• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

FellowB: jeśli debiutować, to w takim stylu. Kapitalna muzyka z Trójmiasta

Patryk Gochniewski
18 października 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 

Trójmiasto ma szczęście do świetnych muzyków. Tak indywidualnie, jak i zespołów. Niestety często jest tak, że nawet na lokalnym podwórku mało kto o nich słyszy. Trudno znaleźć na to wytłumaczenie, bo naprawdę mamy się czym pochwalić. Ot, chociażby zespół FellowB, który właśnie wydał debiutancki album. I to jest muzyka, która jest naprawdę z najwyższej ligi.



Muzyka alternatywna - najbliższe koncerty w Trójmieście



Czy śledzisz muzyczne nowości z Trójmiasta?

"Pulsar" to płyta, która powstawała długo, ale już od pierwszego singla, który pojawił się niemal rok temu, było wiadomo, że to nie będzie nic przypadkowego. Dopracowana do ostatniej nuty muzyka, fantastyczna oprawa graficzna, piękny teledysk, spójny koncept wizualny zespołu. Można było odczuć, że to nie będzie jedna z tych formacji, która pojawi się i zniknie. Zostało tu włożone za dużo pracy.

Patryk Gochniewski: Od powstania zespołu, wydania pierwszego singla, po ukazanie się płyty sporo czasu minęło. Dlaczego to tyle trwało? Wydawało się, że już zaraz, a tu prawie rok później!

Tomek Sadecki: Zgadza się, trochę to trwało. Choć ma to swoje plusy i minusy. Z perspektywy czasu nie ma znaczenia, jak długo coś powstawało, tylko jaki jest efekt. Chcieliśmy, by nasz album był traktowany jako całość. Oczywiście świat, w którym żyjemy, przyzwyczaił nas do tego, że ciągle coś się dzieje. Brak systematycznej i gęstej aktywności internetowej spycha nas gdzieś na drugi plan. Wszystko to jest kwestią decyzji. Moglibyśmy wypuścić pierwszego singla w momencie, gdy cała płyta byłaby już gotowa i wtedy nikt nie powiedziałby, że to długo trwało. Uznaliśmy jednak, że wolimy podzielić się nim ze światem, zamiast trzymać rok na komputerze, czekając na odpowiedni moment.

Poza tym czas jest bardzo dobrym filtrem.

To prawda. Trendy szybko się zmieniają, my również ewoluujemy i jesteśmy podatni na to, co dzieje się wokół nas. Jeżeli muzyka, którą tworzymy, przetrwa tę próbę czasu, jest to dobry znak.

Pomysł założenia zespołu padł w 2020 roku, dobrze pamiętam?

Tak, wyszedł z inicjatywy Michała Zienkowskiego. Przez pierwsze miesiące była tylko nasza dwójka. Był to mniej więcej początek pandemii - okoliczności dziwne, lecz dość sprzyjające tworzeniu. Wynajmowaliśmy wtedy małe studio w Nowym Porcie i tam praktycznie wszystko się zaczęło. Wszystko nagrywaliśmy i produkowaliśmy sami, kombinowaliśmy z brzmieniami, przy czym dużo się uczyliśmy. Było to zupełnie inne doświadczenie niż tworzenie kawałków na próbach w garażu. Wcześniej graliśmy razem w nieistniejącym już zespole Drunk Lamb, później w Nene Heroine. Lubimy ze sobą grać, dobrze się rozumiemy, mamy podobny gust, dlatego stworzenie czegoś razem, od początku, było kwestią czasu. Później do zespołu dołączyli nasi przyjaciele Sławek Koryzno oraz Ignaś Gajewski i to z nimi nagraliśmy cały album.

Powiem szczerze - gdyby ta płyta nie była polska, a brytyjska, już by was bookowali na festiwale. To jest perfekcyjna robota. Niby eklektyczna, a jednak chirurgicznie precyzyjna. Jazz łączy się z indie, elektronika z eteryką. To jest tak, jakby Empire of the Sun było na orgii z Cut Copy, Billym Lockettem, a temu wszystkiemu przyglądali się jeszcze Harry Styles z Wojtkiem Mazolewskim. Absolutnie nierealne wręcz połączenie.

Wielkie dzięki! Ciekawy skład tej orgiii wymyśliłeś (śmiech). Co do "gdyby ta płyta nie była polska" - nie chcemy myśleć w ten sposób. Jesteśmy dalecy od narzekania na to, gdzie żyjemy i używania tego jako argumentu do wyjaśnienia dlaczego nasza muzyka nie jest tak popularna, jak byśmy chcieli. Myślę, że ważniejsza jest w tym przypadku pokora, konsekwentna praca i oczywiście wiara w to, co robimy. Jeżeli w tym wytrwamy i będziemy rzetelnie działać, to powinno obejść się bez przeprowadzki (śmiech).

Śpiewanie po angielsku również było świadomą decyzją?

Wokali używamy trochę jako kolejnego instrumentu, język angielski po prostu bardziej pasuje do naszej muzy i lepiej to wszystko brzmi. Przynajmniej nam się to bardziej podoba, a to my mamy ostateczną decyzję, co wypuszczamy, podpisując to swoimi nazwiskami.

Nie tylko muzyka jest perfekcyjna. Mocno postawiliście na stronę wizualną. Od samego początku było czuć, że tu nie ma przypadku - FellowB to koncept pełną gębą.

To była i dalej jest dla nas bardzo istotna kwestia. Już na samym początku zaproponowaliśmy współpracę Partykowi Hardziejowi - świetnemu gdańskiemu ilustratorowi i grafikowi. Chcieliśmy, by ktoś pokroju Patryka był z nami od początku. By poznał nasz ogólny zamysł i pomógł nam to złożyć w wizualną całość, dodając przy tym swój kunszt. Projekt okładki "Pulsar" powstał praktycznie na samym początku pisania muzyki na ten album. Dzięki temu mogliśmy z nią obcować i mocno się inspirować przez cały proces tworzenia płyty.

Wąsik, ach ten wąsik



Czas oczekiwania na płytę, jak się domyślam, był też związany właśnie z kwestią wizualną.

Tak - konkretnie chęcią wypuszczania utworów wraz z teledyskami. Zależało nam na połączeniu muzyki z interesującym i spójnym obrazem od samego początku. Z racji, że wszystko finansujemy z własnych kieszeni, trochę to wszystko trwa... W każdy teledysk włożyliśmy mnóstwo serca i pracy. Nie tylko my, bo zaangażowanych było wiele artystycznych dusz z Trójmiasta.

Możesz coś więcej o nich powiedzieć?

W teledysku do utworu "Lies" wzięły udział niezwykłe tancerki z Hertz Haus Theatre, tworząc unikatowy klimat całego klipu. Za pomysły i scenografię odpowiadały Alicja Nowicka i Blanka Byrwa. Ciekawym aspektem jest to, że sytuacja przymusiła nas do tego, by w krótkim czasie nauczyć się montażu. Wraz z moją dziewczyną, zarywając noce, zmontowaliśmy cały teledysk. Był to nasz absolutny debiut w tej dziedzinie. Myślę, że udało nam się stworzyć i przekazać pewną historię, z czego jestem bardzo dumny. Wiem, że będę miał do niego sentyment do końca życia.

Teledysk do utworu "Blindness" to chyba również była świetna przygoda - nie baliście się rzucać na głęboką wodę przy tym debiucie.

Zdecydowaliśmy się na to, by wystąpiła w nim tylko jedna aktorka i była to Anna Zglenicka - znana z poprzedniego klipu. Ania została obsadzona w symbolicznych, pięknych wizualnie scenach. Mimo wszystko najwięcej pracy wymagało stworzenie animowanego obrazu do utworu "Real Reason". Jest to całkowicie poklatkowy ilustrowany film autorstwa Mary Zaleskiej - niezwykle zdolnej gdańskiej ilustratorki. Przy całym przedsięwzięciu pomagała jej Hanna Tretiak.

Domyślam się, że tu było mniej więcej tyle pracy, ile przy filmie poklatkowym.

Każda sekunda filmu to mniej więcej 18 ilustracji, które trzeba było narysować. Utwór trwa ponad cztery minuty, więc łatwo policzyć, ile pracy, poświęcenia i czasu to kosztowało. Mimo ogromu pracy uważam, że było warto. Warstwa wizualna również buduje swoją historię i narrację. Bardzo nas inspiruje jako muzyków. Każde z tych działań uwrażliwia i powoduje, że stajemy się bardziej świadomymi artystami.

Jakie najbliższe plany - koncerty, supporty, promocja w necie?

Płyta jest gotowa. Wydana została w zaprzyjaźnionym gdańskim labelu Alpaka Records. Dzięki dystrybucji Asfaltu dostępna jest w wielu sklepach internetowych oraz stacjonarnych. Jesteśmy po premierze koncertowej, która odbyła się w gdańskim klubie Ziemia. Teraz czas na inne miasta. Z naszej strony - wiadomo - chcielibyśmy grać jak najwięcej. Nie mamy managera, więc bookowanie koncertów zależy wyłącznie od nas. Trzeba to wszystko jakoś ze sobą łączyć. Na pewno będziemy informować o naszych najbliższych planach.

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (37)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d."

89 - 129 zł
Kup bilet
pop

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years!

159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Make Life Easier to blog prowadzony przez: