• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Piotr Metz: przyszedł czas ostrych opinii

Borys Kossakowski
19 czerwca 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
Piotr Metz - dyrektor muzyczny radiowej Trójki. Piotr Metz - dyrektor muzyczny radiowej Trójki.

- Nie zawsze warto jeździć dwa razy na koncert w ramach jednej trasy. Artysta zakłada, że na każdym publiczność jest nowa i "sprzedaje" im pewien produkt. Jeśli by zwracał uwagę na to, żeby samemu się nie nudzić na scenie, to by było nieco aroganckie - mówi Piotr Metz, który prowadzi wykłady w ramach cyklu Akademia 30 Plus.



Borys Kossakowski: Zakończył się właśnie pana drugi cykl wykładów pt. "Historia powszechna rock'n'rolla" w ramach Akademii 30+. Jest pan zadowolony z trójmiejskich studentów?

Piotr Metz: Jestem absolutnie zbudowany frekwencją na moich wykładach. Wspólnie sobie o muzyce opowiadamy, wspólnie się nią cieszymy. Niby wszyscy mogą posłuchać tej muzyki sami w domu, bo wszystko jest na YouTube, a jednak tu przychodzą. Tak samo jak chodzą do kina, choć mają kina domowe w swoich salonach. W Wielkiej Brytanii jest teraz taka moda: ludzie umawiają się na konkretną godzinę, że będą słuchać danej płyty i potem wchodzą na czat i dyskutują o niej. Wspólne przeżywanie wydaje się być ważniejsze od technologii. Na naszych spotkaniach jest świetna atmosfera, a przecież to są długie spotkania, na których puszczamy długie utwory. Ta atmosfera, to wspólne przeżywanie chyba jest nawet ważniejsze, niż treść tych wykładów, bo przecież ja Ameryki nie odkrywam. Ale to moja subiektywna opowieść o moim przeżywaniu tej muzyki, a nie informacje z Wikipedii. I dlatego ludzie chcą tego słuchać.

Muzyka w moim życiu

Jest takie niemodne słowo: gawęda. Myślę, że jak ktoś dobrze opowiada, to nikt tego nie przebije, ani smartfon, ani internet.

Dlatego staram się opowiadać swoje subiektywne historie. Każdy może sobie sprawdzić, kiedy np. Genesis wydało jakąś płytę. Ale już opowieść o koncercie Genesis, który TVP transmitowała na żywo i o tym, jak szef telewizji się wściekł, bo dopiero na miejscu zorientował się, że zespół akurat opuścił Phil Collins, to już trochę coś innego.

Wydaje mi się też, że Open'er trochę przestał być "modny". Ale trzeba oddać Mikołajowi Ziółkowskiemu, że to jedyny polski festiwal, który jest odnotowywany w brytyjskich mediach
Niedługo w Gdyni zaczyna się Open'er. Festiwale to też taki moment wspólnego przeżywania.

Dzisiaj głównym punktem stycznym między artystą a publicznością jest koncert. Kiedyś to płyty wyznaczały karierę artysty. Dzisiaj ludzie często kupują płyty po koncercie. I pewnie najbardziej by chcieli płyty dokładnie z tego koncertu, a nie studyjną. Żyjemy w czasach kultury masowej, ale podczas koncertu mamy przeżycie jednostkowe, własne, unikatowe. A płyty słucha sto tysięcy ludzi na świecie. Oczywiście koncerty są do siebie podobne. Dla artystów jest to często niemal "taśma produkcyjna", kolejny koncert, a on nawet nie wie czy to Poland czy Holland.

Podczas koncertu Justina Timberlake'a na stadionie w Gdańsku, wokalista zaśpiewał "Happy Birthday" jednej z fanek, która akurat obchodziła urodziny. Wydawało mi się, że to taki piękny, spontaniczny gest i dowód na to, że Timberlake się dobrze czuł w Gdańsku. Następnego dnia moja koleżanka z biurka obok pokazała mi wideo z innego koncertu, na którym zrobił dokładnie to samo.

Nie zawsze warto jeździć dwa razy na koncert w ramach jednej trasy. Artysta zakłada, że na każdym publiczność jest nowa i "sprzedaje" im pewien produkt. Jeśli by zwracał uwagę na to, żeby samemu się nie nudzić na scenie, to by było nieco aroganckie. Publiczność chce usłyszeć swoje ulubione piosenki, przeżyć show. Tych konfliktów jest sporo w branży. Część dziennikarzy myśli, że artysta tylko czeka na to, żeby udzielić im wywiadu. A on ma już tego dnia trzynasty wywiad i ciągle słyszy te same pytania. Sam widziałem dziennikarza, który do Micka Jaggera mówił: pamiętasz spotkaliśmy się piętnaście lat temu w klubie w Nowym Jorku, ja ci pomachałem. On nie pamięta.

Metz: Dzisiaj głównym punktem stycznym między artystą a publicznością jest koncert. Podczas koncertu mamy przeżycie jednostkowe, własne, unikatowe. Choć dla artystów jest to często niemal "taśma produkcyjna", kolejny koncert, a on nawet nie wie czy to Poland czy Holland. Metz: Dzisiaj głównym punktem stycznym między artystą a publicznością jest koncert. Podczas koncertu mamy przeżycie jednostkowe, własne, unikatowe. Choć dla artystów jest to często niemal "taśma produkcyjna", kolejny koncert, a on nawet nie wie czy to Poland czy Holland.
Nam się wydaje, że to Open'er pępek świata. Czy ludzie z Krakowa lub Warszawy żyją Open'erem?

Open'er miał do niedawna niezwykle silną pozycje. Jeździło się do Gdyni nawet nie sprawdzając programu. Wiadomo było, że będzie dobrze. Teraz mamy dużo festiwali i koncertów. Otworzyły się granice, można pojechać do Berlina czy Pragi. Wydaje mi się też, że Open'er trochę przestał być modny. Ciągnie się za nim opinia, że przyjeżdżają tu ludzie, którzy nie bardzo są zainteresowani muzyką. Może to nieprawda, ale plotka poszła po kraju (śmiech). Ale trzeba oddać Mikołajowi Ziółkowskiemu, że to jedyny polski festiwal, który jest odnotowywany w brytyjskich mediach. Największym sukcesem Open'era jest to, że nadal funkcjonuje, przetrwał różne kryzysy. Ale cóż, ludzie zrobili się trochę wybredni. Znam takich, którzy w ostatnich latach przyjeżdżali na Open'era tylko na jeden koncert. Na przykład na Prince'a.

A propos wspólnego przeżywania. Trójmiasto przez lata było znane z silnej sceny muzycznej, która funkcjonowała jako jeden byt. Czy nadal tak jest postrzegane w Polsce?

Pamiętam, że kiedyś z Trójmiasta przychodziły rzeczy świeże. Nawet byliśmy trochę zazdrośni w Krakowie o to. Teraz to trochę się rozpłynęło. Kojarzę pojedyncze wydarzenia. Nowa płyta Oczi Cziorne, różne działania Tymona. Kiedyś takie zjawiska były bardzo wyraźne, odrębne. Teraz, w dobie internetu, geografia nie ma takiego znaczenia. Dostaję od artystów dużo nowej muzyki, często po prostu pliki czy linki. Kiedyś płyta przychodziła w kopercie i wiadomo było skąd ją nadano. Teraz jest inaczej. Ale może to i dobrze, słucha się bez uprzedzeń.

Czasami zadajemy sobie zadajemy pytanie, dlaczego z Trójmiasta już nie wypływają gwiazdy pop. Ostatnią artystką, która wdarła się do mainstreamu była Agnieszka Chylińska.

Może dlatego, że Trójmiasto nigdy nie było mainstreamowe, a Chylińska jest wyjątkiem potwierdzającym regułę?

Czy dziennikarz w XXI wieku jest potrzebny internautom? Mam wrażenie, że recenzje muzyczne zostały wyparte przez liczniki odsłuchań. Nie trzeba czytać recenzji przed zakupem płyty, można odsłuchać singla na YouTube i samemu zdecydować czy płyta nam się podoba.

Ja piszę cały czas recenzje. Myślę, że przyszedł czas ostrych, wyrazistych opinii. W Polsce długo pisano letnie, mało zaangażowane recenzje. Powiem tak, gdyby dziennikarz był niepotrzebny to radio przestałoby istnieć. Kiedyś obawiano się, że internet wyprze radio, bo maszyna nam ustawi spersonalizowaną playlistę. A jednak jest inaczej. Liczy się osobowość dziennikarza, jego opowieść, jego gawęda, jak pan mówił.

Większość stacji radiowych jednak już nie korzysta z usług dziennikarzy muzycznych. Playlista jest programowana według badań focusowych.

Współczesne radio komercyjne to nie jest radio muzyczne, ale szafa grająca do sprzedaży reklam. W Anglii muzyka pop kończy się na Coldplay. Reszta to jest rozrywka, entertainment, oparta na mediach społecznościowych i "celebryckości". Z niewielkim udziałem artysty w efekcie końcowym. To takie letnie przeboje, takie chusteczki jednorazowe. Ale i ludzie nie słuchają radia tak jak dwadzieścia lat temu. Muzyka już nie jest taka ważna. W 1995 roku słuchanie radia i muzyki było podstawowym sposobem spędzania czasu nastolatków. Dzisiaj świat jest zupełnie inny.

Opinie (25) 1 zablokowana

  • (1)

    Panie Borysie, muzykę dzielimy na produkt i sztukę. Produkt ma miliony wyświetleń. Sztuka kilkaset tysięcy maksymalnie (wyjątki to wszelkie standardy rockowe, jazzowe, czasem nawet klasyka). Pan, jako dziennikarz, powinien uświadomić sobie na czym polega różnica pomiędzy produktem a muzyką (i nie chodzi mi o ilość wyświetleń, ale wiedzę stricte muzyczną) żeby potem uświadamiać czytelników. Pozdrawiam

    • 10 2

    • nie zawsze tak jest.

      przecież 'sztuka' też może mieć miliony wyświetleń, a 'produkt' kilkaset tysięcy (w tym wypadku ludzie widzą, że to produkt i tego 'nie kupują')

      • 0 0

  • Oceniaj mnie, niech jad strumieniami leje się...

    • 1 0

  • może i wolę innych (1)

    redaktorów muzycznych z trójki, ale na pewno o the beatles(i nie tylko) wie mnóstwo. btw czytając odpowiedzi słyszałem tembr jego głosu ;) pozdrawiam

    • 3 1

    • Nie istnieje takie słowo jak tembr! Z pewnością miałeś na myśli tamburyn. Słyszałeś tamburyn jego głosu.

      • 2 1

  • Juror szajsu muzycznego na festiwalu w Sopocie TVN

    Wtedy głosował na badziewie bez mrugnięcia oczkami. Kaska, prawda? Ot, wiarygodność.

    • 0 0

  • Grabarz jedynego niekomercyjnego radia w tym kraju z autorskimi audycjami i naprawdę niezależną muzyka. Pluje ci w twarz nadziany pozerze...

    • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Targi Rzeczy Ładnych

15 zł
Kup bilet
targi

Wielka Szama na Stadionie - wielkie otwarcie sezonu w Gdańsku! (12 opinii)

(12 opinii)
street food

Kwiat Jabłoni "Nasze ulubione kluby" (8 opinii)

(8 opinii)
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Od kiedy św. Patryka jest obchodzone w USA?