• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Gdynia bez makijażu w powieści "Katharsis". Rozmowa z pisarzem Maciejem Siembiedą

Magdalena Raczek
2 maja 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
Maciej Siembieda po mistrzowsku wykorzystuje elementy prawdziwych historii, łącząc je z sensacyjną intrygą. Podobnie będzie w jego najnowszej powieści pt. "Katharsis". Maciej Siembieda po mistrzowsku wykorzystuje elementy prawdziwych historii, łącząc je z sensacyjną intrygą. Podobnie będzie w jego najnowszej powieści pt. "Katharsis".

- Przedwojenną Gdynię znamy jak księżyc. Z jednej strony. Najczęściej widać jasne oblicze miasta "z morza i marzeń", ale w mroku nędzy i zbrodni kryje się zupełnie inna prawda. Zapraszam na spacer ścieżkami zawiedzionych nadziei i narodzin przestępczości w pierwszym polskim porcie nad Bałtykiem, do obejrzenia Gdyni bez propagandowego makijażu - tak zapowiada swoją najnowszą książkę mieszkający od lat w Sopocie pisarz - Maciej Siembieda. Premiera powieści "Katharsis" (wyd. Agora) już 18 maja. Rozmawiamy o sagach, przemycie i o różnych obliczach Gdyni.



Recenzje książek z Trójmiasta



Maciej Siembieda jako autor thrillerów zadebiutował w 2017 r. powieścią "444" (to pierwszy tom słynnego już cyklu o Jakubie Kani) i od razu dołączył do grona twórców bestsellerów. Rok później ukazała się jej kontynuacja - "Miejsce i imię". Siembieda nie był jednak debiutantem, gdyż wcześniej przez 30 lat pracował jako dziennikarz i reportażysta, zajmując się dziennikarskimi śledztwami historycznymi. Trzykrotnie otrzymał za nie Nagrodę Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, uznawaną za "polskiego Pulitzera".

W swoich książkach ("Gambit", "Wotum", "Kukły") po mistrzowsku wykorzystuje elementy prawdziwych historii, łącząc je z sensacyjną intrygą. Podobnie będzie w najnowszej powieści pt. "Katharsis", gdzie punktem wyjścia jest historyczna prawda w kostiumie sensacyjnej fikcji. To polsko-grecka saga, której akcja toczy się przez ponad 60 lat (od 1927 do 1990 r.) i prowadzi nas od Salonik po Gdynię, z wyspy Wolin po Belgrad i od Wrocławia do Kairu...

Przeczytaj także: Jest pisane, będzie czytane. Plany trójmiejskich autorów na ten rok

Magdalena Raczek: Pana najnowsza powieść "Katharsis" to saga. Powiedział pan kiedyś, że to spełnienie pana marzenia o napisaniu sagi. Dlaczego akurat saga jest takim ważnym i ciekawym gatunkiem?

Maciej Siembieda: Namiętność do sagi wzięła się z... traumy. Wiele lat temu musiałem iść do szpitala na mocno nieciekawy przegląd przewodu pokarmowego. Trzy doby bez grama jedzenia, tylko woda. Pomyślałem: jak ja to wytrzymam? Zaczynam być niemiły po trzech godzinach od posiłku, a pusty żołądek wywołuje u mnie stan zbliżony do wściekłości. Co robić? I nagle olśnienie: czytać. Wtedy może jakoś dam radę. Zabrałem najgrubszą książkę, jaką miałem wtedy na półce, czyli "Filary ziemi" Kena Folletta. Sagę, dzięki której nie pamiętam, jak i kiedy minęły te trzy głodowe doby, łącznie z nocami. Wróciłem zdrowy na ciele i chory na sagi. Od tamtej pory przeczytałem ich ze 20, w tym wszystkie cegły Folletta.

  • Na tle mapy międzywojennej Gdyni w Muzeum Miasta Gdyni.
  • Na tle zdjęcia międzywojennej Gdyni w Muzeum Miasta Gdyni.
  • Kępa Redłowska. Ulubione miejsce Jakuba Kani w czasach, gdy mieszkał w Gdyni i na tajemnicach tego lasu ostrzył swój zmysł detektywistyczny.
W jednej książce znajdą się losy bohaterów rozłożone na 63 lata - począwszy od lat 20. do lat 90. Która z tych dekad jest panu najbliższa i najchętniej pan o niej pisał?

Gdybym miał wehikuł czasu z jedyną możliwością wyboru dekady, odwiedziłbym lata 20. Wydają mi się niezwykle kuszące. Spokojne, ale i szalone. Poukładane, a jednak naiwne w odwracaniu głowy od zła, które wtedy identycznie narastało w Rosji niczym polityczny nowotwór złośliwy. Eleganckie i ekstrawaganckie. Ale najłatwiej pisze mi się o czasach, które przeżyłem i pamiętam, choć dla wielu moich czytelników są historią odległą tak samo jak zburzenie Bastylii. Mam na myśli lata 60, które widzę przez różowe okulary dzieciństwa i wydają mi się beztroskie, choć były bure i ponure. No i lata 70., które obserwowałem już w sposób znacznie bardziej świadomy i dojrzały.

Powiedzmy coś więcej o bohaterach książki. Będą to Polacy i Grecy (greccy imigranci). Jak Grecy znaleźli się w Polsce?

Gdy dogasała wojna domowa w Grecji, jesienią 1949 r., rząd Polski postanowił udzielić pomocy partyzantom, którzy przegrywali tam swoje ostatnie batalie. Byli żołnierzami armii lewicowej walczącej z wojskami królewskimi, które chciały Grecji monarszej, konserwatywnej i - co tu owijać w bawełnę - faszystowskiej. To była okrutna wojna, pozbawiona litości, brutalna i absurdalna. Lewicowi Grecy, którzy podczas okupacji bili się z Niemcami i Włochami u boku Anglików, teraz mieli przeciwko sobie nie tylko tych samych Włochów i Anglików, ale też własnych braci (nota bene sporo z nich służyło w Waffen SS). Polska nie mogła udzielić im pomocy zbrojnej, bo Stalin nie mieszał się do konfliktu, ale przynajmniej przyjęła uchodźców. Brzmi znajomo? Pod koniec lipca 1949 r. do Świnoujścia w największej tajemnicy przybił statek "Kościuszko" zamieniony na pływający szpital. A na jego pokładzie ponad 700 rannych partyzantów, których reperowano w tajnym szpitalu na wyspie Wolin. Nie ich jednych, bo kolejne transporty morskie i lądowe docierały do Polski jeszcze przez dwa lata. W sumie 12 tys. ludzi, choć niektórzy szacują, że 14 tys. Cześć osiedlono w Bieszczadach, resztę na Dolnym Śląsku, zwłaszcza w Zgorzelcu. Trochę zostało w Gdyni, do której też przypływały statki z Albanii i Rumunii z Grekami na pokładzie.

Zobacz nasz cykl Zaczytane Trójmiasto



"Katharsis" Maciej Siembieda "Katharsis" Maciej Siembieda
Jednym z bohaterów jest "Sacharyna", przemytnik z Gdyni lat 30., który stał się królem czarnego rynku - czy taka postać istniała naprawdę, czy kimś się pan inspirował?

Postać "Sacharyny" jest fikcyjna, ale wiele przemytniczych wątków - autentycznych.

Gdynia po raz kolejny pojawia się na kartach pana powieści. Przypomnijmy, że bohater pana wcześniejszych książek - Jakub Kania - pochodzi właśnie stąd. Co ma w sobie to miasto, że tak pana fascynuje?

Dobrze znam Gdynię, mieszkałem tam przez kilka lat i mam do niej wielki sentyment. Lubię miasta z charakterem, ciekawe i niejednoznaczne. Takie, które mają wiele twarzy i które można odkrywać. Gdynia nie ma oszołamiającej architektury, wieży Eiffla, kolońskiej katedry czy domów Gaudiego, ale kryje fantastyczną historię i przygodę obserwacji miasta, które dla mnie jest jednym z najciekawszych w Polsce.

Pomówmy więc o ciemnej stronie Gdyni. Powiedział mi pan ostatnio, że to "miasto zawiedzionych nadziei" i że "była tu wylęgarnia przestępczości - prostytucji, złodziejstwa, rozbojów i przemytu".

No cóż, nie wszyscy, którzy przybywali tu z porozbiorowej Polski, dostawali dobrze płatną pracę przy budowie portu i zamieszkiwali w wygodnych apartamentach modernistycznych kamienic. Legenda "miasta z morza i marzeń" skutecznie zasłania zupełnie inne oblicze ówczesnej Gdyni. Nędzę dzielnic, w których gnieździli się ci, którym się nie udało. Takie miejsca jak "Budapeszt" czy "Drewniana Warszawa" były slumsami tonącymi w błocie, braku higieny i w beznadziei. Zło lęgło się tam jak w inkubatorze. Sam fakt, że miasto powstawało od zera, stwarzał doskonałe warunki do rozwoju przestępczości. Jej drugim katalizatorem było bezrobocie, a trzecim port, bo miasta portowe zawsze mają szemraną reputację. W Gdyni był jeszcze czwarty katalizator - granica z Wolnym Miastem Gdańskiem. Niepowtarzalna okazja przemytu, który kwitł tu jak kwiatki w ciepłej szklarni.

Przeczytaj także: Nie każdy jest Bondą lub Mrozem. Ile zarabiają pisarze z Trójmiasta?

  • "Katharsis" ukaże się 18 maja nakładem wydawnictwa Agora. Autor w Muzeum Miasta Gdyni.
  • "Katharsis" ukaże się 18 maja nakładem wydawnictwa Agora. Autor w Muzeum Miasta Gdyni.
Przez Kolibki, gdzie było przejście graniczne, podobno przemycano wszystko? Jak to wyglądało?

Przez Kolibki i Kamienny Potok, paręset metrów od mojego domu, przemycano na dużą skalę żywność i artykuły pierwszej potrzeby, ale też kokainę, eter, morfinę i... sacharynę, od której wziął się pseudonim jednego z bohaterów "Katharsis". Co ciekawe - za przemyt słodziku groziły kary surowsze niż za narkotyki, bo było to przestępstwem przeciwko polskiej racji stanu. II Rzeczpospolita miała monopol cukrowy, zarabiała na cukrze, a sacharyna - 500 razy słodsza od cukru - bardzo ten interes psuła. Historia przestępczej Gdyni jest naprawdę fascynująca. Pamiętam, jak z wypiekami czytałem o "Bagiennych Bojach" - przedwojennym gangu młodocianych bandytów, w zasadzie dzieci. Działali w okolicach portu i byli piekielnie niebezpieczni. A przy tym nieuchwytni, bo schronienie dawały im mokradła ciągnące się w stronę Obłuża. Policja bała się tam zapuszczać.

Czwarta część powieści przenosi nas do Gdyni powojennej. Jak miasto podnosiło się po wojnie i jak prosperowało w czasach PRL-u? Podobno było to jedno z ważniejszych miejsc, jeśli chodzi o handel i dostęp do zagranicznych towarów, które sprowadzali do kraju marynarze?

Dokładnie tak było. Niemal codziennie przejeżdżam przez dawne "Zegarkowo", osiedle domów jednorodzinnych w Orłowie. To te pudełka z płaskimi dachami. Zbudowały je Polskie Linie Oceaniczne, a potem sprzedawały marynarzom, których było na to stać. A dlaczego ich było stać? A dlaczego "Zegarkowo"? Odpowiedź na obydwa pytania jest prosta: marynarze mieli niezłe pensje, często w dewizach, ale o wiele lepiej zarabiali, sprowadzając do Gdyni rzeczy, których brakowało w smutnym pejzażu PRL-owskiego handlu. Przez wiele lat przede wszystkim zegarki. Przyjeżdżała po nie do Gdyni cała Polska, a hale targowe przy dzisiejszej ulicy Wójta Radtkego pękały w szwach. Tu można było kupić wszystko. Skąd? Z przemytu. To była enklawa innego świata, innej rzeczywistości. Kraina spełniania marzeń, o ile za marzeniami szedł gruby budżet. Zapraszam do tamtej Gdyni w "Katharsis", proponując fabularną wycieczkę po miejscach, które znamy tylko z plotek i opowieści.

Premiera "Katharsis" 18 maja. Książka jest już dostępna w przedsprzedaży. Do kupienia tutaj.

Maciej Siembieda - urodzony 28 kwietnia 1961 r. w Starachowicach, polski pisarz i reportażysta. Z wykształcenia polonista i politolog (doktorat). Trzykrotny laureat "polskiego Pulitzera", czyli nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w kategorii reportaż. Od 30 lat prowadzi dziennikarskie śledztwa historyczne. Publikował m.in. w paryskiej "Kulturze", "Polityce", "Odrze" i "Tygodniku Kulturalnym". Redaktor naczelny kilku polskich gazet regionalnych, w tym "Dziennika Bałtyckiego". Tajemnicy obrazu Jana Matejki "Chrzest Władysława Warneńczyka" poświęcił kilkanaście lat badań. Powieść "444" (2017) jest ich rezultatem, łącząc prawdę historyczną z fikcją literacką, których granice są nie do rozpoznania. Jest to pierwszy tom z  cyklu o Jakubie Kani. Kolejne to: "Miejsce i imię" (2018), "Wotum" (2020) oraz "Kukły" (2021). Siembieda jest też autorem powieści "Gambit" (2019) oraz zbioru reportaży pt. "Podwieczorek oprawców". Mieszkał kilka lat w Gdyni, a obecnie mieszka w Sopocie.

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (29)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Sea You 2024

159 - 209 zł
Kup bilet
festiwal muzyczny

Kwiat Jabłoni "Nasze ulubione kluby" (7 opinii)

(7 opinii)
169 zł
Kup bilet
pop

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d."

89 - 129 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Co jest tematem przewodnim gdańskiej imprezy Baltic Games?