• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

100 opuszczonych miejsc i zapomnianych obiektów w przewodniku "Zona pomorskie"

Magdalena Raczek
19 lipca 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
Michał Piotrowski i Marcin Tymiński - autorzy dwóch książek "Zapomniane miejsca pomorskie" - wracają z nową publikacją, która ukaże się już w lipcu nakładem wydawnictwa Region pt. "Zona pomorskie". Michał Piotrowski i Marcin Tymiński - autorzy dwóch książek "Zapomniane miejsca pomorskie" - wracają z nową publikacją, która ukaże się już w lipcu nakładem wydawnictwa Region pt. "Zona pomorskie".

Zapomniane, opuszczone, niedostępne, anonimowe (w skrócie "ZONA"). Takie właśnie miejsca: zrujnowane dwory i pałace, opuszczone jednostki wojskowe, dawne fortyfikacje, zabytki techniki, ruiny cmentarzy i grobowców na terenie województwa pomorskiego, w tym również z Trójmiasta, zostały opisane w tym przewodniku. Autorzy - Michał Piotrowski i Marcin Tymiński - prezentują w nim blisko sto obiektów, a do każdego oprócz opisu wzbogaconego barwnymi zdjęciami podane są dane lokalizacyjne oraz mapki ułatwiające ich odwiedzenie. Książka "ZONA POMORSKIE. Przewodnik dla poszukiwaczy tajemnic" ukazał się właśnie nakładem wydawnictwa Region.



Recenzje książek z Trójmiasta



Autorzy, czyli duet dziennikarski, a przy tym przyjaciele od studenckich lat - Michał Piotrowski i Marcin Tymiński - znani są już z poprzednich swoich publikacji, czyli książek "Zapomniane miejsca pomorskie. Część północna" oraz "Zapomniane miejsca pomorskie. Część południowa", które opublikowało Wydawnictwo CM. Opisali tam "miejsca, których się nie zwiedza", tj.: zrujnowane pałace, zamki i dwory, budynki fabryczne, opuszczone kościoły, cmentarze, fortyfikacje, pomniki, zabytki techniki i inne. W nowej publikacji pt. "ZONA POMORSKIE. Przewodnik dla poszukiwaczy tajemnic" poznajemy kolejnych sto, nowo odkrytych miejsc pogrupowanych obszarowo: Trójmiasto, Kaszuby, Kociewie, Powiśle i Żuławy. Całość materiałów jest aktualna - powstała podczas wyjazdów autorów w teren w ciągu ostatniego półtora roku. W Trójmieście opisane zostały w Gdańsku: dwór Fischera, dwór Srebrniki, dwór Rębowo, kolejowa wieża ciśnień, w Gdyni: dworek Malinowskich, klub Maxim, przepust kolejowy, w Sopocie: pałac Stawowie, restauracja Wielka Gwiazda.

Przeczytaj także: Wspólna pasja i książka dwóch urzędowych rzeczników

Magdalena Raczek: Macie już na swoim koncie dwie książki "Zapomniane miejsca. Pomorskie". Czym różnią się te publikacje od nowej propozycji? Czy w "Zonie" pojawią się nowe miejsca?

Marcin Tymiński: Zdecydowanie! "Zona" to zupełnie nowy przewodnik i ponad setka całkiem nowych miejsc! Wszystko dlatego, że "pojemność" pierwszych książek była ograniczona i gdy je już złożyliśmy, okazało się, że zostało nam sporo ciekawych tropów i miejsc do odwiedzenia.

Michał Piotrowski: "Zonę" też musieliśmy nieco przyciąć i z nieukrywanym żalem dokonać selekcji. Odrzuciliśmy kilkanaście lokalizacji - z naszej perspektywy dość ciekawych. No ale tak już widać musi być, że "zapomniane miejsca Pomorza" to zbiór otwarty i niedokończony...

Marcin Tymiński: Warto dodać, że "Zona" jest pełna map, wszystkie fotografie są kolorowe, a w opisach czytelnicy znajdą ciekawostki, które wyszperał Michał, śledząc archiwa i wyszukując personalne wątki w historii, chociażby pomorskich dworów. Często bowiem okazywało się, że wszystkie wcześniejsze publikacje powielały raz podaną gdzieś informację, której nikt już później nie weryfikował. Tymczasem wystarczyło trochę poszukać i poukładać fakty, osoby i miejsca, na które wskazują źródła. Tak było chociażby z grobowcem w Igłach, jednym z naszym ulubionych miejsc. Udało się ustalić, kto został tam pochowany.

  • W nowej publikacji M. Tymińskiego i M. Piotrowskiego pt. "ZONA POMORSKIE. Przewodnik dla poszukiwaczy tajemnic" poznajemy kolejnych sto, nowo odkrytych miejsc.
  • W nowej publikacji M. Tymińskiego i M. Piotrowskiego pt. "ZONA POMORSKIE. Przewodnik dla poszukiwaczy tajemnic" poznajemy kolejnych sto, nowo odkrytych miejsc.
Jednak wiele z tych miejsc, które opisujecie, nie mają chyba dużej wartości historycznej czy turystycznej? Interesują was z innego powodu - ważna jest sama przygoda, poszukiwanie ich, eksploracja, bycie w terenie. A może jeszcze coś innego?

Marcin Tymiński: Właśnie opisywane przez nas miejsca w zdecydowanej większości mają dużą wartość historyczną! Przede wszystkim dawne dwory, pałace czy folwarki, które są zabytkami wpisanymi do rejestru zabytków. Gdy oglądamy przedwojenne, a nawet powojenne zdjęcia takich miejsc, robi się nam po prostu przykro. Często w zaledwie kilka lat taki niegdyś wspaniały dwór ktoś doprowadził do stanu kompletnej ruiny. Żartujemy, że gdyby tak się nie stało, to nie mielibyśmy o czym pisać i "łapać" ciekawych fotograficznych klimatów, ale to śmiech przez łzy.
Wciąż tracimy olbrzymią część historii naszego regionu. To prawdziwa, historyczna "Polska w ruinie".
Nasze książki to też dokument, swoisty "spis" z natury takich miejsc. Za kilka lat może się okazać, że część z tych zabytków istnieje już tylko na zdjęciach. Byłoby szkoda, liczymy, że jeszcze ktoś się nimi należycie zajmie. Bo w nich drzemie olbrzymi potencjał, także turystyczny. Często leżą poza utartymi szlakami turystycznymi, ale w tym tkwi ich siła. Ktoś, kto szuka ciszy, spokoju i ładnych krajobrazów, ma w czym wybierać. Marzenie o własnej posiadłości na końcu świata jest na wyciągnięcie ręki, trzeba tylko dysponować odpowiednim kapitałem, ale wybór jest olbrzymi.

Michał Piotrowski: To prawda, mimo że nie ruszaliśmy się poza granice województwa, czasem czuliśmy się jak na końcu świata. Jedna droga, dookoła las, malutka wioska, a za wioską dwór... Trochę jak w książkach o "Panu Samochodziku". Świat zrobił się dziś strasznie mały, w ciągu kilkudziesięciu godzin można znaleźć się na końcu innego kontynentu, a my przekonaliśmy się, że skutecznie można "zgubić się" nawet 20, 50 czy 100 kilometrów od domu. Każda taka wyprawa to fajna przygoda i dlatego w niektóre miejsca lubimy wracać, chociażby żeby pokazać je jeszcze raz na naszym kanale na YT "Tajemnice Pomorza". Kanał jest pewnie totalnie boomerski i nie zostaniemy nawet mikroinfuencerami, ale nas to strasznie bawi.

Przeczytaj także: Poznaj nieznane oblicza Trójmiasta podczas spacerów z książką Ewy Kowalskiej

To, co robicie, można zakwalifikować jako Urbex, czyli Urban exploration. Czy jest to forma aktywności, którą możecie polecić każdemu? Możecie dać kilka porad tym, którzy chcieliby się w to "pobawić", jednak nie wiedzą, jak zacząć, czy to bezpieczne, gdzie szukać informacji?

Marcin Tymiński: Ktoś, kto jest fanem wakacji w kurorcie, gdzie leży się plackiem na plaży lub walczy o leżak przy basenie, urbexu z pewnością nie polubi. Urbex jest dla tych, co lubią się pobrudzić, trzy razy zastanowić, czy na ten strych naprawdę warto wejść, bo deski trzeszczą ostrzegawczo nie bez powodu...

Michał Piotrowski: À propos wakacji w kurorcie, to warto wspomnieć, że w naszym przewodniku są też opuszczone ośrodki wczasowe. I w takim ośrodku fani urbexu by się nie nudzili. A tak na poważnie: zawsze trzeba zachowywać ostrożność. Pomyśleć, zanim się gdzieś wejdzie. Jest kilka takich żelaznych zasad. Po pierwsze, przed wycieczką powiedzieć komuś, gdzie i na ile czasu jedziemy. Po drugie, zadbać o odpowiednie buty, ubranie chroniące od otarć czy skaleczeń, a nawet jakiś kask na głowę. Bardzo ważne, by mieć przy sobie latarkę, a nawet dwie. Wspominamy o tym we wstępie do przewodnika. Jest też żelazna zasada urbexu: niczego nie niszczymy i nie zabieramy z odwiedzanych miejsc.

  • Jeden z opisywanych obiektów: Lipianki.
  • Jeden z opisywanych obiektów: Borowy Młyn.
  • Jeden z opisywanych obiektów: Borowy Młyn.
  • Jeden z opisywanych obiektów: Lipianki.
  • Jeden z opisywanych obiektów: Lipianki.
ZONA to skrótowiec od: zapomniane, opuszczone, niedostępne i anonimowe - takie miejsca opisujecie w książce. Powiedzcie, co ciekawego jest w opuszczonych i zrujnowanych dworkach i pałacach, w ruinach cmentarzy i grobowców, ruinach mostów, schronach itp.? Czego tam szukacie i co znajdujecie?

Marcin Tymiński:: Klimat, klimat i jeszcze raz klimat. I to różnorodny. O dworkach i pałacach powiedzieliśmy już sporo. Opuszczone cmentarze też mają niepowtarzalny urok. Współczesne nekropolie nie mają "tego czegoś". Wiadomo, że za każdym nazwiskiem na grobie stoi konkretny człowiek i pamięć o nim, jednak to dopiero na takim zapomnianym cmentarzu można poczuć prawdziwą tajemnicę przemijania i zadać sobie fundamentalne pytania. One same się cisną na usta, gdy patrzy się na połamany krzyż, potrzaskany, omszały nagrobek, na którym z trudem udaje się odczytać resztki nazwiska. Ci, którzy stawiali te nagrobki, myśleli może, że zostawiają swoim zmarłym wieczną pamiątkę. Tymczasem przyroda (i niestety wandale!) zaciera coraz bardziej o nich pamięć... Z kolei mosty, przepusty, resztki linii kolejowych to też niezwykle ciekawe obiekty. Bardzo fotogeniczne. Jest też w nich taki dyskretny urok przemijania, chociaż żelazne czy kamienne mosty są o wiele trwalsze. Stoją sobie tak dumnie, mimo iż opuszczone i wydawałoby się już nikomu niepotrzebne. A jednak ciągle przyciągają poszukiwaczy przygód... A schrony? Oby nie musiały zyskiwać drugiego życia w związku z wojną, która toczy się w Europie. Wróżymy, że lada chwila może pojawić się turystyczna moda na jednostki wojskowe z czasów PRL. To często bardzo dobrze zachowana infrastruktura, jeżeli chodzi o schrony czy inne podziemne obiekty. Znaleźć i obejrzeć można je np. dzięki "Zonie".

Michał Piotrowski: To od nas samych zależy, co znajdziemy w takich miejscach. Jest w nich historia, mnie osobiście urzeka ta najbardziej ulotna jej część - jakiś zapomniany obrazek na ścianie, walająca się w kącie widokówka z pozdrowieniami od cioci Krysi, jakiś detal wykończenia - klamka, rzeźbiona balustrada. Czy na przykład tabliczka znamionowa na przęśle mostu, albo instrukcja dla żołnierzy wymalowana na ścianie schronu. Kiedyś to wszystko było dla kogoś ważne i istotne. Dziś jest zniszczone i zapomniane. Mamy więc te ulotne historie, ale także sporo adrenaliny i aury tajemnicy. Wystarczy otwarta głowa i chęć do przeżycia przygody, a ta z pewnością się znajdzie. Gdy dzisiaj wszystko stało się szybsze, bardziej cyfrowe, często wręcz odhumanizowane, podróż z książkowym przewodnikiem pozwala zwolnić, wyluzować się i odkryć coś nowego. Także w sobie.

Przeczytaj także: Mamo, daleko jeszcze? 24 pomysły na udane wycieczki rodzinne w "Zgubniku pomorskim"

Fragment książki: Rębowo jako majątek rycerski pojawia się po raz pierwszy w dokumentach zakonu krzyżackiego w 1334 r. Właścicielem tych ziem był Andreas von Rambow. Kolejnymi właścicielami były rodziny Schwartzwaldów, Rembowskich herbu Poraj, Conradich oraz Gralathów. Jednym z właścicieli był również zięć Jana Heweliusza - Mikołaj Koopman. Istniejący do dziś dwór wybudowano w czasie, gdy Rębowo należało do Conradich - w drugiej połowie XVIII wieku, prawdopodobnie na miejscu wcześniej istniejącego budynku. Dwór rozbudowany został o część wschodnią w okresie dwudziestolecia międzywojennego. W XVIII wieku w rejonie Szadółek i Rębowa kopano bursztyn, którego było tu bardzo dużo, co czyniło okoliczne tereny bardzo atrakcyjnymi i wielokrotnie były przyczyną waśni między mieszkańcami okolicznych wsi. W 1939 r. w folwarku rębowskim pracowało aussenkommando więźniów KL Stutthof. Po II wojnie światowej majątek w Rębowie przejęły Państwowe Nieruchomości Ziemskie i powstał tu PGR. W dworku urządzono mieszkania dla pracowników, zaś w chlewniach hodowano w sumie około 2,5 tys. świń. Po likwidacji PGR-u, w 1988 r., gospodarstwo przejął "Iglopol" i urządzono tu bazę magazynową. Później dawnym majątkiem zarządzała firma winiarska i hurtownia alkoholi. Właściciel przedsiębiorstwa planował odnowić dwór i urządzić w nim zajazd, ale zamierzeń nigdy nie zrealizował. Zamiast tego budynek opustoszał i szybko padł łupem szabrowników. W ogołoconych wnętrzach nocowali bezdomni. Dziś dwór wciąż stoi, ale jest zupełnie zrujnowany. Wokół niszczejącego obiektu zachowały się resztki zabudowań gospodarczych i dawnego parku.


Książkę można kupić na stronie wydawnictwa i stacjonarnie w księgarni kaszubsko-pomorskiej CZEC.

Michał Piotrowski - dziennikarz, urzędnik, ale też poeta i frontman trójmiejskiego zespołu Towary Zastępcze. Zanim został rzecznikiem marszałka województwa pomorskiego, pracował w Biurze Prasowym Urzędu Miejskiego w Gdańsku.

Marcin Tymiński - obecnie "pijarowiec" w sektorze prywatnym, wcześniej długoletni rzecznik prasowy Urzędu Ochrony Zabytków i dziennikarz trójmiejskich mediów.

Miejsca

Miejsca

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (38)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Targi Rzeczy Ładnych

15 zł
Kup bilet
targi

Wielka Szama na Stadionie - wielkie otwarcie sezonu w Gdańsku! (12 opinii)

(12 opinii)
street food

Kwiat Jabłoni "Nasze ulubione kluby" (8 opinii)

(8 opinii)
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Najstarszy klub muzyczny w Sopocie to: