- 1 Skecz o urokach jazdy obwodnicą (47 opinii)
- 2 Afera o kolekcjonerską monsterę (58 opinii)
- 3 Córka znanego biznesmena w telewizji (327 opinii)
- 4 Planuj Tydzień: koncerty i wiosenne targi (13 opinii)
- 5 Mamy to! 24-latek wygrał Ninja Warrior (95 opinii)
- 6 Koniec przygody Hakiela w TzG (49 opinii)
Imprezowe Trójmiasto w XXI wieku. Jak garstka zapaleńców porwała nas do tańca
Lubimy wspominać. Mówić, że kiedyś to były czasy! A teraz nie ma czasów. Ale w tym tekście nie będzie szukania dziury w całym. Nie. Tu przyjrzymy się, jak zmieniało się imprezowe Trójmiasto w XXI wieku. Przede wszystkim oczami tych, którzy nie tylko uczestniczyli w wydarzeniach, ale także je tworzyli.
Najbliższe imprezy klubowe w Trójmieście
- Mam wrażenie, że chyba załapaliśmy się na ostatni czas, kiedy ludzie nie wyciągali od razu telefonów podczas koncertu i imprez, co pozwalało na w pełni beztroską zabawę - mówi Piotr Wasylik, lider zespołu Vvasyl, kiedyś współtwórca kolektywu Twin Prix, i ma sporo racji.
- Przewinąłem się przez kilka gatunków muzycznych i kilka pokoleń imprezowiczów. Od indie, przez electro i trash, dubstep aż po drum'n'bass ze wskazaniem na neurofunk - opowiada Bartek Filipowicz z Twin Prix. - W każdym z tych okresów były inne grupy ludzi, inni zajawkowicze i kliki, które wsiąkały w dany gatunek, klimat, subkulturę w całości, tworząc wspaniałą, zaangażowaną scenę. Osobiście najlepiej wspominam d'n'b, chociaż byłem już nieco starszy, ale wszystkie miały ten błysk, iskrę, coś wyjątkowego. Ale, uwaga, uwaga - dzisiaj jest tak samo.
Przede wszystkim powstały kluby, które w krótkim czasie stały się mekką klubowiczów. Abstrahując już od Sfinksa - były przede wszystkim Soho, a wcześniej Mandarynka. Do dziś przez wielu nieodżałowana. Tak naprawdę to ona stała się początkiem klubowej rozbudowy Sopotu. I też wokół niej powstało niesamowite, zintegrowane środowisko, które później pomagało rozwijać wiele innych miejsc. Soho, Sixty9 czy nawet Mewę Towarzyską. To wszystko ten sam mikroklimat.
Ale najciekawsze rzeczy działy się na przełomie pierwszej dekady XXI wieku. Wtedy na imprezowy rynek Trójmiasta weszła grupa młodych zapaleńców, którzy chcieli ożywić przede wszystkim Gdańsk oraz Gdynię. Odejść od imprez z muzyką klubową. Wykorzystać parcie na inne gatunki. Po New Rock Revolution bardzo szybko popularność zaczęły zyskiwać wszelkie odnogi gatunku indie. Około gitarowa muzyka niezależna królowała wśród większości dwudziestokilkulatków.
Szlakiem gdyńskich barów i spelunek. Kultowe miejsca i osiedlowe centra dowodzenia
- Sporą rolę, według mnie, odgrywał wtedy też internet, a konkretnie portal myspace, gdzie po prostu chciało ci się szukać nowej podobnej do twoich gustów muzyki - zauważa Wasylik. - To stamtąd dowiedziałem się o Crystal Castles, Justice czy Boys Noize. Można było tam znaleźć każdy gatunek muzyczny, ale też od razu zapoznać się z historią danego artysty.
Wszystko rozpoczęło się od Cucumbera, później stworzono jego mniejszego brata - This Is Not Another Typical Party. Obie imprezy zawsze prezentowały na początku koncerty mniejszych i większych trójmiejskich kapel. Od Afery, przez Folder, Gypsy Pill, C4030, po Dick4Dick. W Pubie Doki (obecnie działa tu Wydział Remontowy) gościli także zagraniczni goście - szwedzki Asteroid czy ukraiński Marrakesh. W Gdyni z powodzeniem - do dziś zresztą, ale z dużo mniejszą intensywnością - organizowano Indie Night w Uchu. Były takie edycje, kiedy nie można było szpilki wcisnąć. Dla przykładu w Pubie Doki raz było niemal 300 osób (!).
- Indie Night Party w Uchu dla pokolenia, do którego się zaliczałem, urodzonego w drugiej połowie lat 80., były imprezami formacyjnymi. To tu rodziły się znajomości, przyjaźnie, miłości, kształtowały się muzyczne gusta gdyńskiej młodzieży i przede wszystkim królowała nieskrępowana zabawa - opowiada Michał Miegoń z Kiev Office. - Oprócz samej imprezy obowiązkowe były "posiadówki" na plaży. Wiele osób z gdyńskiej ekipy bywalców Indie Night Party z powodzeniem aktywnie gra muzykę w zespołach Lonker See, VVasyl, Leśne Zwierzęta i innych, sam szukałem muzyków do Kiev Office na Indie - kontynuuje. - To tu w praktyce powstawały zręby obecnych formacji muzycznych, które z Gdyni wyszły na cały kraj. Ta impreza ma ogromne zasługi kulturalne w gdyńskim kontekście.
- Sam Cucumber oraz imprezy typu This Is Not a Typical Party padły ofiarą zarówno koniunktury, przesytu, zmiany pokoleniowej, jak i po prostu warunków ekonomicznych - zauważa Miegoń. - W pewnym momencie szczytowym zespoły lansowanej w Trójmieście sceny indie zaczęły się rozpadać z powodów międzyludzkich, wspólnota pękała, jeśli chodzi o konstrukcję. Życie codzienne zweryfikowało kulturalne szaleństwo.
I tak powstała impreza We All Love Ed Banger, której pierwsza edycja miała miejsce w Buffecie (dziś mieści się tu Nomus). Trzeba też pamiętać, że ta cała historia nie była tylko trójmiejska. Takie zmiany zachodziły w tym samym czasie w całej Polsce. Prym wiodły warszawskie Kamieniołomy, poznańska Cafe Mięsna czy krakowska Łódź Kaliska. Działo się - mówiąc krótko. Całe środowisko młodych organizatorów i didżejów było zjednoczone od Bałtyku po Tatry, grając wzajemnie na swoich imprezach.
We All Love Ed Banger następnie wyewoluowało w We All Love Dubstep. Później, przez jakiś czas, była jeszcze impreza We All Love Bass, która skupiała się wokół szerszej liczby gatunków. Wynikało to z faktu, że electro to było za mało. Pojawiła się nowa, brutalna odmiana dubstepu. Wykonawcy, jak Skrillex, Cookie Monsta, Doctor P czy Modestep porwali swoją wizją wywodzącego się z Wielkiej Brytanii gatunku, który połączyli z zagrywkami rodem ze sceny hardcore'owej, a nierzadko i metalcore'owej, z której wielu z nich się wywodziło. I ten nowy dubstep (później w towarzystwie d'n'b) porwał i rozruszał przede wszystkim sopockiego Sfinksa, który powstał z popiołów pod nowym dowództwem i mógł się rozwinąć w stronę tego, co reprezentuje dziś.
Tu bawiło się Trójmiasto. Kultowe kluby, które zniknęły z mapy
Teraz? Teraz mamy przede wszystkim techno. To gatunek, który utrzymuje się na klubowej fali tak długo, jak żaden w XXI wieku. Nie ugiął się pod naporem konkurencji. Imprezy techno - z jego najróżniejszymi odcieniami - cieszą się gigantycznym zainteresowaniem. Tylko że - przynajmniej na pierwszy rzut oka - nie ma tu tej integracji środowiska, która cechowała pierwszą dekadę XXI wieku.
- Pamiętasz może starych didżejów i producentów z moich czasów? - pyta mnie, tak naprawdę znając odpowiedź, Filipowicz. - Grali wcześniej głównie minimal, techno, trance i house. Oni też mówili, że dzisiejsza młodzież, od indie po d'n'b, to już nie ten sam klimat, nie te samo zaangażowanie itp., a jedyne, co było nie na miejscu, to oni - zestarzeli się, jak my wszyscy, nie potrafili, nie chcieli czy też nie czuli zajawki do nowego stylu, więc zaczęli narzekanie.
- Ludzie generalnie mają tendencję do gloryfikowania, idealizowania i mitologizowania swojej przeszłości, zwłaszcza lat dorastania - zauważa Bartek Filipowicz. - Stąd w nas, starych prykach, co na didżejce połamali sobie palce, poczucie, że nasz okres muzyczny był wyjątkowy, inny niż pozostałe. Ale teraz też są bardzo prężnie działające, zaangażowane grupy promujące swój ulubiony gatunek i tłumnie uczęszczające na imprezy.
Absolutnie nie można rozpatrywać tego w kontekście - lepsze czy gorsze. Oczywiście, ten początek XXI wieku był wyjątkowy. To zaangażowanie było godne podziwu. Tak ze strony organizatorów, którzy często ledwo wychodzili na "zero", ale też i uczestników - zawsze byli, bez względu na pogodę, czy na to, kto grał. Bawili się, jakby jutra miało nie być.
- Z mojej perspektywy wszystko jest teraz techno albo hip-hop - mówi Piotr Wasylik. - Odbywają się pewnie imprezy z inną muzyką, ale nie odbijają się takim echem jak wspomniane gatunki. Młodzież się bawi, no i w porządku. Mam tylko nadzieję, że wcześniej czy później odkryją, skąd to techno się wzięło - dodaje z uśmiechem. - Hip-hop jak to hip-hop, w moim odczuciu jedyny gatunek muzyczny, który będzie ewoluować. Ale też wydaje mi się, że te 10 lat temu scena muzyczna - lokalna czy globalna - byłą bardziej różnorodna, miała więcej do zaoferowania. Albo jestem już boomerem i nie widzę różnic między takim techno a innym - śmieje się.
Teraz jest inaczej. Ale trzeba oddać tym ludziom jedno - chcieli rozbujać Trójmiasto i to im się udało. To, co mamy dziś - bogactwo wyboru i wiele jakości - zawdzięczamy właśnie tym, którzy poświęcili swój czas i nierzadko środki, aby można było się bawić na wyjątkowych imprezach.
- Nasze czasy były dla nas zajebiste, ale obecne są zajebiste dla dzisiejszej młodzieży i nie odbierałbym im tego - zauważa Filipowicz. I dodaje na koniec, z przekąsem, coś od siebie: - A personalnie mam nadzieję, że techno zdechnie choćby jutro.
Opinie (122) ponad 10 zablokowanych
-
2022-09-21 13:47
Przelom 90/00 (15)
Jestem z Gdyni i jak bylam w Liceum na imprezy sie jezdzilo do Sopotu albo do Gdanska. W Gdyni bylo kilka fajnych pubiw a z wiekszych dyskotek to Tornado a pozniej po 2000 roku byla chyba Mandarynka. Wybor byl swietny w Sopocie: muza klubowa Sfinks, czarna muza hip hop w Non Stop, duzo studenckich imprez gdzie lecial rock, stare kawalki i polskie. Duzo imprez techno i typowe dyskoteki. W Gdansku Kazamaty, przez pewien czas to bylo wow, Kwadratowa, Olimp, yesterday, Forty, przekroj muzyki byl wiekszy teraz jak jestes kolo 40 albo starszy to rzeczywiscie ciezko znaleźć fajne miejsce. Najbardziej brakuje klubow z muzka rockowa, punk itp
- 35 0
-
2022-09-21 14:00
Imprezy rockowe są regularnie w Wydziale Remontowym, techno i gothic też tam znajdziesz.
- 3 0
-
2022-09-21 15:33
W Gdyni była Mandragora. (8)
Oprócz Klubokawiarnii, jedyne miejsce dokąd na imprezy jeździli ludzie nawet z Gdańska.
- 7 0
-
2022-09-21 16:16
Dokladnie
Wlasnie nie Mandarynka tylko Mandragora
- 3 0
-
2022-09-21 17:23
(5)
To już później bo wcześniej do Mojave w Redlowie i drugiej w Małym Kacku przyjeżdżali ludzie z Gdańska i z Sopotu, no i Ucho, wcześniej Tornado też przyciągało ludzi z całego województwa
- 5 0
-
2022-09-21 17:39
Mojave i buda (1)
O to bylo cos, klimat ktory nie wroci, szkoda bardzo tych klubow
- 5 0
-
2022-09-21 20:09
Mojave to był ten schron w krzakach pod ziemią? Kiedyś ok. 2003 roku w środku nocy wylądowałem w Redlowie na jakimś acid party :D
- 8 0
-
2022-09-21 21:05
Mojave to legendarne miejsce! (2)
Krótko żyło ale intensywnie! :D
- 2 0
-
2022-09-22 00:14
(1)
Wczesniej to był bar Totu a potem chyba Albatros, druga Mojave było jeszcze w Kacku w takiej suterenie, tam tez był klimat
- 1 0
-
2022-09-22 07:48
No tak, Mojave było w sumie w dwóch miejscach. Z pierwszego przy pętli musieli się wynieść.
- 1 0
-
2022-09-21 23:37
Elipsa byla najlepsza w gdyni
- 0 2
-
2022-09-22 10:26
O tak, Kazamaty to było coś.
- 1 0
-
2022-09-22 10:27
(1)
Przepompownia na Polance Redłowskiej była git
- 3 0
-
2022-09-22 12:26
Stacja Pomp.
- 1 0
-
2022-09-23 23:46
Yesterday!
Takie fajne miejsce. Mały klub, wszystkich się kojarzyło. Zawsze bezpiecznie. Bawili się i nastolatkowie i 40+, dla każdego coś miłego
- 1 0
-
2022-09-26 22:40
W Gdyni były jeszcze stacja pomp i zoom
- 0 0
-
2022-09-21 14:19
oh, my gosh, amazing! co za nazwy! (1)
cóż za tęskonta za oryginalnością, może ktoś zauważy ? Smutne
- 7 4
-
2022-09-21 15:08
Tesknota za oryginalnoscia lol
Raczej nie, Tesknota za tamtymi czasami i roznorodnoscia tak
- 7 0
-
2022-09-21 15:19
Bułka Parysska
Brakuje mi dobrych breakbeatów - ktoś wie gdzie znajdę?
- 11 0
-
2022-09-21 15:30
Wspomnienia
Patryk, wielkie dzięki za ten tekst! Oj bywało się na wspomnianych w tekście imprezach, oj jest sentyment
- 14 0
-
2022-09-21 17:09
W mieście (1)
same imprezy i głupoty. A ja mam do wykopania cały zagon kartofli. Zamiast zajmować się głupotami, pomóżcie przy wykopkach. Spuszczę nawę cenę, za kilogram.
- 6 3
-
2022-09-21 21:12
Ukraińców zawołaj. I tak siedzą i nic nie robią.
- 5 1
-
2022-09-21 17:23
2000>
Flower Power na Kaponierze, soboty w Underze, jak Sopot to Papryka. No i Absynt zawsze.
Do Yesterdaya kiedyś mnie nie wpuścili bo miałam różowy sweterek :)- 14 1
-
2022-09-21 17:23
A było to tak.
W Gdyni Tornado
W Sopocie Galaxy
W Gdańsku Forty, rudy kot, metro zanim zostało przerobione na cięższe brzmienie. Tyle pamiętam...
I i ile można powiedzieć, że w tamtych czasach była społeczność, która "rozkręcała" klubową scenę w Trójmieście, to rozkręcała też coś jeszcze...
Naszuranych małolatów w dresach i czapeczkach z daszkiem, szukających zaczepki... Eale to też ma jakieś swoje uroki, jak człowiek teraz o tym pomyśli to uśmiech na twarzy pojawia się sam. Te gwiazdki i białe rękawiczki, zaciągnięte z Ekwadoru jako ogólnopolska moda...- 13 2
-
2022-09-21 17:30
nie pokazaliście towaru , same samce....
buuuu
- 5 10
-
2022-09-21 17:33
W Gdyni w l90 to najlepsza była plaża wieczorami bo w większości w lokalach i w sumie nielicznych imprezowaniach panował mocno dresiarski klimat, bezpieczniej i przyjemniej było jeździć do Sopotu czy Gdańska
- 7 0
-
2022-09-21 17:36
(2)
W Gdyni pamięta ktoś klub Twist na Bema? taka trochę meta, obok teatru
- 6 1
-
2022-09-22 05:16
(1)
A to nie było w budynku teatru? Byłem tam że 2-3 razy na jakiejś imprezie.
- 2 0
-
2022-09-22 11:55
Tak dokładnie, raz pamiętam gościu dziewczynie zapalniczka włosy podpalił, ugasili ją ale smród by straszny
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.