• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Muzyczny rytuał voodoo. Relacja z koncertu Cassandry Wilson

Przemysław Rydzewski
31 stycznia 2011 (artykuł sprzed 13 lat) 
Cassandra Wilson na scenie śpiewa, tańczy, zaklina i czaruje publiczność. Cassandra Wilson na scenie śpiewa, tańczy, zaklina i czaruje publiczność.

Tańczyła, kołysała biodrami, klaskała i klepała dłonią w scenę, zaklinając miejsce i towarzyszącą mu wspaniałą atmosferę. Każdym ruchem dodawała muzyce gorąca, a pomimo burzy tych emocji, publiczność siedziała jak zaklęta, zaczarowana i oczarowana jednocześnie. A do tego jeszcze ten głos, głęboki, przyprawiający o dreszcz. To nie był zwykły koncert, Cassandra Wilson odprawiła rytuał wywodzący się gdzieś odległych kręgów voodoo.



Grą na gitarze zachwycał niesamowity Marvin Sewell. Grą na gitarze zachwycał niesamowity Marvin Sewell.
Utworem Duka Ellingtona rozpoczął koncert pianista Jonathan Batiste. Utworem Duka Ellingtona rozpoczął koncert pianista Jonathan Batiste.
Muzyką, której obecnie hołduje Cassandra Wilson trudno określić jako jej przysłowiowy "powrót do korzeni". Tę genialność śpiewania bluesa w krystalicznie czystej postaci nosi się we krwi. To były emocje, o których przeczytać można w biografiach prekursorów stylu, gdy śpiewali wieczorem na drewnianych werandach albo szli na rozstaje dróg, stroić gitary u samego diabła. Wilson dosłownie zaczarowała publiczność i to nie tylko swoim zmysłowym głosem, ale każdym ruchem, rytualnym tańcem, przepełnionym powolnym kołysaniem bioder.

Potrząsała burzą złotych warkoczy i co rusz posyłała kolejny szczery uśmiech. Wilson była szczęśliwa, wręcz zachwycona, że może słuchać muzyki i śpiewać. Jakby to nie był kolejny koncert na jej trasie, a osobne artystyczne wydarzenie. Od pierwszego utworu sprawiła, że każdy, kto spędzał z nią niedzielny wieczór w sali gdańskiej Filharmonii Bałtyckiej, mógł poczuć się wyróżniony. Sam odniosłem nieodparte wrażenie, że uczestniczę w czymś, co już się nigdy nie powtórzy. A to wszystko przez jej skromność - to ona oklaskiwała publiczność, szczerze jej dziękowała, że mogła wystąpić. Artystów tego pokroju chadza po świecie już naprawdę niewielu.

Oczywiście nie byłoby tego pięknego bluesa bez towarzyszącego jej zespołu. Pięcioosobowy skład, z niesamowitym gitarzystą Marvinem Sewellem, który doskonale odnajdywał się zarówno w akustycznych balladach jak i zadziornej grze techniką slide. Dźwięki, skowyty i pojękiwania, które wydobywał z gitary przywoływały duchy Muddiego Watersa, Roberta Johnsona czy T-Bone Walkera. Po ich kompozycje sięgali też muzycy podczas koncertu, zabierając widzów na dziewicze rozlewiska rzeki Mississippi.

W dialogi, zarówno ze śpiewającą Cassandrą Wilson jak i Sewellem wchodził pianista Jonathan Batiste, który z kolei przywoływał stylistykę Duka Ellingtona. Do tego grająca delikatnie, z niesamowitym wyczuciem sekcja i wspierający ją na instrumentach perkusyjnych Lekan Babalola. To skład, który towarzyszył wokalistce na płycie "Silver Pony", którą promowała również w Gdańsku. Zespół doskonale ze sobą zgranych muzyków, podobnie jak ona sama, wykazujących się świetnym wyczuciem, stopniowaniem emocji i skromnością.

Koncert Cassandry Wilson, a raczej zmysłowy rytuał przywołujący na myśl hipnotyczne obrzędy voodoo, uczcił 400. urodziny Jana Heweliusza. Myślę, że sam jubilat, człowiek o światłym i kosmopolitycznym umyśle byłby zachwycony tym podarunkiem.

Prawdziwy koszmar za to rozpoczął się tuż po koncercie, a dokładnie pomiędzy dwoma występami (o godz. 18 i 20) artystki zaplanowanymi na niedzielny wieczór. Wielki zator powstał zarówno w szatniach, jak i wokół parkingu samochodowego na Ołowiance. Szczerze mówiąc, udając się na koncert, byłem absolutnie przekonany, że tak właśnie się wydarzy. Dlaczego nigdy nie może nas czekać miła niespodzianka, jakieś "organizacyjne olśnienie"?

Miejsca

Wydarzenia

Zobacz także

Opinie (31) 1 zablokowana

  • Koncert wspaniały, olśniewający, hipnotyzujący, pełen dreszczów i emocji! CU-DO-WNIE!

    PS. P. Adamowicz ze swoim szowinistycznym przemówieniem pokazał po raz kolejny, że klasy mu brakuje. A nawet kilku klas!

    • 19 2

  • Koncert wspaniały, publiczność taka sobie, (13)

    Koncert rzeczywiście wspaniały. Byłam już na jednym wiele lat temu w Sali Kongresowej i stwierdzam, że bardziej odpowiadał mi kameralny klimat na Ołowiance. Niestety nagłośnienie szwankowało, przeszkadzały mi trzaski w głośnikach których nie powinno być, zwłaszcza że był to drugi koncert tego dnia i można było wszystko dopracować. Niestety, publiczności brakuje dobrego wychowania. Rozumiem, że komuś może się nie podobać albo nie wiedział na czyj koncert idzie i nie tego się spodziewał, ale zasady dobrego wychowania mówią że należy wysłuchać tego co druga osoba ma do powiedzenia lub zaśpiewania do końca. Bardzo złe wrażenie robiły grupki osób opuszczających salę w trakcie kłaniania się artystów lub w trakcie wypowiedzi konferansjera, który był sympatyczny i mówił krótko i na temat. Dlaczego nie można poczekać do momentu aż powiedzą nam "dobranoc" i wtedy wyjść? O co chodzi? Kto pierwszy do szatni czy kto pierwszy wyjedzie? Czy po prostu ludzie są "nieobyci" nie wiedzą jak się zachować a na koncerty trafiają przypadkiem? I tak było na każdym koncercie na którym do tej pory byłam w Ołowiance.

    • 36 2

    • na to samo zwróciliśmy uwagę, wychodzenie w chwili gdy artyści bisują dla publiczności (9)

      ostatni PKS im uciekał? A stroje pewnych osób to też pokaz 'kultury' i szacunku... sweterki z metkami na karku, adidaski i inne rozwleczone szmaty na karku. Brawo, granatem od pługa co niektórzy są oderwani

      • 4 4

      • Wychodząc na bisach przynajmniej ominęło się korki do szatni i wyjazdu (8)

        Co do ubioru - rzeczywiście, niektórzy przyszli do kafejki jazzowej, a nie do filharmonii. Cały budynek był przesycony wręcz "kulturą" zwłaszcza wpychających się w kolejce do szatni oraz w przejściach...
        No i na samo koniec - fałszywe dźwięki, zwłaszcza ze strony instrumentów prowadzący, czyli gitara oraz fortepian (mniej) - burzyły harmonię utworu, i tak zepsutej przez nieumiejętne nagłośnienie. Basista co rusz gmerał przy potencjometrze, gitarzysta w amoku wykonywania solowych "impresji" mieszał dźwięki, zresztą to samo robił "klawisz". Jedynie rytmicy trzymali wszystkie utwory w kupie.
        Ale ja się pewnie czepiam, wszak koncert wykonawców tego formatu był wspaniały i należy się zachwycać, bo.. wszyscy się zachwycają :) .
        Wolę odsłuch nagrań studyjnych. Wyważone proporcje dźwięku, doskonałe wykonanie, nikt nie pozwala sobie na błędy. No i brak pospólstwa w swetrach Kononowicz style :) w filharmonii.
        Wychodzi na to, że w obecnych czasach chcąc być oryginalnym, wystarczy elegencko się ubrać...

        • 0 8

        • korki najważniejsze? te kilka minut? to jest ważniejsze od szacunku do artysty? (1)

          zadziwiasz mnie, tym bardziej, że w treści posta wykazujesz znaczne wyczucie muzyczne.

          • 3 0

          • Cóż

            Nie wszystko muszę akceptować, szacunek dla artystów okazałem, nie szeleściłem torebkami, nie krzyczałem "Yeah!", wysłuchałem koncertu w skupieniu i z uwagą.
            Skoro niektórzy przychodzą poprzebierani na disco-polo, i nie to jest najważniejsze, indywidualna sprawa każdego, to dlaczego inni wychodząc kilka minut wcześniej są potępiani ?

            • 0 2

        • (4)

          sądząc z twojej wypowiedzi to jesteś koneserem muzyki sztucznej czyli płytki CD i najwyższej jakości sprzęt wstawiony do małego pokoju w bloku. Jeżeli spodziewałeś się , że będą brzmieli tak jak na płycie to lepiej nie chodź na koncerty i nie słuchaj muzyki na żywo, bo widać, że jest ci ona obca - co do wypowiedzi"Wolę odsłuch nagrań studyjnych. Wyważone proporcje dźwięku, doskonałe wykonanie, nikt nie pozwala sobie na błędy" - nic bardziej mylnego, podczas nagrań zawsze są błędy tylko te "wyważone proporcje dźwięku" robią różnej maści maszynki i miksery dźwięku a nie zespół dlatego na płytach jest tak nieskazitelnie ale wówczas ta muzyka jest pusta nie to co na żywo. Jeżeli przeszkadza ci , że co poniektórzy przyszli na koncert ubrani jak oderwani od pługa to twój problem ja poszedłem na ten koncert nie po to aby oglądać innych tylko aby posłuchać magicznej muzyki i taka ona była (byłem na 18.00) i nie było żadnego problemu z nagłośnieniem czy grą zespołu.

          • 5 0

          • na tym koncercie (3)

            też były maszynki i miksery do dźwięku. Cały dźwięk szedł przez kupę elektroniki - jakby ktoś nie zauważył. I nie zadziałało :) Ciekawy podział na muzykę "sztuczną" i "naturalną". Cały przemysł fonograficzny produkuje "puste" dźwięki :)
            Twój bezkrytyczny zachwyt nad wykonawstwem dowodzi, że "podoba Ci się to, co panowie mówią, że się podoba" :) No cóż, vox populi jest bezdyskusyjnie miażdżący :)

            • 0 4

            • ooo jak zwykle znalazł się krytyk i znawca - narodowa cecha Polaków...

              • 1 0

            • (1)

              jak zwykle znajdzie się ktoś kto wie lepiej co się komu podoba.... jak sie nie podobało to nie chodź i nie słuchaj muzyki na żywo, włącz sobie płytkę i zachwycaj się czystym brzmieniem - przypominam tylko, że w tym przypadku w dużej mierze ważna jest też improwizacja muzyczna poszczególnych muzyków na scenie a nie brzmienie jak z płyty...taki rodzaj muzyki :)

              • 1 0

              • Między improwizacją a fałszem istnieje podobny związek, jak między "piciem w Szczawnicy" a "szczaniem w piwnicy".
                Życzę wielu udanych odsłuchów koncertowych. Widzę, że nie będzie trudno o taką ilość, w niektórych przypadkach... :)

                • 0 0

        • Nie wszystko w naszych rękach...

          Chciałbym dodać, że za nagłośnienie zespołu/widowni odpowiadał akustyk Cassandry (amerykanin) i mimo, że nasi akustycy znają lepiej specyfikę tego obiektu, nie mamy wpływu na decyzję Artystki dotyczącą nagłośnienia koncertu. Jesteśmy zmuszeni do korzystania z realizatora dźwięku, którego wskazuje wykonawca. Jednak osobiście uważam, że koncert był nagłośniony poprawnie, a oczekiwania, że uda się osiągnąć "studyjny" efekt odsłuchu w każdym punkcie widowni jest z założenia błędny

          • 3 0

    • Ja mam dokładnie takie samo wrażenie. Ponadto Pan koło nas wyraźnie się męczył, a potem zasnął na Harvest Moon. Mam wrażenie, że połowa ludzi przyszła tylko dla 'lansu'. A jak ludzie zaczęli wychodzić, to mi się zwyczajnie wstyd zrobiło.

      • 6 0

    • dziwisz się? (1)

      w Polsce zdecydowana wiekszosc to buraki,nie obyte chamy których wzór zachowania zauważysz lub posłuchasz w multikinach

      • 2 0

      • kiedy uczyć kultury

        Trochę z innej beczki ale na temat. Byłam ostatnio z dzieckiem w teatrze Miniatura na spektaklu Cicha noc. Przy wejściu na salę wyraźnie jest napisane, aby nie spożywać na sali napojów i posiłków. I oczywiście rodzice po zajęciu miejsca natychmiast wyjmują przekąski, tak jakby ich pociechy nie mogły wytrzymać bez ciamkania 30 minut, bo tyle trwała pierwsza cześć spektaklu. Potem była przerwa na której "zagłodzone" maleństwa mogły dojść do siebie. Pracownica teatru miotała się po sali co chwilę zwracając uwagę niesubordynowanym rodzicom, dającym przykład swoim dzieciom, że w tyłku mamy zasady. No i potem mamy następne niewychowane pokolenie, które będzie zachowywało się jak niektórzy słuchacze ww koncertu.

        • 5 0

  • (1)

    Wstep do koncertu o 18 okropny, budyn i towarzystwo wzajemnej adoracji, na szczescie Artyska samym pojawieniem sie zdjela zly urok pustych glow. Nadal jestem zaczarowana i i plywam w muzyce, jaka wczoraj bylam grana

    • 7 1

    • Na szczęście

      byłam na 20tą.

      • 0 0

  • Przepiękny koncert (2)

    Kiedy artystka zaczęła przedstawiać muzyków i zorientowałam się, że to koniec, poczułam rozczarowanie. Jakoś za szybko się skończyło, za krótko to trwało. Mogłabym słuchać Cassandry jeszcze kilka godzin i wciąż byłoby mało. Rzeczywiście klimat niesamowity, istne czary. Ale dojazd na miejsce, a później kolejka do wejścia i szatni... standard. Powinnam się przyzwyczaić, że tak się dzieje na każdym koncercie (Versalka - dramat, Filharmonia - dramat, Sheraton - dramat). Koncert jednak należy do jednych z lepszych, jakich wysłuchałam w ostatnich miesiącach.

    • 8 2

    • nieprzesadzajmy, kolejka owszem, ale kilka minut tylko, w szatni ciasno, ale nie tak jak w kolejce po mięso za PRL

      to jest cechą takich wydarzeń - duża ilość widzów na jedną godzinę.

      • 2 0

    • nie było tak źle

      Kolejka do szatni nie była taka straszna, panie za ladami uwijały się i w sumie nie staliśmy 5 minut. Jeżeli zaś chodzi o wyjazd to winię za to organizatorów. Nie wszyscy wiedzą, że można wyjechać także nie kierując się od razu w stronę Starówki czyli tzw. typową drogą. Można pojechać w przeciwną stronę i dojeżdża się do drogi warszawskiej nie stojąc w korku. Na parkingu są panowie z obsługi którzy nieśmiało machają czerwonymi lizakami sugerując możliwość wyjazdu tamtędy ale mało kto się odważa. Myśmy spróbowali i polecamy.

      • 2 0

  • Koncert super, ale...

    1) za krótki - tylko około 1h,
    2) nie płaciłem 150 złotych za 20 minut zbędnych przmówień i podziękowań dla kuzyna Mietka z Łomży od tzw. "VIP-ów" i tylko 60 minut śpiewu i muzyki Cassandry. Z chęcią zamieniłbym te przemówienia na kilka dodatkowych utworów,
    3) organizacja wyjścia z koncertu w przerwie między koncertami - dramat!!! Wszyscy pchali się do jednego wyjścia między szatniami, a tymczasem drugie koło restauracji było puste - wystarczyłoby tam kierować ludzi. Wyjazd w kierunku Podewilsa - zablokowany. Ja pojechałem w stronę przeciwną i po bruku wyjechałem bez problemów i korków przy Bramie Żuławskiej. A wystarczyło postawić kogoś z latarką i tam skierować wyjeżdżających.

    Poza tym - superrrr!!!!

    • 6 0

  • !

    Byliśmy i wielki szacunek, lekkośc, radość i etnika!

    • 3 0

  • (2)

    koncert o 20 był bardzo dobry ale wydaje mi sie ze artystka byla juz zmeczona i szybko skonczyla. Mimo wszystko zaluje ,ze nie udalem sie na 18 z tego co mowil konferansjer pierwszy koncert trwal duzo dluzej a artyska bisowala dwa razy.

    • 0 2

    • Bisowała raz, a koncert razem z bisem trwał ok 1 godz 10 min :(. A my byśmy mogli tak jeszcze słuchać i słuchać i słuchać i słuchać i patrzeć... i słuchać...

      • 0 0

    • Byliśmy na 18 ta. MAŁE SPROSTOWANIE.

      1. artystka bisowała tylko raz
      ( ponieważ - jakieś ciapciaki zaczęły wychodzić...... i był klops).
      2.start koncertu po 10 minutowym opóźnieniu i jeszcze dodatkowej
      20 minutowej przemowie P.Adamowicza i spółki.

      ALE KONCERT SUPER !!!!

      • 0 0

  • Pytanie, bo nie byłem (1)

    Było Fragile i Harvest moon??

    • 3 0

    • Harvest Moon

      zaśpiewała. Ślicznie rozpoczęła piosenką, która byłaby pewnie miła Mistrzowi Heveliuszowi - Fly me to the moon.

      • 0 0

  • czy zaśpiewała time after time? (1)

    • 0 0

    • nie zaśpiewała

      • 0 0

  • Ci co wychodzili to ludzie z łapanki na zaproszenia (1)

    miasto organizowało koncert i zapychali puste miejsca kim się dało

    • 1 1

    • szkoda że mnie nie złapali

      gdzie ta łapanka była ? bym się załapał

      • 4 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Sea You 2024

159 - 209 zł
Kup bilet
festiwal muzyczny

Kwiat Jabłoni "Nasze ulubione kluby" (8 opinii)

(8 opinii)
169 zł
Kup bilet
pop

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d."

89 - 129 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Konkurs Literacki Miasta Gdańska nosi imię: