Takie sceny można było oglądać na trybunach z numerowanymi miejscami
W dyskusji o wtorkowym występie Guns N'Roses powinien pojawić się głos o tym, że organizator zrobił ludzi w konia, sprzedając im jako ekskluzywne bilety, dzięki którym mogli się ekskluzywnie pokłócić o swoje miejsce, bądź też doświadczyć bliskości artysty niemal z końca płyty stadionu.
ekskluzywne: Golden Circle, na miejsca numerowane, cenię sobie komfort24%
najtańsze, bo nie stać mnie na inne27%
najtańsze, bo z doświadczenia wiem, że i tak nic nie zyskam dzięki biletom ekskluzywnym49%
"Koncert wspaniały, tylko organizatorzy..." - w tonie tej parafrazy słynnych słów Józefa Piłsudskiego toczy się niestety większość dyskusji po wtorkowym koncercie Guns N'Roses w Gdańsku. Koncercie, który mógł się podobać bardziej, bądź mniej, fanów zespołu jednak z pewnością nie rozczarował.
Przy pięknej pogodzie, w pięknym Trójmieście, na piękny stadion przyjechał naprawdę duży amerykański zespół i zaprezentował show na poziomie, którego można oczekiwać od gwiazdy światowego formatu. Problem w tym, że organizator koncertu - firma Live Nation - podeszła do tematu jak - nie przymierzając - znana z internetowych memów karykatura typowego Janusza biznesu.
Golden Circle na trzy-czwarte płyty stadionu
Tzw. Golden Circle to na większości dużych halowych czy stadionowych koncertów strefa, która znajduje się tuż przy scenie. Bilety uprawniające do wstępu do tej właśnie strefy są przeważnie znacznie droższe, ale - przynajmniej w teorii - mają zapewniać też zdecydowanie większe doznania podczas imprezy. Oglądać artystę z bliska, mieć go na wyciągniecie ręki? Z pewnością wielu fanów będzie chciało zapłacić więcej za taką możliwość.
Organizatorzy koncertów już dawno zwietrzyli tu dodatkowe zyski i dyskretnie zaczęli rozszerzać strefę "przy scenie". Czegoś takiego, jak podczas gdańskiego koncertu Guns N'Roses, nigdy jednak nie widziałem: strefa Golden Circle objęła trzy-czwarte płyty boiska, a strefa ze standardowymi miejscami stojącymi... samą końcówkę płyty.
Ludzie, którzy kupili bilety o 100 zł, a nawet o 200 zł droższe od standardowych i chcieli dzięki temu faktycznie widzieć to, co dzieje się na scenie, a zadowolić musieli się obserwowaniem z perspektywy stu metrów telebimów, z pewnością mogli poczuć się oszukani.
Bilety na numerowane miejsca ekskluzywne i drogie, ale siadać można gdzie się chce
Podobnie zresztą poczuć mogli się też wszyscy ci, którzy kupili bilety na numerowane miejsca siedzące na trybunach. One również były droższe od miejsc standardowych - miały za to gwarantować wygodę i to, że nawet wyskakując po coś do jedzenia, bądź też do toalety (o czym później), będzie można wrócić i usiąść dokładnie na tym miejscu, które wybraliśmy i za które zapłaciliśmy.
Tyle teoria. Praktyka znów pokazała jednak, że Live Nation chętnie sprzeda droższy bilet gwarantujący wyższy standard, ale już z zapewnieniem tego standardu ma spory problem.
Jeszcze przed koncertem zaczęły się na trybunach kłótnie i przepychanki, bo ludzie, jak twierdzili zresztą - poinformowani przez ochronę, że numeracja miejsc na biletach nie obowiązuje, zaczęli siadać gdzie popadnie. Przechodzili nie tylko na lepsze miejsca na swoich sektorach, ale i do innych sektorów. Praktycznie nikt nie kontrolował, gdzie siadają i czy mają do tego prawo. Kolejni docierający na koncert, nawet jeśli chcieli usiąść na swoje miejsca, nie mogli, bo były już zajęte.
Zamiast oglądać supporty, widzowie wzywali ochronę, aby pomogła im "odzyskać" miejsca, za które zapłacili, czasem dochodziło nawet do rękoczynów. Trudno się zresztą dziwić, bo 456 zł to naprawdę cena, którą ciężko zapłacić za bilet, szczególnie gdy może się okazać biletem pozwalającym na stanie między przejściami na trybunie, gdyż miejsce zostało zajęte przez kogoś z sektora, na który wejściówki sprzedawano o 200 zł taniej.
A co z bezpieczeństwem?
Rodzi się tu zresztą dodatkowe - i kluczowe - pytanie: co w takim przypadku z bezpieczeństwem imprezy? Na dobrze zorganizowanych masowych koncertach, gdy ktoś staje w przejściu i blokuje drogę ewakuacyjną, to podchodzą do niego ochroniarze i grzecznie proszą, aby zajął swoje miejsce.
Tu było zaś odwrotnie. Ochroniarze, aby nie drażnić mocniej i tak już zdenerwowanych ludzi, przymykali oko na to, że ktoś stawał między rzędami. Aż strach pomyśleć, do czego by doszło, gdyby coś faktycznie się stało, albo chociaż gdyby ktoś zasłabł.
Poza tym, czy służby, które nie były sobie w stanie poradzić z prawidłowym rozsadzeniem raczej dość spokojnych i w większości trzeźwych (bo przecież alkoholu nie sprzedawano) widzów, poradziłyby sobie ze spanikowanym tłumem?
Bieg dookoła stadionu... do toalety
Ktoś mógłby powiedzieć, że na każdym dużym koncercie zdarzają się niedociągnięcia organizacyjne. Problem w tym, że to nie są niedociągnięcia. Za niedociągnięcie można by uznać zbyt małą liczbę toalet, których faktycznie we wtorkowy wieczór rozstawiono za mało, do tego w ten sposób, że aby z nich korzystać trzeba było wyjść ze stadionu i obejść go praktycznie dookoła.
Za niedociągnięcie można by też uznać brak możliwości zakupu choćby zimnego piwa (sam kilkukrotnie tłumaczyłem zdezorientowanym obcokrajowcom biegającym po terenie obiektu i szukającym miejsca, gdzie sprzedawane są napoje, że po prostu organizator nie przewidział takiej możliwości).
Rozszerzenie strefy Golden Circle na większą część płyty stadionu czy sprzedaż biletów na numerowane miejsca, a później pozwalanie ludziom na siadanie gdzie tylko zapragną, to nie niedociągnięcia, to wyraz polityki organizatora koncertu. Polityki ukierunkowanej głównie na zmaksymalizowanie zysku, poprzez zwiększenie wpływów z drożej sprzedanych biletów oraz zminimalizowanie kosztów potrzebnych na utrzymanie przyzwoitych standardów obsługi.
Monopolista może więcej
Ktoś mógłby zapytać, po co w ogóle o tym piszemy, przecież Live Nation to monopolista, firma, której polski oddział jest tylko trybikiem w wielkiej machinie organizującej co roku ponad 20 tys. koncertów ponad dwóch tys. artystów, przeważnie tych z najwyższej komercyjnej półki.
I słusznie. Czy fakt, że opublikujemy ten felieton zmieni coś w polityce Live Nation? Nie sądzę. Czy zmieni ona przez to swoje podejście do klienta i następnym razem bilety na miejsca numerowane faktycznie będą pozwalały obejrzeć koncert w lepszych warunkach? Też nie sądzę.
Ten tekst - a także tysiące komentarzy w Internecie i w mediach społecznościowych - przeczytają jednak osoby decyzyjne w Trójmieście. One - w przeciwieństwie do Live Nation - rozumieją, że taki koncert to też budowanie wizerunku całego regionu. I - być może - w przyszłości postawią już organizatorowi koncertu nieco inne warunki podczas negocjacji.
