- 1 Rammstein w Filharmonii Bałtyckiej (13 opinii)
- 2 Czemu już nie ma takich imprez? (49 opinii)
- 3 Związek? Podziękuję. Jestem na detoksie (161 opinii)
- 4 Ten film pokochają fani lat 90. (43 opinie)
- 5 Sztuczna inteligencja w piosence wyborczej (40 opinii)
- 6 Duża impreza kulinarna znowu w Trójmieście (36 opinii)
Gdynia bez makijażu w powieści "Katharsis". Rozmowa z pisarzem Maciejem Siembiedą
- Przedwojenną Gdynię znamy jak księżyc. Z jednej strony. Najczęściej widać jasne oblicze miasta "z morza i marzeń", ale w mroku nędzy i zbrodni kryje się zupełnie inna prawda. Zapraszam na spacer ścieżkami zawiedzionych nadziei i narodzin przestępczości w pierwszym polskim porcie nad Bałtykiem, do obejrzenia Gdyni bez propagandowego makijażu - tak zapowiada swoją najnowszą książkę mieszkający od lat w Sopocie pisarz - Maciej Siembieda. Premiera powieści "Katharsis" (wyd. Agora) już 18 maja. Rozmawiamy o sagach, przemycie i o różnych obliczach Gdyni.
Recenzje książek z Trójmiasta
Maciej Siembieda jako autor thrillerów zadebiutował w 2017 r. powieścią "444" (to pierwszy tom słynnego już cyklu o Jakubie Kani) i od razu dołączył do grona twórców bestsellerów. Rok później ukazała się jej kontynuacja - "Miejsce i imię". Siembieda nie był jednak debiutantem, gdyż wcześniej przez 30 lat pracował jako dziennikarz i reportażysta, zajmując się dziennikarskimi śledztwami historycznymi. Trzykrotnie otrzymał za nie Nagrodę Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, uznawaną za "polskiego Pulitzera".
W swoich książkach ("Gambit", "Wotum", "Kukły") po mistrzowsku wykorzystuje elementy prawdziwych historii, łącząc je z sensacyjną intrygą. Podobnie będzie w najnowszej powieści pt. "Katharsis", gdzie punktem wyjścia jest historyczna prawda w kostiumie sensacyjnej fikcji. To polsko-grecka saga, której akcja toczy się przez ponad 60 lat (od 1927 do 1990 r.) i prowadzi nas od Salonik po Gdynię, z wyspy Wolin po Belgrad i od Wrocławia do Kairu...
Przeczytaj także: Jest pisane, będzie czytane. Plany trójmiejskich autorów na ten rok
Magdalena Raczek: Pana najnowsza powieść "Katharsis" to saga. Powiedział pan kiedyś, że to spełnienie pana marzenia o napisaniu sagi. Dlaczego akurat saga jest takim ważnym i ciekawym gatunkiem?
Maciej Siembieda: Namiętność do sagi wzięła się z... traumy. Wiele lat temu musiałem iść do szpitala na mocno nieciekawy przegląd przewodu pokarmowego. Trzy doby bez grama jedzenia, tylko woda. Pomyślałem: jak ja to wytrzymam? Zaczynam być niemiły po trzech godzinach od posiłku, a pusty żołądek wywołuje u mnie stan zbliżony do wściekłości. Co robić? I nagle olśnienie: czytać. Wtedy może jakoś dam radę. Zabrałem najgrubszą książkę, jaką miałem wtedy na półce, czyli "Filary ziemi" Kena Folletta. Sagę, dzięki której nie pamiętam, jak i kiedy minęły te trzy głodowe doby, łącznie z nocami. Wróciłem zdrowy na ciele i chory na sagi. Od tamtej pory przeczytałem ich ze 20, w tym wszystkie cegły Folletta.
W jednej książce znajdą się losy bohaterów rozłożone na 63 lata - począwszy od lat 20. do lat 90. Która z tych dekad jest panu najbliższa i najchętniej pan o niej pisał?
Gdybym miał wehikuł czasu z jedyną możliwością wyboru dekady, odwiedziłbym lata 20. Wydają mi się niezwykle kuszące. Spokojne, ale i szalone. Poukładane, a jednak naiwne w odwracaniu głowy od zła, które wtedy identycznie narastało w Rosji niczym polityczny nowotwór złośliwy. Eleganckie i ekstrawaganckie. Ale najłatwiej pisze mi się o czasach, które przeżyłem i pamiętam, choć dla wielu moich czytelników są historią odległą tak samo jak zburzenie Bastylii. Mam na myśli lata 60, które widzę przez różowe okulary dzieciństwa i wydają mi się beztroskie, choć były bure i ponure. No i lata 70., które obserwowałem już w sposób znacznie bardziej świadomy i dojrzały.
Powiedzmy coś więcej o bohaterach książki. Będą to Polacy i Grecy (greccy imigranci). Jak Grecy znaleźli się w Polsce?
Gdy dogasała wojna domowa w Grecji, jesienią 1949 r., rząd Polski postanowił udzielić pomocy partyzantom, którzy przegrywali tam swoje ostatnie batalie. Byli żołnierzami armii lewicowej walczącej z wojskami królewskimi, które chciały Grecji monarszej, konserwatywnej i - co tu owijać w bawełnę - faszystowskiej. To była okrutna wojna, pozbawiona litości, brutalna i absurdalna. Lewicowi Grecy, którzy podczas okupacji bili się z Niemcami i Włochami u boku Anglików, teraz mieli przeciwko sobie nie tylko tych samych Włochów i Anglików, ale też własnych braci (nota bene sporo z nich służyło w Waffen SS). Polska nie mogła udzielić im pomocy zbrojnej, bo Stalin nie mieszał się do konfliktu, ale przynajmniej przyjęła uchodźców. Brzmi znajomo? Pod koniec lipca 1949 r. do Świnoujścia w największej tajemnicy przybił statek "Kościuszko" zamieniony na pływający szpital. A na jego pokładzie ponad 700 rannych partyzantów, których reperowano w tajnym szpitalu na wyspie Wolin. Nie ich jednych, bo kolejne transporty morskie i lądowe docierały do Polski jeszcze przez dwa lata. W sumie 12 tys. ludzi, choć niektórzy szacują, że 14 tys. Cześć osiedlono w Bieszczadach, resztę na Dolnym Śląsku, zwłaszcza w Zgorzelcu. Trochę zostało w Gdyni, do której też przypływały statki z Albanii i Rumunii z Grekami na pokładzie.
Zobacz nasz cykl Zaczytane Trójmiasto
Jednym z bohaterów jest "Sacharyna", przemytnik z Gdyni lat 30., który stał się królem czarnego rynku - czy taka postać istniała naprawdę, czy kimś się pan inspirował?
Postać "Sacharyny" jest fikcyjna, ale wiele przemytniczych wątków - autentycznych.
Gdynia po raz kolejny pojawia się na kartach pana powieści. Przypomnijmy, że bohater pana wcześniejszych książek - Jakub Kania - pochodzi właśnie stąd. Co ma w sobie to miasto, że tak pana fascynuje?
Dobrze znam Gdynię, mieszkałem tam przez kilka lat i mam do niej wielki sentyment. Lubię miasta z charakterem, ciekawe i niejednoznaczne. Takie, które mają wiele twarzy i które można odkrywać. Gdynia nie ma oszołamiającej architektury, wieży Eiffla, kolońskiej katedry czy domów Gaudiego, ale kryje fantastyczną historię i przygodę obserwacji miasta, które dla mnie jest jednym z najciekawszych w Polsce.
Pomówmy więc o ciemnej stronie Gdyni. Powiedział mi pan ostatnio, że to "miasto zawiedzionych nadziei" i że "była tu wylęgarnia przestępczości - prostytucji, złodziejstwa, rozbojów i przemytu".
No cóż, nie wszyscy, którzy przybywali tu z porozbiorowej Polski, dostawali dobrze płatną pracę przy budowie portu i zamieszkiwali w wygodnych apartamentach modernistycznych kamienic. Legenda "miasta z morza i marzeń" skutecznie zasłania zupełnie inne oblicze ówczesnej Gdyni. Nędzę dzielnic, w których gnieździli się ci, którym się nie udało. Takie miejsca jak "Budapeszt" czy "Drewniana Warszawa" były slumsami tonącymi w błocie, braku higieny i w beznadziei. Zło lęgło się tam jak w inkubatorze. Sam fakt, że miasto powstawało od zera, stwarzał doskonałe warunki do rozwoju przestępczości. Jej drugim katalizatorem było bezrobocie, a trzecim port, bo miasta portowe zawsze mają szemraną reputację. W Gdyni był jeszcze czwarty katalizator - granica z Wolnym Miastem Gdańskiem. Niepowtarzalna okazja przemytu, który kwitł tu jak kwiatki w ciepłej szklarni.
Przeczytaj także: Nie każdy jest Bondą lub Mrozem. Ile zarabiają pisarze z Trójmiasta?
Przez Kolibki, gdzie było przejście graniczne, podobno przemycano wszystko? Jak to wyglądało?
Przez Kolibki i Kamienny Potok, paręset metrów od mojego domu, przemycano na dużą skalę żywność i artykuły pierwszej potrzeby, ale też kokainę, eter, morfinę i... sacharynę, od której wziął się pseudonim jednego z bohaterów "Katharsis". Co ciekawe - za przemyt słodziku groziły kary surowsze niż za narkotyki, bo było to przestępstwem przeciwko polskiej racji stanu. II Rzeczpospolita miała monopol cukrowy, zarabiała na cukrze, a sacharyna - 500 razy słodsza od cukru - bardzo ten interes psuła. Historia przestępczej Gdyni jest naprawdę fascynująca. Pamiętam, jak z wypiekami czytałem o "Bagiennych Bojach" - przedwojennym gangu młodocianych bandytów, w zasadzie dzieci. Działali w okolicach portu i byli piekielnie niebezpieczni. A przy tym nieuchwytni, bo schronienie dawały im mokradła ciągnące się w stronę Obłuża. Policja bała się tam zapuszczać.
Czwarta część powieści przenosi nas do Gdyni powojennej. Jak miasto podnosiło się po wojnie i jak prosperowało w czasach PRL-u? Podobno było to jedno z ważniejszych miejsc, jeśli chodzi o handel i dostęp do zagranicznych towarów, które sprowadzali do kraju marynarze?
Dokładnie tak było. Niemal codziennie przejeżdżam przez dawne "Zegarkowo", osiedle domów jednorodzinnych w Orłowie. To te pudełka z płaskimi dachami. Zbudowały je Polskie Linie Oceaniczne, a potem sprzedawały marynarzom, których było na to stać. A dlaczego ich było stać? A dlaczego "Zegarkowo"? Odpowiedź na obydwa pytania jest prosta: marynarze mieli niezłe pensje, często w dewizach, ale o wiele lepiej zarabiali, sprowadzając do Gdyni rzeczy, których brakowało w smutnym pejzażu PRL-owskiego handlu. Przez wiele lat przede wszystkim zegarki. Przyjeżdżała po nie do Gdyni cała Polska, a hale targowe przy dzisiejszej ulicy Wójta Radtkego pękały w szwach. Tu można było kupić wszystko. Skąd? Z przemytu. To była enklawa innego świata, innej rzeczywistości. Kraina spełniania marzeń, o ile za marzeniami szedł gruby budżet. Zapraszam do tamtej Gdyni w "Katharsis", proponując fabularną wycieczkę po miejscach, które znamy tylko z plotek i opowieści.
Premiera "Katharsis" 18 maja. Książka jest już dostępna w przedsprzedaży. Do kupienia tutaj.
Wywiady
Opinie wybrane
-
2022-05-02 19:16
Świetne powieści (2)
Polecam!!
- 20 4
-
2022-05-03 11:22
Lewicowi Grecy to byli zbrodniarze.
- 1 1
-
2022-05-02 21:33
troche przesadzil z tymi faszystami-temat jest przedstawiony bardzo stronniczo
Lewicowcy i prawicowcy walczyli o wladze Grecji; jedni nazywali a wlasciwie przezywali drugich faszystami a drudzy pierwszych komunistami, chociaz nie byli w pelnym tego slowa znaczeniu ani jednym ani drugim; Polska opowiedziala sie po jednej stronie pomagala w tym konflikcie-patrz tajne transporty morskie i ladowe, super tajny szpital w Dziwnowie i gen. Komar-temat wart doglebnego zbadania a nie propagandy.
- 3 1
-
2022-05-02 21:13
Każda powieść pana Macieja jest coraz lepsza, też polecam!
- 12 1
-
2022-05-02 21:07
Bardzo inteligentny, ciekawy człowiek! (1)
Wiele lat temu uczył mnie na studiach dziennikarskich.
Pozdrawiam serdecznie!- 16 4
-
2022-05-03 10:59
Taaaa
Jak się nic nie umiało to nie zaliczał, masakra
- 0 2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.