• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Powtórka z (błahej) rozrywki. Recenzja filmu "Kobieta sukcesu"

Tomasz Zacharczuk
9 marca 2018 (artykuł sprzed 6 lat) 

Podczas seansu najnowszego filmu Roberta Wichrowskiego tytułowym sukcesem wydaje się być dotrwanie do napisów końcowych bez nadprogramowej drzemki. Ciężko bowiem odeprzeć znużenie na widok tych samych schematów, postaci, wątków i ogółem rzecz biorąc wad, jakie wciąż niezmiennie trawią polską komedię romantyczną. "Kobieta sukcesu" to przykład filmowego lenistwa, bo nikt z twórców ani obsady nie sili się choć na odrobinę pomysłowości i zaangażowania.



W filmie, podobnie jak w kuchni, podstawą popisowego dania jest skrzętnie skrywany przez autora przepis, którego precyzyjne przestrzeganie zapewnia uwielbiany przez konsumenta smak. W przypadku polskiej komedii romantycznej o żadnej tajemnej recepturze mowy być nie może. Wystarczy jedna główka Karolaka (opcjonalnie można użyć Adamczyka), garść dramatu, szczypta nagości, kilka gałązek suchego żartu, porcja niezmielonego banału i, będąca ostatnio hitem, jedna świeża Więdłocha, do której dorzucamy surowego, dorodnego amanta. Całość gotujemy na wolnym ogniu, nieśpiesznie mieszamy od czasu do czasu, smak podkręcamy popową nutą i możemy podawać zgłodniałej publice. Ważne, by zanadto nie przyprawiać, bo ma przecież smakować każdemu. Wyrazistość nie jest wskazana.

Reżyser "Kobiety sukcesu" przepisu trzyma się wręcz z aptekarską dokładnością, ale z takimi umiejętnościami nie byłby w stanie podbić żadnego kulinarnego show. Filmowego zresztą również, bo dzieło Roberta Wichrowskiego jest kolejnym odtwórczym przeciętniakiem, który nie jest w stanie zaoferować nic pomysłowego, odkrywczego i zapadającego finalnie w pamięć. Wspomnienie ulatuje zanim napisy końcowe znikną z ekranu. Ogląda się to bez zażenowania, ale i bez emocjonalnego napięcia.

Mańka (Agnieszka Więdłocha), próbując uratować bankrutującą firmę, zatrudnia się u konkurencji. Szpiegowska misja otwiera przed kobietą zupełnie nowe znajomości i perspektywy. Wątek romansu wkrótce przebija się na pierwszy plan, a cała opowieść nabiera nieznośnej przewidywalności. Mańka (Agnieszka Więdłocha), próbując uratować bankrutującą firmę, zatrudnia się u konkurencji. Szpiegowska misja otwiera przed kobietą zupełnie nowe znajomości i perspektywy. Wątek romansu wkrótce przebija się na pierwszy plan, a cała opowieść nabiera nieznośnej przewidywalności.
Nijaka i kompletnie nieangażująca jest przede wszystkim trywialna fabuła, która oczywiście w przypadku komedii romantycznej nie musi urastać do rangi oscarowego scenariusza, ale należałoby jednak zadbać o choć odrobinę oryginalności. W "Kobiecie sukcesu" raczej tego nie doświadczymy. Pozornie spełniona korposzefowa o dziewczęcym uroku napotyka zawodowe i uczuciowe trudności. Podejmuje szlachetną, choć nie do końca czystą grę, której stawką jest utrzymanie dochodowego biznesu. Przy okazji zyskuje kolejnego adoratora.

Bohaterką zmagań jest Mańka (Agnieszka Więdłocha) - sympatyczna karierowiczka z prowincji, wykształcona szefowa firmy dystrybuującej psią karmę najwyższej jakości (tu mamy chyba szczyt pomysłowości scenarzystów), w wolnych chwilach odwiedzająca schronisko dla zwierząt i niańcząca cioteczną siostrę (Julia Wieniawa).

Adoratorem nr 1 jest Norbert (Mikołaj Roznerski) - kolega z pracy, typ chłodny, z natury umysł ścisły, ale w zalotach do obcych kobiet niepoprawnie swobodny. Kandydat nr 2 to Piotr (Bartosz Gelner), typ skrytego romantyka, mężczyzna dobroduszny, poczciwy, stonowany i nieco tajemniczy. W skrócie więc: zakłamany kobieciarz kontra przystojniak z zasadami. Wątek tego trójkąta twórcy filmu rozstrzygają dość szybko, pozostaje więc sporo czasu na rozwinięcie dalszej opowieści. Problem jednak w tym, że nie ma za bardzo już z czego szyć.

Większość filmu urozmaicają nam sytuacyjne gafy Mańki i niezdarne podchody Piotra, którego najczęściej z opresji ratuje psi kompan, Paproch. Z całym szacunkiem dla aktorów, to zwierzak jest właśnie najjaśniejszym punktem obsady, bo prostymi środkami potrafi rozczulić i rozśmieszyć.

"Kobieta sukcesu" niczym nie wyróżnia się na tle dziesiątek, jeśli nie setek podobnych komedii romantycznych. Zmieniają się jedynie aktorskie maski, bo wewnątrz to tak naprawdę te same postaci - oderwane od codziennej rzeczywistości i żyjące w sterylnym świecie wypełnionym modnymi ubraniami, eleganckimi samochodami i okazałymi wnętrzami. "Kobieta sukcesu" niczym nie wyróżnia się na tle dziesiątek, jeśli nie setek podobnych komedii romantycznych. Zmieniają się jedynie aktorskie maski, bo wewnątrz to tak naprawdę te same postaci - oderwane od codziennej rzeczywistości i żyjące w sterylnym świecie wypełnionym modnymi ubraniami, eleganckimi samochodami i okazałymi wnętrzami.
Humoru teoretycznie zresztą nie brakuje, aczkolwiek jego poziom pozostawia wiele do życzenia. Dowcip naprawdę nabiera całkiem zgrabnych kształtów dopiero w drugiej części filmu, a zwłaszcza w momencie wizyty ciotki i wujka głównej bohaterki, która przed rodziną będzie zmuszona u boku Piotra odgrywać komiczny teatrzyk. I w końcu jest się z czego pośmiać. Bez udawanych reakcji, cierpkich żartów i głupawych gagów.

Przebłysk naturalnego humoru nie jest niestety w stanie przykryć scenariuszowych dyrdymałów, jakimi autorka skryptu, Hanna Węsierska, naszpikowała również swój ostatni film "Słaba płeć?". "Kobieta sukcesu" na szczęście wybija się zdecydowanie ponad fatalny poziom wspomnianego filmu, ale nie jest to równoznaczne ze świeżym i dynamicznym spojrzeniem na bardzo podobny temat. Tu również bohaterka staje w obliczu zawodowej klęski, która paradoksalnie otworzy przed kobietą zupełnie nowe perspektywy, a przede wszystkim zmieni jej sposób myślenia i sprawi, że tytułowy sukces nabierze nieco innych kształtów.

I tu poniekąd tli się nieśmiało iskierka nadziei dla "Kobiety sukcesu". Twórcy filmu bowiem ironicznie portretują korpoświatek, szydzą z biurokratycznej nowomowy, obśmiewają biznesową etykietę. Da się to odczytać jednak tylko pomiędzy wierszami, bo brakuje pogłębienia ciekawego problemu, a wszystko prędzej czy później zostaje umoczone w romantycznym sosie pełnym sztucznej chemii, którego smak znamy z setek podobnych produkcji.

Spłycenie treści wynika zresztą z naczelnej wady tego typu komedii - scenarzyści boją się wcisnąć w usta aktorów więcej przemyślanego tekstu, by tylko nie zamęczyć i nie zmusić do myślenia widza. Stąd też w "Kobiecie sukcesu" większość dialogów brzmi jak recytowanie internetowych memów, opowiadanie "sucharów" i deklamacja życiowych mądrości rodem z "anonimowych wyznań".

W "Kobiecie sukcesu" akcja wskakuje na właściwe tory mniej więcej w połowie filmu. Przez chwilę jest na luzie, zabawnie i bez sztucznej, wymuszonej gry. Niestety kilkuminutowy epizod nie jest w stanie zatuszować szeregu wad, jakimi charakteryzuje się typowa, przeciętna, pozbawiona scenariusza komedia romantyczna. W "Kobiecie sukcesu" akcja wskakuje na właściwe tory mniej więcej w połowie filmu. Przez chwilę jest na luzie, zabawnie i bez sztucznej, wymuszonej gry. Niestety kilkuminutowy epizod nie jest w stanie zatuszować szeregu wad, jakimi charakteryzuje się typowa, przeciętna, pozbawiona scenariusza komedia romantyczna.
Nie ułatwia to pracy samym aktorom, którzy tkwią bez ruchu w sztywnych pozach. Roznerski jest kłamliwym dupkiem, Foremniak biznesową lwicą, Karolak rubasznym prezesem, a Wieniawa rozemocjonowaną studentką. Młoda aktorka wypada zresztą z tego towarzystwa najlepiej, bo w nieskomplikowanej kreacji jest po prostu naturalna. Naturalność natomiast zupełnie niemal zatraciła Agnieszka Więdłocha, której skromne i urocze oblicze staje się powoli nieznośne i nużące. I ciężko się temu dziwić, skoro w każdej kolejnej produkcji aktorka praktycznie gra tę samą postać. Brakuje tej zadziornej przebojowości i spontanicznej lekkości rodem z "Planety singli".

Zobacz także: Poradnik pozytywnego randkowania. Recenzja "Planety singli"

Natomiast zaskakująco swobodnie w roli nieoczywistego amanta prezentuje się Bartosz Gelner. W przeciwieństwie do reszty obsady ani razu nie ulega emocjonalnym zapędom, jest powściągliwy, ale przez to autentyczny i sprawia, że to jemu w pewnym momencie zaczynamy kibicować najzagorzalej. Szkoda jedynie karykaturalnych "dialogów" z psem Paprochem, ale tak to już jest, gdy twórcy komedii romantycznych wolą tłumaczyć widzom to, czego można domyśleć się z kontekstu.

Gdy filmowcom kompletnie już brakuje pomysłu na zapełnienie kliszy, wypuszczają na plan niesfornego psa lub zarzucają raz po raz popowy kawałek, który najczęściej stanowi tło zupełnie zbędnych scen ociekających nowobogackim kiczem i sterylną wręcz poprawnością. "Kobieta sukcesu" jest propozycją jedynie dla zagorzałych fanek romantycznych komedii, które po tygodniu pracy zechcą zrobić sobie babski wypad na niezobowiązujący film, po którym wspomnienie uschnie szybciej niż kwiatek podarowany z okazji Dnia Kobiet.

OCENA: 4/10

Film

4.6
18 ocen

Kobieta sukcesu (19 opinii)

(19 opinii)
komedia, komedia romantyczna

Opinie (33) 2 zablokowane

  • Byłam i ... (1)

    mnie się podobało. Bardzo fajne, lekkie kino. Bez nadęcia. Takie normalne, ludzkie sprawy pokazane.

    • 9 14

    • tez tak mysle

      nie lubie tego kina gdzie potem to od razu trzeba cos komentowac, mowic o tym co sie widzialo. po co to komu? takie kino ze wlasciwie nawet nie wiadomo o czym bylo, to bardziej odpowiada mojemu charakterowi i stylowi bycia

      • 2 4

  • dobry film

    autor czepia się detali, typowy hejtet jakich tyle teraz w internecie

    no i aktorka grająca główna rolę bardzo ładna

    • 7 15

  • Przecież po zwiastunie

    widać było, że kolejny gniot:)

    • 7 3

  • Super psina

    Na zdjęciu...

    • 7 0

  • Recenzentowi gratuluję odwagi! :)

    • 9 1

  • Gniot

    Byłam wczoraj z mężem i wynudziliśmy się strasznie. Myślałam, że się pośmieje ale nie było z czego...

    • 11 1

  • Raz ma się ochotę na owoce morza, a czasami na kaszankę i pajdę razowca ze smalcem... (6)

    Tak samo z filmem. Więc po co ten ten ton wyższości...Typowe kobiece kino dla odreagowania stresów czy relaks bez włączania mózgu.

    • 5 7

    • proszę nie pisać, że to kobiece kino, bo to mnie obraża (4)

      proszę mówić za siebie i nie wrzucać wszystkich kobiet do jednego worka z miłośnikami badziewiastych gniotów.

      • 9 4

      • Przepraszam,to typowe męskie,brutalne kino ,a niektóre sceny wytrzymują tylko twardziele o stalowych nerwach. (3)

        Kobietom stanowczo odradzam-za mocne i wieje grozą !

        • 2 4

        • nie ma kina kobiecego i męskiego (2)

          jest tylko kino dobre i kino ..ujowe czy też pseudokino, czego widzę niektórzy nie rozumieją. Podział na płcie jest idiotyczny. To bardzo ograniczone myślenie prowadzące do idiotycznych debat w stylu "bo faceci są okropni" albo "baby są głupie". Powielanie kretyńskiego schematu klasyfikującego ludzi i ich gusta na podstawie tego, co mają między nogami.
          Polecam mniej schematów, więcej otwartości.

          • 4 3

          • (1)

            Blondynko,nie pogrążaj się . Znasz słowo - "ironia" ? jak można dać się tak podpuszczać.Robią z ciebie polewkę

            • 3 3

            • tak tak ironia i polewka :) Oczywiście.

              zawsze jak się nie ma argumentów, to najłatwiej napisać, że druga strona nie rozumie ironii. W ten sposób zanegować można wszystko. Do tego indektywa w postaci "blondynko" czy "gimbazo" i już mamy wygranego w debacie. Przepis na dyskusję równie prostacki jak ten na scenariusz opisanego w artykule gniota. Jedno i drugie dla słabych ludzi.

              • 3 1

    • Polecam włączanie mózgu.

      • 0 0

  • Niestety polskie kino już dawno spadło na psy. Teraz robią właśnie tego typu gnioty.

    • 7 1

  • Chodzę na takie filmy żeby perdzieć (3)

    Perdze głośno i śmierdząco, ludzie się śmieją

    • 7 5

    • Genialne (2)

      Serio - genialny komentarz :)

      • 2 4

      • Gimbaza trzyma poziom (1)

        Gimbus napisał komentarz i odpisała mu koleżanka z klasy, też gimbuska bo jej się spodobało.

        • 1 3

        • Sam jesteś

          gimbusem skoro nie rozumiesz takich komentarzy. Miał on na celu pokazanie idiotyzmu ludzi chodzących na takie filmy jak i samego filmu.

          • 2 1

  • Jest tyle fantastycznych filmów, a ludzie chodzą na takie bzdety kompletne. (1)

    • 7 3

    • Z tą ilością fantastycznych filmów to przegiecie.

      W tym roku pojawiło się ich najwyżej 5.

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Sea You 2024

159 - 209 zł
Kup bilet
festiwal muzyczny

Kwiat Jabłoni "Nasze ulubione kluby" (8 opinii)

(8 opinii)
169 zł
Kup bilet
pop

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d."

89 - 129 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Od 2001 roku w Sopocie odbywa się Międzynarodowy Festiwal Filmowy. Jaką nazwę nosi to wydarzenie?