• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Cudów nie trzeba. Recenzja filmu "Boże Ciało"

Tomasz Zacharczuk
11 października 2019 (artykuł sprzed 4 lat) 

Zwiastun filmu "Boże Ciało":

Filmowe rekolekcje Jana Komasy nie są czczym kazaniem odbijającym się głucho od kościelnych witraży. Opowieść o fałszywym księdzu zawiera wiele starannie wyważonych prawd: o współczesnym Kościele, młodzieńczym poszukiwaniu sensu życia, kształtowaniu własnej duchowości i neutralizowaniu zakorzenionych w sercu bolesnych krzywd. Bez natrętnej egzaltacji i napuszonego kaznodziejstwa. Takiego kina w Polsce wciąż jest zbyt mało. Grzech nie celebrować więc "Bożego Ciała".



Tak niedawno "Boże Ciało" na gorąco recenzował zespół Trojmiasto.pl podczas 44. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Tak niedawno "Boże Ciało" na gorąco recenzował zespół Trojmiasto.pl podczas 44. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
Mówiono, że miał niebywałą łatwość w nawiązywaniu kontaktów z ludźmi, wzbudzał ufność, płomiennymi kazaniami wręcz podrywał wiernych z kościelnych ław. Zaraz potem szedł z nimi na piwo lub na pobliskie boisko, by pograć w piłkę. Papierosy palił, ale ponoć śpiewał anielskim głosem. Tylko młody był. Podejrzanie młody. I właśnie wiek w zestawieniu z dość ekscentrycznym zachowaniem zdradził fałszywego księdza z Budzisk. Kapłanem okazał się 18-letni licealista z Warszawy. Tak bardzo pragnął zostać duchownym, że sutannę założył jeszcze przed wstąpieniem do seminarium. Zanim wpadł, przez dwa miesiące odprawiał msze, spowiadał, pomagał proboszczowi, a nawet grał na organach. Stał się pupilem wiejskiej społeczności.

Historią "księdza" Patryka z 2011 roku luźno zainspirował się twórca "Sali samobójców" i "Miasta 44". Jana Komasy nie interesowały jednak tabloidowy wydźwięk klerykalnej afery i krzykliwe nagłówki o świętokradztwie. Nie zamierzał ani parodiować na ekranie duszpasterskiego powołania, ani szydzić z lokalnej wspólnoty wiernych. Zdumiewający epizod z Budzisk posłużył w "Bożym Ciele" do zilustrowania motywów działania młodego człowieka, który nie bacząc na konsekwencje, starał się zaistnieć na nowo w społeczeństwie i nadać życiu konkretny cel. Komasa, posługując się świetnym scenariuszem Mateusza Pacewicza, w kameralnej opowieści znalazł jeszcze całkiem sporo miejsca na lustrację ludzkich lęków i pragnień.


20-letni Daniel (Bartosz Bielenia) wychodzi z poprawczaka i trafia do jednej ze wsi na południu Polski. W wyniku niecodziennych okoliczności zaczyna kapłańską posługę w tamtejszej parafii. Angażując się coraz mocniej w ewangelizację społeczności, zaczyna na nowo odkrywać siebie, ale jednocześnie naraża się na zdemaskowanie. Za chłopakiem podążają też demony przeszłości. 20-letni Daniel (Bartosz Bielenia) wychodzi z poprawczaka i trafia do jednej ze wsi na południu Polski. W wyniku niecodziennych okoliczności zaczyna kapłańską posługę w tamtejszej parafii. Angażując się coraz mocniej w ewangelizację społeczności, zaczyna na nowo odkrywać siebie, ale jednocześnie naraża się na zdemaskowanie. Za chłopakiem podążają też demony przeszłości.
Daniela (Bartosz Bielenia) poznajemy tuż przed jego warunkowym zwolnieniem z poprawczaka. Sprawia wrażenie zresocjalizowanego chłopaka, który ze stoickim spokojem znosi trudy zamknięcia, odcina się od wulgarnych współtowarzyszy, aktywnie uczestniczy w organizowanych w zakładzie mszach. Zafascynowany metodami ewangelizacji księdza Tomasza (Łukasz Simlat) marzy o seminarium. Prawo kanoniczne wyklucza jednak kandydatów z wyrokiem. Po wyjściu na wolność Daniel, za namową kapłana, rusza na południe kraju, gdzie czeka na niego wakat w tartaku. Ciężka, fizyczna praca bez perspektyw nie napawa optymizmem. 20-latka podświadomie wciąż ciągnie do kościoła. W pobliskiej świątyni, podczas rozmowy z Elizą (Eliza Rycembel), intuicyjnie deklaruje: "Księdzem jestem". I słowo ciałem się stało.

Wycieńczony alkoholizmem proboszcz (Zdzisław Wardejn) zostawia wikaremu parafię, a sam udaje się na leczenie. Dysponujący podstawową wiedzą na temat liturgii Daniel musi więc sobie poradzić z celebracją mszy, spowiedzią, udzielaniem sakramentów. Odkrywa przy okazji bolesną traumę, która wciąż trawi wiejską społeczność. Niekonwencjonalnymi metodami zdobywa szacunek i zaufanie wiernych, przeciwstawia się zuchwałemu wójtowi, integruje z lokalną młodzieżą i coraz mocniej zbliża się do Elizy. Będzie to jedynie początkiem błyskawicznie narastających problemów, które doprowadzą do zaskakującego finału.

"Zabawę w duchownego" Komasa traktuje jako wielopłaszczyznową przypowieść o młodzieńczej pogoni za spełnieniem, powołaniem, życiową satysfakcją. Daniel mógłby przecież niezauważalnie egzystować w parafialnej społeczności. Zamiast tego wychodzi na ostrzał, rozgrzebuje trapiącą wiernych tragedię, angażuje się w mediację pomiędzy skłóconymi stronami. Sutanna coraz bardziej zaczyna przylegać do ciała, ale i coraz bardziej zaczyna go palić. W pewnym momencie chłopak zdaje sobie sprawę z czekających go konsekwencji, lecz mimo to, nie decyduje się na odwrót. Być może nie ma już na to nawet czasu i okazji.

"Boże Ciało" to kameralna opowieść o poszukiwaniu siebie, kształtowaniu własnej duchowości, odnajdywaniu powołania w nawet najbardziej zaskakujących okolicznościach. Jednocześnie to także historia radzenia sobie z bólem, wewnętrzną traumą i obłudą. Właściwie każdy wątek filmu podsuwa wartą interpretacji życiową sytuację. "Boże Ciało" to kameralna opowieść o poszukiwaniu siebie, kształtowaniu własnej duchowości, odnajdywaniu powołania w nawet najbardziej zaskakujących okolicznościach. Jednocześnie to także historia radzenia sobie z bólem, wewnętrzną traumą i obłudą. Właściwie każdy wątek filmu podsuwa wartą interpretacji życiową sytuację.
Komasa z filmowej ambony neguje również ludzkie zakłamanie, bigoterię, małostkowość i dwulicowość. Nie rzuca jednak jawnymi oskarżeniami, nie uderza w krzykliwy ton. Znakomicie potrafi wypośrodkować skalę retoryki. Z dala od antyklerykalnej histerii i prokatolickiej buty. "Boże Ciało" skrzętnie więc wymyka się ideologicznym klasyfikacjom. Subtelny styl narracji, dopracowany w każdym szczególe scenariusz (choć czasami ciąg przyczynowo-skutkowy pęka w szwach) i oszczędny filmowy język jedynie sugerują nam tropy, za którymi powinniśmy podążać. Kierunków, podobnie jak możliwości interpretacji filmu, jest wiele. I to kolejny atut "Bożego Ciała".

Twórcom filmu udało się także przełamać stereotypy polskiej prowincji, które tak nachalnie choćby w "Twarzy" uwidaczniała Małgorzata Szumowska. Tyle że było to bezcelowe i nadęte. U Komasy tej arogancji i poczucia wyższości nie ma. Jest rzetelna, obiektywna praca u podstaw, której efektem jest interesująco zróżnicowana wiejska społeczność - zbiorowy, drugoplanowy bohater opowieści. Uchwycony ponadto w sugestywnych i pięknie oświetlonych zdjęciach Piotra Sobocińskiego jr. Jedyne, na co w tym przypadku można narzekać, to nieco jednowymiarowe, bardzo schematyczne postaci parafialnej gospodyni i wójta.

Nie zmienia to faktu, że świetnie odegrali je, odpowiednio, Aleksandra Konieczna, która daje kolejny, drugoplanowy popis, oraz Leszek Lichota, wprowadzający do filmu przewietrzający atmosferę humor. Znakomicie wypada również nagrodzona na FPPF w Gdyni Eliza Rycembel, aczkolwiek wątek miłosny Elizy i Daniela w pewnym momencie staje się dość irytująco oklepany i sztampowy. Aktorską perełką na dalszym planie jest również kreacja Barbary Kurzaj. Znakomicie w trochę zaskakującym wcieleniu wypada Tomasz Ziętek.

"Boże Ciało" to przede wszystkim jednak aktorski majstersztyk Bartosza Bieleni, którego neurotyczna fizjonomia doskonale odzwierciedla naturę Daniela. Dziecięca twarz skrywa pewną niedookreśloną demoniczność i kilka razy kapitalnie wychwytuje to z pomocą kamery Sobociński. Bielenia umiejętnie powściągliwość łączy z gwałtowną ekspresją, dzięki czemu wydaje się być stworzonym do tej roli. To on prowadzi tę filmową procesję na szczyty współczesnej, nadwiślańskiej kinematografii. Mógłby w ten sposób oszukać niejednego proboszcza, a nawet biskupa. Za oceanem, dzięki takiej kreacji, okrzyknięto by go aktorskim objawieniem z nominacją do Oscara.

Najnowszy film Jana Komasy to aktorska maestria Bartosza Bieleni, jednego z najbardziej utalentowanych artystów młodego pokolenia. "Boże Ciało" z pewnością otworzy jeszcze szerzej drzwi do wielkiej kariery, która w przypadku Bieleni jest kwestią czasu. Kapitalna rola. Najnowszy film Jana Komasy to aktorska maestria Bartosza Bieleni, jednego z najbardziej utalentowanych artystów młodego pokolenia. "Boże Ciało" z pewnością otworzy jeszcze szerzej drzwi do wielkiej kariery, która w przypadku Bieleni jest kwestią czasu. Kapitalna rola.
Na najcenniejszą filmową statuetkę Bielenia pośrednio ma szansę, bowiem "Boże Ciało" jest polskim kandydatem do Oscara. Dotychczasowe sukcesy na międzynarodowych i krajowych festiwalach (w Gdyni nagrody publiczności, za reżyserię, scenariusz i drugoplanową rolę żeńską, a do tego pokaźny worek nagród specjalnych) dają co najmniej obiecujące prognozy na przyszłość. Teraźniejszość na razie jest taka, że powstał w Polsce jeden z najmądrzejszych filmów ostatniego 25-lecia. Fałszywy ksiądz pokazał bezcenną, lecz często trudną do uchwycenia na filmowej taśmie, prawdę. I to bez cudów. Z jednym objawieniem. Aktorskim.

OCENA: 8,5/10

Film

7.3
162 oceny

Boże Ciało (68 opinii)

(68 opinii)
obyczajowy

Opinie (89) 5 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • Niby tak... ale jednak nie

    Niby Komasa, niby fajnie, ale ja się zawiodłem. Widziałem ten film na sali kinowej w Oh kinie, jak i w domu pod kocem na Netlixie i...,no przerost formy nad treścią. Sorry

    • 1 1

  • (9)

    Żaden katolik nie powinien tego oglądać.licealista odprawiający Msze Sw. niby tylko film ale to co tam pokazane to swietokradztwo. Udawał księdza a w filmie ukazuje się to jako coś normalnego. To przecież kłamstwo,grzech i obrzydliwość.kaplan by być kapłanem otrzymuje święcenia,ma namaszczone dłonie, a w filmie to tak jakby ksiadz niczym się od reszty nie roznil

    • 13 32

    • Katolik też ma rozum, więc może oglądać filmy jakie chce.

      To tak niecodzienna sytuacja, że aż powstał o tym film. Więc nie trzeba się oburzać, bo w rzeczywistości na pewno rzadko dochodzi do takiego świętokradztwa.

      • 0 0

    • Sss

      Moim zdaniem pokazał prawdę szkoda tego młodego chłopaka bo jest pokazane że mam nie tylko nie udany start w życiu ale również przekreskone marzenia związane z kaplanstwem za to należy się zastanowić czy książka są idealni? Nie i nie wszyscy i dobrze to ukazuje film "kler" kasa , pijaństwo i przekubstwo i dzieci na boku ...

      • 0 0

    • Proszę przeczytac ilu było w historii kościoła fałszywych księzy. Niestety! Ilu kapłanów po swięceniach nie powinno nimi być. Bądzmy sprawiedliwi i umiejmy jako katolicy spojrzec prawdzie w oczy.

      • 1 0

    • Tylko, że ta hostoria wydarzyła się naprawdę

      • 2 2

    • "jacku" kim ty jesteś, żeby innym mówić co mają robić?

      Świętokradztwo to jest twoje uzurpowanie sobie władzy do dyktowania innym co powinni oglądać. Pycha, wielka pycha przez ciebie przemawia. Pilnuj najpierw swoich grzechów, grzechy innych zostaw im samym.

      • 1 0

    • Sorry, ale nie wiesz o czym piszesz.

      Rozumiem, że wg. ciebie lepszy był proboszcz-alkoholik, bo miał "papiery i umiał "dogadać " się w wójtem? "Ciekawe" myślenie.... Prawda, niektóre "duszpasterstwa" tego młodego, to czysta herezja, lecz, czego wymagać od katolika?....

      • 4 1

    • Och te "namaszczone dłonie " . Ile niegodziwości one często dokonały. Ale wg Ciebie żaden katolik nie powinien o tym mówić ani tego słuchać , a ksiądz to taki sam grzesznik jak i Ty. czy ja . Chować głowę w piasek może tylko struś tylko co to chowanie głowy odsłania.

      • 6 1

    • Świętokradztwo, to ślepa wiara, we wszystko co się zobaczy i o czym usłyszy.

      • 3 1

    • Myślisz, że wszyscy, którzy otrzymali święcenia, są wierzący? Serio, naiwny jesteś, jak ci, których ten ksiądz nabrał.

      • 7 2

  • Jestem zawiedziona

    Gra aktorska Bartosza Bieleni bardzo dobra! Podszycie się pod księdza, na dodatek historia prawdziwa - fenomenalny temat. I dlatego film mnie tak rozczarował. O wiele więcej się spodziewałam a dostałam smętną historyjkę pokazującą wioskę z piekła rodem. Młodzież wiecznie przeklinająca, powszechnie ćpającą i hipokryzja ich rodziców, którzy rzekomo nic nie wiedzą. Chciwość władzy, dewocja, ksenofobia. W takie otoczenia trafia młody człowiek szukający Boga i dzięki swojej roli wciąga w swoje głębokie refleksje całą wioskę. Ale ów człowiek po zakończeniu swojej krótkiej niezwykłej przygody na powrót jest tą samą osobą i zwyczajnie jak kiedyś spuszcza łomot innemu chłopakowi (Brak przemiany bohatera: to dla mnie największe rozczarowanie). Poza tym przewidywalny motyw dwojga młodych, którzy po wspólnym działaniu w słusznej sprawie poczuli namiętność i... skończyli w łóżku (cóż za zaskoczenie!). I to wszystko okraszone muzyką wiecznie wprawiającą w przesadnie ponury nastrój. Jest tylko kilka ciekawych zaskakujących scen (uderzenie z "główki" napastnika przez pozornie bezbronnego księdza, spowiedź kobiety bijącej syna, święcenie stolarni). Reszta to przesadnie ponury przewidywalny ciąg zdarzeń. Przepraszam, ale nie poczułam po tym filmie Katharsis. Raczej czuję irytację i żeby dać temu upust piszę tę recenzję. Można było to zrobić dużo lepiej. Dlaczego film został nominowany do Oscara? Może dlatego, że na świecie wciąż dobrze sprzedaje się smętny obrazy zdegenerowanego społeczeństwa katolickiej zaściankowej i zakłamanej polskiej prowincji.

    • 2 1

  • ala

    Film jest beznadziejnie nudny. To próba dorównania Pawlikowskiemu - ciężki psychologiczno-społeczny temat, ascetyczna scenografia i wyraziste postacie, ale niestety. W "Idzie" i "Zimnej wojnie" mamy udaną artystyczną kompozycję, z urozmaiceniem ciężkiej atmosfery przez wstawki muzyczne. Tu też jakaś dziewczyna coś tam śpiewa, ale do Joanny Kulig i "Dwa serduszka" jej daleko. Aleksandra Konieczna gra podobną rolę jak w "Ostatniej rodzinie" ale jakby na skróty. Ten ostatni film był także dużo lepszy, a w podobnym stylu. Temat zupełnie nie na czasie, bo środowiska prowincjonalne już wcale nie są aż tak spętane. Polska dusza już nie potrzebuje takich uzdrowicieli.

    • 1 1

  • Opinia wyróżniona

    Ten film jest genialny (4)

    To jeden z najlepszych polskich filmów w historii. Perfekcyjny scenariusz, rewelacyjna główna rola. Po prostu trzeba zobaczyć.

    • 83 22

    • Nieprawda.

      Film zupełnie przeciętny.

      • 0 0

    • Ktoś kto mówi o tym filmie genialny jest psychopatą. Ale chorym wybaczam. To nie znaczy, że społeczeństwo zwariowało.

      • 1 0

    • Byłem

      Powiem szczerze. Dawno tak nie wyczekiwałem na wejście filmu na ekrany jak przy tym filmie. Mówiąc szczerze. Moje osobiste odczucie: jest dobry. Nie powalił mnie. Wątki dobre. Zakończenie słabe. Gra aktorska bardzo dobra. Główny wątek nowe jest bardzo wciągający. Oskar? Co najwyżej za grę aktorską. 6/10

      • 4 1

    • chyba sobie odrobinę żartujesz....genialny? najlepszy? Film do łatwych nie nalezy - nie jest

      przesadnie zły ale też nie porywa po całości....

      • 6 2

  • To nie jest film

    na Oskara !

    • 2 1

  • Film rozczarowuje

    Nie wiem, czym tu sie zachwycac. Nie wiem, co rezyser chcial powiedziec. Sporo niekonsekwencji. Dluzyzny, klisze, niepotrzebne sceny, dziecinada, naiwnosc ratujaca slabosci scnariusza. Np. po wafla scena z wdowa noszaca stringi? Mamy starego proboszcza alkoholika a przy tym dobrodusznego i naiwnego, mamy zapiekla w bolu gosposie, konflikt w wiosce po wypadku, wojt niby zly a niby dobry. Glowny bohater jakis dziwny, rezyser balansuje od wrazliwego chlopaka do cynicznego i zdemoralizowanego przestepcy. Caly film to jakis konglomerat scen, porozpoczynanych i niedokonczonych watkow, pewne rzeczy sa jakos tak niedopowiedziane ale tak nachalnie (placzace dziecie wojta i jego udreczona zona, ubrana jak na pogrzeb). Widz ma sie domyslec. Biedny rezyser nie wiedzial jak ma zakonczyc "kandydata na oskara", wiec zakonczyl nijako. Montazysta tez za czesto w kosciele nie bywa, bo na Mszy sw. zbieraja na tace przed kazaniem.

    • 2 1

  • Art3et

    Film jak film. jako że jestem katolikiem zauważam "spore" odejście od praktycznych nauk i zasad kościoła. Jako film pt fantasy o Kościele - prawie udany. Prócz wielu pomyłek dotyczących zarówno zasad liturgii.
    Generalnie jest kilka lepszych pomysłów na spędzenie 1,5 godz. czasu.

    AZ

    • 1 1

  • Gosc

    A ja mam mieszane uczucia. Sceny erotyczne i wulgaryzmy raczej zbędne. Kolejny film l, który pokazuje kto nami rządzi i na jakich zasadach. Wyszłam zdołowana z tego filmu. Dużo różnych wątków. I mam nadzieję, że już takich wsi w Polsce nie ma... Ech... Obawiam się, że słabe o nas będą mieli zdanie ludzie z innych krajów jak obejrzą film, a dzięki nominacji obejrzą.. Główna rola super zagrana

    • 2 2

  • Recenzja

    Wspaniała recenzja!!!! - gratuluję autorowi spostrzegawczości i umiejętności formułowana myśli.

    • 1 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Targi Rzeczy Ładnych (2 opinie)

(2 opinie)
15 zł
Kup bilet
targi

Wielka Szama na Stadionie - wielkie otwarcie sezonu w Gdańsku! (12 opinii)

(12 opinii)
street food

Kwiat Jabłoni "Nasze ulubione kluby" (11 opinii)

(11 opinii)
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Na którym z wymienionych placów zabaw zagramy w koszykówkę, piłkę ręczną i nożną? Na: