- 1 Zamknięto jedyną ukraińską dyskotekę (130 opinii)
- 2 Rodzinne atrakcje i parki rozrywki - jakie ceny, ile kosztuje zabawa? (27 opinii)
- 3 Kartonowy Dawid Podsiadło jak żywy (2 opinie)
- 4 Spektakle z Trójmiasta w Teatrze Telewizji (8 opinii)
- 5 Męskie Granie 2024: wykonawcy i bilety (72 opinie)
- 6 Majaland: znamy termin otwarcia i cennik (571 opinii)
Muzyka jest cudem. Bo jak nazwać inaczej fakt, że kilkadziesiąt tysięcy ludzi zjawia się na koncercie Pearl Jam? Że wzruszeni śpiewają ich piosenki razem z wokalistą Eddiem Vedderem. Cudem jest również, że zespół z Seattle w ogóle wystąpił w Gdyni, bowiem jeden z muzyków... nie zabrał ze sobą paszportu.
Pearl Jam, zgodnie z przewidywaniami, absolutnie zdominował drugi dzień festiwalu Open'er. Grunge umarł, w rockowym zespole z Seattle nie ma już ani krzty tej depresji podszytej wściekłością, nie ma prób ucieczki w narkotyki czy alkohol. Ślady buntu można znaleźć jeszcze w ich kompozycjach, ale oni sami, zrelaksowani, emanują na scenie dobrym humorem.
- Zazwyczaj mówię: "chrzanić rząd, chrzanić polityków" - mówił Eddie Vedder. - Ale tym razem muszę powiedzieć: "dziękuję". Dziękuję Mikołajowi Ziółkowskiemu, a przede wszystkim prezydentowi tego miasta. Jeden z nas zapomniał wziąć paszport i gdyby nie ich interwencja, nie byłoby nas tu - śmiał się lider Pearl Jam.
Z pewnością wdzięczni poczuli się także fani, którzy tłumnie przybyli na ten właśnie koncert. Po raz kolejny ziścił się cud - bo przecież rzeczą absolutnie wyjątkową i przepiękną jest, że tyle tysięcy ludzi przemierza setki kilometrów i wydaje niemało pieniędzy tylko po to, by posłuchać i popatrzeć, jak gra (akurat w tym przypadku) kilku facetów z Seattle. I tak się dzieje od lat, na całym świecie. Jeśli ktoś twierdzi, że na Open'era ludzie przyjeżdżają się polansować, widocznie nie był pod dużą sceną na koncercie Pearl Jam, rok temu Nicka Cave'a, a wcześniej choćby Coldplay. Ci ludzie przyjeżdżają tu słuchać muzyki. Bez żadnych wątpliwości.
Co więcej - słuchają nie tylko wielkich i uznanych artystów, ale także tych niemal zupełnie anonimowych. Jak na przykład Karen Marie Ørsted, występującej na scenie Here and Now pod pseudonimem MØ (czyli dziewica). Skandynawka już podczas trwania drugiego utworu zeszła ze sceny, by przywitać się z publicznością i zaśpiewać fragment piosenki, ściskając dłonie słuchaczy. Takie gesty są równie ważne, a czasem pewnie ważniejsze, niż posiadanie wielkich hitów w dyskografii. Młodziutka MØ, choć nie podbija polskich list przebojów, zgromadziła pod sceną spory tłum świetnie bawiących się fanów. Odwdzięczyła im się fantastyczną energią.
Sposobów na publiczność jest zresztą tyle, ilu artystów, a każdy ma swój język. Można było się o tym przekonać podczas niezwykle intymnego, introwertycznego koncertu Darkside. Artyści grali tak, jakby namiot Tent Stage był pusty, zagłębieni w świat własnych dźwięków. Co ciekawe, w tym elektronicznym świecie można było znaleźć inspiracje... bluesowe i art-rockowe. W Darkside blues jednak został polany sosem tanecznej, mrocznej elektroniki spod znaku downtempo. W takim samym składzie (duet na elektronikę, gitarę i wokal) w namiocie Alter Stage zagrał wrocławski We Draw A, który udowodnił, że jest świetnym kandydatem na nasz towar eksportowy i z pewnością poradziłby sobie na każdym festiwalu świata.
Na poboczu tych muzycznych rozważań stanęła wystawa warszawskiego Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Tam miejsce znalazły tętniące problemy społeczne: emigracja, tolerancja, wojny religijne i terroryzm. Ich najbardziej charakterystycznym symbolem była kominiarka Daniela Knorra uszyta specjalnie na miarę dla... Statuy Wolności. Jak to się stało, że "land of the free", kraj wolnych ludzi, tak aktywnie bierze udział w zniewalaniu obcych, ale także swoich obywateli? Czego symbolem jest właściwie Statua Wolności w XXI wieku?
Na to pytanie z pewnością odpowiedzi nie szukali tańczący przed główną sceną fani Rudimental. A tańczyli do upadłego, bo Rudimental porwał ich nieskończonym entuzjazmem. Zespół swoim rozbudowanym składem (na scenie znajdowało się dziewięciu muzyków) nawiązywał w jakimś sensie do grup funkowych z lat 70. Tu nie było żadnych playbacków i żadnych komputerów. Popową odmianę drum'n'bass Rudimental zagrał całkowicie na żywo, w bogatych aranżacjach z sekcją dętą i trzema wokalistami.
Nocne szaleństwo, balangi do rana, miłość, muzyka, szpan i sztuka zadająca ważne pytania o kondycję naszej planety. Taki jest właśnie Open'er - różnorodny. Czasem aż do bólu. Ale każdy znajdzie tu miejsce dla siebie.
Szaleństwo na koncercie Rudimental
Eddie Vedder mówi po polsku
Fragment koncertu Pearl Jam
Wydarzenia
Opinie (77) 8 zablokowanych
-
2014-07-04 11:31
Krzysiowi K sie nie podobał Pearl Jam ;)
- 4 2
-
2014-07-04 12:01
jeżeli DWA to CUDA!
chyba, że czegoś nie wiem
- 5 1
-
2014-07-04 12:02
Afghan Whigs - wielcy!
A gdzie relacje o Afghan whigs? Faceci z ogromną energią dali czadu! Fakt, obecna młodzież pewnie nie kojarzy a to artyści z najwyższej półki
- 9 2
-
2014-07-04 12:10
jak zwykle równi i równiejsi
czy na odprawie z AIRPORTU tez bedą musieli boso chodzić?
- 6 0
-
2014-07-04 12:35
Ale sie podniecacie.. bo jakis typ cos powiedzial po polsku. (1)
Sindi Krołford tez raz powiedziala "twój dzień twoja woda".
- 13 4
-
2014-07-04 12:43
i polecala ciwczenia :)
- 1 1
-
2014-07-04 12:40
skonczcie z tymi czolobitnymi pseudorecenzjami komercyjnej papki pana ziolkowskiego
moze troche krytycznego podejscia by sie przydalo.
- 10 2
-
2014-07-04 13:23
I tak na świecie mówią, że opener odbywa się w Gdańsku:)
Dzięki Gdynia za promocje Gdańska, ale naprawdę nie trzeba :)
- 5 18
-
2014-07-04 14:24
Borys Kossakowski z Kosakowa :)
- 8 0
-
2014-07-04 14:50
czekam na 2 inne cuda:
1. Radiohead
2. PJ Harvey- 10 3
-
2014-07-04 15:12
a w jakiej to gwarze......CUDY!!!....moze lepiej....CUDA.....
- 4 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.