W sobotni wieczór w Filharmonii Bałtyckiej zespół Lady Pank wykonał swoje największe przeboje w wersji akustycznej.
Wchodząc na salę koncertową Filharmonii Bałtyckiej można było odnieść wrażenie, że szykuje się występ topowego boysbandu. Sala była wypełniona do ostatniego miejsca, a na pojawienie się zespołu z jednakową ekscytacją czekały małe dzieci, nastolatki jak i znacznie starsza młodzież. Kiedy wreszcie na scenę wkroczyli artyści, oklaskom i piskom nie było końca ,a publiczność rozpoznawała każdą kolejną kompozycję już po pierwszych dźwiękach.
Podczas półtoragodzinnego koncertu zespół wykonał swoje największe przeboje w akustycznej wersji. Liderom, wokaliście Januszowi Panasewiczowi i grającemu na gitarze Janowi Borysewiczowi, towarzyszył zespół w składzie: Kuba Jabłoński (perkusja), Krzysztof Kieliszkiewicz (gitara basowa), Michał Sitarski (gitara elektryczna), Wojtek Olszak (fortepian, klawisze).
Choć aranżacje były zachowawcze i w dużej mierze nawiązywały do pierwotnych wersji utworów, każdy z muzyków starał się dodać coś własnego, charakterystycznego i to ze znakomitym skutkiem. Jan Borysewicz uwodził gitarowymi solówkami, Sitarski i Kieliszkiewicz przekomarzali się, Olszak przemycał do aranżacji sporo jazzu a Jabłoński, elegancki i pod krawatem, dorzucał mocny i wyrazisty beat. Akustyk czuwał nad balansem ale nie oszczędzał na wolumenie - było energicznie, wyraziście i głośno. Czyli zagrane dokładnie tak, jak oczekiwała tego publiczność.
Artyści stopniowali napięcie, zaczynając on nowszych piosenek ("Młode orły", "Rozbitkowie"), dla podtrzymania ekscytacji podrzucając te popularniejsze ("Marchewkowe Pole"), na koniec zostawiając największe hity- "Zawsze tam, gdzie ty", "Mniej niż zero", czy "Kryzysowa narzeczona".
Na widowni zasiadali jednak w dużej mierze prawdziwi fani, którzy wszystkie te piosenki znali i śpiewali razem z zespołem, co rusz podnosząc się z miejsc. Pod koniec nie siedział już nikt, zaś największe hity zespołu śpiewała cała sala.