- 1 Sanah wystąpi w Ergo Arenie (8 opinii)
- 2 Michał Szpak nie przyciągnął tłumów (43 opinie)
- 3 Zrobili dużą imprezę na lotnisku (7 opinii)
- 4 Miejski sylwester tylko w Gdańsku (203 opinie)
- 5 Wielkie widowisko Dody w Ergo Arenie (88 opinii)
- 6 Planuj Tydzień: Mikołaje, lodowisko i choinka (3 opinie)
Recenzja filmu "365 dni: Ten dzień". Złote Maliny dla Polski coraz bliżej
Pewna polska firma specjalizująca się w biżuterii niespełna dwa lata temu nakręciła świąteczny spot z udziałem trzech popularnych celebrytek. Zapętlany w telewizyjnych blokach prawie 4-minutowy filmik niemal od razu stał się jedną z najbardziej irytujących reklam, jakie kiedykolwiek pojawiły się na małym ekranie. A teraz wyobraźcie sobie obejrzenie jej prawie 30 razy z rzędu. Zajmie wam to około 111 minut i będzie równie bezsensowne, denerwujące i intelektualnie wyniszczające, co seans nowych "365 dni". Druga część filmu opartego na prozie Blanki Lipińskiej właśnie zadebiutowała na platformie Netflix i zasługuje nie na jedną, a co najmniej na 365 Złotych Malin.
Skojarzenia niekoniecznie z tą konkretną reklamą nasuwają się same, bo "Ten dzień" przypomina randomowy zlepek kilkunastu kampanii promocyjnych, do których zatrudniono tę samą obsadę. Znów mamy sfotografowaną jak w turystycznym folderze Sycylię, na której tle modelki i modele (moje palce protestują przed wklepaniem w klawiaturę słowa "aktorzy") z lubieżnymi uśmieszkami prezentują modowe marki, markową biżuterię, sportowe auta, a nawet skutery wodne czy kije golfowe. Reklama ekskluzywnych gadżetów obowiązkowo odbywa się w zwolnionym tempie i przy akompaniamencie popowych kawałków, których przez cały film wybrzmiewa przeszło 30.
Policzyłem je osobiście, bo skoro postanowiłem już zmarnować czas, to co mi szkodziło podjąć się kolejnego bezsensownego zajęcia, jakim było rejestrowanie wszystkich utworów, z których żaden nawet nie wpada na dłużej w ucho. Zresztą być może tylko dzięki temu udało się dotrwać do końca seansu, bo faktycznej fabuły w nowych "365 dniach" po prostu nie ma. Choćby prowizorycznej atrapy romansu i kina gangsterskiego, co w pokraczny sposób funkcjonowało jeszcze "jako tako" w "jedynce". Twórcy filmu nawet nie raczyli wyjaśnić widzom wydarzeń, jakie rozegrały się po wjechaniu przez Laurę w tunel pod koniec poprzedniej części. Para zakochanych od razu wskakuje w weselne kreacje (z których równie szybko wyskakuje), bo "Ten dzień" jest dniem ślubu Laury i Massima.
Soft-porno i opera mydlana bez piany
Zanim bohaterowie wypowiedzą sakramentalne "tak", z dziką żądzą wpadają sobie w ramiona. Jest seks przed, po, pomiędzy, na stole, na łóżku, w basenie, na plaży, na jawie, a nawet we śnie. Jak śpiewał pewien duet w serialowym "Ranczu" - "seks ma w głowie, seks ma w ciele, seksu nigdy nie za wiele" - i tej zasadzie twórcy erotycznej sagi podporządkowują wszystko, co dzieje się na ekranie. Scen zbliżeń jest więcej niż w poprzedniej części, ale miłosnym uniesieniom Laury i Massima brakuje już tej świeżości, polotu i realizacyjnego pomysłu. Oczywiście scenarzyści starają się, jak mogą. Gimnastykują aktorów, wymyślając im fikuśne pozycje, i podsuwają różne dyndające gadżety, ale nawet to niespecjalnie już robi wrażenie.
Pierwsze "365 dni" i sfilmowana trylogia "Greya" oswoiły już widzów z konwencją przaśnego soft-porno, więc rozbieranie aktorów - nawet z najdroższych ubrań i w najbardziej luksusowych apartamentach - nikogo ani nie zawstydzi, ani nie zaszokuje. A innego pomysłu w dwugodzinnym teledysku Barbary Białowąs i Tomasza Mandesa zwyczajnie nie ma. Przez dobrą godzinę nie dzieje się praktycznie nic, a pozostała część tzw. "fabuły" polega na kopiowaniu schematów z brazylijskich telenowel. Tudzież z oper mydlanych, z tą jednak różnicą, że nic tu się nie pieni, a liczba zwrotów akcji i dialogów jest równie skąpa, co bielizna filmowej Laury.
"Nie mam majtek". No to się pośmiejmy
Zresztą lista niedoróbek i wręcz fatalnych filmowych zabiegów jest w nowych "365 dniach" dłuższa niż rzęsy Magdaleny Lamparskiej. W początkowej scenie przyszła żona Massimo szepce mu do ucha: "Nie mam majtek". Pani Lauro, bez obaw, poza pani majtkami nie ma tu jeszcze mnóstwa innych, nawet bardziej wartościowych rzeczy. Jest natomiast humor. Co prawda niezamierzony, ale dla wielu widzów może być on jedyną rekompensatą straconego czasu. Recytowane łamaną angielszczyzną i z kamienną powagą dialogi potrafią rozbawić do łez, którymi już całkowicie można się zalać (ze śmiechu) odkrywając fabularne perełki na czele ze złym bliźniakiem (jak z kiepskiego tasiemca) czy seksownym ogrodnikiem (jak z amatorskiego porno).
Komicznie brzmi żądająca niezależności i emancypacji Laura, która ani przez moment nie chce (choć ma ku temu okazję) samodzielnie pokierować swoim życiem, wybierając zamiast tego nieustanną kuratelę jednego lub drugiego mafiosa. Anna-Maria Sieklucka wypadła nieźle w pierwszej części, ale tutaj sprawia wrażenie aktorki zrezygnowanej, która podobnie jak scenarzyści nie ma pomysłu na swoją postać. Jest za to kuriozalny, a jednocześnie zabawny koncept na Massima. Michele Morrone dostaje nawet scenę, w której może trochę "przyaktorzyć". Efekt? Jeśli nie chcecie osobiście się przekonać, to sprawdźcie na YouTube scenę z "The Room", w której Tommy Wiseau wykrzykuje słynne "You are tearing me apart!".
Teraz już jednak na poważnie, bo poważnie robi się w finałowej scenie filmu. "365 dni. Ten dzień" powiela dokładnie te same schematy, co pierwsza część, tylko efekt jest tym razem gorszy, a początkową ciekawość bardzo szybko wypiera nuda i zupełne zobojętnienie na to, co dzieje się przez 111 minut tego wakacyjnego teledysku z wycieczki nudystów po Sycylii. Paradoksalnie sukces nowej ekranizacji prozy Blanki Lipińskiej może być większy niż dwa lata temu, bo najnowszy film reżyserskiego duetu Białowąs/Mandes spełnia już chyba wszystkie kryteria Złotych Malin. Kiedy jak nie teraz? Lepszej (a może gorszej) okazji na ten zaszczytny laur dla Polski może nie być.
OCENA: 2/10 (bo trochę się jednak uśmiałem)
Opinie wybrane
-
2022-04-28 07:10
Wystarczy rzut oka na obsadę i już można odpuścić. (3)
Gniot w stylu brazyliskim. I nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa , bpo jest zapowiedź następnej części.
- 87 3
-
2022-04-28 11:24
W Indiach oraz Pakistanie się na to soft orno rzucą
I pyk, kasiorka do Blani poleci.
- 9 0
-
2022-04-28 16:06
Co Wy piszecie !!!??? (1)
Nie znacie się . Film jest o tym jak zwyczajna dziewczyna, niezbyt ładna, bez biustu, może przeżyć przygodę życia , sex życia. Zatem film ponownie będzie hitem, bo większość kobiet mazy o takiej przygodzie a są przeciętne z urody i boja się być otwarte w łóżku bo nie są pewne siebie lub jest im wstyd
- 3 6
-
2022-04-29 08:13
Niech jadą do Egiptu to przeżyją taka przygodę xD
- 5 0
-
2022-04-28 08:12
niestety (2)
to pokazuje jakie społeczeństwo teraz mamy - filmy Vegi czy takie gnioty jak recenzowany film - takie coś jest teraz na 'topie', takie coś się sprzedaje, na takie 'coś' ludzie się rzucą; smutny obraz społeczeństwa i smutne czasy
- 136 6
-
2022-04-28 08:24
Co się dziwisz. Miała być u nas Ameryka?? To jest. Botoksy,tatuaże,białe mercedesy...
- 21 1
-
2022-04-28 19:41
Wyciąganie wniosków na temat całego społeczeństwa
na podstawie filmów które ogląda w porywach kilka procent jego przedstawicieli to głupota.
- 5 2
-
2022-04-28 07:20
Masakra (4)
To jest straszne i recenzja dobrze do podsumowała. Dodatkowo film napchany polskimi celebrytami po brzegi - po co? Chyba po to, żeby dorównać drewanianej grze głównych bohaterów.
- 81 3
-
2022-04-28 08:13
(1)
Kino polo w stylu gniotów od Vegety. Na szczęście dla twórców tego gniota wypuszczają swój produkt pod bandera Netfixa, więc nie ważne jaki to będzie film, to i tak teraz każda pOlka i fajnopolaczek będzie się lansował że to oglądał, i jakie to fajne.
- 17 0
-
2022-04-28 08:26
Wolał bym przez 111 minut oglądać tą świąteczną reklamę aparta niż ekranizację wypocin na podstawie ksiązki napisanej przez osobę która jest znana z tego że jej koleżanką jest inna znana z cycyków cebul-brytka.
- 19 0
-
2022-04-28 08:14
...a jakie dialogi... ja cie kręce.
- 13 0
-
2022-04-29 08:38
Też mi się recenzja podoba :)
Dobrze napisane :)
- 2 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.