• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Hollywood Undead: spóźnieni, ale bardzo dobrzy

Patryk Gochniewski
11 czerwca 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 
  • Po Hollywood Undead nie było widać trudów podróży czy irytacji faktem tak dużego opóźnienia. Od samego początku koncertu emanowali energią, która rosła z każdą kolejną minutą, aż do końca.
  • Publiczność Hollywood  Undead w Starym Maneżu
  • Publiczność Hollywood  Undead w Starym Maneżu
  • Publiczność Hollywood  Undead w Starym Maneżu

Amerykanie z Hollywood Undead zagrali naprawdę porządny koncert w gdańskim Starym Maneżu. Mimo ponad dwugodzinnego opóźnienia, fani nie mogli czuć się zawiedzeni, bo zespół zrekompensował im ten czas z nawiązką.



Gdański klub na bieżąco informował zainteresowanych koncertem o sytuacji. Dwukrotnie była przesuwana godzina otwarcia drzwi i samego występu. Ostatecznie publiczność zaczęła wchodzić do klubu na chwilę przed godz. 21. Problem polegał na tym, że Hollywood Undead jechali z Tallina aż osiemnaście godzin(!). Nie wiemy dlaczego tak się stało, ale najważniejsze, że dotarli. Ktoś zapyta, czy nie mogli lecieć samolotem. Cóż, problem polega na tym, że muzycy z Los Angeles nie są jeszcze na tym etapie, żeby promotorzy koncertów chcieli na nich wydawać aż tak duże pieniądze. Poza tym była to decyzja managementu, aby przemieszczać się po Europie nightlinerem. Do tego wszystkiego doszły jeszcze przesunięcia dat na samej trasie i możemy mówić o cudzie, bo nie zdziwilibyśmy się, gdyby muzycy w Gdańsku w ogóle się nie pojawili.

Kalifornijczycy jednak nie zawiedli. Nie było po nich widać trudów podróży czy irytacji faktem tak dużego opóźnienia. Od samego początku koncertu emanowali energią, która rosła z każdą kolejną minutą, aż do końca. Dość szczelnie wypełniony Stary Maneż trząsł się w posadach od ciężkich bębnów i szaleństwa publiczności, która chóralnie śpiewała kolejne piosenki.


Hollywood Undead to zespół, którego całkiem spory sukces dość trudno wytłumaczyć. Istnieją wprawdzie już trzynaście lat, jednak Na Fali'>na fali wznoszącej są od około dwóch-trzech. Dziwna sprawa patrząc na obecne trendy. Amerykanie grają nu metal, który dla wielu umarł dawno temu. Słychać wyraźne inspiracje wczesnym Linkin Park, Limp Bizkit czy P.O.D., ale też przewija się tu sporo odwołań do klasyki spod znaku Rage Against the Machine albo kompletnie odmiennych od tego, EDM-owych rytmów. Doprawdy osobliwy to zespół, ale - jak widać - to działa. Jak by zlepku muzycznego było mało, to sami członkowie wyglądają, jak wyjęci chociażby z Blink-182, RATM właśnie, Avenged Sevenfold czy Issues. A, nie można zapominać o inspiracjach Slipknotem, bo skąd niby te maski?

I ten koncert, mimo że bardzo dobrze poprowadzony, profesjonalnie przygotowany, z pirotechniką oraz rewelacyjnym oświetleniem, również był właśnie takim zlepkiem wszystkiego. Taki to zespół. Jednak przy tym świetnie dogadywał się z publicznością. Ale jak mogło być inaczej, skoro ta jadła im z ręki od pierwszych do ostatnich taktów. Na pewno miłym - i ostatnio bardzo modnym - było zaproszenie jednego z widzów na scenę (Bartka, który z miejsca stał się najlepszym przyjacielem Charliego Scene'a), by zagrał na gitarze jedną z piosenek ("Comin' In Hot"). Nie zabrakło także coverów. I to nie byle jakich, bo "Enter Sandman" Metalliki, a także "Du Hast" Rammsteina.

Hollywood Undead przyjechali do Gdańska w ramach trasy promującej zeszłoroczny krążek "Five" i to on zdominował koncert (wybrzmiały m.in. "California Dreaming", "Riot" czy "Renegade"), ale nie zabrakło utworów z poprzednich wydawnictw. I trzeba przyznać, że im dalej w przeszłość, tym było lepiej. Muzyka często była bardziej brutalna i ciekawa zarazem. Świetnie wypadły bisowe "Everywhere I Go" (z wydanego dziesięć lat temu "Swan Songs") oraz "Here Me Now" ze stadionowym wręcz refrenem ("American Tragedy" z 2010). Pojawiły się także kompozycje z "Notes From the Undergound" (jak "Dead Bite") i "Day of the Dead" ("Gravity", "War Child").


Mimo tego ogromnego opóźnienia, nikt nie miał prawa narzekać na koncert kalifornijskiego zespołu. Pewnie, gdyby odbywał się w styczniu to wyklinania od czci i wiary by nie brakowało, ale że tej wiosny mamy piękne lato, czekanie nie było tak uciążliwe. Każdy fan tego typu muzyki chociaż raz powinien wybrać się na taki koncert. Wyglądający jak z klipów, w małej przestrzeni wypełnionej ludźmi, którzy przyszli w konkretnym celu. Bez przypadkowych osób, bez zgrzytów i bez sztywnej atmosfery. To był całkiem przyjemny, niedzielny wieczór. Może nieco dziwny, ale jednak przyjemny.

Wydarzenia

Hollywood Undead (1 opinia)

(1 opinia)
129 - 149 zł
rock / punk

Miejsca

Zobacz także

Opinie (22) 2 zablokowane

  • Wcale mnie nie dziwi że autobus jechał z Talinna do Gdańska 18 godzin,

    bo odległość drogowa wynosi grubo ponad 1000 km, prowadzi przez 3 kraje, a samochodem osobowym pokonuje się ją w 14 godzin, jeśli nigdzie po drodze korków nie ma. Tour menadżer/booker do wymiany.
    Byłem na koncercie z synem. Nawet on, pomimo wieku 14 lat zauważył że koncert jest grany z taśmy, a covery Rammstein i Metaliki wykonane były niedbale i po łebkach.
    Obaj byliśmy mocno rozczarowani, muszę młodego zabrać na jakiś porządny koncert żeby wiary w rocka nie stracił

    • 3 3

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d."

89 - 129 zł
Kup bilet
pop

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years!

159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Konkursy

Konkursy KWINTesencje

KWINTesencje

3 podwójne zaproszenia

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Budynek Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego inspirowany był: