• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Filmowe Trójmiasto: Biskupia Górka w filmie "Trzy dni bez wyroku"

Tomasz Zacharczuk
13 sierpnia 2019 (artykuł sprzed 4 lat) 
Akcja filmu "Trzy dni bez wyroku" dzieje się przede wszystkim w Gdańsku, głównie na terenie Biskupiej Górki. W niektórych scenach doskonale widać panoramę Gdańska wczesnych lat 90. Na zdj. Tadeusz Szymków i Jerzy Bończak. Akcja filmu "Trzy dni bez wyroku" dzieje się przede wszystkim w Gdańsku, głównie na terenie Biskupiej Górki. W niektórych scenach doskonale widać panoramę Gdańska wczesnych lat 90. Na zdj. Tadeusz Szymków i Jerzy Bończak.

Artur Żmijewski stawiał pierwsze kroki w profesjonalnym aktorstwie, Witold Pyrkosz po Biskupiej Górce uganiał się za kasiarzem, którym bynajmniej nie był Kwinto, w gdyńskim "Maximie" koncertowało De Mono, a Andrzej Zaucha pokazał się przed kamerą ostatni raz przed tragiczną śmiercią. W cyklu Filmowe Trójmiasto przypominamy "Trzy dni bez wyroku" Wojciecha Wójcika, który niedługo po premierze nakręconego w Gdańsku filmu zabrał się za reżyserię kultowej "Ekstradycji". Ostatnio pisaliśmy o serialu "S.O.S." i Gdańsku z lat 70.



Miłośnikom sensacyjnego kina lat 90. nazwisko Wojciecha Wójcika kojarzy się oczywiście z nieustępliwym i bezkompromisowym komisarzem Halskim, który nie przebierając w środkach walczył zarówno z gangsterami, jak i skorumpowanymi kolegami po fachu i przekupnymi politykami.


Zanim powstały trzy sezony "Ekstradycji", jej reżyser dał się już poznać jako niezwykle sprawny twórca filmowych fabuł, w których zbrodnia goniła zbrodnię, a stróże prawa deptali po piętach bezwzględnym nieraz przestępcom. Podobny schemat, i przy okazji sporo trójmiejskich akcentów, można odnaleźć w filmie "Trzy dni bez wyroku" z 1991 roku.

Rozterki młodego kasiarza



Zamaskowani przestępcy gorączkowo plądrują napadnięty kantor, a skrępowani i roznegliżowani właściciele z przerażeniem w oczach mogą się jedynie przyglądać temu, jak młodociany geniusz wśród kasiarzy otwiera właśnie zapakowany kosztownościami sejf. Gdy wydaje się, że skok zakończy się dla rabusiów szybkim i łatwym zarobkiem, jeden z zakładników doznaje ataku serca i umiera. "Mruk" błyskawicznie zamyka otwarty przed paroma sekundami schowek i zmusza towarzyszy do ucieczki bez łupu.

TOP5 filmów i seriali nakręconych w Trójmieście


Otwierająca film scena śmiałego rabunku kantoru przy Długim Targu przyniesie poważne konsekwencje dla niesubordynowanego kasiarza. Adam Nidzicki, nazywany przez kolegów "Mrukiem", jest bowiem, podobnie jak reszta przestępczej szajki, jednym z osadzonych w zakładzie poprawczym. To właśnie na terenie placówki dwaj wychowawcy wpadają na pomysł wykorzystywania podopiecznych do napadów i kradzieży. Młodociani przestępcy organizują skoki podczas przepustek i prac na terenie miasta. Zyski zgarniają oczywiście krnąbrni opiekunowie - Jóźwiak i Andruszewski.

Młody przestępca specjalizujący się w otwieraniu sejfów, Adam Nidzicki, ps. "Mruk", pod wpływem znajomości z Magdą (Lucyna Zabawa) pragnie zerwać z dawnym życiem. Nie będzie to jednak proste, bo jeden z jego opiekunów z zakładu poprawczego zastawił na chłopaka pułapkę. Młody przestępca specjalizujący się w otwieraniu sejfów, Adam Nidzicki, ps. "Mruk", pod wpływem znajomości z Magdą (Lucyna Zabawa) pragnie zerwać z dawnym życiem. Nie będzie to jednak proste, bo jeden z jego opiekunów z zakładu poprawczego zastawił na chłopaka pułapkę.
Przerwana przez "Mruka" akcja kończy się dla niego pobytem w izolatce, gdzie zostaje dotkliwie poturbowany. Na domiar złego chłopak dowiaduje się o śmierci matki. Dostaje tytułowe trzy dni przepustki, by odwiedzić grób kobiety. Jednak jeden z wychowawców, Jóźwiak, postanawia w tym czasie wrobić Nidzickiego w morderstwo. "Mruk" będzie musiał udowodnić swoją niewinność, a pod wpływem poznanej w pociągu Magdy spróbuje ostatecznie zerwać z kryminalną przeszłością. Chłopakowi zadania nie ułatwią ani dawni towarzysze, ani stróże prawa na czele z kapitanem Rzochem.

Kolekcjoner nominacji i polski Delon



Wyreżyserowany przez Wójcika film swoją premierę miał podczas 16. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni w 1991 roku. "Trzy dni bez wyroku" znalazły się zresztą w stawce produkcji ubiegających się o Złote Lwy, co nie było nowością w przypadku twórcy późniejszej "Ekstradycji". Była to już bowiem siódma nominacja dla Wojciecha Wójcika z dziewięciu w całej karierze. Złotego Lwa doczekał się dopiero w 2002 roku za reżyserię "Tam i z powrotem" (film nagrodzono też wówczas Złotym Klakierem).

Później wyreżyserował jeszcze jeden serialowy przebój ("Sfora") zaadaptowany także na pełnometrażowy film. Stanął również za kamerą kilku odcinków "Czasu honoru", a bogatą filmografię Wójcik zamknął w nietypowy sposób... komedią romantyczną "Randka w ciemno". Ceniony reżyser zmarł w ubiegłym roku.

Gdańskie sceny przede wszystkim kręcone były na Biskupiej Górce, ale nie brakowało też kadrów z innych charakterystycznych miejsc, również Gdyni i Sopotu. Gdańskie sceny przede wszystkim kręcone były na Biskupiej Górce, ale nie brakowało też kadrów z innych charakterystycznych miejsc, również Gdyni i Sopotu.
Poza samym filmem, w 1991 roku szansę na wygraną w Gdyni miał także odtwórca głównej roli - Artur Żmijewski. Początkujący, niespełna 25-letni aktor rolą "Mruka" tak naprawdę po raz pierwszy zaistniał w polskiej kinematografii. W wielu późniejszych wywiadach konsekwentnie podtrzymywał, że właśnie pod okiem Wojciecha Wójcika w pełni poznał techniki kręcenia filmu i tajniki sztuki aktorskiej. Wielokrotnie twierdził, że był to rzeczywisty początek jego kariery.

Choć nagrodę za pierwszoplanową rolę podczas 16. FPFF Żmijewskiemu zgarnął sprzed nosa Adam Ferency (za film "Kanalia"), to występ młodego aktora nie przeszedł bez echa. Wśród krytyków pojawiały się nawet opinie, że aparycją amanta, uwodzicielskim spojrzeniem i charyzmą przebijał samego... Alaina Delona. Podobnych skojarzeń dostarczały kolejne role w produkcjach obyczajowych ("Na dobre i na złe"), romantycznych ("Nigdy w życiu!") czy sensacyjnych (obie części "Psów"). I chyba nawet sutanna księdza Mateusza zbyt mocno tego wizerunku nie odmieniła.

W filmie Wojciecha Wójcika przewinęło się sporo znanych aktorskich twarzy. Były też gościnne epizody - w klubie "Maxim" w Gdyni zagrał w jednej ze scen zespół De Mono. W filmie Wojciecha Wójcika przewinęło się sporo znanych aktorskich twarzy. Były też gościnne epizody - w klubie "Maxim" w Gdyni zagrał w jednej ze scen zespół De Mono.

Rozmowy Rzeźnika z Ministrantem



Na planie "Trzech dni bez wyroku" Żmijewski miał to szczęście początkującego, że pracował u boku wyśmienitych kolegów po fachu. Mógł więc podpatrywać doświadczonych Edwarda LubaszenkęJerzego Bończaka, którzy wcielili się w role zdeprawowanych wychowawców w zakładzie poprawczym. Najbardziej pokaźnym aktorskim dorobkiem legitymował się oczywiście Witold Pyrkosz, która kilka lat po tym, jak u Juliusza Machulskiego partnerował w filmie kasiarzowi Kwincie i współorganizował skoki, u Wójcika znalazł się po drugiej stronie barykady.

Tropiący młodego kasiarza kapitan Zygmunt Rzoch nonszalanckim luzem, kąśliwymi ripostami i żartobliwą ksywką ("Rzeźnik"), nijak pasującą do wątłej postury, wprowadził do "Trzech dni bez wyroku" sporo orzeźwiającego humoru. Głównie poprzez słowne utarczki i filozoficzne wywody ze swoim podopiecznym, porucznikiem Rzepeckim, ochrzczonym przez "Rzeźnika" "Ministrantem". Ksywka zresztą związana była z tym, że młody policjant zaliczył w przeszłości pobyt w zakonie cystersów.

"Ministrant" (Tomasz Kępiński) i "Rzeźnik" (Witold Pyrkosz) tropią młodocianego kasiarza "Mruka" i próbują jednocześnie rozwikłać zagadkę śmierci jednego z wychowawców z zakładu poprawczego. Na zdj. w tle fragment Bramy Stągiewnej. "Ministrant" (Tomasz Kępiński) i "Rzeźnik" (Witold Pyrkosz) tropią młodocianego kasiarza "Mruka" i próbują jednocześnie rozwikłać zagadkę śmierci jednego z wychowawców z zakładu poprawczego. Na zdj. w tle fragment Bramy Stągiewnej.
Co ciekawe, aktor wcielający się w Rzepeckiego, Tomasz Kępiński, filmową karierę właściwie zakończył na planie u Wojciecha Wójcika. Niejako zgodnie z nadaną przez "Rzeźnika" ksywką aktor zajął się później m.in. doradztwem biskupowi Janowi Chrapkowi czy organizacją Międzynarodowego Ekumenicznego Festiwalu Muzyki Chrześcijańskiej "Song Of Songs Festival" w Toruniu.

Poza Kępińskim przez plan przewinęło się wielu młodych wówczas aktorów, którzy albo już byli wystarczająco rozpoznawalni (Dariusz Siatkowski zagrał w obu częściach "Kogla-mogla"), albo wkrótce taką popularność mieli zyskać (Tadeusz Szymków stał się jednym z ulubionych aktorów Wójcika, zaś Sławomir Sulej niedługo po epizodzie w "Trzech dniach..." wygłosił chyba najsłynniejszy więzienny monolog w drugiej części "Psów" Pasikowskiego). Aktorski debiut w roli Magdy zaliczyła natomiast urzekająca u Wójcika Lucyna Zabawa. Na ekranie gości też młody Robert Gonera.

Artur Żmijewski rolą w filmie Wojciecha Wójcika wypłynął na szerokie wody kariery aktorskiej. Podczas festiwalu w Gdyni w 1991 roku był nawet nominowany do nagrody za najlepszą pierwszoplanową rolę męską. Artur Żmijewski rolą w filmie Wojciecha Wójcika wypłynął na szerokie wody kariery aktorskiej. Podczas festiwalu w Gdyni w 1991 roku był nawet nominowany do nagrody za najlepszą pierwszoplanową rolę męską.

Ostatni raz Zauchy i De Mono na bis



Profesjonalistom na planie towarzyszyli też... muzycy. Epizod w "Trzech dniach bez wyroku" niespodziewanie okazał się ostatnim występem przed kamerą znanego z takich przebojów jak "Byłaś serca biciem" czy "Czarny Alibaba" wokalisty Andrzeja Zauchy. Kilka tygodni po premierze filmu piosenkarza i jego kochankę, aktorkę Zuzannę Leśniak, przed Teatrem STU w Krakowie zastrzelił mąż artystki, Francuz Yves Goulais. Zazdrosny reżyser w kierunku pary oddał dziewięć strzałów. Zaucha zginął na miejscu, Leśniak w drodze do szpitala.

Aktorski epizod w "Trzech dniach ..." zaliczył piosenkarz Andrzej Zaucha, dla którego był to, jak się okazało, ostatni występ przed kamerą. Kilka tygodni po premierze filmu artystę zastrzelił mąż kobiety, z którą wokalista miał romans. Aktorski epizod w "Trzech dniach ..." zaliczył piosenkarz Andrzej Zaucha, dla którego był to, jak się okazało, ostatni występ przed kamerą. Kilka tygodni po premierze filmu artystę zastrzelił mąż kobiety, z którą wokalista miał romans.
U Wójcika Zauchę możemy oglądać m.in. w scenie nakręconej w gdyńskim "Maximie" podczas rozmowy z "Mrukiem", który prosi fałszerza o wyrobienie "lewych" dokumentów, by uciec promem do Szwecji. W tej samej scenie możemy zobaczyć występujący w klubie zespół De Mono, który na początku lat 90. cieszył się już w kraju niemałą renomą.

Talenty wokalne w "Trzech dniach..." zaprezentował także... Artur Żmijewski, który piosenkę z "czołówki" - "Dobry los" - wykonuje wraz z Agnieszką Różańską. To ona początkowo miała wcielić się w rolę Magdy, ale na rozbierane sceny z udziałem aktorki nie zgodziła się jej ówczesna uczelnia.

Gościnna Biskupia Górka



Sceny kręcone w "Maximie" to, poza pracą ekipy zdjęciowej na Kamiennej Górze, jedyne gdyńskie wątki w filmie Wojciecha Wójcika. Część filmu zrealizowano w Łodzi, zdecydowaną większość zarejestrowano jednak w Gdańsku. Głównie na terenie Biskupiej Górki, która w "Trzech dniach ..." pojawia się kilkukrotnie.

Filmowe Trójmiasto: "Wożonko"


To tu właśnie mieści się Zakład Poprawczy nr 7, w którym karę odsiaduje "Mruk". Placówkę odegrał budynek Dawnego Schroniska Młodzieżowego im. Pawła Beneke, obiekt, który pod koniec lat 50. przeszedł na własność milicji, a później policji. W filmie wielokrotnie pojawią się ujęcia charakterystycznych dla tej dzielnicy Gdańska uliczek i kamienic. Na dachu jednej z nich namawiają się postaci grane przez Tadeusza Szymkowa i Jerzego Bończaka. Także tu filmowego "Tykę" w nietypowy i mało etyczny sposób przesłuchuje "Rzeźnik".

Edward Lubaszenko (Andruszewski) i Jerzy Bończak (Jóźwiak) w roli wychowawców zakładu poprawczego w Gdańsku. Placówkę w filmie odgrywał budynek dawnego Schroniska Młodzieżowego im. Pawła Beneke. Edward Lubaszenko (Andruszewski) i Jerzy Bończak (Jóźwiak) w roli wychowawców zakładu poprawczego w Gdańsku. Placówkę w filmie odgrywał budynek dawnego Schroniska Młodzieżowego im. Pawła Beneke.
Ozdobą "Trzech dni..." z pewnością są ponadto ujęcia panoramy Gdańska z wieży zegarowej na Biskupiej Górce i dachów tamtejszych kamienic. Ekipa filmowa zahaczyła również o inne charakterystyczne dla Gdańska lokalizacje. Już pierwsze kadry pokazują nam wypełniony młodzieżą Długi Targ z widokiem na fontannę Neptuna. Wracającego z Łodzi Nidzickiego widzimy też na peronie Dworca Głównego. Z kolei "Rzeźnik" z "Ministrantem" poruszają się samochodem w okolicach Wyspy Spichrzów. Przez ułamek sekundy widać Bramę Stągiewną.

Po "Trzech dniach..." Wojciech Wójcik zrobił sobie kilkuletnią przerwę od reżyserowania filmów, na co znaczący wpływ miał na pewno sukces serialowej "Ekstradycji", która doczekała się dwóch kontynuacji. Do filmu Wójcik wrócił dopiero pod koniec XX wieku "Ostatnią misją". Na tak długą filmową przerwę nie mógł sobie pozwolić Artur Żmijewski, którego kariera nabrała wyraźnego rozpędu po 1991 roku. Gdańsk okazał się więc w jego przypadku szczęśliwym miejscem, z którego rozpoczął aktorską podróż do Leśnej Góry czy Sandomierza.

Opinie (47) 4 zablokowane

  • (1)

    Dobry film. Polecam wam stare dobre polskie kino czyli:Trojkat bermudzki.

    • 27 2

    • Oraz 'Prywatne Śledztwo' Wójcika. Palce lizać!

      • 1 1

  • Lucyna Zabawa (2)

    Warta grzechu była wówczas, oj warta :)

    • 10 1

    • Jest Lucyna

      Jest zabawa

      • 0 0

    • bo byla naturalna.

      • 3 0

  • piękne ujęcia kręcone mydelniczką (1)

    dobrze, że daliście podpisy pod zdjęciami, dzięki nim wiadomo na co się patrzy

    • 8 12

    • mozesz sobie kupic wersje hd dvd i sa super realistyczne fotografie na filmotece narodowej.

      takze z nieskrywana uroda L. Zabawy.

      • 0 1

  • Biskupia Górka w filmie

    Na Biskupiej Górce były nagrywane sceny do filmu Walet Pikowy z 1960 roku.

    • 5 0

  • Kiedyś w Gdańsku kręcono choć częściowo jak widać z całego cyklu artykułów różne dobre filmy i seriale. (1)

    A teraz? Musimy się ograniczać do słabych na ogół produkcji TVNu, gdzie ostatnią dobrą produkcją tej stacji, jaka zawitała do Gdańska byli Kryminalni oraz czasem innego słabego przeważnie filmu pełnometrażowego. Wyjątkiem z ostatnich lat jest tu Kamerdyner. Skąd taka posucha? Czemu umieszczeniem fabuły w Gdańsku nie są zainteresowani ani twórcy polskich produkcji dla HBO ani czegoś na Netflixa?

    Na horyzoncie jest epizod, który wyłamałby Gdańsk z serialowej hegemonii TVN i jednocześnie byłby pierwszym od dawna serialem historycznym kręconym między innymi w Gdańsku czyli epizod w "Koronie Królów", która dalej będzie kontynuowana, tym razem skupiając się na panowaniu Jagiellonów, a tu mamy chociażby potencjalną scenę wjazdu Kazimierza Jagielończyka do Gdańska... tylko no właśnie... ta polityczna wojna zapewne przyczyni się do tego, że TVP nic w Gdańsku nie będzie kręcić.

    I szkoda, bo Gdańsk jest właśnie jednym z kilku w Polsce dobrych miejsc akcji dla filmów i seriali historycznych.

    • 8 3

    • na Dolnym Śląsku historyczne seriale możesz kręcisz wszędzie

      na Górnym zresztą też. Małopolska? Bez problemu. Warmia / Mazury, też jest potencjał, zresztą wiekszość plenerów Kamerdynera było kręcone właśnie tam. A jeszcze Lublin, Łódź

      • 2 3

  • Kostka lodu (1)

    Kto oglądał, ten wie o co chodzi :)

    • 5 1

    • Hehe
      Miałem koło 20 lat...
      Doskonale pamietam

      • 1 1

  • I jeszcze jedna lokalizacja w Sopocie.

    Scena łóżkowa ze Żmijewskim kręcona była w willi u zbiegu ulic Łokietka i Skarpowej.

    • 5 0

  • Opinia wyróżniona

    Lata 90-te (3)

    To były czasy ... Tchnienie absolutnej wolności, swobodnego oddechu a w anturażu: sprzedaż z łóżek polowych, michael jackson i pet shop boys z kaset na rynku, klapki kubota i za duże garnitury z poduszkami, przedziwne fryzury a la limal, disco to jest wszystko, bagsik i gąsiorowski, lokalne tuzy byznesu leksztoń i krauze, kwaśniewski z jolką na kortach w Sopot, wizyty Papieża, kantory, kuroń rozdajacy zupę w tv ..
    Tyle sie dzialo

    • 19 1

    • (1)

      Racja
      Ale też złote czasy polskiego rocka... Kobranocka, Hey, Bartosiewicz, proletaryat, kult itd.

      • 9 1

      • Kobranocka, Kult, Proletaryat .... mocno w latach osiemdziesiątych osadzone.

        W dziewięćdziesiątych dochodziła nadzieja, że będzie normalnie już za kilka lat.

        • 7 0

    • kino Leningrad i miejsce na balkonie

      • 9 0

  • Dobry film

    Pamiętam, jak kręcili w Sopocie na monciaku przy Cepelii i i lali wodę z węża strażackiego.

    • 10 0

  • (4)

    Moje najlepsze czasy.
    Byłem młody.
    Zawsze będę miał sentyment do lat 90tych, te wszystkie przemiany, muzyka, filmy...

    • 36 1

    • dobrze że się postarzałeś (2)

      • 1 14

      • Wiekiem tak, każdego to czeka, ale mentalnie nie mam kompleksów jak patrzę na sposób życia 10-20 lat młodszych ode mnie.

        • 12 1

      • W tym rzecz, ze sie nie postarzal. Postarzali sie to ci co zyja obecnie

        tym co przyniosly im starsze lata. Jesli np dostali emeryture to siedza w domu i ogladaja glupi serial.

        • 5 1

    • Prawda

      Moje studenckie czasy.
      Tyle się działo.

      • 9 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Targi Rzeczy Ładnych (1 opinia)

(1 opinia)
15 zł
Kup bilet
targi

Wielka Szama na Stadionie - wielkie otwarcie sezonu w Gdańsku! (12 opinii)

(12 opinii)
street food

Kwiat Jabłoni "Nasze ulubione kluby" (8 opinii)

(8 opinii)
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Co jest symbolem Świętego Patryka?