• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

"Jakbym jeszcze raz maturę zdawał". Wywiad ze Zbigniewem Wodeckim

Łukasz Stafiej
28 września 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
Zbigniew Wodecki: - Okazało się, że ludzie chcą jeszcze słuchać piosenek z mojej debiutanckiej płyty sprzed 40 lat, o których ja sam zapomniałem. Zbigniew Wodecki: - Okazało się, że ludzie chcą jeszcze słuchać piosenek z mojej debiutanckiej płyty sprzed 40 lat, o których ja sam zapomniałem.

- Musiałem wywrócić całe swoje estradowe jestestwo do góry nogami i od nowa nauczyć się bawić muzyką - mówi piosenkarz Zbigniew Wodecki, który 10 października wystąpi w gdańskim klubie Stary Maneż razem z awangardowym zespołem Mitch & Mitch, z którym wydał płytę "1976: A Space Odyssey" z nowymi aranżacjami piosenek sprzed czterdziestu lat. O drugim debiucie, polskiej muzyce i życiu bez muzyki z artystą rozmawiał Łukasz Stafiej.



Łukasz Stafiej: Pamiętam pana koncert z Mitch & Mitch na katowickim Off Festivalu w 2013 roku. Graliście pana debiutanckie piosenki w nowej awangardowej odsłonie. Przyszły tłumy, choć festiwalowa młodzież z początku patrzyła na to wszystko z ironicznym uśmieszkiem, ale jak już zaczęliście, to ten uśmiech im zrzedł.

Zbigniew Wodecki: Ta publiczność jest za młoda, żeby ironicznie się uśmiechać na widok zawodowego muzyka śpiewającego od kilku dekad. Ja myślę, że oni byli po prostu ciekawi. Nie tylko naszego występu, ale też własnej reakcji. Muzyka, jaką zagraliśmy, była o wiele trudniejsza od granej zazwyczaj na festiwalach. Piosenki napisane na funkcjach połączonych z trendami bigbandowo-funkowymi mogły być zaskoczeniem dla ludzi, którzy słuchają alternatywy i rocka. Bałem się tego zderzenia i myślę, że publiczność również. Stało się jednak coś bardzo dziwnego i wspaniałego zarazem. Okazało się, że ludzie chcą jeszcze słuchać piosenek z mojej debiutanckiej płyty sprzed 40 lat, o których ja sam zapomniałem. W latach 70. byłem fanem wielkiego amerykańskiego muzyka Burta Bacharacha, którym się mocno inspirowałem. U nas jego muzyka się nie przyjęła, więc i o płycie szybko zapomniano.

W Katowicach okazało się, że to wręcz samograje. Zabawa była świetna.

W 1976 roku te piosenki nagrywali zawodowi muzycy z orkiestry Polskiego Radia Stefana Rachonia. Bałbym się przynieść do studia M-1 słaby kawałek, bo by mnie wyśmiali. Starałem się, żeby to miało ręce i nogi. Chciałem, żeby to były nie tyle przebojasy, co dobra muzyka, której nie będę się wstydzić. Wtedy naród tego nie kupił. Decydenci woleli inną muzykę, bardziej gitarową, to były czasy Czerwonych Gitar. A teraz się okazało, że stare robi za nowe i ta muzyka jest wciąż świeża. To jest tak jak z klasyką - jest ponadczasowa.

Stał się pan głównym bohaterem koncertu dla odbiorców z innej muzycznej rzeczywistości. Trema była?

Olbrzymia! Bogu dziękować - udało się, ludziom się spodobało. Do tej pory mam tremę przed graniem tej muzyki. To są w końcu numery, które stworzyłem w młodości. Potem pisałem już inne kompozycje, które stały się przebojami, takie jak "Zacznij do Bacha", "Izolda", "Lubię wracać tam, gdzie byłem", "Teatr uczy nas żyć" czy "Chałupy". Okazało się, że ten debiutancki repertuar przebił te hity i teraz wszyscy chcą słuchać muzyki, która w głowie brzęczała nam 40 lat temu.

Z zespołem Mitch & Mitch Wodecki rozpoczął współpracę w 2013 roku. Efektem była jest płyta "1976: A Space Odyssey", na której artyści wykonali w nowych, awangardowych aranżacjach jego piosenki z debiutanckiej płyty. Z zespołem Mitch & Mitch Wodecki rozpoczął współpracę w 2013 roku. Efektem była jest płyta "1976: A Space Odyssey", na której artyści wykonali w nowych, awangardowych aranżacjach jego piosenki z debiutanckiej płyty.
Jak się pan odnalazł ze swoją wrażliwością muzyczną w tym, co zaproponował Macio Moretti i zespół Mitch & Mitch?

Od nowa musiałem nauczyć się bawić muzyką. Przez niemal całe życie zawodowe robiłem coś innego - występowałem na estradzie, która jest jedną z trudniejszych dziedzin rozrywki, więc program zawsze miałem opracowany do perfekcji. Od dziecka uczyli mnie, że wszystko ma być do ostatniej nuty zagrane, do setnej sekundy, żeby dostać piątkę z wyróżnieniem. A tutaj jest pełny luz. Chłopaki bawią się muzyką, robią sobie żarty i trzeba improwizować. To jest trudna rzecz i trzeba być w tym kierunku zakręconym. Oni są - w dobrym tego słowa znaczeniu. Ale ja musiałem wywrócić całe swoje estradowe jestestwo do góry nogami.

Ta współpraca była dla pana niczym drugi debiut.

Jakbym jeszcze raz maturę zdawał, ale na zupełnie innych warunkach.

Ma pan dług wdzięczności dla Macia Morettiego?

Oczywiście, że tak! Macio to jest taki dobry duch, który przyszedł do mnie w odpowiednim momencie. Miałem w planie nagrać nową, zupełnie inną płytę. Może bym ją nagrał i może nic by z tego nie było. On się w mojej muzyce zakochał, nauczył się wszystkiego sam. Mało tego, w dalszym ciągu wygrzebuje stare nagrania, o których ja zapomniałem i muszę się ich uczyć od nowa, bo nuty się nie zachowały. Przypominam sobie czasy młodości, gdy byłem bardzo ambitny i zdolny. Dla mnie to olbrzymia satysfakcja, że ludzie w wieku moich dzieci nagle pokochali moją muzykę. Jeden numer z płyty "1976: A Space Odyssey" był na pierwszy miejscu Trójkowej Listy Przebojów i utrzymywał się tam szesnaście tygodni.

Ostatnio współpracował pan również z raperem Peją i metalowcami z Exlibris, z którymi zagrał pan na skrzypcach. Dlaczego młodzi upominają się o Wodeckiego?

Nie mam pojęcia. Może dlatego, że wciąż potrafię grać? A może po prostu każdy jakoś walczy o rozgłos? Lata temu mnie pociągnęła do góry "Pszczółka Maja" oraz "Chałupy", ja teraz mogę pociągnąć zespół Exlibris.

A pan co z tego ma?

Całe życie uczyłem się, żeby grać i odkrywać muzykę. Jeśli ktoś mi proponuje, żebym pograł z młodymi, zdolnymi ludźmi, to jestem na tak. Tym bardziej, że Exlibris to zawodowcy.
Granie u nich na skrzypcach to nie była łatwa rzecz, szybciej się chyba nie dało. Daję sobie wysokie poprzeczki, żeby wrócić do czasów, kiedy na dyplomie musiałem zagrać Karłowicza i Paganiniego. Z kolei na płycie z Peją gra świetny big-band złożony z ludzi, którzy wiedzą dużo o muzyce.

Jak pan ocenia współczesną polską muzykę?

Trudno ją oceniać, bo jest mało stacji radiowych, które puszczają muzykę dla muzyki. Głównie puszcza się muzykę, aby przedzielała reklamy. Za dużo jest muzyki komputerowej, a za mało orkiestr. Młodzi kończą studia i nie mają pracy, choć w większości to utalentowani artyści.

- Macio to jest taki dobry duch, który przyszedł do mnie w odpowiednim momencie. On się w mojej muzyce zakochał - mówi Zbigniew Wodecki o współpracy z liderem Mitch & Mitch. - Macio to jest taki dobry duch, który przyszedł do mnie w odpowiednim momencie. On się w mojej muzyce zakochał - mówi Zbigniew Wodecki o współpracy z liderem Mitch & Mitch.
Gdzie leży problem?

Żeby oni mogli się realizować, trzeba wpierw nauczyć ludzi słuchania muzyki. Publiczność bezrefleksyjnie bierze to, co dają w radiu. Im łatwiejsze, tym lepsze. To się nie zmieni, jeśli ludzie się nie nauczą słuchania dobrej muzyki. Trzeba słuchać, słuchać i słuchać jeszcze raz, na przykład Herbie Hancocka, Chica Corea, Glenna Millera, WDR Big Band Köln, Beatlesów. To podstawy.

Jak to zrobić?

Dzięki Internetowi to się udaje. Coraz więcej ludzi samodzielnie szuka muzyki, odkrywa ją i się uczy. Oczywiście sieć ma dwa końce, bo z jednej strony to dziadostwo i wylew kompleksów, ale z drugiej szansa na odkrycie muzycznych perełek.

Panu na szczęście pracy nie brakuje. Gdy dzwoniłem umówić się na wywiad, nie pamiętał pan, że 10 października razem z Mitch & Mitch gracie koncert w Starym Maneżu w Gdańsku.

Mam strasznie dużo wydarzeń w grafiku. Gram w tylu projektach, że już to z trudem kontroluję: swoje, Mitche, do tego oratoria, a zaraz jeszcze kolędy się zaczną. W przyszłym tygodniu prosto z koncertu w Szczecinie jadę na samolot, żeby lecieć do Lwowa. Potem Stany. Bogu dziękować, roboty jest kupę.

Całe życie z muzyką.

To trochę niedobrze, bo odkąd mam wnuki, to się zorientowałem, że mi coś uciekło w życiu. Cały czas człowiek robił karierę i po latach zorientował się, że prawdziwe życie mu ucieka przez palce. Myślę, że można to było robić spokojniej, a nie tylko myśleć o pierwszych miejscach na festiwalach i byciu najlepszym. Normalne życie to zagranie w piłkę z kolegami, napicie się i partyjka w pokera w nocy. A nie tylko ćwiczenia, żeby nie wyjść z formy, przejazd, próba, nerwy, kolejny wyjazdy, znowu nerwy czy zapłacą czy nie i tak w kółko. Człowiek nie może wypaść z tego koła, bo zniknie. Jest, to trzeba brać, bo zaraz może się skończyć, a z czegoś się trzeba utrzymać. Ale i tak bez muzyki życia sobie nie wyobrażam.

Wydarzenia

Wodecki with Mitch & Mitch Orchestra and Choir (17 opinii)

(17 opinii)
100 zł
muzyka poważna, pop

Miejsca

Zobacz także

Opinie (6)

  • Nie jestem fanem Wodeckiego, ale ta ostatnia płyta z Mitch & Mitch jest genialna! Gratulacje pomysłu. (1)

    Do zobaczenia na koncercie :)

    • 24 4

    • Widziałem ich/go na off festivalu

      dwa lata temu w Katowicach. Na początku traktowałem to jako jaja, ale koncert był naprawdę fajny. Polecam!

      • 4 0

  • Lubię, lubię wracać tam gdzie byłem już..

    pod ten balkon pełen pnących róż,
    na uliczki te znajome tak...

    :)

    • 13 3

  • zibi wzwodec ki...zawsze na propsie

    • 7 3

  • koncert tuż tuż

    Płyta jest super, już nie mogę się doczekać koncertu w Starym Maneżu. Będzie klimat i świetna muzyka!

    • 9 3

  • Mistrzowski koncert!!!!

    • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Sea You 2024

159 - 209 zł
Kup bilet
festiwal muzyczny

Kwiat Jabłoni "Nasze ulubione kluby" (7 opinii)

(7 opinii)
169 zł
Kup bilet
pop

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d."

89 - 129 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

W jakim programie rozrywkowym wystąpił Jarosław Bieniuk wraz z synem Szymonem?