• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Prawdziwy smak festiwalu. Wizyta na polu namiotowym

Borys Kossakowski
5 lipca 2014 (artykuł sprzed 9 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Ostatni taniec na Open'erze. Podsumowanie festiwalu

Dzień na polu namiotowym Open'era.


Koncerty koncertami, muzyka muzyką, ale prawdziwe życie festiwalowe toczy się na polu namiotowym. Przynajmniej za dnia. Rozgrzani koncertami festiwalowicze potrafią też rozkręcić niezłą imprezę po zakończeniu oficjalnego programu.



Kto nie spał na polu namiotowym w czasie festiwalu, ten nie zna pełnego smaku Open'era. Tu noc się miesza z dniem i już po dwóch dniach może się okazać, że czas na prysznic może wypaść o... drugiej w nocy. Wtedy nie ma kolejek i jest gwarancja ciepłej wody.

Namioty stoją w niesamowitym ścisku, a linki napinające tropiki tworzą gigantyczną pajęczą sieć. Marsz między namiotami jest tym trudniejszy, że w każdym z nich stacjonują niezwykle otwarci ludzie gotowi nawiązać znajomość od ręki, w dowolnym momencie. Zagadują, wołają, zapraszają. Skąd jesteś, jak się nazywasz, co robisz?

Muzyka łączy pokolenia, miasta, narodowości. Cud, jeden z wielu - jakby napisała Wisława Szymborska. Tu wszyscy są po prostu festiwalowiczami. W ciągu dnia część rezyduje przy samochodach, na parkingu. Tu można podładować telefon (komórkę należy też wziąć ze sobą pod prysznic, bo tam są gniazdka elektryczne), schłodzić się dzięki samochodowej klimatyzacji albo zrobić makijaż korzystając z lusterka wstecznego. (Tak przy okazji - od pewnego Saudyjczyka dowiedziałem się na Open'erze, że po arabsku makijaż czyta się "makijaadż") To elementy festiwalowego surwiwalu, które warto znać żeby przeżyć na Open'erze w dobrej kondycji.

A kondycja się przydaje, bo program festiwalowy naładowany jest atrakcjami po brzegi. Już o 19 na scenę wkroczył zespół Foals i niemal od początku zaatakował hitem "My Number" z ostatniej płyty pt. "Holy Fire". Publiczność zareagowała natychmiast i już po chwili pod sceną na nowo zakręcił się taneczny wir. Yannis Phillippakis poczuł pismo nosem, zszedł ze sceny i zaśpiewał kilka piosenek twarzą twarz z fanami. Przyrządzony przez nich melanż gitar i elektroniki był słodko-gorzki, z jednej strony wręcz zmuszał do tańca, z drugiej - tchnął swego rodzaju tajemniczą melancholią.

  • Fani Foals przed koncertem...
  • ... i w trakcie koncertu, uprawiający crowd surfing.
  • Lider Foals schodzi do publiczności.
  • Kto wie - to może najmłodszy uczestnik festiwalu.
  • Charyzmatyczny Jack White. Artysta poprosił publiczność, aby nie rejestrować koncertu za pomocą komórek, ale skupić się na odbiorze "tu i teraz".
  • Niezwykle energetyczny perkusista z zespołu Jacka White'a.
  • Zespół Jacka White'a grał jak jeden organizm, zwarty i zgrany jak oddział wojskowy.
  • Melancholijny Ben Howard zagrał m.in. swój przebój "Only Love". Publiczność śpiewała razem z nim.
  • Romantyczna Lykke Li.


Nie zna pełnego smaku festiwalu ten, kto nigdy nie odważył się zapędzić pod samą scenę, gdzie otwiera się piekielna brama mosh pitu. Choćby temperatura spadła nawet do zera, tam panuje zawsze tropikalny ukrop, a pot ścieka po czołach skaczących i pogujących ludzi. Stąd wyjście jest tylko jedno: trzeba poprosić sąsiada o podsadzenie i skoczyć ponad głowami publiczności na tzw. "crowd surfing". Tego wrażenia, gdy publiczność nosi cię na rękach nie da się porównać do niczego innego. Świat staje do góry nogami i staje się nieważki, nieważny, niepoważny. Po chwili lądujesz w silnych ramionach ochrony, w fosie pod sceną i... z powrotem w gąszcz ludzki.

Idealnym koncertem na takie figle był ognisty koncert Jacka White'a. Sam lider był nieco zachrypnięty, a podczas koncertu wspomagał się kroplami do nosa, ale przecież "show must go on", więc zespół grał jak natchniony. Grupa Jacka White'a z powodzeniem mieszał dźwięki charakterystyczne dla muzyki country (steel guitar, rozstrojone pianino honky-tonk, skrzypce), psychodeliczną hippisowską energią i hardrockowym kopem. Brzmiało to momentami nieco chaotycznie, ale oddział kapitana White'a nie brał jeńców, grając jak w szaleńczym transie. Zwłaszcza mógł się podobać fantastyczny bębniarz, który był tak naładowany energią, że w zasadzie pół koncertu zagrał na stojąco. Na koniec White zaserwował zachwyconym fanom "Steady as She Goes" z repertuar swojego innego zespołu The Raconteurs.

Nieco wytchnienia przyniósł koncert Bena Howarda, wyciszonego i nieco nieśmiałego Brytyjczyka, który mimo swoich dwudziestu siedmiu lat, gra niezwykle dojrzałą i zaskakująco poważną muzykę. Wśród songwriterów wyróżnia się dostojnymi aranżacjami, ciekawą techniką gry na gitarze i pięknym głosem. Na wielkim festiwalu nie ma miejsca na subtelności - piosenki Howarda na Open'erze nie zabrzmiały więc tak melancholijnie, jak na płycie. Mimo to publiczność była zachwycona występem wokalisty i chętnie śpiewała z nim choćby refren piosenki "Only Love".

Zwieńczeniem wieczoru był występ Lykke Li, przez wielu niezwykle wyczekiwany. Artystka mieszająca muzykę indie-electro z popem pojawiła się na scenie o pierwszej w nocy. Zagrała (zgodnie z programem) dość krótko, bo ledwie godzinę plus dwa bisy. Fani mogli się poczuć nieco zawiedzeni, bo było to jeden z najlepiej brzmiących koncertów na tym festiwalu. Głos szwedzkiej wokalistki był mocny, frapujący, taki, jaki znamy z nagrań. Lykke Li zagrała wszystkie swoje hity z "No Rest For The Wicked" i "I Follow The Rivers" na czele.

"No Rest For The Wicked" w wykonaniu Lykke Li.


Lykke Li śpiewa "I Follow Rivers"

Wydarzenia

Open'er Festival 2014 (54 opinie)

(54 opinie)
550 zł
festiwal muzyczny, muzyka alternatywna, rock / punk

Opinie (53) ponad 10 zablokowanych

  • zawsze ubieram rajtuzy na takie imprezy

    • 10 1

  • Crowd surfing ?

    A jamyślałem, że to trampkowanie. Amekyka Panie i Panowie.

    • 4 0

  • litości (3)

    przez te koncerty ludzi spać nie mogą.To jest jakaś masakra.umpa umpa do rana

    • 11 6

    • dokładnie tak

      wlasnie slysze za oknem wycie, muzyke i darcie ryja jakichs ludzi. czeka mnie kolejna noc przy zamknietym oknie i duchota.

      • 7 2

    • swinki sa?

      • 1 1

    • nie mówiąc o dojezdzie do domu

      Wspolczuje ludziom bez aut oraz dzieciom i mlodziezy. Scisk w autobusach taki, ze nie ma szans wsiąść. jadąc autem wpadasz w łąpanke; policja z każdej strony ulicy na odcinku Kosakowo-Pogorze gorne plus straz graniczna z lornetką wypatrująca zagranicznych rejestracji z tych korkow. Jak w stanie wojennym.

      • 2 0

  • Na zdjęciu z fanami FOALS koleś w biało-czerwone paski

    dzień wcześniej odbył jakiś uliczny sparing. Aż sobie kostki w pięści zdarł i dobrze gardę trzymał. Okulary świadczą, że nie bronił dobrze ciosów prostych.

    • 9 0

  • popisuwa mamusiek (8)

    nie wiem co jest fajnego w zabieraniu niemowlat na openera, zenujace, popisuwa mamusiek ktore w ogole nie nadaja sie do wychowywania dzieci....

    • 42 2

    • czekają na ukucie (3)

      • 17 0

      • rok temu na tym koncercie były kłute, teraz przyjechały z efektem tego kłucia (1)

        • 16 0

        • i pijane swinki!

          • 7 0

      • 15 łapek w góre dla "ukucia" obnaża poziom krytykujących... chyba już wolę te mamuśki ;)

        • 0 0

    • idiotyzm (1)

      po co jechać z małym dzieckiem na taką imprę? hmmm chyba dla lansu bo na pewno nie dla zabawy

      • 16 2

      • Szukają ojców swoich dzieci ;)

        • 26 1

    • W pełni się zgadzam

      Dziecko w wisiadle co nie jest zdrowe bo taki maluch może być noszony tylko przodem do mamy, ale mama nie miała czasu analizować takich bzdur bo musiała kupić ciuszki na lans bans ołpenerowy :) Ciekawe czemu nie ma tam więcej takich obrazków - bo na szczęście ludzie zostają z niemowlakami w domu.

      • 13 1

    • zadbalaby choc o jego bioderka :(
      lanserska porazka

      • 12 1

  • (2)

    Szczególnie że niewłaściwie noszą dzieci w nosidłach, coraz więcej matek takich widzę i mnie to przeraża!!

    • 18 1

    • Dzieci poczęte rok temu pod namiotami (1)

      • 10 2

      • dobre!!!!!!!!!!!! prenatalni festivalowicze :)

        • 6 0

  • "Fani mogli się poczuć nieco zawiedzeni, bo było to jeden z najlepiej brzmiących koncertów na tym festiwalu." (2)

    Konia z rzędem temu, kto podejmie się próby wyjaśnienia, o co chodzi w tym zdaniu!

    • 18 1

    • Nastawiasz sie na badziew, a tu 102% czadu pod scena.
      Jestes zawiedziony, bo nie tak mialo byc :)

      • 7 1

    • słaby poziom festiwalu; coś słabego poziomu w obliczu gorszego pozimu innych należy do najlepszych...

      • 1 0

  • BUUUUU

    i to wszysko a szkoda czy wszysto musza zepsuc

    • 3 0

  • za moich czasów taki wyjazd to obowiązkowe kiszenie ogóra z przypadku

    lub razy dwa. Niestety...to se ne vrati. Teraz pewnie jest jeszcze fajniej w tym temacie. A muzyka? Niech przygrywa do rytmu.

    • 2 2

  • 3:27, spodnie Borysa + czerwona skarpeta :-)) (1)

    • 8 0

    • No i z tą bródką prawdziwy hips

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (1 opinia)

(1 opinia)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years!

159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Festiwal jazzowy, który odbywa się co roku w Sopocie, nosi nazwę: