- 1 Jarmark św. Dominika: pierwszy dzień na zdjęciach i filmach (38 opinii)
- 2 Jarmark św. Dominika startuje w sobotę (219 opinii)
- 3 Tattoo Konwent w Gdańsku do niedzieli (118 opinii)
- 4 Prokuratura już nie chce ścigać Nergala (378 opinii)
- 5 Planuj Tydzień: nuda nam nie grozi (13 opinii)
- 6 Deadpool & Wolverine: bezczelnie śmieszny (20 opinii)
Recenzja filmu "Back to black". Amy Winehouse nie chciałaby go obejrzeć
"Nie jestem i nie będę kolejną Spice Girl" - zapewnia ekranowa Amy. Prawdziwa Winehouse czasami robiła aż nazbyt wiele, by nie dać się zaszufladkować i nie być niczyją kopią. Czy artystce tak desperacko niekiedy poszukującej odrębności i własnych form muzycznej ekspresji spodobałaby się zatem jej filmowa biografia? Mało prawdopodobne. "Back to black" jest jak prosty i wpadający w ucho popowy kawałek, który swoim brzmieniem nie wpisuje się ani w tonację, ani w stylistykę Amy Winehouse. Płytki biopic i przeciętny film, który zyskuje na wartości tylko wtedy, gdy banalne klisze ożywia muzyka.
Charakterystycznie upięte włosy, mocny makijaż, liczne tatuaże, drobna postura. Taką Amy pamiętamy ze zdjęć, koncertowych nagrań, teledysków i telewizyjnych wywiadów. To jednak nie wyrazistym i dla wielu kontrowersyjnym wizerunkiem, a niesamowitym i rozpoznawalnym już po sekundzie głosem brytyjska gwiazda zapisała się na stałe na kartach historii muzyki.
KINO Najnowsze premiery kinowe
Jej utwory, będące wynikiem fascynacji jazzem, soulem i R&B oraz brzmieniami z lat 50. i 60., odbiegały od popowej stylistyki spod znaku Beyonce, Rihanny czy Christiny Aguilery. W 2008 r. to właśnie tym wokalistkom Winehouse zgarnęła sprzed nosa kilka nagród Grammy. W tym statuetkę dla najlepszej nowej artystki, pokonując wówczas niejaką Taylor Swift.
Twórczość Brytyjki, równie mocno co muzyczne inspiracje, ukształtowała jej osobowość. Zadziorna i charakterna dziewczyna z Camden Town śpiewała po prostu o tym, co jej na sercu leżało. A doświadczeń, głównie tych przykrych, miała w nadmiarze. Od problemów z piciem i narkotykami, przez bulimię i toksyczne związki, po stany depresyjne, samookaleczenia i inne autodestrukcyjne zachowania. To była zabójcza mieszanka, która doprowadziła Winehouse do śmierci z powodu zatrucia alkoholem. Zmarła w wieku zaledwie 27 lat, zasilając szeregi niesławnego "klubu" i dołączając do takich ikon, jak Janis Joplin, Kurt Cobain czy Jim Morrison.
To niezły film muzyczny...
To, że jej tragicznymi losami w końcu zainteresują się filmowcy, było więc kwestią czasu. Zresztą przymiarki do fabularnej opowieści o Winehouse trwały od kilku lat. Projekt udało się urzeczywistnić dopiero Sam Taylor-Johnson, która stanęła przed ogromnym wyzwaniem, jakim zawsze w przypadku biografii jest próba pogodzenia faktów (często tych niewygodnych) z wizją artystyczną. Z jeszcze trudniejszym zadaniem musiała sobie poradzić ekranowa Amy, czyli Marisa Abela. Mało znanej i niezbyt doświadczonej aktorce jeszcze przed premierą "Back to black" wieszczono, że nie udźwignie ciężaru grania tak ikonicznej postaci. Niesłusznie.
Odtwórczyni roli Winehouse ze swoich obowiązków wywiązała się wybornie, stając się najjaśniejszym punktem całej produkcji. Abela nie tylko do perfekcji opanowała gesty, mimikę, język i styl Amy, ale, co ważniejsze, podołała także niemal straceńczej misji, jaką jest próba imitowania głosu słynnej Brytyjki. Oczywiście młoda aktorka nie brzmi tak samo, ale swoim wokalem osiąga bardzo zbliżoną do oryginału barwę. Efekt jest więcej niż zadowalający. Jak ogromnym wysiłkiem zostało to okupione, widać na zbliżeniach kamery. Czasami podczas wykonywania utworów Winehouse twarz Marisy Abeli nienaturalnie się wykrzywia, jakby miała za chwilę się rozpaść. Niemal czuć ten fizyczny ból. To tylko pokazuje, jak niepodrabialne i wyjątkowe brzmienie miała Amy.
Nawet jeśli Abela musiała zafundować sobie wielogodzinne masaże szczęki po takich wokalnych katuszach, to warto było tak się poświęcić. To dzięki niej wszystkie muzyczne sceny, od tych, w których Amy komponuje w domu, po kameralne występy w klubach i wielkie koncerty, prezentują się w "Back to black" okazale i stanowią właściwie jedyny atut filmu. Co prawda aktorka, która swoją rolą ma teraz szanse wypłynąć na szersze wody, stara się pogłębić postać Winehouse, ukazać ją jako wrażliwą i uwikłaną w wewnętrzne konflikty dziewczynę, ale starania Marisy Abeli torpeduje zwyczajnie miałki i bezbarwny scenariusz.
... ale przeciętny dramat o poszukiwaniu miłości i szczęścia...
"Back to black" to po prostu film, który aż po czubek głowy zanurzony jest w przeciętności. Sam Taylor-Johnson nie miała najwidoczniej sprecyzowanego planu na opowieść o swojej bohaterce, dlatego postanowiła w niezgrabny sposób połączyć wiele faktów z życia Winehouse i operować przede wszystkim ich dramaturgią. Bo tej własnej filmowa biografia Amy nie jest w stanie wygenerować. Po obiecującym wstępie, poświęconym na przedstawienie głównej postaci i rozrysowanie jej relacji z babcią (to jedyny wątek poprowadzony bez uogólnień i pośpiechu), "Back to black" niebezpiecznie wkracza w rejony pokracznego love story, w którym romantyzacja toksycznego związku Amy z Blakiem (Jack O'Connell) woła o pomstę do nieba.
Reżyserka filmu nie tylko w ten dziwaczny sposób próbuje uszlachetnić więź pomiędzy dwojgiem ludzi dążących do wzajemnej destrukcji, ale robi krzywdę także samej Amy, kreując ją na bohaterkę taniego romansidła. Gryzie się to nie tylko z wizerunkiem ekranowej Winehouse, ale także z przekazem większości utworów prawdziwej Amy. Oczywiście opowiadanie o wokalistce przez pryzmat jej nieudanych związków i pokazanie jej jako osoby desperacko pragnącej miłości i szczęścia to słuszna koncepcja, ale Sam Taylor-Johnson tę ciekawą perspektywę zawęziła do kilku banałów i scenariuszowych wydmuszek. A to sprawia, że "Back to black" (szczególnie w swoim środkowym akcie) nuży i męczy.
... a już na pewno nie wnikliwa biografia
Najnowsze dzieło autorki "Pięćdziesięciu twarzy Greya" i wcześniejszej biografii Johna Lennona ("Chłopak znikąd") nie sprawdza się nie tylko jako film sam w sobie, ale także jako biopic. Wszystko, co widzimy w "Back to black", przeszło cenzurę rodziny zmarłej artystki, co już samo w sobie sugeruje, że na większość nieprzyjemnych faktów z życia Amy reżyserka spogląda tylko jednym otwartym okiem. Narkotyki, alkohol, odwyk, autoagresja, bulimia - to wszystko w filmie Taylor-Johnson się pojawia, ale jakby na dalszym planie. W dodatku wszystko, co złe w życiu Amy, znajduje swoje cudowne wytłumaczenie. Pije, bo opłakuje śmierć bliskiej osoby. Pali crack, bo mąż od alkoholu woli narkotyki. Bije i wyzywa, bo jest osaczona przed fotoreporterów.
Takie podejście jest typowe dla biografii, nad którymi niewidzialną bańkę ochronną roztaczają bliscy portretowanej osoby. Podobnie było w "Boheman Rhapsody", gdzie w przypadku Freddy'ego Mercury'ego zastosowano zasadę "ja nic nie robię, to wszystko mi się po prostu przytrafia". Tak samo jest w "Back to black", które spłyca niemal wszystkie wątki z życia Amy, a niektóre (jak choćby wcale nie tak harmonijne relacje bohaterki z jej ojcem, jak to pokazano w filmie) nawet pomija. Przy tym, co jest tutaj pokazane, nawet artykuł na Wikipedii wydaje się być profesjonalnym kompendium wiedzy na temat Amy. Nie wspominając już o znakomitym dokumencie "Amy" Asifa Kapadii z 2015 r.
Wydaje się, że "Back to black" jest tym, czym po prostu miał być i czego można było się spodziewać: wypolerowanym niemal na błysk pomnikiem dla Amy i hołdem dla jej artystycznych osiągnięć. Jeśli interesuje nas to drugie, to dla Marisy Abeli, jej scen z Lesley Manville (babcia Cynthia) i wszystkich sekwencji muzycznych warto film Sam Taylor-Johnson zobaczyć. Całej reszcie, powtarzając za Amy, mówię "no, no, no".
Film
Opinie wybrane
-
2024-04-20 16:11
Bardzo mi było szkoda tej dziewczyny. Ogromny talent, ale niestety nie trafiła na właściwego człowieka. (5)
Mogłaby żyć i tworzyć jeszcze tyle lat.
- 50 8
-
2024-04-20 21:33
(2)
Po co w ogule taki film. Przecież była zwykłą ćpunką, utalentowaną ale prostą durną ćpunką.
Pejsaci kręcący się wokół niej tylko zarobili.- 8 7
-
2024-04-21 09:53
Wielu
Wybitnych ćpało Tworzyli wielkie rzeczy .A w "ogóle" słownik sie kłania
- 11 1
-
2024-04-20 21:56
Spadaj....
Ty i twój "komentarz"
- 4 7
-
2024-04-20 17:28
Co to znaczy właściwy człowiek?
- 0 9
-
2024-04-20 16:27
Jak wielu innych.Klub 27.
- 11 3
-
2024-04-21 07:54
Amy miała Borderline i to widać na filmie (6)
Film może nie wybitny, ale dla samego odsłuchania jej muzy w kinie warto. Autor recenzji pisze, że wątek miłosny to banał. No cóż. Całe życie to banał. Widać, jak można mieć asy w rękawie, a mimo tego drugi człowiek może nas wciągnąć w przepaść, jeśli sami siebie nie uratujemy.
- 20 7
-
2024-04-21 15:58
Jaki "Borderline" widać na filmie? (5)
- 2 1
-
2024-04-21 17:35
Borderline to niestabliność emocjonalna dokładnie
Mają tendencję do wszelkiego rodzaju używek. Od tytoniu począwszy, do wszelkich narkotyków etc. Żyją w ciągłym chaosie. To życie " na pograniczu".
- 0 4
-
2024-04-21 16:37
(1)
Taki że coś się złego wydarzyło a ona momentalnie szła wypić bądź się odurzyć, nie potrafiła dojść do ładu ze sobą bez używek...
- 2 0
-
2024-04-23 08:35
Sprawdź na Wikipedii, gdziekolwiek. Miała Borderline
Zwykły człowiek jak ma problem emocjonalny idzie się wygadać, wybiegać, ewentualnie zje coś dobrego. Skłonności do używek są domeną ludzi z zaburzeniami. I żeby nie było, uwielbiam Amy i cenię jej twórczość.
- 0 0
-
2024-04-21 16:35
(1)
Zachowania skrajne od radości do agresji w ułamku sekundy, niestabilność emocjonalna.. rollercoaster totalny
Słabo oglądałeś chyba- 2 1
-
2024-04-21 18:36
No a czym to się różni od dwubiegunowki
Dawniej nazywane cyklofrenią ? Ludzie - trochę wiedzy Medycznej proszę. Nie wydziwiajcie.
- 1 1
-
2024-04-20 23:20
Wciaz kocham Amy (1)
Pewnie jestem nieobiektywny, ale nie roztkliwiam się nad filmem, tylko zawsze chce mi się ryczeć z wściekłości, kiedy słyszę Back to Black. Dlatego, że była jedyną taką na świecie, a tak głupio i tak wcześnie umarła, jakby nie wiedziała, że ma miliony fanów czekających na Jej muzykę. Ciągu dalszego nie było, bezpowrotnie.
- 19 6
-
2024-04-21 11:34
Miłość
Miłość fanów jej nie wystarczyła a facet z którym się związała okazał się gnidą.
- 5 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.