• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

"Ludzie z tła" na pierwszym planie. Powstał film o gdańskich stoczniowcach

Tomasz Zacharczuk
29 sierpnia 2019 (artykuł sprzed 4 lat) 
"Stoczniowcy. Ludzie z tła" to dokumentalna historia ośmiu byłych pracowników Stoczni Gdańskiej, którzy po kilkudziesięciu latach wspominają przed kamerą swoje zaangażowanie w robotnicze strajki i powstanie "Solidarności". "Stoczniowcy. Ludzie z tła" to dokumentalna historia ośmiu byłych pracowników Stoczni Gdańskiej, którzy po kilkudziesięciu latach wspominają przed kamerą swoje zaangażowanie w robotnicze strajki i powstanie "Solidarności".

Zazwyczaj stali w drugim, a nawet dalszym szeregu. Ich wkład w budowę mitu "Solidarności" był jednak nieoceniony. "Stoczniowcy. Ludzie z tła" to tytuł filmu dokumentalnego o byłych pracownikach Stoczni Gdańskiej, którzy o wolność walczyli stojąc ramię w ramię z postaciami rozpoznawalnymi dziś na całym świecie. O bohaterach, którzy przemówili po blisko pół wieku rozmawiamy z twórcą filmu, Markiem Osiecimskim.



Był "Człowiek z żelaza", są "Ludzie z tła". Marek Osiecimski opowiada historię ośmiorga byłych pracowników Stoczni Gdańskiej, którzy aktywnie brali udział w protestach robotników z grudnia 1970 roku i w strajkach, jakie były organizowane dekadę później. Reżyser 45-minutowego dokumentu dotarł do osób, które mimo dużego wkładu w walkę o wolność pozostały anonimowe, a nawet zapomniane. Zdjęcia do filmu trwały od września 2018 do czerwca 2019 roku. Zamknięty przedpremierowy pokaz filmu zaplanowano w piątek 30 sierpnia w klubie B90. Twórcy dokumentu rozmawiają już jednak z dystrybutorami i planują wysłać film na różne międzynarodowe festiwale.

Tomasz Zacharczuk: Dokument jest sentymentalną podróżą nie tylko w charakterystyczne dla Gdańska i całej Polski miejsca, ale również próbą dotarcia do "niemych" bohaterów dawnych wydarzeń. Jak bohaterowie pana filmu zareagowali na taką inicjatywę i na fakt, że po tylu latach to oni teraz będą w centrum uwagi?

Cykl Filmowe w Trójmiasto: wszystko o lokalnych filmach


Marek Osiecimski: Część naszych bohaterów znaleźliśmy przypadkiem i to w najdosłowniejszym tego słowa znaczeniu. Bardzo charakterystyczny jest tu dzień zdjęciowy na Zaspie, w którym wybraliśmy się na spacer dookoła bloku z naszym bohaterem, panem Markiem. Ekipa wyszła nieco wcześniej, żeby przygotować kamerę i zarejestrować wyjście pana Marka z klatki schodowej. Wychodzi, rejestrujemy, ale po paru sekundach z klatki wychodzi także sąsiad pana Marka, pan Kazimierz z psem. Widzi kamerę, pyta "co jest grane", pan Marek odpowiada, że robią film o starych stoczniowcach. Pan Kazimierz na to, że on też jest stoczniowcem. Zgodził się wziąć udział w filmie, a spacer i rozmowa, jaką odbyli wtedy ze sobą jest jednym z najbardziej magicznych momentów filmu, prawdziwą ucztą dla dokumentalisty. Czysty przypadek!

Ale to nie wszystko, gdy wrócili pod klatkę, z kościoła wracał kolejny sąsiad, pan Staszek, który stał się kolejnym, bardzo ważnym bohaterem naszego filmu. Mieliśmy sporo szczęścia, ale trochę też temu szczęściu pomagaliśmy, spędzając całe godziny na gdańskich blokowiskach. A poza tym pani Basia zadzwoniła do pani Urszuli, ta z kolei do Halinki i do Krystyny. I tak poszło, po nitce do kłębka. Żaden z naszych bohaterów nigdy nie myślał o sobie w kategoriach bohatera i ostatnią rzeczą, której by sobie życzyli, jest bycie w "centrum uwagi". Z drugiej strony, część z nich przyznaje, że czują się samotni i zapomniani. Jestem im bardzo wdzięczny za udział w tym filmie, bo nie było łatwo ich do tego przekonać.

Jakimi ludźmi są bohaterowie dokumentu? Jakie historie mają do opowiedzenia? W jaki sposób to oni (nie stojąc w pierwszym szeregu) walczyli o wolność?

Są skromnymi, prostolinijnymi, nieznoszącymi fałszu i obłudy ludźmi. To nieprawdopodobne, jak bardzo ich wszystkich łączą te cechy. Wciskanie kitu wyczują na odległość. Przy pewnej skrytości, o której wspomniałem wcześniej, są jednocześnie niezwykle gościnni. Gdy już zawitaliśmy u nich w domach, zawsze podejmowani byliśmy jak członkowie rodziny. Nie zliczyłbym kalorii, które przyjęliśmy w ramach poczęstunków, a przecież nie wypada odmówić!

Gdy zaufają, otwierają się w całości. Wie pan, czasami czułem, że oni wiedzą, że mają ważne historie do opowiedzenia i coraz mniej czasu, żeby to zrobić. Ta świadomość udzielała się im i nam w trakcie wizyt i rozmów. To historie o bardzo ciężkiej pracy, jaką przyszło im wykonywać w niezwykłym zakładzie i mieście. To historie ich młodości. Być może dlatego, mimo olbrzymiego trudu pracy, opowiadali o niej z nostalgią i dumą.

Wszyscy kochają morze i statki. Wodowanie statku dla wszystkich było zawsze świętem. Są twardzi, honorowi, bez wyjątku i bez względu na płeć. O wolność walczyli tak, jak pracowali. Sumiennie, z zaangażowaniem. Gdy trzeba było, rzucali kamieniami (choć nie tylko), w milicję czy KW PZPR w grudniu 1970 roku. A gdy zostali w stoczni w sierpniu '80, żaden z naszych bohaterów nie odpoczywał. Powielali ulotki, robili kanapki dla reszty strajkujących, zabezpieczali ciepłą wodę i prąd, by strajkować w ludzkich warunkach. Owszem, byli w drugim szeregu, w tle tych najważniejszych postaci, ale bez nich ci z pierwszego rzędu nic by nie zrobili.


- Uderzyło mnie, że historią życia każdego z nich można by obdzielić osobny film. I to najlepiej fabularny. Do filmu nie zmieściła się cała masa fascynujących wątków. Dlatego już teraz myślę o stworzeniu serii dokumentalnej - podkreśla twórca dokumentu, Marek Osiecimski. - Uderzyło mnie, że historią życia każdego z nich można by obdzielić osobny film. I to najlepiej fabularny. Do filmu nie zmieściła się cała masa fascynujących wątków. Dlatego już teraz myślę o stworzeniu serii dokumentalnej - podkreśla twórca dokumentu, Marek Osiecimski.
Stoczniowcy są bardzo specyficzną grupą zawodową - jaki etos pracy wypływa z ich wspomnień i opowieści?

Wręcz ewangelicki. Praca była dla nich wszystkich bardzo ważna. Dla pracy poświęcali niemal wszystko. Gdy rozmawiałem z ich dziećmi, trudno było nie wyczuć pewnego żalu w ich głosie, że stocznia w dużym stopniu zabrała im dzieciństwo. Ich rodzice potrafili spędzać w stoczni niedziele i święta (sobota i tak była pracująca), bo była robota do zrobienia, a "przecież nikt za nas tego nie zrobi". A to zerwały się cumy od wiatru w Boże Narodzenie i trzeba było do Nowego Roku ściągać statki i naprawiać zniszczenia; a to ktoś zapomniał o fragmencie izolacji na maszcie i trzeba się było wdrapać bez zabezpieczenia. Świątek, piątek, nadgodziny. Za które zresztą, w najlepszych latach stoczni, zarabiało się dobre pieniądze na tle reszty społeczeństwa.

Mówię oczywiście o naszych bohaterach. Nie wykluczam, a nawet jestem pewien, że wśród stoczniowców było mnóstwo ludzi mających skrajnie odmienne podejście do pracy, ale "nasi" filmowi stoczniowcy pracę szanowali wyjątkowo. Inna sprawa, że miejsce pracy, a więc zakład - szanował ich znacznie mniej. A potem, gdy na przykład przeszło się na emeryturę, już nikt z zakładu się nie odzywał. Dom, cztery ściany i wspomnienia...

Czy z punktu widzenia filmowca trudno było dotrzeć do takich ludzi i zachęcić ich do wspomnień? Jaki był pana pomysł na ten film?

W dużym stopniu odpowiedziałem już na to pytanie. O wielu rzeczach decydował przypadek i szczęście, któremu trzeba było pomóc. Nie zawsze szło jednak jak po sznurku, czasem ponosiłem porażkę. Udało mi się odnaleźć człowieka, który na słynnym zdjęciu triumfującego Wałęsy na ramionach swoich kolegów, jest jednym z tych kolegów. Podtrzymuje prawe udo legendy. Chodziłem od klatki do klatki jednego z falowców, bo ktoś powiedział mi, że tam właśnie mieszka. Pytałem ludzi, w końcu dowiedziałem się, że muszę wejść do tej klatki, na to piętro.

Recenzje filmów


Po wielu godzinach trafiłem na tego człowieka. To było wstrząsające - te same, żywe oczy na postarzałej już twarzy. Ten pan w sierpniu pełnił rolę jednego z ochroniarzy Wałęsy. I byłem bardzo bliski przekonania się o jego sile fizycznej, która - podejrzewam - wciąż jest niemała. Krótko mówiąc - spławił mnie, powiedział, że nie chce mieć już z tamtymi czasami nic wspólnego. Byłem zdołowany. Facet jest na wszystkich najważniejszych zdjęciach z Wałęsą z Sierpnia i nie chce mieć z tym nic wspólnego. Ma wyraźnie dosyć wspomnień. Ma też pewnie swoje powody. I to też jest część prawdy o tych ludziach i nie należy o tym zapominać, tylko uszanować. Dlatego jestem tak wdzięczny Markowi, Krystynie, dwóm Staszkom, Urszuli, Halince i Basi, a także Kazikowi, że jednak się zgodzili.

Czy w rozmowach ze stoczniowcami coś szczególnie pana zaskoczyło, a może poniekąd wpłynęło na zmianę wyjściowej koncepcji dokumentu?

Klarowność wspomnień, nawet tych najodleglejszych. Jak mówi Staszek Broniś, "mogę nie pamiętać, co było wczoraj na kolację, ale grudnia 1970 roku na pewno nie zapomnę. Tego się nie zapomina". A to było już prawie 50 lat temu. Uderzające było dla mnie to, o czym niektórzy moi bohaterowie nie chcą powiedzieć przed kamerą. Wydawałoby się, że są to powody do największej dumy, chwały na cały świat, a uparli się, że przed kamerą tego nie opowiedzą. Ze strachu, że w dzisiejszej Polsce mogłoby to być wykorzystane przeciwko nim.

Uderzyło mnie też coś, co dla reportera czy filmowca powinno być oczywiste. Że historią życia każdego z nich można by obdzielić osobny film. I to najlepiej fabularny. Do filmu nie zmieściła się cała masa fascynujących wątków. Dlatego już teraz myślę o stworzeniu serii dokumentalnej, żeby każdy z odcinków poświęcić jednej postaci.

Filmowcy z kamerą zaglądają do mieszkań stoczniowców, poznają ich rodziny, jedzą wspólne posiłki. Wraz ze swoimi bohaterami odwiedzają też miejsca, które już na zawsze zapisały się nie tylko w pamięci starszych dziś osób, ale stanowią wciąż żywy fragment historii całego kraju. Filmowcy z kamerą zaglądają do mieszkań stoczniowców, poznają ich rodziny, jedzą wspólne posiłki. Wraz ze swoimi bohaterami odwiedzają też miejsca, które już na zawsze zapisały się nie tylko w pamięci starszych dziś osób, ale stanowią wciąż żywy fragment historii całego kraju.
Spędził pan zapewne wiele czasu z bohaterami filmu - jaki oni dziś mają stosunek do stoczni i tego wszystkiego, co dzieje się w Gdańsku i kraju?

W rozmowie z nimi świadomie unikałem bieżącej polityki. Może też o tyle łatwiej było mi zdobyć ich zaufanie. Film nie rozstrzyga kwestii "który Lech był ważniejszy". Ale można wyczuć, że są zniesmaczeni bieżącymi kłótniami, które ich piękny ruch i idee za nim stojące wyrzuciły w błoto. To, co dzieje się dzisiaj ze stocznią, stan budynków, fakt, że wiele z tych budynków już nie istnieje, bardzo ich smuci. Wiedzą, że powrotu do dawnej stoczni, piątej potęgi stoczniowej na świecie, już nie będzie. A skoro tak, to chcieliby, żeby wróciła tam jakaś forma życia. Najlepiej rzecz jasna związana z przemysłem stoczniowym, ale nawet jeśli mowa jest o wybudowaniu na tych terenach nowej dzielnicy, to niech znajdzie się tam miejsce na upamiętnienie ich kochanego zakładu i niesamowitych rzeczy, które się tam działy. Z tego co wiem, inwestorzy tzw. Młodego Miasta mają takie plany. Mam nadzieję, że je sumiennie zrealizują.

Maratony filmowe w Trójmieście


Film jest bardziej sentymentalną podróżą w głąb ważnych dla całego kraju wydarzeń czy może filmową lekcją historii dla współczesnych pokoleń?

To nie jest film informacyjno-instruktażowy o tym, czym była stocznia i na czym polegała praca stoczniowca. Nie jest to film historyczny, ani edukacyjny. To jest przede wszystkim film o ludziach. To jest ich historia, ich emocje, ich wspomnienia, łzy i śmiech. Dla kogo jest to film? Dla ludzi lubiących prawdziwe filmy o innych ludziach. Człowiek jest zawsze najważniejszy. Mam nadzieję, że dzięki temu będzie to film uniwersalny i zrozumiały, zarówno w Gdańsku, w Wałbrzychu, Madrycie, czy Seulu. Choć nie ukrywam, że dla mnie jako urodzonego i mieszkającego obecnie w Gdyni, wychowanego w Sopocie i Gdańsku obywatela Trójmiasta, jest to film o ludziach z mojego świata. Bardzo osobisty.

Wydarzenia

Stoczniowcy. Ludzie z tła - pokaz przedpremierowy (2 opinie)

(2 opinie)
projekcje filmowe

Miejsca

  • B90 Gdańsk, Elektryków

Opinie (35) 9 zablokowanych

  • Ppomyslenie samo jest zbrodnia.

    Dziwne, ze reżyser filmu nie pofatygował się na ul. Polanki. Jeden adres i mógłby nakręcić cały film, przecież to wielki bolek z rodu walensow obalił komunę.

    • 11 4

  • Gdzie można będzie obejrzeć?

    Czy gdzies oprócz b90 będzie mozna ten film obejrzeć później ?

    • 9 0

  • (4)

    Mój ojciec pracował w stoczni, brał udział w strajkach w latach 80. i później. Cholera mnie bierze, jak słyszę teraz, że to Kaczyńscy byli bohaterami. Ludzie tamtego czasu potrzebowali Wałęsy i patrzyli w niego jak w obraz. A teraz nurza się w błocie jego i tych, którzy go wsparli.

    • 17 25

    • Zgadzam się z Tobą

      • 1 9

    • Ty tak poważnie? Mój ojciec też pracował w stoczni i też strajkował, również 15.12 pamiętnego roku. I cholera mnie bierze jak czytam takie wypociny. Gdyż po wszystkich zadymach mój ojciec powiedział "zamiast spać na styropianie trzeba było wytoczyć bejsbola i r...ć łeb temu esbekowi. Skąd w stoczni wiedzieli zanim się to po kraju rozniosło? Nie wiem. Ale jak ktoś dzisiaj gloryfikuje tego kabla to wymiotować się chce.

      • 7 1

    • Bohater w stoczni,podczas strajków był zbiorowy. Pan Wałęsa mówiący nieprzerwanie od lat,że -ja to zrobiłem,ja to wymyśliłem,ja to, ja tamto,nie rozumie,że stoczniowcy,wszyscy stoczniowcy są sierpniowymi bohaterami. A co do nurzanie w błocie,to Pan Wałęsa sam siebie nie szanuje,sam udziela dziwacznych wypowiedzi wewnętrznie sprzecznych, obniża jakość Pokojowej Nagrody Nobla.

      • 13 1

    • Wałęsa sam się nurza.

      • 1 1

  • Marka znam z liceum i pozdrawiam (1)

    • 0 0

    • Też pozdrawiam.

      • 0 0

  • Stocznie to była siła. Ta cała warszawka przykleiła się do strajku jak g...do opony i zaczęła krzyczeć "jedziemy!!". A potem olali dokładnie robotników, bo już załapali się do koryt. Rozwalili wszystkie zakłady, by już nigdy "klasa robotnicza"nie zagroziła władzy.

    • 15 2

  • I nie wstyd Wam teraz Solidarnościowcy, że praktycznie każda partia kuma się z komuchami? Wasz towarzysz Tusk idzie ramię w ramię z Millerem, Wałęsa obściskuje Kwaśniewskiego, Kaczyński z Piotrowiczem pod pachę. Gdzie macie pamięć o grudniu '70? Nikt nie wymierzył sprawiedliwości Kiszczakowi, Jaruzelskiemu albo Kociołkowi. Polacy tak jak walczyli z komuną tak teraz siedzą i plują na siebie. Wczesny kapitalizm zabił honor, dumę, jest tylko konsumpcjonizm. Przypomnijcie sobie co czuliście w grudniu '81, jak się wtedy wracało do domu z pracy. Przypomnijcie sobie pierwsze rządy AWS, które nas zawiodły tak bardzo, że ludzie znowu sięgnęli po czerwonego trupa.

    • 5 1

  • Wincenty Pstrowski wygrywa z Henrykiem Lenarciakiem w Gdańsku.

    Jest ulica w Gdańsku ,prostopadła do ul.Chrobrego,przy fińskich domkach,gdzie górnik przodownik pracy nadal ma swoją ulicę,a gdański stoczniowiec ,dzięki któremu postawiono pomnik Trzech Krzyży i który miał być nowym patronem tej ulicy,przegral.

    • 6 1

  • Bardzo ciekawy wywiad.

    I chętnie obejrzałbym ten film. Gdzie będzie dostępny po premierze?

    • 3 0

  • ????

    I po co im to było , stracili miejsce pracy , Stocznia w ruinie , komuchy okradli Polskę...

    • 1 1

  • Super!

    Byłam, widziałam, bardzo mi się podobał. Dobra robota Panie Marku. Najlepszy dowód, że po seansie cały czas o tym myślę :)

    • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d."

89 - 129 zł
Kup bilet
pop

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years!

159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Günter Grass mieszkał: