• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Recenzja filmu "Wrobiony". Nie tak to miało wyglądać

Tomasz Zacharczuk
28 sierpnia 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 

Tytuł debiutanckiego filmu Piotra Śmigasiewicza wydaje się adekwatny do ogólnego wrażenia, jakie zostaje z widzem po zakończeniu seansu. Od producentów otrzymujemy obietnicę rasowego thrillera o tajemnicach Caravaggia i przemycie dzieł sztuki, a tymczasem można poczuć się wrobionym w miałkie, rozsypujące się fabularnie i zupełnie nieangażujące kino. Kryminalna historia z Toskanią w tle miała smakować jak wyrafinowany włoski specjał, a przyszło nam poczęstować się rozgotowanym i przesolonym makaronem. Nawet biegle mówiący po włosku i angielsku Piotr Adamczyk nie był w stanie uratować tej międzynarodowej klapy.



Zagadkowa historia Caravaggia, szajka przemytników dzieł sztuki, morderstwo włoskiego księdza i toskańskie miasteczko, w którym osadzona jest akcja filmu. Na dodatek zagraniczna obsada i świetnie ostatnio odnajdujący się w międzynarodowych projektach Piotr Adamczyk. Na pierwszy rzut oka "Wrobiony" miał ogromny potencjał na trzymający w napięciu thriller. Jednak już sam proces kręcenia filmu wydawał się co najmniej zastanawiający, bo pierwsze zdjęcia realizowano siedem lat temu, a producenci przez ten cały czas dość ofiarnie próbowali doprowadzić projekt do końca. Z kiepskim skutkiem, bo zarówno fabuła, jak i reżyseria wyglądają tak, jakby ktoś co chwilę porzucał wyjściowy pomysł, a później do niego wracał, zupełnie zapominając, w którym miejscu nastąpiła pauza.

Dominik (Piotr Adamczyk) jest doktorantem Uniwersytetu Wrocławskiego, który przyjeżdża do Porto Ercole, by zbadać tajemnice śmierci i ostatnich chwil życia słynnego Caravaggia. Na miejscu okazuje się, że naukowiec trafia w sam środek międzynarodowej afery. Dominik (Piotr Adamczyk) jest doktorantem Uniwersytetu Wrocławskiego, który przyjeżdża do Porto Ercole, by zbadać tajemnice śmierci i ostatnich chwil życia słynnego Caravaggia. Na miejscu okazuje się, że naukowiec trafia w sam środek międzynarodowej afery.

Miłe złego początki



Opowieść, którą kreśli na początku swojego filmu Piotr Śmigasiewicz, jest nawet całkiem intrygująca. Dominik (Piotr Adamczyk) jest doktorantem na Uniwersytecie Wrocławskim badającym życie i twórczość włoskiego mistrza pędzla, Caravaggia. Mężczyzna od dawna stara się o zgodę na służbowy wyjazd do toskańskiego miasteczka Porto Ercole. To właśnie tam bowiem pochowano słynnego malarza. Okoliczności, w jakich naukowiec nareszcie pojawia się we Włoszech, są co najmniej niepokojące. W Porto Ercole ktoś niedawno otruł księdza specjalizującego się w dziełach Caravaggia. Dochodzi do kradzieży w pobliskim kościele, urywa się ślad po miejscowej artystce, a hotel, w którym Dominik miał się zameldować, nic nie wie o jego rezerwacji.

Doktorant wraz z nowym miejscowym księdzem, Paolo (Luca Calvani), rozpoczyna prywatne śledztwo dotyczące ostatnich wydarzeń w Porto Ercole, które obu mężczyzn doprowadzi do szajki nielegalnych handlarzy dzieł sztuki. Moment, w którym fabuła powinna wskoczyć na właściwe tory i wyraźnie przyspieszyć, okazuje się być zgubny dla całej produkcji. Zamiast zgrabnie rozpędzającej się historii dostajemy zlepek przypadkowych scen i coraz bardziej absurdalnych zwrotów akcji: od pokracznie pokazanej romantycznej relacji pomiędzy Dominikiem a Sylvią (Alessandra Mastronardi) po wyskakującego jak diabeł z pudełka... agenta FBI. Wątków i postaci przybywa, ale paradoksalnie tempo opowieści zwalnia, a wyjściowa intryga w pewnym momencie zupełnie przestaje interesować.

Miał być rasowy thriller z wielką sztuką i małomiasteczkowym włoskim klimatem w tle, a wyszło miałkie i pozbawione emocji kino. Duże rozczarowanie, biorąc pod uwagę niezły wyjściowy pomysł. Miał być rasowy thriller z wielką sztuką i małomiasteczkowym włoskim klimatem w tle, a wyszło miałkie i pozbawione emocji kino. Duże rozczarowanie, biorąc pod uwagę niezły wyjściowy pomysł.

Debiutant nie podołał zadaniu, choć i tak nie miał łatwo



Sporo we "Wrobionym" jest odniesień do sztuki i rozmów o sztuce, ale prawdziwą "sztuką" jest umiejętność zniechęcenia widza fabułą jeszcze przed upływem połowy filmu. A niestety z taką strategią mamy do czynienia w debiucie Piotra Śmigasiewicza. Gdzieś w tych urokliwych (bądź co bądź) toskańskich kadrach kompletnie zagubiła się nie tylko konwencja filmu, ale również sens ekranowych wydarzeń. Ze zdumieniem można na przykład obserwować oczytanego i doświadczonego naukowca, który nie potrafi sobie znaleźć noclegu we włoskiej, typowo turystycznej miejscowości. Z niedowierzaniem wręcz przyglądamy się scenie samochodowego pościgu rodem z filmów z Louisem de Funesem. Prawdziwe rozczarowanie natomiast przychodzi wraz z banalnym i zupełnie pozbawionym suspensu finałem, który w najmniejszym stopniu nie rekompensuje złych scenariuszowych wyborów.

Za te, podobnie jak za chaotyczną reżyserię, odpowiada Piotr Śmigasiewicz, któremu ambicji i dobrych chęci nie można odmówić, ale rozwleczona na kilka lat i nieustannie przerywana produkcja filmu zadziałała zdecydowanie na niekorzyść debiutanta. Zabrakło ciągłości, konsekwencji i odpowiedniej dynamiki - nie tylko w reżyserskim warsztacie Śmigasiewicza, ale przede wszystkim w fabule. Sceny, które miały potencjał, wyglądają na niedopracowane. Te, które nic nie wnoszą do opowieści, są natomiast rozciągnięte do granic możliwości. Zabrakło nie tylko odpowiedniego balansu przy ważeniu ekranowych emocji, ale też umiejętności w budowaniu napięcia. Tanią sztuczką jest tworzenie suspensu tylko za pomocą muzyki. Skądinąd niezłej, ale zdecydowanie zbyt często używanej w scenach, które de facto kompletnie pozbawione są emocjonalnego ładunku i treści.

Lista wad i niedoróbek "Wrobionego" wydaje się nieskończona. Wśród nielicznych atutów produkcji można wyróżnić zdjęcia i muzykę. Po raz kolejny nieźle w międzynarodowej produkcji radzi sobie Piotr Adamczyk, ale to daleka rola od jego możliwości i obecnego statusu. Lista wad i niedoróbek "Wrobionego" wydaje się nieskończona. Wśród nielicznych atutów produkcji można wyróżnić zdjęcia i muzykę. Po raz kolejny nieźle w międzynarodowej produkcji radzi sobie Piotr Adamczyk, ale to daleka rola od jego możliwości i obecnego statusu.

Zamiast oryginału marna kopia



Czasami scenariuszowe braki i reżyserskie niedoróbki można jeszcze uratować przy pomocy aktorów, ale we "Wrobionym" raczej żaden z członków obsady nie wyciąga do twórców filmu pomocnej ręki. Poniekąd wynika to z naprawdę słabo rozpisanej charakterystyki postaci, po części też chyba z niedostatecznego zaangażowania odtwórców głównych ról. Biorąc pod uwagę ostatnie castingowe wybory Piotra Adamczyka, można się dziwić jego udziałowi w tego typu produkcji. Jeszcze raz przy tej okazji podkreślę, że prace nad "Wrobionym" zaczęły się jednak dobrych kilka lat temu. Śmiem wątpić, by teraz Adamczyk ryzykował swój angaż w tak niedopracowanym projekcie. Szkoda również części zagranicznej obsady, bo postaci grane przez Torstena Vogesa ("Big Lebowski) czy Gedeona Burkharda ("Bękarty wojny") wypadają wręcz karykaturalnie, a obu panom talentu przecież nie można odmówić.

Miało być intrygująco, światowo i z rozmachem, a w rzeczywistości - jakby powiedział kibic piłkarskiej reprezentacji Polski - wyszło jak zawsze. Rozpisywanie się o zmarnowanym potencjale brzmiałoby jak truizm i wygodna wymówka, więc nie będę używał tej narracji, bo przy produkcji "Wrobionego" popełniono znacznie więcej grzechów niż nieumiejętność sprzedania publiczności ciekawego wyjściowego pomysłu. Tutaj właściwie każdy element filmowego rzemiosła nie zafunkcjonował prawidłowo. Trudno więc nawet o przeciętną notę końcową. Jest w filmie scena, w której profesor sztuki tłumaczy studentom, że różnica pomiędzy oryginałem obrazu a falsyfikatem tkwi w szczegółach. W przypadku "Wrobionego" nie trzeba nawet wchodzić w detale, by wyczuć, że mamy do czynienia z nieudolną kopią gatunkowego kina.

OCENA: 3/10

Film

5.1
8 ocen

Wrobiony (8 opinii)

(8 opinii)
kryminał

Opinie (45) 9 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • Ależ (2)

    polskie współczesne filmy nie nadają się do oglądania. Kiedy powymierali mistrzowie kina na czele z Wajdą, Kawalerowiczem, Hasem, to skończyło się artystyczne kino.

    • 27 4

    • no tak. quo vadis, wałęsa to naprawdę artystyczne kino na pięć z plusem

      • 9 1

    • Ktobtu mowi o artystycznym

      Obok artystycznych filmów potrzebne jest kino rozrywkowe. Trochę głupio porównywać Kieślowskiego z Machulskim xD

      • 1 0

  • NIestety gniot

    • 22 1

  • Jeżeli na tubie dulkiewicziwskiej (5)

    Jest Taja recenzja, to znaczy ze film nie jest taki zły idę na film No chyba, ze Sztury i Jandy grająwtedy rzeczywiście gbiot

    • 40 43

    • (1)

      A po polsku? Spróbujesz?

      • 16 6

      • a ty może idź wspomóc 'koŃstytucje i demokracje' pod sądami, a nie tu hejtujesz. Kolega napisał czystą prawdę o tych pseudoaktorach.

        • 9 19

    • > chyba, ze Sztury i Jandy grająwtedy rzeczywiście gbiot

      Nie widzę związku.
      Zarówno stary jak i młody Stuhr są dla mnie osobami kompletnie niestrawnymi, co nie zmienia faktu, że dorobek artystyczny starego jest niepodważalny. A ostatnio widziałem naprawdę świetny film z młodym Stuhrem (Powrót do tamtych dni).

      • 3 7

    • Dziękuję za głos rozsądku, coraz więcej nas

      Szacuny i kłaniam się, napisz coś

      • 1 2

    • Idź kolejny raz na "Smoleńsk" tam to dopiero zobaczysz kunszt aktorski i reżyserski hahahaha

      • 6 5

  • Jeżeli widzę, że w obsadzie jest Piotr Adamczyk to... (4)

    ... taki film omijam szerokim łukiem. Ten aktor ostatnio gra tylko w gniotach.

    • 34 11

    • buhaha (2)

      no i**ota, możesz kogoś nie lubić, ale zdolności aktorskich mu nie brakuje.

      • 7 12

      • Ale wiesz że można mieć zdolności i grać w gniotach? (1)

        • 12 1

        • Papież w takim gniocie?

          • 3 5

    • ty chyba sobie zartujesz

      ostatnio jest w for all mankind na apple tv, pierwszoplanowy serial, super ze tam sie zalapal

      • 0 1

  • (1)

    polskie kino w oparach beznadziejnosci

    • 20 1

    • Nie polskie kino, tylko tvnowskie gniotki.

      • 4 0

  • Opinia (1)

    Jeszcze nigdy na trójmiasto.pl nie czytałem pozytywnej recenzji filmu. Zawsze jest, że beznadzieja i że nie polecamy

    • 9 16

    • Gdy jest to produkacja tvn to zawsze wychwalaja :)

      • 10 2

  • Gniot to dopiero bedzie kolejna produkcja TVN w wydaniu nr 4.

    • 16 6

  • Adamczyk za stary na doktoranta

    I jeszcze wyjazd służbowy doktoranta do Toskanii żeby sobie tam pobadal... Autentyczność już od samego początku 0/10.
    Dalej nawet nie chcę zacząć oglądać skoro to się tak zaczyna. Prawie jak młode wilki grające nastolatków z liceum

    • 48 1

  • Wystarczy mi nazwisko Adamczyk. I można mieć absolutną pewność, że tego nie da się oglądać. Niech lepiej wraca do niskobudżetowych serialikow dla glonów emocjonalnych.

    • 22 9

  • Filmy o młodzieży (1)

    • 2 0

    • Adamczyk ta młodzież?

      • 6 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (1 opinia)

(1 opinia)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years!

159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Festiwal Narracje odbywa się: