bon Jovi na gdańskim stadionie w Letnicy w 2013 roku scena miała kształt: