- 1 Poprosimy o więcej takich jubileuszy (10 opinii)
- 2 Historia o wielkiej podróży, pasji i chorobie (62 opinie)
- 3 Apel do mikołajów na motocyklach (46 opinii)
- 4 Miejski sylwester tylko w Gdańsku (206 opinii)
- 5 Ciężarówka Coca-Coli nie przyjedzie (122 opinie)
- 6 Top 10: najlepsze seriale komediowe (99 opinii)
Hołd dla rockowej legendy. Pink Floyd History w Gdynia Arenie
"Another Brick in the Wall", "Wish You Were Here" czy "Money" - to tylko niektóre utwory, jakie zabrzmiały w poniedziałkowy wieczór w Gdynia Arenie. To za sprawą włoskiego "tribute band", nazwanego Pink Floyd History, czyli zespołu stworzonego w hołdzie legendarnej grupie. Trójmiejska publika doceniła starania Włochów.
Nadchodzące imprezy w Trójmieście
W poniedziałkowy wieczór w Gdynia Arenie usłyszeliśmy historyczne utwory w wykonaniu Pink Floyd History - grupy z Włoch, która wyruszyła w kolejną trasę koncertową po Polsce. W jej ramach odwiedzić mają 11 miast w kraju. Dotychczas odbył się tylko występ w Warszawie, drugim przystankiem na trasie była Gdynia.
Jak oceniać występ zespołów typu tribute band? Jakie kryteria oceny dobrać? Chodzi o idealne muzyczne odwzorowanie pierwowzoru, modulowanie i imitowanie głosem, a nawet zadbanie o takie detale, jak wizerunek i strój? Czy raczej klucz w tym, by współcześnie i we własnej interpretacji zaprezentować nowe aranżacje starych, znanych hitów? A może w tym wszystkim najważniejsze jest odtworzenie charakteru pierwotnej grupy, jej energii i klimatu, by ponownie zbudować go na scenie i móc wspólnie cieszyć się nim z publicznością?

Ożywienie legendy
Jakkolwiek by tego nie oceniać, działalność tribute bandów ma sporo przeciwników, ale także ma wielu fanów - co widać było w Gdyni. Jedni powiedzą, że to wykorzystywanie twórczości innego artysty dla własnego zarobku oraz żerowanie na nostalgii. Trudno jednak nie zauważyć pozytywnych aspektów takich występów. To przede wszystkim podtrzymywanie pamięci i legendy rewelacyjnych zespołów sprzed lat, okazja na zaprezentowanie fantastycznej muzyki kolejnym pokoleniom, a dla tych, którzy się przy niej wychowywali, to melancholijna podróż w czasie do najpiękniejszych chwil młodości.
Trochę racji mają pewnie zarówno jedni, jak i drudzy. Jak się okazuje, sporo jest w Trójmieście osób należących do tej drugiej, pozytywnie nastawionej kategorii, którzy przyjechali do Gdynia Areny, by przekonać się na własne oczy (i uszy), czy Pink Floyd History może zabrzmieć jak oryginał.
W hali wszystkie miejsca na płycie i część na trybunach była zajęta, ale nie były to tłumy. Obyło się bez przydługich kolejek, nietrudno było znaleźć nawet wolne miejsce na parkingu. Wśród publiczności zdecydowaną większość stanowiły osoby, które mogą jeszcze pamiętać początki Pink Floyd. Dla tych widzów spędzenie długiego, ponad dwuipółgodzinnego show na twardych, niewielkich krzesełkach, rozstawionych na płycie, mogło być uciążliwe. Zresztą nie tylko dla nich.

Historyczna podróż
Skoro o sprawach technicznych mowa, nagłośnienie było całkiem przyzwoite, chociaż niektóre słowa wokalisty ginęły nieco w ciężkim brzmieniu gitar. Przez całe widowisko w tle sceny wyświetlane były różne nagrania, filmiki, wizualizacje oraz historyczne zdjęcia i daty. Przygotowano także napisy z ciekawostkami o Pink Floyd, jednak były one wyświetlane zbyt małymi literami, w jasnym kolorze, przez co możliwe, że również i młodsi mieli problemy, by odczytać je z daleka.
Jak zespół wypadł muzycznie? Trzeba przyznać, że naprawdę nieźle. Usłyszeliśmy najróżniejsze przeboje zespołu z różnych etapów jego istnienia. Muzyka oryginału była oddana dobrze, zarówno warstwa instrumentalna, jak i wokalna. Odnotować należy w tym miejscu przede wszystkim solowe partie wokalistki, Danieli Bulleri, która dała prawdziwy popis możliwości głosowych i została słusznie nagrodzona gromkimi brawami przez publiczność.
Widownia bawiła się przez cały wieczór doskonale. Tu i ówdzie widać było wzruszenie, a wiele osób słuchało takich utworów, jak: "Mother", "Shine On You Crazy Diamond", "Dogs" czy "Welcome to the Machine", potakując z rozmarzeniem głowami lub zamykając oczy. Można tylko wyobrażać sobie, jakie wspomnienia z młodości przychodziły im na myśl. Po wielu numerach widzowie długo bili brawa, zanim zasłuchali się w kolejnej piosence. Bo czyż nie o to właśnie chodzi? O możliwość usłyszenia ulubionych melodii, przypomnienia sobie chwały wielkiego zespołu i zanucenia raz jeszcze ich największych przebojów?
Sprawdź nasze relacje z innych trójmiejskich wydarzeń
Porównywanie tribute bandu do oryginału jest oczywiście bez sensu. Jednak w swojej kategorii - dostarczania emocji podczas wzruszającego wieczoru z fanami Pink Floyd - ten tribute band wypełnia swoje zadanie zadowalająco.
Wydarzenia
Miejsca
Opinie wybrane
-
2022-09-20 17:07
Stary Fan
O TO przecież chodziło - przenieść się w "świat Pink Floyd". A nie "na koncert Pink Floyd" (jak oczekują oszołomy). Dzięki tym Włochom klimat Floydów został zatrzymany w czasie, a jednocześnie dodali mu rockowego pazura. Dodali tez włoską gorącą krew i widać było, że lubią to co robią. I zrobili jeszcze coś: zmieniając utwory ... nie zepsuli ich
O TO przecież chodziło - przenieść się w "świat Pink Floyd". A nie "na koncert Pink Floyd" (jak oczekują oszołomy). Dzięki tym Włochom klimat Floydów został zatrzymany w czasie, a jednocześnie dodali mu rockowego pazura. Dodali tez włoską gorącą krew i widać było, że lubią to co robią. I zrobili jeszcze coś: zmieniając utwory ... nie zepsuli ich !!! Koncert np. D. Gilmoura (wiadomo) - co innego. Ale jeśli chodzi o "tribute bandy" to oni są najlepsi ! Zdeklasowali innych. Słucham P.F. od prawie 50 lat i na tym koncercie otrzymałem zdecydowanie więcej niż oczekiwałem. Zapominałem czasem, że to "naśladowcy", tak oddali ducha Pinków. Wokaliza z "The Great Gig in the Sky" wbiła mnie w krzesło. Kupiłem też płytę i na gorąco: to jest zdecydowanie zespół koncertowy a nie studyjny. I niech tak trzymają ... I w TYM właśnie miejscu jest największa różnica: Pink Floyd to zespół i studyjny i koncertowy. Amen.
- 12 5
-
2022-09-20 09:18
Byłem, świetnie się bawiłem
Ktoś jeszcze był? Bo prawie same piwniczaki tu piszą.
Znajomi grają koncert dla znajomych, po co iść? Przecież będą covery odgrzewać eee zostanę w domu.
Po co iść do kina? To samo będzie w telewizorze przecież eeeeee- 13 14
-
2022-09-20 11:17
Byłem (1)
Podobało mi się.Przeniosłem się w czasie
- 13 6
-
2022-09-20 16:24
Stary fan
Dokładnie tak ! I O TO przecież chodziło - przenieść się w "świat Pink Floyd". A nie "na koncert Pink Floyd" (jak oczekują oszołomy). Dzięki tym Włochom klimat Floydów został zatrzymany w czasie, a jednocześnie dodali mu rockowego pazura. Koncert np. Gilmoura (wiadomo) - co innego. Ale jeśli chodzi o "tribute bandy" to oni są najlepsi. Zdeklasowali
Dokładnie tak ! I O TO przecież chodziło - przenieść się w "świat Pink Floyd". A nie "na koncert Pink Floyd" (jak oczekują oszołomy). Dzięki tym Włochom klimat Floydów został zatrzymany w czasie, a jednocześnie dodali mu rockowego pazura. Koncert np. Gilmoura (wiadomo) - co innego. Ale jeśli chodzi o "tribute bandy" to oni są najlepsi. Zdeklasowali innych. Słucham P.F. od prawie 50 lat i na tym koncercie dostałem więcej niż myślałem. Zapominałem czasem, że to "naśladowcy", bo oddali ducha Pinków. Wokaliza z "The Great Gig in the Sky" wbiła mnie w krzesło. Pozdrawiam.
- 4 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.