• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Piotr Witkowski: marzę, by zadzwonił Tarantino

Tomasz Zacharczuk
23 marca 2021 (artykuł sprzed 3 lat) 
Piotra Witkowskiego z Gdańska w tym roku będzie można oglądać zarówno na dużym, jak i małym ekranie. Najbliższa okazja 26 marca w serialu Canal+ "Klangor". Piotra Witkowskiego z Gdańska w tym roku będzie można oglądać zarówno na dużym, jak i małym ekranie. Najbliższa okazja 26 marca w serialu Canal+ "Klangor".

Widzom z Trójmiasta znany jest przede wszystkim z występów na deskach Teatru Wybrzeże. Publiczności w całej Polsce ze świetnej roli Tomasza Chady w "Procederze". To właśnie dzięki występowi w filmie braci Węgrzyn Piotr Witkowski uznawany jest w tej chwili za jednego z najzdolniejszych aktorów młodego pokolenia. W rozmowie z Trojmiasto.pl opowiada o pracowitym 2020 roku, nowych wyzwaniach zawodowych i tęsknocie za wieczornymi spotkaniami ze znajomymi.



Na którą produkcję z udziałem Piotra Witkowskiego czekasz najbardziej?

Tomasz Zacharczuk: Rok pandemii dość mocno dał się we znaki szczególnie artystom. Jak te ostatnie miesiące wyglądały w twoim przypadku?

Piotr Witkowski: Jeśli chodzi o teatry, sytuacja jest zła. Nie ma co ukrywać. Jeśli zaś chodzi o film, to produkcje bardzo podrożały ze względu na obostrzenia epidemiologiczne. Jeden kierownik produkcji mówił mi nawet, że badania, które wykonywane są cyklicznie dla wszystkich członków ekipy filmowej, były droższe niż gaże wszystkich aktorów razem wzięte. Dla producentów na pewno jest to ogromne utrudnienie. Dziwna jest też sytuacja aktorów, bo na plan jedziemy w maseczkach, potem mamy charakteryzację bez, gramy bez, a wracamy znów zamaskowani. Przypomina to lekką schizofrenię, ale nie jest to tak uciążliwe, jak mogłoby się wydawać. Jest to po prostu kolejna rzecz, o której trzeba pamiętać. Na planie serialu "Klangor" mieliśmy przypadek COVID-a i dzięki świetnej organizacji całej produkcji i przygotowaniu ekipy nikt nie zachorował, mimo wspólnej pracy. To pokazuje, że warto się starać i przestrzegać zasad.

Czytaj też: "Trójmiejskie" filmy, które czekają na premierę w 2021 roku

Widzom z Trójmiasta Piotr Witkowski doskonale znany jest z desek Teatru Wybrzeże, w którym występuje od 2012 roku. Widzom z Trójmiasta Piotr Witkowski doskonale znany jest z desek Teatru Wybrzeże, w którym występuje od 2012 roku.
Czy pandemia mocno pokrzyżowała ci plany i czy udało się zrealizować choćby część zawodowych projektów? Jak w ogóle w takich anormalnych okolicznościach funkcjonuje artysta, który jest przecież przyzwyczajony do ciągłego kontaktu z widzem, zarówno na teatralnej scenie, jak i poprzez filmowe i serialowe role?

Jak dotąd rok 2020 był dla mnie bardziej pracowity niż 2021. Chociaż miejmy nadzieję, że zaraz sytuacja się odwróci (śmiech). Pracowałem nad kilkoma bardzo ciekawymi projektami, nie tylko polskimi. Część planów była przerywana, część rozbita na kilka tur, ale wszystko się udało. I szczęśliwie czekam teraz na premiery naszych wysiłków. Jeśli chodzi o funkcjonowanie artysty... to ciekawe pytanie. Ja żyję, czerpiąc inspirację z ludzi. Kiedy wokół ich nie ma, jest trudno. Ale z drugiej strony, świat trochę zwolnił. Jest więcej czasu na pielęgnowanie rodzinnych i przyjacielskich więzów. Co akurat bardzo mnie cieszy, bo od końcówki 2018 do końca 2020 r. prawie cały czas byłem w nieustannym pędzie. Ale nie ukrywam, że jeśli to potrwa dużo dłużej, to chyba imploduję. Potrzeba mi knajp, spotkań wieczorami i rozmów w dużym gronie.

Serial "Klangor" (premiera 26 marca na Canal+) będzie pierwszą okazją w tym roku, by zobaczyć cię na małym ekranie. Jak pracowało się na planie tej produkcji i co możesz powiedzieć o bohaterze, w którego się wcielasz?

To dla mnie najważniejsza rola od "Procederu". Postać jest bardzo skomplikowana. Musiałem konsultować postać Krzyśka ze znajomą psycholog, żeby skleić w całość jego psychikę. To jest chłopak, który dzięki bratu łapie pracę jako strażnik więzienny, ale chyba nie do końca się do tej pracy nadaje. Stara się zapewnić synowi byt i robić wszystko, by juniorowi było dobrze, co niestety pociąga za sobą różne konsekwencje, ponieważ nie zawsze jego wybory kończą się tak, jakby sobie tego życzył.

Nie chcę więcej zdradzać, mogę tylko powiedzieć, że praca z Wojtkiem Mecwaldowskim, jako moim bratem, oraz z reżyserem Łukaszem Kośmickim to był lot 10 cm nad ziemią przez pół roku kręcenia serialu. I jestem przekonany, że efekty tej pracy przebiją się przez ekran naszych laptopów i telewizorów.

Czytaj też: Muzyka MaJLo w serialu TVN

Niedawno światło dzienne ujrzał trailer do filmu "The End". Twórcy zapowiadają komedię, która obnaży mechanizmy showbiznesu. Czy twoim zdaniem rzeczywiście możemy spodziewać się "małego trzęsienia ziemi" w świecie gwiazd i celebrytów? Co według ciebie jest największym atutem tej produkcji?

Myślę, że "The End" nie przejdzie bez echa. I na pewno wzbudzi kontrowersje. Sytuacje, które nam się przytrafiają, są inspirowane prawdziwymi sytuacjami wielu osób z branży. Nie tylko polskiej. Poza całą osnową sceny są absolutnie prawdopodobne i zgodne z całą czarną stroną przemysłu. Największym atutem na pewno są wspaniali aktorzy, tekst i zdjęcia. Była to szalona przygoda. Tomek Mandes, reżyser, zaraził nas swoim pomysłem, najpierw na serial, a potem na film. Pisał role z myślą o nas, co było dla mnie ogromnym wyróżnieniem. Wszyscy bez wyjątku zgodziliśmy się zagrać w jego szalonej wizji internetowej gry, która naszym bohaterom wymyka się spod kontroli.

Bohaterów "The End" jest siedmioro. W trailerze widać, że wszystkie te postaci cechuje indywidualizm, można zauważyć między nimi wyraźne kontrasty. Co możemy z kolei powiedzieć o twoim bohaterze?

Moja postać jest mną do potęgi 10. Każdy z nas jest zlepkiem wszystkich najgorszych plotek i doniesień na temat nas samych i innych osób z branży. Ja gram aktora, który jest od dziecka w branży filmowej, przez co - najdelikatniej mówiąc - stał się "wypalony" i zniszczony przez lata pracy.

Na premierę wciąż czeka film "Mistrz", w którym Piotr Witkowski zagrał postać Waltera, więziennego kapo, który organizuje bokserskie pojedynki z udziałem Tadeusza "Teddy'ego" Pietrzykowskiego. Na premierę wciąż czeka film "Mistrz", w którym Piotr Witkowski zagrał postać Waltera, więziennego kapo, który organizuje bokserskie pojedynki z udziałem Tadeusza "Teddy'ego" Pietrzykowskiego.
Na swoją premierę czeka także "Mistrz" Macieja Barczewskiego. To historia legendarnego pięściarza Tadeusza "Teddy'ego" Pietrzykowskiego, który dzięki walkom na ringu ocalił swoje życie w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau. Ty grasz rolę Waltera, obozowego kapo, a więc postać, która wzbudza raczej negatywne emocje wśród widzów.

Walter to postać historyczna. Co prawda nie zgadza się ani mój wiek, ani postura, ale nie to było dla nas istotne. Ważne było to, aby uchwycić jego postawę. A prawda jest taka, że kapo najczęściej nie byli w obozie wcale dobrowolnie. Też byli więźniami, którym kazano trzymać pieczę nad Ordnungiem. Walter był mistrzem bokserskim i wyłapał Teddy'ego, ponieważ zobaczył w nim boksera. A jako że Niemcy często dla zabawy organizowali bardzo dziwne pijackie i krwawe zabawy, postanowił temu zapobiec, aranżując zawody bokserskie. I to właśnie uratowało Teddy'ego. Pietrzykowski pisał do Waltera po wojnie, ale ten nie chciał wracać do okresu obozowego ani nie chciał, by ktoś go z nim łączył, więc nigdy więcej się nie spotkali.

Piotr Głowacki przeszedł niebywałą wręcz metamorfozę do roli Tadeusza Pietrzykowskiego. Czy też przechodziłeś specjalne przygotowania pod względem fizycznym i czysto bokserskim do swojej roli? Jak wyglądała praca nad postacią Waltera?

Jeśli chodzi o moje przygotowanie bokserskie, to trenowaliśmy naszą walkę z Piotrkiem przez trzy miesiące. Piotrek przygotowywał się ponad rok. Ja musiałem się przestawiać z nawyków z karate, aby uchwycić przedwojenny charakter boksu. Raz prawie złamałem Piotrkowi nos na skutek naszej pomyłki w układzie. A że walka - jako jedna z niewielu - odbywa się bez rękawic, nie obyło się bez krwi. Na szczęście nos pozostał cały (śmiech). Nie była to próba wyeliminowania kolegi z filmu, jak potem sugerował mi nasz trener (śmiech).

Czekamy na premiery "The End" i "Mistrza", niedługo wejdzie "Klangor", wcześniej był także występ w "Erotice 2022", pojawiłeś się również na planie "Gierka". To jest czas Piotra Witkowskiego w polskim kinie? Czy "Proceder" rzeczywiście, jak prognozowało bardzo wielu znawców, okazał się impulsem, który napędził zainteresowanie twoją osobą?

Czytaj też: Pierwsza wizyta w kinie. Pamiętasz to?

To ciekawe, bo po "Procederze" pierwszym filmem, jaki zrobiłem, był "Krime Story. Love story" - również produkcja Global Studio z braćmi Węgrzyn. Michał kazał mi schudnąć i opalić się, a także zapuścić włosy. Kiedy "Proceder" wchodził na ekrany, byłem 14 kg chudszy i w ogóle niepodobny do siebie z filmu. Dlatego propozycje, jakie dostawałem od reżyserów castingu, bardzo często nie zgadzały się z moim ówczesnym wizerunkiem.

Postać Tomasza Chady w filmie "Proceder" otworzyła przed Piotrem Witkowskim wiele filmowych furtek. Po premierze filmu braci Węgrzyn gdańskiego aktora zalicza się do ścisłego grona najzdolniejszych artystów młodego pokolenia w Polsce. Postać Tomasza Chady w filmie "Proceder" otworzyła przed Piotrem Witkowskim wiele filmowych furtek. Po premierze filmu braci Węgrzyn gdańskiego aktora zalicza się do ścisłego grona najzdolniejszych artystów młodego pokolenia w Polsce.
Potem, kiedy zaczęli się do "nowego/starego" mnie przyzwyczajać, znów nabrałem muskulatury i ogoliłem się do "Mistrza". Wówczas już nikt nie wiedział, jak obecnie wyglądam i czego się spodziewać, gdy stawię się na zdjęciach próbnych. Stąd różnorodność propozycji. Ale na pewno nie mogę narzekać na ich brak. Ostatnio brałem udział w castingach do bez mała 15 produkcji. Jeśli chociaż trzy z nich okażą się wygrane, będzie można powiedzieć, że przewidywania były prawdą (śmiech). Niestety, w naszych szalonych pandemicznych czasach nic nie jest pewne.

Na małym bądź dużym ekranie często kreujesz bohaterów bardzo zdecydowanych, pewnych siebie, czasami niepokornych i buntowniczych. A jaki prywatnie jest Piotr Witkowski?

Raczej odwrotny (śmiech). W grze pozwalam sobie na to, na co w życiu nie do końca. Na to, co chciałbym zrobić, gdybym miał w sobie więcej buty i dystansu. Można powiedzieć, że moje filmowe ja raczej oddaje to, kim mógłbym być, gdybym nie musiał baczyć na innych.

Gdybyś mógł samemu zdecydować, u którego reżysera zagrać i jaką konkretnie rolę, to byłby...?

Tarantino. Co do roli - takiej nie ma, bo jeszcze jej nie zagrałem (śmiech).

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (23)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Sea You 2024

159 - 209 zł
Kup bilet
festiwal muzyczny

Kwiat Jabłoni "Nasze ulubione kluby" (8 opinii)

(8 opinii)
169 zł
Kup bilet
pop

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d."

89 - 129 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Gdański Archipelag Kultury do 2007 r. nosił nazwę: