• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Potęga miłości do muzyki, relacja z koncertu Ulver

Jarosław Kowal
27 listopada 2017 (artykuł sprzed 6 lat) 
Tym razem Ulver sięgnął po brzmienie charakterystyczne dla lat 80., ale pierwotnie była to kapela black metalowa. Tym razem Ulver sięgnął po brzmienie charakterystyczne dla lat 80., ale pierwotnie była to kapela black metalowa.

Wielu muzyków rozpoczynających kariery w black metalowych zespołach z czasem zaczyna poszukiwać innej formuły dla niezmiennie ponurych dźwięków grających w ich duszach, ale nikt nie przeszedł tak licznych przeobrażeń, co Kristoffer Rygg, lider norweskiego Ulver, który tym razem zachwycił trójmiejską publiczność swoim synthpopowym obliczem.



Ponad dwadzieścia lat temu wyszarpywali siarczyste gitarowe riffy i śpiewali o lesie pełnym trollów (nie internetowych, lecz tych folkowych), trzy lata temu zarejestrowali w klubie B90 fragment oscylującego wokół post-rocka i ambientem albumu "ATGCLVLSSCAP", a w niedzielny wieczór odegrali między innymi własną interpretację przeboju "The Power of Love" z repertuaru Frankie Goes To Hollywood. Ten zespół nie zna ograniczeń i nie przejmuje się płynnością swojej publiki, która nie zawsze potrafi znieść rozstanie z brzmieniem z wcześniejszej płyty.

"Niech zagrają trzy nowe piosenki i tyle" - życzył sobie stojący obok mnie mężczyzna, ale jego nadzieje nie miały szans na ziszczenie, bo koncerty Ulver to wielomiesięczne projekty doskonale dopracowane pod względem brzmienia, układu setlisty, oprawy wizualnej, a nawet składu zespołu. Nie ma tu miejsca na odgrywanie "największych przebojów", co nie jest wysiłkiem na wyrost, to właśnie dzięki zaangażowaniu i przekraczaniu kolejnych granic Norwegowie zostali autorami jednego z najbardziej kompletnych i zachwycających od strony muzycznej oraz estetycznej koncertów klubowych jakie widziało Trójmiasto.

Na scenie działo się niewiele, za to nad nią można było podziwiać znakomity spektakl świateł. Na scenie działo się niewiele, za to nad nią można było podziwiać znakomity spektakl świateł.
Zaczęło się spokojnie, od solowego występu Stiana Westerhusa, który w Gdańsku był już wcześniej podczas... festiwalu Jazz Jantar. W 2012 roku zasilił skład grupy Nilsa Pettera Molværa, a na koncie ma także współpracę z Sidsel Endresen czy Jaga Jazzist. W dwadzieścia minut udowodnił, że z gitary elektrycznej można wycisnąć dźwięki, o jakie w życiu byśmy nie posądzili tego instrumentu, a ich dziwaczność i skromne oświetlenie sprawiły, że można było poczuć się bardziej jak w znanym z trzeciego sezonu serialu "Twin Peaks" Roadhouse niż jak w klubie B90. Nawet wciąż bardzo aktywna pod barem publika nie była w stanie zakłócić mantry, która walcząc z panującym na sali harmidrem, stawał się jeszcze bardziej pasjonująca.

Przerwy nie było, reszta składu Ulver w pewnym momencie po prostu dołączyła do Westerhusa i płynnie przemieniono gitarowy eksperyment w chwytliwe, singlowe "Nemoralia". Jasnym się wówczas stało, że przyjdzie nam oglądać wizualny majstersztyk, o którym jeszcze tygodniami będziemy opowiadać znajomym.

Zespół całkowicie zrezygnował z klubowego oświetlenia umieszczonego na kratownicy nad sceną, przez co muzycy od początku do końca pozostawali ukryci w cieniu, lecz za ich plecami i nad naszymi głowami odbywał się fenomenalny spektakl zrealizowany dzięki oprawie wykorzystującej lasery oraz dym. Momentami przypominało to prace zrealizowane w stylistyce vaporwave, lecz wykonane na komputerze typu Atari (zwłaszcza w utworze "So Falls the World"), kiedy indziej charakterystyczną paletę kolorów rozciągających się od niebieskiego do czerwieni, jaką Dario Argento wykorzystał w filmie "Suspiria", a którą później powielały rzesze innych twórców, z autorami "Stranger Things" na czele.

Długo mógłbym rozpisywać się o zapierającym dech w piersiach pomyśle na sceniczny wizerunek, ale żadne słowa nie oddadzą tego, co możecie zobaczyć na zdjęciach. Akurat w przypadku tego koncertu mogę nawet zrozumieć, dlaczego tak wiele osób sięgało po telefony i zapragnęło wrócić do domów z pamiątką.

Spektakl Ulver od strony wizualnej ukazał kompletnie nowe oblicze klubu B90. Spektakl Ulver od strony wizualnej ukazał kompletnie nowe oblicze klubu B90.
Żarty o tym, że Ulver padł ofiarą mody na lata 80. i wybrał ścieżkę naśladowców Depeche Mode zdążył spowszednieć po siedmiu miesiącach od premiery albumu "The Assassination of Julius Caesar". Jest w tym wprawdzie ziarno prawdy, niemniej kompozytorski talent Rygga umożliwił mu wyniesienie z natury nieco mrocznego synthpopu na wyższy poziom artystycznych doznań, co było słychać chociażby w najbardziej przebojowym, aczkolwiek zakończonym przejściem w rytmiczny chaos "Rolling Stone" czy w hipnotyzującym, zamykającym podstawową część setu "Coming Home".

Ci, dla których "Wilki" to wciąż przede wszystkim prekursorzy skandynawskiego black metalu, wyraźnie czuli się niekomfortowo w sytuacji niemal dyskotekowej, ale przez całe czterdzieści pięć minut nie było ani jednej sekundy wypełnionej ciszą, bo kiedy tylko zespół milkł, natychmiast podnosiły się okrzyki zachwytu. Jedynym, na co można by narzekać jest długość występu i zaledwie jeden bis, choć mam wrażenie, że nawet po wydłużeniu o godzinę, wciąż pozostałoby uczucie nienasycenia.

Jeszcze przed premierą ostatniego albumu mówiło się w kuluarach o tym, że Ulver zakończy działalność, a jesienna trasa koncertowa będzie ostatnią. Póki co taki komunikat ze strony zespołu nie padł i mam nadzieję, że nie padnie, bo niewielu dzisiaj potrafi eksperymentować z podobną gracją, bez popadania w skrajną niechęć do rytmu czy melodii. Skandynawowie pokazali wczoraj klasę i nie przesadzę, uznając ten występ za jedno z najciekawszych trójmiejskich wydarzeń muzycznych w 2017 roku.

Ulver gra na żywo:

Fragment koncertu we włoskiej Rawennie

Wydarzenia

Ulver (9 opinii)

(9 opinii)
119 zł
muzyka alternatywna, rock / punk

Miejsca

  • B90 Gdańsk, Elektryków

Zobacz także

Opinie (22) 1 zablokowana

  • Niesamowity klimat na sali i na scenie (2)

    Ta ich nowa muzyka z tymi laserami to strzał w 10 żeby wyszło dobre show. Rozczarowani poprzednim koncertem chyba teraz są zadowoleni.

    • 7 2

    • Norwegia! Kolebka gatunku!

      A teraz tacy zdrajcy! Hurr durr! A tak na poważnie trzeba być bardzo głupim i tłumaczyć tę głupotę na bycie "true" żeby kupić po 20 latach za stówę bilet na ulvera i marudzić że nie grają Bergtatt.

      • 4 0

    • I te zawiedzione metale na czele.

      • 1 1

  • Bardzo ich lubię, sławę zawdzięczają muzyce

    a nie darciu ksiąg religijnych!

    • 11 3

  • dobrze ze mnie tam nie bylo (1)

    • 2 9

    • zgadzam się

      • 3 0

  • Mistrzostwo świata.

    Ulver to taki zespół, po którym nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać. Co płyta - to niespodzianka. Jednakże idąc na koncert raczej trzeba było być świadomym, że będzie promowana ostatnia płyta i świeża EPka, toteż klimaty a'la Depesze. Kto spodziewał się kawałków z Bergtatt, chyba srodze się zawiódł. A kto nie jest ortodoksem, ten chyba wyszedł zachwycony, bowiem połączenie muzyczno-laserowe było zaiste doznaniem wyjątkowym. Żal jedynie, że tak prędko zespół opuścił scenę.

    • 6 2

  • :)

    Bardzo mi sie podobało :D

    • 2 2

  • (5)

    co to jest? lasery, klawisze ...co sie porobilo z zespolem ktorego slucham od 1993 roku....I ci ludzie...hipsterka zabija podziemie...

    • 4 18

    • Tak bardzo zatrzymałeś się w czasie?

      Oni nie grają tego co w latach 90 od bardzo dawna. Przesłuchaj dyskografię i zobacz ile albumów już tak nie grają. Rozumiem szok gdyby cały ten czas grali black i nagle w 2017 synthpop.

      • 8 2

    • Współczuję. (3)

      Być w śpiączce przez 20 lat...

      • 8 1

      • To Ty byłeś tym typkiem pod 40tke ze specjalem w ręku jakbyś sie ze skłotu urwał? (2)

        ty mówiłeś "ściągnąć tego wyjca" gdy grał support? Wróć do Jarocina 87

        • 4 0

        • mieszkam w kanadzie ciociu....specjala nie pilem od lat

          • 2 2

        • Ej, ja mam niemal 40-tkę, ale gdy Jarocin '87 był, to chyba do pierwszej komunii się szykowałem.

          • 2 0

  • Wszystko super (2)

    • 0 1

    • Coś się komuś pomyliło (1)

      Koncert Ulvera wraz ze wstępem i bisem trwał od 20:30 do 22:10, łatwo policzyć, ile to minut.

      • 2 2

      • Nie ilość ma tu znaczenie...

        • 0 0

  • Wszystko super (1)

    ale wokal momentami fałszował okrutnie

    • 3 1

    • wszystko git

      W jednym utworze dwa razy nie trzymal dzwieku (siedzial pod dzwiekiem ale dosyc dluuuugo). Po za tym KLASA.

      • 0 0

  • Było warto ! (1)

    Zdecydowanie najlepszy koncert jesieni.
    Najlepszy na jakim byłem w tym roku w B90.
    I wogule pierwsza piątka w tym roku podzielona z God is an Astronaut, Rotting Christ, My Dying Bride i Com.kill..

    • 4 1

    • Dokładnie!

      My Dying Bride, Rotting Christ i Ulver - moje ulubione koncerty w tym roku :)

      • 0 0

  • W dobrym kierunku zmierzają, tak jak czują i o to chodzi ..

    Front Line Assembly - Machine Slave

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (1 opinia)

(1 opinia)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years!

159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Wyprzedane Bilety, Bruno Mars, Depeche Mode i Open'er Obywatelski. O której edycji festiwalu mowa?