- 1 Miłośnicy vintage znowu opanowali 100cznię (23 opinie)
- 2 Zrobili karierę dzięki "Szansie na sukces" (32 opinie)
- 3 "Grillujemy" współczesne kino (61 opinii)
- 4 Gdzie na karaoke w Trójmieście? (29 opinii)
- 5 Zamknięto jedyną ukraińską dyskotekę (160 opinii)
- 6 Majówka: pomysły na jednodniowe wycieczki (49 opinii)
Recenzja wyczekiwanego "Napoleona" Ridleya Scotta: wielu się rozczaruje
Recenzja filmu "Napoleon": Ponoć słynny wódz Francuzów miał tak niewyraźny charakter pisma, że podwładni z trudem mogli rozszyfrować sporządzane przez niego notatki i przelane na papier rozkazy. Równie skonfundowani mogą poczuć się widzowie najnowszego filmu Ridleya Scotta, ponieważ legendarny reżyser stworzył tak chaotyczny i nieczytelny chwilami epos o Napoleonie, że trudno doszukać się w tej produkcji sensu, a przede wszystkim spójnego pomysłu. Nawet monumentalne i nakręcone z rozmachem sceny batalistyczne nie pomniejszą niedosytu, jaki można odczuć po seansie jednej z najbardziej wyczekiwanych produkcji tego roku.
- Recenzja "Napoleona" - filmu Ridleya Scotta
- Napoleon? Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie...
- Wszystkie oczy na Phoenixa, ale nie on tu kradnie najwięcej spojrzeń
- Scott odpalił działa. Sceny bitew wbijają w fotel
- "Napoleon" - jak ocenić całokształt?
Recenzja "Napoleona" - filmu Ridleya Scotta
Wydawało się, że w tej filmowej układance wszystkie elementy pasują do siebie wręcz perfekcyjnie. Geniusz współczesnej kinematografii zabiera się za biografię jednego z najwybitniejszych wojennych strategów, a do tytułowej roli angażuje aktora z absolutnego hollywoodzkiego topu i laureata Oscara. "Napoleon" z pewnością mógłby być filmem roku.
Tak się jednak nie stanie. Przynajmniej do momentu premiery ponad 4-godzinnej reżyserskiej wersji filmu, bo to, co w okrojonej formie w kinach proponuje teraz widzom Ridley Scott, nie jest ani pogłębionym portretem psychologicznym słynnego wodza, ani pełnoprawnym widowiskiem historycznym.
KINO Najnowsze premiery kinowe
Napoleon? Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie...
Tytułowemu bohaterowi towarzyszymy od momentu wybuchu rewolucji francuskiej aż do jego śmierci na Wyspie Św. Heleny. Już sam pomysł upchnięcia 30 lat z życiorysu Bonapartego w 2,5-godzinny filmowy metraż wydawał się przedsięwzięciem co najmniej ryzykownym. Komu jak komu, ale Ridleyowi Scottowi można było zaufać i wierzyć w to, że jego reżyserski kunszt nie pozwoli na scenariuszowy bałagan i skrótowość fabuły. Nawet najwybitniejszym jednostkom, co udowodnił sam Napoleon, przytrafiają się jednak taktyczne błędy. A tym, w przypadku produkcji o francuskim cesarzu, była pokusa opowiedzenia o nim dosłownie wszystkiego.
I byłaby to jeszcze całkiem zasadna strategia, gdyby nie fakt, że w filmie o Napoleonie najmniej jest... samego Napoleona. Oczywiście jest to postać będąca nieustannie w centrum uwagi - na polu bitwy, w pałacowych komnatach, w wojskowych koszarach i gabinetach polityków, a także w małżeńskiej sypialni. Zmieniają się okoliczności, ale o głównym bohaterze wciąż tak naprawdę niewiele wiemy. Scenarzysta David Scarpa odhacza każdy przełomowy moment w biografii Bonapartego, lecz ma to znamiona jedynie suchej faktografii. Motywacja głównego bohatera, jego decyzyjność i towarzyszące mu emocje pozostają przemilczane.
Brak wystarczającej głębi w portretowaniu Napoleona to jedno, ale jeszcze bardziej irytuje niekonsekwencja, z jaką główną postać w swoim filmie kreśli Ridley Scott. Przedstawia go jako człowieka zdyscyplinowanego, szalenie ambitnego, inteligentnego, apodyktycznego i trochę zarozumiałego. A jednocześnie w niektórych scenach ostentacyjnie z niego szydzi, przypisuje mu niemal groteskową nieporadność, traktuje go protekcjonalnie. Wynika to w głównej mierze z faktu, że "Napoleon" momentami błądzi pomiędzy klasyczną biografią a dworską satyrą rodem z "Faworyty" Lanthimosa.
Szanowny panie Scott, albo w jedną, albo w drugą stronę, bo efektem tego niezdecydowania jest sytuacja, w której widz po seansie "Napoleona", by dowiedzieć się więcej o samej postaci, musi wertować naukowe artykuły poświęcone słynnemu Korsykaninowi.
Wszystkie oczy na Phoenixa, ale nie on tu kradnie najwięcej spojrzeń
Niekompletność w "Napoleonie" dotyczy nie tylko sposobu prezentowania tytułowej postaci, ale nawet samego tytułu filmu. Właściwie powinien on brzmieć: "Napoleon i Józefina", gdyż właśnie na relacjach tej dwójki skupia się Scott. I znów - zamysł dobry, ale gorzej z wykonaniem. Specyficzną więź łączącą wodza z jego pierwszą małżonką pokazano wyrywkowo i z dużymi uproszczeniami. Nietrudno więc chwilami wątpić w namiętność i szczerość ich uczuć, jeśli ekranowy związek co rusz ulega jakiemuś zamrożeniu lub niedopowiedzeniom. Mamy uwierzyć w ich miłość, choć argumentów na to Scott dostarcza po prostu zbyt mało.
Tym większe słowa uznania w kierunku dwójki głównych aktorów, którzy mimo ubogiego scenariusza i zdawkowej liczby dialogów potrafili utkać między sobą nić porozumienia. I w tym momencie wkrada się jeden z licznych paradoksów "Napoleona". To nie wybitny w swoim fachu Joaquin Phoenix ciągnie wózek z napisem "Pan i Pani Bonaparte", a o wiele mniej doświadczona i utytułowana Vanessa Kirby. Enigmatyczna, wyrazista, a zarazem dumna i pokorna. O ile nagrodzony Oscarem za "Jokera" aktor zagarnia dla siebie sceny politycznych spisków i militarnych starć, o tyle mniej znana Brytyjka błyszczy w bardziej intymnych i kameralnych fragmentach "Napoleona".
Scott odpalił działa. Sceny bitew wbijają w fotel
Jeżeli bohaterem filmu jest jeden z największych bitewnych strategów, to siłą rzeczy wielu widzów nastawia się przede wszystkim na wartkie kino wojenne. I pod tym względem akurat najnowsze dzieło Scotta nie zawodzi. Począwszy od sekwencji poświęconych oblężeniu Tulonu, po osławioną klęskę pod Waterloo. Najlepsze jednak, co czeka fanów militarnych sekwencji, ukryte jest w środkowym akcie "Napoleona".
Mowa o bitwie pod Austerlitz, czyli o zjawiskowym triumfie Bonapartego. Sekwencja poświęcona walkom francuskich wojsk z koalicją austriacko-rosyjską zachwyca rozmachem, realizacyjną maestrią (zdjęcia Dariusza Wolskiego to wizualna poezja) i świetnym tempem.
Trudno w tych militarnych scenach doszukać się specjalnej innowacyjności, ale wprawa, z jaką Scott i Wolski starają się dopieścić bitewne detale, zasługuje na najwyższe słowa uznania. Podobnie zresztą jak pozostała praca pionu realizacyjnego. Nolanowski "Oppenheimer" doczekał się właśnie godnego konkurenta w walce o przyszłoroczne Oscary w technicznych kategoriach.
"Napoleon" - jak ocenić całokształt?
Z przyznawaniem statuetek za całokształt "Napoleona" jednak bym się wstrzymał. Ridley Scott swoim widowiskiem nie zbliżył się do rozmiarów wiktorii Bonapartego pod Austerlitz, ale na pewno nie zaliczył klęski porównywalnej z bitwą pod Waterloo (przynajmniej z perspektywy Francuzów). Jego najnowsze dzieło cechuje scenariuszowy i montażowy bałagan, który chwilami sprawia wrażenie, iż "Napoleona" kręciło kilku reżyserów spierających się o ostateczną wizję artystyczną.
Jeszcze w tym roku w serwisie Apple pojawi się reżyserska, ponad 4-godzinna wersja filmu, która być może pozwoli wygładzić wszystkie niedoskonałości i sprawi, że z tego pozornego chaosu wyodrębni się kompletny portret Napoleona Bonapartego. Póki co przyszło nam obcować z filmem poszatkowanym i niespełnionym, który swoją edukacyjną powinność wypełnia, ale przecież od takiego wirtuoza jak Ridley Scott wymagamy znacznie więcej niż streszczanie artykułu na Wikipedii. Ukłony przed cesarzem, ale na kolana nie rzuca.
Film
Opinie wybrane
-
2023-11-25 10:08
(3)
z tego co wyczytalem to wersja reżyserska ma być w przyszłym roku a nie tym! licze ze pokażą wiecej bitwy pod piramidami bo teraz to bylo tyle co w trailerze. Zabraklo tez wyprawy do Moskwy - miasto w ogniu to troche mało - najciekawszy do pokazania jest odwrót i walka z mrożnym klimatem. info na końcu ze Moskwa pochłoneła 460 tyś żołnierzy a nic nie pokazali...
- 24 1
-
2023-11-29 15:17
Bylem rzisiaj na filmie. Uwazam, ze czepialscy nie maja w sumie racji, a upchanie 30 lat zycia faceta w 2.5 godzinny film to ambitne wyzwanie. Wsrod glosow narzekaczy brakowalo mi jedynie tego ktory by krytykowal Napoleona, ze wyglada tak samo.
Moim zdaniem, film swietny. Nie jest to studium psychologiczne, ale obszerne malowidlo rysujaceBylem rzisiaj na filmie. Uwazam, ze czepialscy nie maja w sumie racji, a upchanie 30 lat zycia faceta w 2.5 godzinny film to ambitne wyzwanie. Wsrod glosow narzekaczy brakowalo mi jedynie tego ktory by krytykowal Napoleona, ze wyglada tak samo.
Moim zdaniem, film swietny. Nie jest to studium psychologiczne, ale obszerne malowidlo rysujace szmat historii.
Czlowiek pchany ambicja, i napedzany swoimi talentami. Waterloo bylo porazka, bo musialo nia byc przy takiej dysproporcji sil, a mimo to gdyby nie ulewa i nadejscie Bluchera na czas, to porazka mogla byc mniej dotkliwa, a nawet bylaby to sytuacja remisowa.
Reasumujac, wielki i potrzebny film.- 0 0
-
2023-11-25 12:59
Tyś, może miał być ryś?
- 1 1
-
2023-11-25 12:57
ide dzisiaj
dzieki za opisy, nie zniecheciły mnie ale wersje rezyserska chetnie obejrze
- 1 0
-
2023-11-25 09:49
(8)
Spokojnie, pożyjemy, zobaczymy. W przypadku filmow kręconych przez Scotta - bierzcie na poprawki wersje kinowe które puszczono do oficjalnej dystrybucji. Bardzo często bywały dosłownie okaleczone przez kapitał. Przykład koronny takiego zabiegu to Królestwo Niebieskie, być może Blade Runner. Po obejrzeniu wersji reżyserskiej tego pierwszego, nie da
Spokojnie, pożyjemy, zobaczymy. W przypadku filmow kręconych przez Scotta - bierzcie na poprawki wersje kinowe które puszczono do oficjalnej dystrybucji. Bardzo często bywały dosłownie okaleczone przez kapitał. Przykład koronny takiego zabiegu to Królestwo Niebieskie, być może Blade Runner. Po obejrzeniu wersji reżyserskiej tego pierwszego, nie da się już więcej obejrzeć wersji kinowej, która jest dramatem. Poza scenami batalistyczny wszystko tam leży. Za sprawą wersji kinowej film dostal istne becki, a po latach okazuje się, że gdy wychodzi wersja reżyserska, to film okazał się niezły. Także zalecam poczekać i trzymam kciuki. Wyjątki u Scotta to Obcy, Ostatni Pojedynek i Gladiator, gdzie wersje kinowe są po prostu kultowe. Nie miałem do czynienia z informacją, aby Gladiator miał być wypuszczony w wersji rozszerzonej. Może i szkoda, bo ciekawość zżera...
Nie podoba się? To macie kolejnych Szybkich i Wściekłych lub Listy Do M.- 31 5
-
2023-11-27 11:06
Bluray
Jest wersja rezyserska na dvd lub bluray trzeba zapłacić i jest w pl
- 0 0
-
2023-11-26 16:21
Bencki
Nie - becki
- 1 0
-
2023-11-26 02:06
Gladiator też ma wersję reżyserską, dostepną na płytach.
- 0 0
-
2023-11-25 20:28
Nie podoba się, a może - jest letniawy, i bez historycznego sensu (2)
To jest to ani kino ambitne, ani offowe, ale raczej coś pośredniego między Marvelem a telenowelą. A że wersje reżyserskie lesze? 2,5 - 3h taśmy nie starcza na zgrabny film? To raczej wina twórcy.
- 2 3
-
2023-11-26 02:05
(1)
Winą twórcy jest jak wytwórnia każe skrócić film?
- 0 1
-
2023-11-26 02:42
chyba wie ile ma trwać jego film? Na ile podpisał kontrat?
- 1 0
-
2023-11-25 13:05
(1)
Nie spodobał ci się film Ridleya Scotta? Idź oglądać Szybkich i Wściekłych. Logika godna psychofana.
- 6 4
-
2023-11-25 20:29
jakby ten Scott tworzył ambitne kino
raczej pretensjonalne, za ogromną kasę
- 2 1
-
2023-11-25 08:48
(3)
A mi się podobał,Phoenix co prawda rolę życia miał w Gladiatorze i Jokerze ale tutaj całkiem całkiem.
- 23 16
-
2023-11-30 10:49
teraz Phoenix
to się nadaje do filmu o ostatnich dniach Napoleona na wyspie św.Heleny :)
- 0 0
-
2023-11-25 20:24
Gladiator to film dla dzieci, ale jeszcze słabsze jest Królestwo Niebieskie (1)
Scott kręci kreskówki, jego najciekawszy film był filmem pierwszym - o pojedynku oficerów.
- 3 4
-
2023-12-19 09:33
Gladiator to była fabularna bzdura
nie było możliwości, aby skazać wysokiego oficera wojskowego na niewolnictwo, czym w istocie było zostanie gladiatorem.
- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.