• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Kto się nie umie zachować w kinie? O najbardziej irytujących widzach

Tomasz Zacharczuk
15 grudnia 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
W kinie, jak wszędzie, obowiązuje dobre wychowanie... W kinie, jak wszędzie, obowiązuje dobre wychowanie...

Filmowe seanse w kinach zaczynają przypominać plan zdjęciowy masowej koprodukcji, w którą zaangażowani są sami widzowie. Ile osób, tyle zachowań. Niestety, nie zawsze pozwalają one na spokojny odbiór wybranego przez nas filmu. Oto osobliwi "artyści", na których, o zgrozo, możemy natknąć się w każdym trójmiejskim (i nie tylko) multipleksie.



Co robisz, gdy ktoś przeszkadza w kinie?

Kompozytorzy
Trudno wyobrazić sobie "Ojca chrzestnego" bez charakterystycznego "The Godfather Waltz" Nino Roty. Czym byłby pojedynek rewolwerowców w "Dobrym, złym i brzydkim", gdyby nie Ennio Morricone i jego słynny "wygwizdany" motyw? Jak wiele straciłaby na swojej wartości "Incepcja" bez genialnego Hansa Zimmera? W opinii kinowych kompozytorów - niewiele. W zaciemnionej sali już do pierwszego usłyszanego z głośników akordu dogrywają własną, indywidualną symfonię z wykorzystaniem wszystkiego, co wpadnie akurat w ręce.

Rozbrzmiewają więc donośnie plastikowe kompozycje złożone z szeleszczących paczek po chipsach. Dźwięcznym syczeniem akompaniują miłośnicy napojów gazowanych, których jakimś dziwnym trafem otwierać przed rozpoczęciem seansu nie wypada. Gdy jednak wykorzystamy już potencjał naszego syczącego instrumentu, zawsze można wydobyć dźwięki melodyjnym siorbaniem. Niezawodnym instrumentem jest też popcorn, zwłaszcza w ustach osób, które nie mają zwyczaju zamykać aparatu mowy, nawet podczas jedzenia. I tym misternym sposobem kinowi wirtuozi tworzą w artystycznym szale własną ścieżkę dźwiękową. Im Kaczmarka czy Desplata słuchać nie kazano.

Spece od efektów wizualnych

Nowoczesne technologie, które opanowały współczesne wysokobudżetowe produkcje powinny zadowolić nawet największego malkontenta. Otóż niekoniecznie. Na kinowej sali bowiem nie brakuje tych, którzy niedostateczną, w ich ocenie, liczbę fajerwerków rekompensują sobie za pomocą niezbędnego telefonu. Co rusz więc lubią siebie i przy okazji innych oślepiać blaskiem ekranu, odliczając nerwowo czas do zakończenia seansu czy sprawdzając liczbę lajków pod obowiązkowym postem, informującym wszechświat, co i w którym kinie nasz widz ogląda.

Scenarzyści
Mistrzowie niedopowiedzianych na ekranie dialogów. Wytrawni znawcy kinematografii, którzy już po pięciu minutach nie kryją się z tym, że znają rzekomo zakończenie, o którym koniecznie trzeba poinformować najbliższych sąsiadów. Posiadają rozbudowaną wiedzę na temat tego, jak aktorzy powinni grać, co bohaterowie powinni zrobić i jak w ogóle film należałoby nakręcić. Z dyskusjami i komentarzami nie czekają do zakończenia seansu, bo są święcie przekonani, że głośne przekazywanie uwag na bieżąco zmieni los ekranowych bohaterów.

Aktorzy
Salę kinową traktują jak plan zdjęciowy, na którym mogą uciec od szarej rzeczywistości. Ról wystarczy tu dla każdego. Podziwiamy więc herosa korporacyjnych bojów, który w blasku wielkiego ekranu zasłużenie czerpie dawkę snu. Wybaczmy mu głośne chrapanie i uporczywe ciskanie się w kinowym fotelu.

Obok para zakochanych recytuje dialogi niczym z "Romea i Julii", zmuszając pozostałych widzów do mimowolnego świadkowania. Czymże jest jakiś tam film w obliczu prawdziwej miłości... Jest też wytworna dama wracająca z zakupów z pobliskiej galerii handlowej i rozrzucająca swoje trofea na trzy kolejne fotele. Jeszcze tylko telefoniczne odczytanie znajomej wszystkich skolekcjonowanych paragonów. Wszak na sali kinowej cicho i przytulnie, w przeciwieństwie do zatłoczonego sklepu. No i usiąść można.

Dorzucamy zbuntowanych nastolatków, którzy ostentacyjnie mają w nosie system, film, widzów, poprawność i czystość językową. Kto przecież śmie im zabronić chichotów, krzyków i komentarzy. Szkoda, że zasada buntu nie zadziałała przy kinowej kasie w momencie kupowania biletów.

Statyści
Niemal niewidoczni i milczący obserwatorzy dwóch filmów: tego wyświetlanego na ekranie i tego odgrywanego na sali kinowej. Nudziarze i sztywniacy. W ogóle się nie odzywają, podgryzają coś tam w skupieniu, a wszelkie komentarze zostawiają na chwilę włączenia świateł po seansie. Ba, nawet telefony wyłączają po wejściu na salę! Muzealne eksponaty i marne tło kinowej koprodukcji.

Napisy końcowe

Kino to nie teatr, opera czy filharmonia. Tu, na szczęście, nie musimy się gustownie ubierać, słono płacić za bilety czy siedzieć z połkniętym kijem od szczotki. Nie musimy się nawet znać na filmie, wyłączać telefonów, możemy śmiać się czy żywo reagować. O jedzeniu czy piciu nie wspominając. Szkoda tylko, że część widzów salę kinową traktuje jak własną kanapę. Multipleks to przecież nie kino domowe, a publiczne. Przykre jest to, że po zgaszeniu świateł u niektórych gaśnie też kultura osobista.

Opinie (115) 4 zablokowane

  • Idzie nowe

    Na "Smoleńsk" będą zmuszone iść wszystkie szkoły i cała budżetówka, film będzie oglądany na kolanach, a w ręku każdy zmuszony będzie dzierżyć różaniec i przesuwać palcami po jego paciorkach.
    O popcornie i coli nie będzie mowy.

    • 11 6

  • (3)

    "...Statyści
    Niemal niewidoczni i milczący obserwatorzy dwóch filmów: tego wyświetlanego na ekranie i tego odgrywanego na sali kinowej. Nudziarze i sztywniacy. W ogóle się nie odzywają, podgryzają coś tam w skupieniu, a wszelkie komentarze zostawiają na chwilę włączenia świateł po seansie. Ba, nawet telefony wyłączają po wejściu na salę! Muzealne eksponaty i marne tło kinowej koprodukcji..."

    Czyli dla Pana Tomasza osoby, które zachowują się jak w kinie jak należy i nie przeszkadzają innym też są irytujące? To jak ludzie powinni się w kinie zachowywać?

    • 6 4

    • (1)

      A czy wszystko trzeba odczytywać dosłownie? Może wypadałoby sprawdzić co to jest ironia?

      • 4 4

      • Ironia była dobra aż do tego fragmentu. Tytuł brzmiał: Kto się nie umie zachować w kinie? O najbardziej irytujących widzach. "Statysta" nie jest irytujący - jest normalny, niczym się nie wyróżnia, nie zwraca na siebie uwagi tak jak pozostali.

        • 4 3

    • Aga zabiłaś mnie...

      • 3 3

  • Pamiętam, jaką sympatyczną atmosferę miały dawniej kina. Znicz, Zawisza, Bajka we Wrzeszczu... żadnych popcornów, żadnej coli, czasem tylko ktoś paluszki otwierał, telefonów komórkowych nie było... Czasy były trudniejsze, ale życie jakby prostsze i kultura zupełnie inna...

    • 12 1

  • Baby 50+ Jakby nigdy nie były w kinie - gadają na głos, odbierają telefony....

    • 7 3

  • Z powyższych powodów nie chodzę do kina od kilku lat. Wolę obejrzeć film w domu.

    • 6 2

  • sprawa jest jasna: (1)

    - nie chodzić do kina w weekendy, bo wtedy zazwyczaj troglodyci ze swoimi fryzjerkami ganiają do kina na wieczorne seanse,
    - tacy j.w. zwykle wchodzą z jakimś śmierdzącym żarciem do kina i nie dość, że zasmradzają atmosferę, to jeszcze potrafią oblać siedzących sosem (miałem taki przypadek),
    - popcornu i coli musi być max, żeby później zastawiać fotel sąsiada, który jeszcze nie przyszedł tym śmieciowym żarciem,
    - gadanie przez komórkę, głośne komentowanie filmu i ogólne wydawanie z siebie odgłosów zadowolenia lub nie to tez standard.

    Seans w tygodniu załatwia sprawę, bo wtedy te barany są zmęczone po robocie.

    • 5 2

    • mylisz sie w weekendy jak i w tygodniu jest tak samo

      • 0 0

  • Dziady małorolne, raz do roku przyjeżdżające do miasta. (2)

    Walonki, kufaja i cuchnące onuce wyczuwalne jeszcze zanim właściciel przekroczy próg kina. Atmosfera na sali staje się wówczas bardzo gęsta.

    • 4 3

    • ah, nie ma to jak powiew miejskiej kultury (1)

      dzięujemy za przypomnienie

      • 0 3

      • Mydło naprawdę nie jest żrące

        • 0 1

  • Hmm

    Wystarczy, że nie ma idiotów, którzy ciągle gadają jakieś kocopoły. Jak ktoś raz na 10 minut coś w miarę cicho powie do osoby towarzyszącej lub nawet sprawdzi sobie sms-a czy coś innego w Internecie, to nie jest to irytujące ;)

    • 0 1

  • oj uśmiałam się nie tyle z artykułu, co z niektórych komentarzy ;)

    to fakt, wszystkie opisane przypadki oraz pewnie wiele innych też doświadczyłam,
    chociaż nie oczekuję że ludzie się zmienią bo i jakie mam prawo tego wymagać :)

    a z drugiej strony nie raz i nie dwa cała sala (albo przynajmniej ci co dosłyszeli) uśmiała się z komentarza komediowego współ-widza i wtedy jakby bardziej weselej i przyjacielsko nagle się robi, ludzi niby obcy a uśmiechają się do siebie :)
    atmosfera milsza i od razu lepiej :)

    • 1 2

  • (1)

    A ja to mam w d*pie. Gardzę wami. Specjalnie zawsze się obkupię w biedronce najtańszymi chipsami, które najgłośniej chrupią i najtańszym napojem marki cola original, która ma więcej chemii i gazu niż wody. Dlaczego? Popatrzcie na siebie. Niby szlachta a wieś gorsza od reszty. Jakim trzeba być tępym ch*** żeby podczas kaszlu się nie zasłaniać i opluwać swoimi wydzielinami wszystkich w koło zarażając ich przy tym. Po wtóre te panienki co muszą się podzielić swoim smrodem z brudnych skarpetek ulokowanych na fotelu...a na próbę zwrócenia uwagi odpowiadają "a ja nie wiedziałam". Tak wiem jesteś głupia i tępa ale nie musisz mnie o tym informować tylko się popraw. O histerycznym machaniu swoimi kończynami nie wspomnę... Uwaga co do telefonów już była. Najgorsze są grube baby ze swoimi sponsorami, które uważają się za miss świata i pomlaskują pod nosem w geście "zaje*****stości". Gimbaza to już totalne dno, szkoda literek. Złażenie się po rozpoczęciu filmu lub wychodzenie na scenie finałowej też zasługuję na złotą malinę. A najbardziej razi mnie wasza inteligencja a raczej jej brak tępaki!

    • 7 1

    • to wszystko prawda ale podrążmy temat

      skoro dzisiejsze kino jest dla gimbazy
      tak jak wiele rozrywek masowych (dla milionów much)
      a ty nie jesteś jedną z tych ofiar żywiących się g*wnem,
      to po co chodzisz tam gdzie te owady?

      to nie jest twoje naturalne środowisko,
      co było, minęło,
      musisz się dostosować jak ja,
      nie chodzę do kina, unikam miejsc skupiających gimbazę,
      jestem inny, inni ludzie mają inne rozrywki i spotykają się w innych miejscach,
      w adekwatnych miejscach

      • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (1 opinia)

(1 opinia)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years!

159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Który zespół wywołał kontrowersje podczas swojego występu na Festiwalu w Sopocie w 1979 roku śpiewając zakazaną w Polsce piosenką "Rasputin"?