Ten tekst przeczytacie także wy, potencjalni widzowie na kolejnych koncertach Live Nation w Trójmieście. I może dzięki niemu dojdziecie do wniosku, że lepiej kupić bilet tańszy, zwykły... skoro i tak otrzymacie za tę cenę praktycznie to samo, a kilkaset złotych zostanie w waszej kieszeni. Z pewnością będziecie wiedzieli, że kupując bilety na koncert organizowany przez Live Nation możecie się spodziewać bałaganu i organizacji poniżej standardów, również tych dotyczących bezpieczeństwa.
Wina nigdy nie leży po jednej stronie. Mnie zastanawia co innego. Jak można oglądać koncert Gunsów ... na siedząco?!
5 lat
159284
Twoja opinia
Zmień treść
Zgłosiłeś tę opinię do moderacji -
2017-06-21 21:02
W końcu ktoś napisał prawdę o LiveNation Polska. Teraz przydałby się jeszcze dobry prawnik.
M
5 lat
7106
Twoja opinia
Zmień treść
Zgłosiłeś tę opinię do moderacji -
2017-06-21 21:05
dziwne
Kiedy Służba Ochrony Lotniska lub Straż Graniczna sprawdza dokładnie delikwenta lub jego bagaż na lotnisku to zaraz odzywają się głosy niezadowolenia.
Kiedy przed koncertem G&R ochrona sobie odpuściła obmacywanko to ci sami ludzie kwiczą jak trzoda przed ubojem
Ludzie, zdecydujta się na coś ...
5 lat
47195
Twoja opinia
Zmień treść
Zgłosiłeś tę opinię do moderacji -
2017-06-21 21:08
Zgadzam się
Zgadzam się z autorem w 100 %. Bilety GC to tylko napełnianie kieszeni pazernemu organizatorowi. W lipcu jadę na Narodowy na koncert DM kupiłem zwykły bilet nie dlatego że mnie nie stać na droższy ale tylko dla tego że i tak zobaczę i usłyszę to samo. Tak też i zrobię na koncercie DM w Ergo w lutym 2018.
ghost
5 lat
2325
Twoja opinia
Zmień treść
Zgłosiłeś tę opinię do moderacji -
2017-06-21 21:08
Bardzo się cieszę, że napisaliście taki tekst
Większość redakcji woli potulnie przemilczeć "niedociągnięcia" Live Nation. Wy nie. Szacunek.
5 lat
4805
Twoja opinia
Zmień treść
Zgłosiłeś tę opinię do moderacji -
2017-06-21 21:08
za miecha jadę na narodowy na DM tez z Live Nation
mam obawy po tym co widze sie działo w Gdańsku a tam ludzi bedzie dwa razy tyle co tutaj, i jak tez taki numer wywiną? licze ze ci co byli nie zostawia tak tej sprawy i ta żałosna firemke pociągną do odpowiedzialności jakimś pozwem
5 lat
1504
Twoja opinia
Zmień treść
Zgłosiłeś tę opinię do moderacji -
2017-06-21 21:10
mówiąc szczerze to specjalnego szału widowni na płycie też nie było
ludzie po prostu stali
5 lat
568
Twoja opinia
Zmień treść
Zgłosiłeś tę opinię do moderacji -
2017-06-21 21:10
ale to przecież nie o tym
5 lat
271
Twoja opinia
Zmień treść
Zgłosiłeś tę opinię do moderacji -
2017-06-21 21:11
Dlatego wolę koncerty w kameralniejszych miejscach
B90, Ucho, Parlament, fakt może nie ma "takich" gwiazd, ale bywała i np. Sepultura czy Therion. Na takich koncertach faktycznie można stać 10m od sceny albo i pod sceną i bez stresu kontemplować muzykę.