Archive łączy z Polską więź szczególna. Po pierwszym koncercie w Warszawie wspominali w jednym z wywiadów: "Czuliśmy się jak The Beatles!". Kilka lat temu udostępnili utwory do ścieżki dźwiękowej do filmu "Sęp" Eugeniusza Korina i nawet jeżeli grają nad Wisłą aż pięć koncertów (jak na obecnej trasie), potrafią zapełnić największe sale koncertowe. Nie inaczej było w czwartek, w gdańskim B90.
Przypadek Archive jest być może ostatnim, kiedy polskie radio (w osobie Piotra Kaczkowskiego) na tak dużą skalę wykreowało gwiazdę, która w innych krajach równie jasnym blaskiem nie świeci. W przeszłości podobnych sytuacji było wiele, chociażby niektóre kapele zimnofalowe czy synthpopowe, ale wraz ze spadkiem popularności radia, jako przestrzeni do odkrywania nowej muzyki, zmniejszyła się również jego rola w kreowaniu gustów.
W B90 można było się natomiast przekonać, jak potężne narzędzie niegdyś stanowiły autorskie audycje, które potrafiły nie tylko ściągnąć na niszowy zespół ogromne zainteresowanie, ale także dotrzeć do bardzo różnych słuchaczy.
Rock: koncerty w Trójmieście
W tłumie ponad tysiąca osób bez trudu można było wychwycić koncertowych wyjadaczy, dla których muzyka na żywo to chleb powszedni, ale też takie osoby, które bezpośrednie spotkanie z ulubionym zespołem traktują jak specjalne wydarzenie wymagające galowego stroju. Na sali znajdowali się fani, którzy musieli być młodsi od akurat świętującego ćwierćwiecze Archive, a jednocześnie tacy, którzy doskonale pamiętają ogromny sukces utworu "Again" (odegranego oczywiście dopiero na bis, ale w wersji bardzo odmiennej od oryginału) obecnego na liście przebojów Programu Trzeciego przez całe 70 tygodni.
To niezwykle rzadki fenomen, bo nawet jeżeli Ozzy Osbourne albo The Cure potrafią przyciągać kilka pokoleń słuchaczy z porównywalną skutecznością, zazwyczaj pasja do podobnej muzyki łączy te osoby w znacznie większym stopniu, a tutaj poza twórczością Archive nie ma żadnych punktów wspólnych. Różnorodność publiczności wprost przekłada się z kolei na reakcje - jedni szukali jak najbliższego kontaktu z zespołem pod sceną, inni woleli stanąć gdzieś z boku i bujać się z zamkniętymi oczami.
Koncert Archive w B90.
fot. Edyta Steć/trojmiasto.pl
Niewielka to jednak strata, tym bardziej że tym razem w setliście znalazło się mnóstwo starszych utworów, chociażby z obchodzącego w tym roku 10-lecie "Controlling Crowds" czy jeszcze starszych "Noise" albo przełomowego "You All Look the Same to Me". W składzie zespołu znalazła się w dodatku rzadko wyruszająca na trasy koncertowe Maria Q, związana z Archive niemalże od samego początku, ale często bardzo zajęta tak odmiennymi zadaniami, jak śpiewaniem w chórkach u... Boya George'a, Anastacii czy Coolio. Wykonanie całego programu zajęło zespołowi blisko 150 minut i chociaż tuż obok mnie już po godzinie zniecierpliwiony chłopak dopytywał partnerkę, jak długo takie koncerty zazwyczaj trwają, cała reszta publiczności sprawiała wrażenie, jakby chciała, żeby akurat ten koncert trwał wiecznie.
Archive niczym nie zaskoczyło, ale przecież to zespół, który już kilka lat temu osiągnął szczytową formę i za największy sukces można uznać to, że tak długo potrafi ją utrzymać. Da się w tym wyczuć rutynę i nieco zachowawcze podejście do występów na żywo, ale huczne obchody 25-lecia działalności zespołu (których najważniejszym punktem jest wyjątkowe wydawnictwo "25") dodały mu skrzydeł i pozwoliły zaprezentować się lepiej niż chociażby dwa lata temu na tej samej scenie.