• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Przełomowe momenty i skandale. Historia Festiwalu Filmowego w Gdyni

Tomasz Zacharczuk
16 września 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 
aktualizacja: godz. 17:31 (16 września 2018)
Katarzyna Figura i Radosław Piwowarski w 1996 roku. Ta para wielokrotnie gościła na festiwalu w Gdyni. Katarzyna Figura i Radosław Piwowarski w 1996 roku. Ta para wielokrotnie gościła na festiwalu w Gdyni.

W poniedziałek rusza 43. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych i z tej okazji przypominamy archiwalny tekst o jego barwnej historii.




Ponad 40 lat Festiwalu Filmowego w Gdyni udowodniło, że sama impreza potrafi być równie barwna i zaskakująca, jak prezentowane podczas niej filmy. Pojedynki rodem z kina akcji, komediowe wpadki i dramatyczne historie przeplatają się niczym w solidnym hicie kinowym. Festiwal potrafił sprzeciwiać się systemowi, zmieniać rzeczywistość, a nawet ratować życie.

Zobacz nasz specjalny festiwalowy serwis

Gdyński festiwal jest ważną częścią polskiej kinematografii, ale również historii, bo przez ponad 40 lat, nie tylko na ekranie, odzwierciedlał społeczne nastroje i polityczną rzeczywistość. Także tę lokalną i nie tylko gdyńską, bowiem impreza wystartowała w Gdańsku, a swoją rolę odegrał nawet Sopot. Jest też ta "mała" historia, wewnątrzfestiwalowa, bogata w zakulisowe ciekawostki, nieprawdopodobne historie, wzloty i upadki, sukcesy i wpadki.

Zobacz także: konkurs główny w pigułce

Z Łagowa do Gdańska

Początki Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych sięgają daleko poza Trójmiasto. W latach 60. środowisko filmowe spotykało się zazwyczaj w Krakowie, gdzie od 1961 roku organizowano Ogólnopolski Festiwal Filmów Krótkometrażowych. W 1969 roku na filmowej mapie Polski pojawiła się kolejna impreza - Lubuskie Lato Filmowe w Łagowie. Oba wydarzenia w znikomym jednak stopniu spełniały oczekiwania i nadzieje branży filmowej. Coraz głośniej mówiło się więc o potrzebie zorganizowania prawdziwego festiwalu, który byłby miejscem nie tylko promocji kina wśród artystów, ale przede wszystkim wśród publiczności.

Kulturalna i światopoglądowa odwilż, jaka nastała wraz z dojściem do władzy Edwarda Gierka, dość nieoczekiwanie uchyliła filmowcom furtkę do realizacji wymarzonego przedsięwzięcia. To jednak nie Kraków, nie Warszawa ani tym bardziej niewielki Łagów obrano za festiwalową lokalizację. Wybór padł na Gdańsk.

  • Maryla Rodowicz i Daniel Olbrychski na bankiecie po projekcji "Potopu". 1974 rok.
  • Maryla Rodowicz i Daniel Olbrychski podczas I Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. 1974 rok, tuż obok kina Leningrad (potem Neptun).
  • Budynek NOT-u aż do drugiej połowy lat 80. odgrywał rolę festiwalowego centrum. Tutaj w 1980 roku.
  • Andrzej Wajda i Jerzy Kawalerowicz w przerwie festiwalowych obrad, 1977 rok.
  • Bogusław Linda w 1987 roku.
  • Gościem festiwalu w 1986 roku był m.in. Roman Polański.

Gród Neptuna jak Cannes

Skąd taka decyzja oficjeli i środowiska filmowego? Tak okoliczności powstania festiwalu na łamach serwisu stopklatka.pl wspominał ówczesny prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich, Jerzy Kawalerowicz:

- Były różne propozycje siedziby naszego festiwalu, ale ostatecznie zostało nią Trójmiasto. Stało się to w ogromnej mierze za sprawą sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku Tadeusza Fiszbacha, który wielokrotnie później okazał przychylność filmowej imprezie.
Był jeszcze co najmniej jeden istotny powód ulokowania imprezy na Wybrzeżu. Polscy artyści z nieśmiałą zazdrością spoglądali na wystawne i eleganckie spotkania w Cannes czy Wenecji. Gdańsk po części niektóre kryteria spełniał. Duża aktywność lokalnych środowisk filmowych sprzyjała koncepcji imprezy. Bliskie sąsiedztwo morza zapewniało urokliwy klimat festiwalu i ściągało turystów. W końcu samo zaplecze logistyczne i możliwości, jakie oprócz Gdańska gwarantowały też Gdynia i Sopot, przechyliły szalę na korzyść Trójmiasta.

Wizjoner z Żaka

Nie sposób jednak nie wspomnieć o słynnym gdańskim Żaku i jego dyrektorze, Lucjanie Bokińcu. To właśnie za ścianami Dyskusyjnego Klubu Filmowego równolegle rodziła się idea wielkiego festiwalowego święta, na którym filmy nie tylko miało się oglądać, ale też o nich rozmawiać.

Organizujący od lat kameralne przeglądy kinowe Bokiniec jak nikt inny w Trójmieście wiedział, czego oczekuje publiczność i jaka forma zadowoli samych artystów. Wybór dyrektora pierwszej edycji Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych stał się więc zwykłą formalnością.

W Gdańsku, czyli... w Sopocie

Długo oczekiwana impreza wystartowała 7 września 1974 roku. I choć festiwal z wielką pompą reklamowano jako gdański, to w rzeczywistości należałoby go bardziej określić jako sopocki. To właśnie w tamtejszych kinach PoloniaBałtyk odbywały się pokazy filmowe. Biuro festiwalowe zorganizowano na kortach Sopockiego Klubu Tenisowego, bazą noclegową był Grand Hotel, a jako miejsce pozakinowych dyskusji (głównie w towarzystwie kieliszka i papierosa) obrano Klub Środowisk Twórczych SPATiF. Do organizowania wolnego czasu powołano zresztą nawet specjalną grupę. Tak na łamach książki "A statek płynie..." wspomina tę nietypową inicjatywę Sławomir Idziak:

- Pamiętam, że utworzyliśmy Grupę Gwizdkową, której rada decydowała, gdzie danego wieczoru będziemy się bawić. Do naszych trwających do białego rana imprez przyłączali się przypadkowi mieszkańcy Sopotu.
Rola Gdańska ograniczała się jedynie do otwarcia i zamknięcia festiwalu w kinie Leningrad (późniejszy Neptun). Mniej wpływowi i średnio zamożni twórcy w sopockim Grand Hotelu mogli sobie najwyżej zrobić zdjęcie, bo spać musieli już w dużo niższych standardach, głównie w gdańskim Hotelu Dworcowym. Noclegowa gehenna skończyła się już rok później. Hotel Dworcowy artyści zamienili na Heweliusza, a cały festiwal już faktycznie przeniósł się ze zbyt ciasnego Sopotu do Gdańska. Budynek NOT-u aż do drugiej połowy lat 80. odgrywał rolę festiwalowego centrum.

Łącznie w pierwszej edycji FPFF pokazano 13 filmów kinowych i 17 telewizyjnych. Zwycięzcą okazał się ten, który otworzył konkurs główny, czyli "Potop" Jerzego Hoffmana. Reżyser w nagrodę zgarnął statuetkę Lwów Gdańskich (wówczas jeszcze nieozłoconych).

Masz pan cegłę

Nie zawsze jednak w festiwalowej historii filmowcy wywozili z Gdańska (później Gdyni) tak cenne statuetki. Zdarzało się, że wracali... ze zwykłą cegłą, aczkolwiek o niebagatelnej wówczas i dzisiaj wartości. W 1977 roku rządowi oficjele zablokowali przyznanie Andrzejowi Wajdzie nagrody głównej za "Człowieka z marmuru". Odpowiednio obsadzone jury wybrało "Barwy ochronne" Krzysztofa Zanussiego. Oburzeni dziennikarze postanowili na własną rękę wynagrodzić Wajdę i na schodach NOT-u wręczyli mu cegłę nawiązującą też bezpośrednio do ekranowego przodownika pracy, Mateusza Birkuta. Oryginalną "statuetkę" na jednym z gdańskich placów budowy miał podobno znaleźć reżyser i przedstawiciel nurtu "kina moralnego niepokoju", Janusz Kijowski.

Zobacz więcej: trójmiejskie wątki w "Człowieku z marmuru" i "Człowieku z żelaza".

  • Festiwal w Gdyni to nie tylko uroczyste gale i pokazy filmowe. To również bankiety, podczas których gwiazdy lubią zaszaleć. Na zdjęciu: Andrzej Chyra i Katarzyna Trzcińska. W 1999 roku wystąpili w "Długu".
  • Marek Kondrat i Marek Koterski podczas gali rozdania nagród w 2002 roku. Tę edycję festiwalu zdominował doskonały "Dzień świra".
  • Maja Ostaszewska zmierza na filmową galę. 2011 rok.
  • A tu już całkiem współcześnie. Ekipa filmu "Chce się żyć" w drodze na galę rozdania nagród, 2013 rok.
Przepraszam, tu (czasem) biją

Kreatywnością i niecodziennymi pomysłami polscy reżyserzy jeszcze nie raz mieli zadziwić uczestników festiwalu. 1978 rok zapewne mocno zapamiętał pewien urzędnik z Wydziału Kultury KC, który został... znokautowany przez Janusza Kondratiuka. I to dwukrotnie!

Do sytuacji rodem z bokserskiego ringu doszło na jednym z rautów w Novotelu. Mocno wstawiony oficjel natarczywie opierał się o słynnego reżysera. Ten w końcu nie wytrzymał i odepchnął natręta. Urzędnik zaczął grozić Kondratiukowi, że nie dopuści go do kamery nawet i na sto lat, po czym chwilę później leżał bezradnie na podłodze powalony krótkim prostym. Gdy Kondratiuk dowiedział się, kogo przed momentem znokautował, poczekał, aż mężczyzna się podniósł i... po raz drugi posłał go na deski. Na szczęście dla reżysera i polskiego kina, filmowiec wcale nie musiał później pożegnać się z kamerą. Ani na sto lat, ani nawet na rok.

Piekiełko, czyli raj utracony paparazzich

Alkohol był zresztą nieodłącznym elementem festiwalowej atmosfery, a szczególnie suto zakrapiane imprezy organizowano w słynnym Piekiełku w Hotelu Gdynia. Choć trudno to sobie dziś wyobrazić, Piekiełko potrafiło integrować przy wspólnym kieliszku nie tylko filmowców, ale i dziennikarzy. Nikt nie myślał o zakamuflowaniu w kurtce dyktafonu, a aparat fotograficzny grzecznie odkładano w hotelowym pokoju. To, co było w latach 80. i 90. niepisaną tradycją, okazją do godzinnych dyskusji i wymiany poglądów, dziś byłoby rajem fotoreporterów i paparazzich węszących za kompromitującą fotką.

Na taką z pewnością mogliby się załapać rozentuzjazmowani Andrzej SewerynWojciech Pszoniak, którzy o piątej nad ranem, wychodząc z Piekiełka, postanowili sprawdzić, który pierwszy... przepłynie Zatokę Gdańską. Dość ekstremalne (i zapewne tragiczne w konsekwencjach) zapędy obu panów utemperował przebiegający akurat w pobliżu Jacek Fedorowicz.

Alkohol łączy ludzi

Wysokoprocentowe trunki czasami sprzyjały jednak filmowcom, którzy umiłowanie niektórych oficjeli do alkoholu potrafili wykorzystać na własną korzyść. Tak było w przypadku "Gorączki" Agnieszki Holland, która sięgnęła po nagrodę główną w 1981 roku. Brawurowej misji dopuszczenia filmu do produkcji podjęła się Barbara Pec-Ślesicka, która w jednym z gdyńskich lokali najzwyczajniej w świecie upiła Michała Misiornego. Mężczyzna decydował z ramienia partii, którym filmom dać "zielone światło". Zamroczony alkoholem zgodził się na produkcję "Gorączki". Zdania nie zmienił nawet po wytrzeźwieniu.

Fruwająca statuetka

Do zabawnej sytuacji doszło także z udziałem Krzysztofa Krauze. W 1988 roku autor "Nowy Jork, czwarta rano" zgarnął nagrodę za najlepszy debiut. Statuetka zbyt długo w rękach reżysera nie zagrzała miejsca, bowiem niedługo potem... wyfrunęła przez okno Hotelu Gdynia. Oszołomiony sukcesem i zamroczony alkoholem Krauze miał pokłócić się z żoną w hotelowym pokoju. Negatywne emocje rozładował za pomocą nagrody. Na jego szczęście ta wbiła się w dach hotelowego basenu, a nie w głowę któregoś z gości.

Pazura się wściekł, a Mucha wyleciała

Upadki, a raczej wpadki, zdarzały się też organizatorom. Do jednej z najbardziej spektakularnych doszło w 2002 roku. Podczas premierowego seansu "E=mc2" pomylono kolejność filmowych taśm, co w efekcie popsuło odbiór filmu Olafa Lubaszenki. Wściekły Cezary Pazura, grający rolę Ramzesa, wyszedł z kinowej sali już po kilku minutach, domagając się powtórnego seansu w prawidłowej kolejności.

W 2006 roku organizatorzy sami sobie sprezentowali wpadkę w postaci... Anny Muchy. Współprowadząca festiwal wraz z Maciejem Orłosiem niewybrednymi komentarzami i żartami wyprowadziła z równowagi kolejno widzów, filmowców i ostatecznie organizatorów imprezy. Decyzja była szybka: Mucha wylatuje. Po raz pierwszy i na razie jedyny doszło do sytuacji, w której odwołano konferansjera w trakcie festiwalu.

Festiwal ratuje życie

O tym, że Festiwal Filmowy w Gdyni jest wyjątkowy, organizatorzy i filmowcy przekonywali nie raz. Niewielu zapewne wie, że gdyńska impreza może nawet ratować życie. Przekonał się o tym Janusz Zaorski. W 2001 roku reżyser wraz z ekipą (m.in. z Bogusławem Lindą i Bartoszem Obuchowiczem) miał spędzić kilka dni w Nowym Jorku na planie filmu "Haker". Zaorski przesunął termin zdjęć, aby móc zasiąść w jury festiwalowym. I była to być może najlepsza decyzja w życiu. Reżyser wraz z aktorami mieli bowiem kręcić poszczególne ujęcia 11. września na 76. piętrze drugiej wieży World Trade Center.

Festiwal odbiciem rzeczywistości

Wydarzenia w Polsce i na świecie nie raz miały wpływ na kształt festiwalu. W 1980 roku "zielone światło" organizatorom miał dać sam Lech Wałęsa. Dwa lata później festiwal nie odbył się z powodu wprowadzenia stanu wojennego. Zrezygnowano też z edycji w 1983 roku.

Zmiany ustrojowe na przełomie lat 80. i 90. również miały swoje odzwierciedlenie w doborze filmów i werdykcie jury. Za pewien symbol uznaje się nagrodzenie w 1990 roku obrazu Wojciecha Marczewskiego "Ucieczka z kina Wolność". Zresztą sam festiwal jeszcze w latach 80. wyraźnie wyłamywał się spod cenzorskiej dyktatury. Świadczył o tym fakt pokazywania i nagradzania na festiwalu tzw. "półkowników" - filmów niedopuszczonych przez cenzurę, które wiele lat przeleżały na półkach (m.in. "Przesłuchanie" z Krystyną Jandą w reżyserii Ryszarda Bugajskiego).

Złote Lwy jak Oscary

Zmiana politycznej rzeczywistości wpłynęła też na zachowanie samych filmowców i organizatorów festiwalu, którzy nie tylko wydostali się spod nacisku cenzury, ale coraz śmielej zaczęli spoglądać na zachodnie standardy. Festiwal w Gdyni zaczął więc w pewnym momencie nawet wzorować się na oscarowej formule. W 1990 roku wprowadzono stylizowany na amerykańskim systemie sposób nominowania filmów do konkursu głównego. Grono krytyków, dziennikarzy i filmowców wyodrębniało wąską listę nominowanych, spośród których wyboru zwycięzców dokonywało festiwalowe jury. Podobną selekcję zastosowano jeszcze rok później, ale ostatecznie wrócono do tradycyjnego sposobu nominowania filmów. Okazało się, że nie wszystko, co amerykańskie może przyjąć się na polskim gruncie, a zwłaszcza w polskim kinie.

Kolejnym ukłonem w stronę zachodnich festiwali było umiędzynarodowienie konkursowego jury. I tak w 1993 roku po raz pierwszy oprócz Polaków o wyborze najlepszych filmów decydowali m.in. Brytyjczyk Lindsay Anderson, Litwin Stasys Eidrigevecius, Czech Pavel Hajny, Branko Lustig z Chorwacji i Amos Poe z Izraela.

Gdańskie lwy i niechciany paw


Razem z festiwalem ewaluowała też nagroda główna. Od początku festiwalu do 1979 roku najlepszy film honorowany był Lwami Gdańskimi. Złoto pojawiło się w nazwie nagród pod koniec lat 70. Co ciekawie, pomimo przeniesienia festiwalu w 1987 roku do Gdyni, jeszcze do 1993 roku oficjalnie przyznawano Złote Lwy Gdańskie. W tym samym roku zmodyfikowano też formę statuetki. Pierwotny projekt Piotra Soleckiego odświeżył rzeźbiarz, Czesław Gajda.

W 1996 roku do Złotych Lwów dołączono jeszcze jedną dość oryginalną nagrodę. Wzorem amerykańskich Złotych Malin postanowiono wyróżnić... najgorszy obraz festiwalowy. Gorzką dla filmowców malinę Polacy zastąpili bynajmniej niezbyt dumnym Złotym Pawiem, a jego "zdobywcą" okrzyknięto film Wiesława Saniewskiego "Deszczowy żołnierz". Najwidoczniej było to na tyle niemiłe wspomnienie dla reżysera, jak i organizatorów festiwalu, że kolejnego Złotego Pawia już w historii imprezy nie przyznano.

Wydarzenia

Opinie (63) 5 zablokowanych

  • Milutka ta Kasia F. (10)

    Miło popatrzeć :)

    • 108 17

    • Była... (2)

      Teraz wygląda inaczej.

      • 30 11

      • latka lecą (1)

        Nic nie poradzisz. Grunt to starzeć się z godnością, a nie nieudolnie próbować oszukać czas.

        • 38 2

        • uważam, że nadal wygląda świetnie (jak na swój wiek)

          • 36 8

    • (1)

      Figura w młodości, absolutnie seksowna kobieta na maksa! Teraz, też dobrze się trzyma. Tylko nigdy, nie rozumiałem czemu się oszpeca fryzurami na kurczaka/chłopaka...

      • 31 1

      • pasuje jej ta fryzura, jest spoko. bardzo ładnie wygląda

        • 12 8

    • rozum w cyckach (1)

      • 10 14

      • jesteś mundry

        a teraz szybciutko do spowiedzi! wszeteczniku jeden

        • 0 2

    • Miło popatrzeć na zdjecie z przed 22 lat.

      • 5 1

    • Jak mawiał klasyk: “cyc jest cyc”. (1)

      I ja się z tym pokornie zgadzam...

      • 13 3

      • Bez przesady...

        • 6 0

  • jaki ochlaj i wyżerka (1)

    wszyscy artyści...

    • 77 8

    • Tamten festiwal był w Sopocie.

      • 5 3

  • chyba flagowa gdyńska impreza (1)

    I co roku w piękniejszej scenerii. Fajnie, oby tak dalej.

    • 23 28

    • Mylisz sie poniewaz flagowa gdyńska impreza byl

      Gdyński Europartenariat w 1990 roku.

      • 3 1

  • niesamowite, jak zmieniają się konwenanse (4)

    dziś już nikt by nie pokazał takich piersi!

    • 44 9

    • (2)

      A szkoda. Cudowne cycuszki!

      • 18 9

      • jasne, że tak!

        • 2 7

      • No nie wiem... Do cudownych im daleko.

        Kwestia gustu...

        • 1 5

    • Po 20 do 40 latach piersi nieco zdretwialy wiec

      dlatego nie powinno sie ich juz tak pokazywac.

      • 0 7

  • tabloidyzacja

    Jak można pokazywać zdjęcia z czyjegoś upadku? gdzie kultura?

    • 17 11

  • Fajnie :) dla mnie to też wspomnienia z dzieciństwa, kiedy zbierało się autografy.
    Teraz miło je przeglądać. Niektórych już niestety nie ma wśród nas.

    • 20 6

  • Większość anegdot wiąże się ze spożyciem alkoholu...

    Ciekawe, że zdecydowana większość polskich gnioto-filmów również sprawia wrażenie kręconych po spożyciu...

    • 36 9

  • Podobno Kaczyński w tym roku dostanie Złote Lwy.... (1)

    ....za całokształt i rolę w filmie - "o dwóch takich....... W Krynicy człowiek roku za ekonomię, a w Gdyni- najlepszy aktor.

    • 47 44

    • słabe...

      • 23 10

  • nie zapomnijmy ze festiwal od pocztaku odbywal sie w Gdansku w kinie dzis zamknietym juz - kinie neptun (1)

    wczesniej leningrad. Natomiast glowna nagroda to zlote lwy (tez gdanskie).

    • 19 9

    • Nigdy tam się nie odbywal

      • 3 7

  • Powrót do Gdańska (4)

    Festiwal powinien wrócić do Gdańska (Sopotu) ;-) Jak to wygląda - "Złote Lwy" -to przecież gdańskie. Gdynia może sobie rozdawać co najwyżej śledzie.
    Wiadomo, ze władze komunistyczne odebrały Gdańskowi festiwal za "niepokorę i krnąbrność"

    • 37 39

    • Jesli "gdynski festiwal" ma 40 lat,

      to mamy rok 2027?!

      • 2 1

    • Tyle lat

      A władza dalej nie lubi Gdańska

      • 4 0

    • Budyń z Borusewiczem rozwalili gdańskie - i nie tylko! - kina (1)

      więc gdzie miałby się od odbywać? W dużym pokoju w Nowym Porcie?

      • 3 1

      • Na kinie domowym w niezliczonych mieszkaniach Adama Owicza Budynia.

        • 1 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Sea You 2024

159 - 209 zł
Kup bilet
festiwal muzyczny

Kwiat Jabłoni "Nasze ulubione kluby" (8 opinii)

(8 opinii)
169 zł
Kup bilet
pop

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d."

89 - 129 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Duży wakacyjny festiwal muzyczny w Gdyni Kosakowie to: