• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Retrorecenzje: Kury - "P.O.L.O.V.I.R.U.S."

Jarosław Kowal
9 lipca 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 
Kury podczas koncertu w ramach cyklu Męskie Granie w 2012 roku. Kury podczas koncertu w ramach cyklu Męskie Granie w 2012 roku.

W zamyśle miała to być "najgłupsza płyta na świecie", ale Tymon Tymański odniósł sromotną porażkę i zamiast tego nagrał album, którego słuchają wszyscy - od metalowców przez sympatyków jazzu aż po zwolenników polskiego reggae. Sukces jest tym większy, że każdemu z nich obrywa się na "P.O.L.O.V.I.R.U.S.-ie", ale nikt się nie obraża, a po dwóch dekadach od premiery to bezkompromisowe, satyryczne wydawnictwo wciąż przyciąga nowych odbiorców.



Miałem dwanaście lat, kiedy drugi materiał Kur ukazał się i sama świadomość jego istnienia nie wystarczała, żeby natychmiast przejść do odsłuchu. Nie istniały wówczas platformy streamingowe... właściwie wcale nie było internetu, więc odkrywanie nowej muzyki stanowiło duże wyzwanie, któremu starałem się sprostać za pośrednictwem popularnych wówczas magazynów - "Teraz Rock", "Metal Hammer" i "Machina". Bodajże w tym ostatnim przeczytałem wywiad z Tymańskim, gdzie pojawiła się historia o spożywaniu mikstury złożonej z własnego nasienia oraz krwi. Kilka lat później muzyk wyjaśniał, że najzwyklej w świecie zgrywał się, ale niczego nie musiał już wyjaśniać - jego specyficzne poczucie humoru znał każdy, kto choćby pobieżnie interesował się polską muzyką.

Tamten wywiad zrobił na mnie duże wrażenie. To były czasy najlepszej formy Marilyn Mansona, albumu "Mechanical Animals" i koncertowych skandali, a więc - jak się dzisiaj okazuje - ostatni moment, kiedy artysta sceniczny potrafił wzbudzać kontrowersje na skalę globalną. Jako nastolatek, w którym dopiero co rozgorzał bunt przeciwko muzyce popularnej, błyskawicznie podłapywałem wywrotowe idee, a gdy wreszcie udało mi się dotrzeć do króciutkiego fragmentu "P.O.L.O.V.I.R.U.S.-a", wiedziałem, że muszę zdobyć tę kasetę.



Fragment, który wzmógł moją determinację usłyszałem w audycji Makakofonia emitowanej na falach Radiostacji - wówczas najbardziej niepoprawnej rozgłośni o zasięgu obejmującym Trójmiasto. Piotr "Makak" Szarłacki kreował gusta wielu moich rówieśników, a w obiegu były nawet taśmy z nagranymi odcinkami, gdzie obok System of a Down, Korna i innych ówczesnych tytanów jak równy z równym prezentowane były niszowe kapele z całej Polski - Testor, Tlen, Dive albo Kabanos, który trudził się w tamtym czasie łączeniem nu metalu z tekstami z polskich komedii oraz własnym gastro-humorem.

W tym całym tyglu nagle pojawiła się krótka, niedorzeczna ballada o prostym i wymownym tytule "Szatan", punktująca w kilku precyzyjnych zdaniach wszelkie stereotypy muzyki metalowej, ale przebiegły Makak nie zdradził, kto ją wykonuje. Ciekawskich było najwyraźniej więcej, bo jakiś czas później napływ listów [sic!] spowodował, że nazwa zespołu wreszcie padła i ku mojemu zdumieniu okazało się, że są to właśnie Kury.

Przegrałem kastę od brata kolegi i tygodniami zasłuchiwałem się w pasjonującym absurdzie, który potrafiłem porównać jedynie do cyrku Monty'ego Pythona (nie znałem jeszcze Franka Zappy). Największą medialną karierę robiła oczywiście "Jesienna deprecha" reklamowana jako piosenka disco polo o śmierci. Faktycznie jednak to pierwszy utwór ("Śmierdzi mi z ust") więcej miał wspólnego z białostocką specjalnością i chociaż szybko stał się stałym punktem każdej "domówki", po czasie dotarło do mnie, że właściwie nie do końca rozumiem, o czym jest tekst.

Wbrew zapowiedziom Kur, ta płyta zrobiła z życiem wielu ludzi coś zupełnie innego... Wbrew zapowiedziom Kur, ta płyta zrobiła z życiem wielu ludzi coś zupełnie innego...
Wątek "fabularny" jest jasny - jemu śmierdzi z ust, ona go nie chce, on prosi, by pragnęła go, nie bacząc na niedogodność. Historia rodem z amerykańskiej komedii, ale z drugiej strony w tekście pojawiają się takie słowa, jak "emabluj" czy "indyferentna", a ostatni wers refrenu brzmi: Lato, lato, postękują psy, gnoza, gnoza, w trutniu ciekłe msy, co nie tylko przyćmiewa cały liryczny dorobek disco polo (to akurat nie jest żadna sztuka), ale także zupełnie zmienia wyobrażenie o tym, czym zespół Kury jest, bo nie są to zaledwie protoplaści prostackiej rozrywki popularyzowanej przez Braci Figo Fagot.

"P.O.L.O.V.I.R.U.S." śmieszy, ale jednocześnie imponuje zmysłem obserwatorskim i umiejętnościami zaangażowanych w jego powstanie instrumentalistów, co jest najczęściej pomijaną zaletą tego wydawnictwa.

Zagrać mało, kiedy umie się dużo to sztuka i cnota, które nie przychodzą łatwo. Kury na tym albumie pozornie mogą grać bardzo prostą muzykę, ale już instrumentalny fragment ze "Śmierdzi mi z ust" zdradza, że nie stoją za tym laicy. Tymańskiemu towarzyszyła śmietanka odpowiedzialna za powstanie yassu, najbardziej trójmiejskiej muzyki w historii Trójmiasta. Słychać Leszka Możdżera, Jerzego Mazzolla, Jacka Oltera, Piotra Pawlaka i Tomasza Gwincińskiego, a ponadto głosów udzieliły tak charakterystyczne postacie, jak Grzegorz Nawrocki z zespołu Kobiety, Olaf Deriglasoff czy obecny dyrektor Nadbałtyckiego Centrum Kultury - Larry Okey Ugwu.

Możdżer w ubiegłym roku wspominał prace nad albumem na łamach portalu Info Music: Z Tymonem i zespołem Kury nagraliśmy płytę "P.O.L.O.V.I.R.U.S.", gdzie w utworze "Jesienna deprecha" wykonałem całkiem poważne partie discopolowe na instrumentach klawiszowych, a w "Śmierdzi mi z ust" zagrałem na klawiszach oraz zaśpiewałem. Trudno sobie wyobrazić, że na podobną odwagę zbierają się Tomasz Stańko albo Zbigniew Namysłowski. Ich jazz jest zbyt poważny, nastawiony wyłącznie na doznania artystyczne, w związku z czym wciśnięcie hamulca wyłącznie dla dobrej zabawy, skomentowania rzeczywistości we frywolny sposób prawdopodobnie potraktowane zostałoby jako strata czasu.



Dzisiaj może się wydawać, że Tymański wykazał się ogromną odwagą, drwiąc z każdego muzycznego trendu, który miał wówczas zauważalną, choć nierzadko niszową publikę. Pierwotnie nie miał to być nawet album Kur, tylko kompilacja utworów fikcyjnych zespołów o malowniczych nazwach typu Pedalsi, Papamobile, Księgowi, Czarna Wołga czy Pułkownik Kalita i Wdzięczność. Podejrzewam jednak, że kiedy rodziła się koncepcja "Sceny P.O.L.O.V.I.R.U.S." (jak pierwotnie miała nazywać się płyta), stało za nią nie tyle wytykanie schematów i chęć doprowadzenia do rewolucji w rodzimej branży muzycznej, co naigrawanie się. W końcu miała to być "najgłupsza płyta na świecie".

W jednym z wywiadów z tamtych czasów Tymański usłyszał pytanie o to, czy nie boi się zarzutu romansowania z twórczością komercyjną. Okazuje się więc, że nie wszyscy od razu złapali żart, a w dodatku w piśmie niełatwo było wyczuć sarkazm odpowiedzi: Jest taka obawa. Czuję się odpowiedzialny za upopowiony kierunek tej płyty, ale to konieczność w czasach, gdy awangarda stała się zapyziałą szufladką. [...] A czy chodzi o kasę? Jak najbardziej, skoro Muniek mówi o tym otwarcie, dlaczego ja mam nie mówić.

Ze swoistej krytyki tego, czego Polacy słuchali pod koniec ubiegłego wieku wynika także inna wyjątkowa cecha albumu - uchwycenie ducha lat 90. Żaden film dokumentalny i żadna wspominkowa książka nie oddadzą tamtych czasów lepiej niż muzyka, w której każdy schemat jest spotęgowany i uwydatniony aż do przesady. W momencie wydania pewnie było to tylko śmieszne, dzisiaj uderza również w nostalgiczny ton. Doznania wzmacniają dodatkowo trzy przerywniki zatytułowane po prostu "Gadka", gdzie muzycy dyskutują o Michaelu Jordanie, Karlu Malonie i Jeffie Hornacku, czyli koszykarzach drużyn Chicago Bulls i Utah Jazz, którzy przez dwa lata toczyli zażarte boje w finałach ligi NBA.

Pierwszy album w historii Biodro Records przez kilka lat był nie do zdobycia. Nakład wyczerpał się, wytwórnia zawiesiła działalność i nagle "P.O.L.O.V.I.R.U.S." stał się dobrem deficytowym, które na internetowych aukcjach potrafiło osiągnąć astronomiczne kwoty. Dziesięć lat temu ukazało się jednak wznowienie i wciąż znajduje nowych nabywców.

Jak czuje się z tym jego twórca? Kiedyś na falach Polskiego Radia Tymański opowiadał o utworze "Jesienna deprecha": Jak gram tę piosenkę, to trochę się wstydzę, a trochę uważam, że coś w niej jest... i właściwie cały ten materiał da się skwitować w identyczny sposób. Można trochę się wstydzić, kiedy nie zna się kontekstu, ale kiedy zgłębi się kulisy powstania jednej z najdziwniejszych płyt, jakie ukazały się na polskim rynku, trudno nie odnieść wrażenia, że coś w niej jest.

Opinie (39) 3 zablokowane

  • Dobra rencezja. (7)

    • 26 1

    • jedna z najlepszych rencezji ewer (2)

      • 5 2

      • Fakt trzeba przyznać że bardzo fajnie napisany i złożony tekst (1)

        Pozdrawiam

        • 4 2

        • tyle pelno w nim przeinaczen i przeklaman

          ale to dlatego ze pisalo to dziecko kiedy ten album wszedl do gdanskich sklepow. Pewnie nawet nie pamieta atmosfery i sluchania nowych albumow w takich sklepach jak na Tkackiej. W Gdansku byly dwie lokalizacje (pozniej w Gdyni gdzie Biodro i pokrewne wytwornie rozprowadzal Autsider).

          Mozna bylo nie znac wykonawcy i czasem zanucic albo wlaczyc koncowy fragment nagrany z radia na kasecie i jak nie ktos ze sprzedawcow to znalazl sie ktos kto naprowadzil jakiego wykonawcy i plyty poszukujesz.

          • 0 1

    • no (2)

      Tylko brakuje nazwiska wykonawcy ,,jesiennej deprechy ,, To Rado Ja Cundall z Bielizny , kłaniam się, ,

      • 1 0

      • to w ogole nie mozna nazwac recenzja. jakies poskladane okruszki wspomnien

        12 latka ktory lat 90tych zwyczajnie nie mogl pamietac. bo one sie skonczyly. zanim skonczyl gimnazjum..

        Skoro w 1998 mial 12 lat a gimnazja wprowadzano od 1999 do 2002. To juz sie lapal na gimbusa p. kowal. dziekuje!

        • 0 0

      • Rado Jacuniak - swietny basista

        • 0 0

    • "Miałem dwanaście lat, kiedy drugi materiał Kur ukazał się i sama świadomość jego istnienia nie wystarczała, żeby natychmiast

      Kiedy mialem 12 lat to przejechal mnie mały fiat...
      co za bzdura.. p .kowal! jakos ja normalnie kupowalem kasety wtedy - byly stosunkowo tanie.

      Rozwiniecie na kolejnej stronie komentarzy.

      • 0 0

  • (1)

    zawsze odbierałem ''Szatana" jako drwinę z piosenek kościelno-ozaowych, a samemu metalowi na płycie jest poświęcony "Trygław"

    • 19 1

    • Bo Trygław zgruchotał te nagrobki

      a nie ja!

      • 1 1

  • zwolenników polskiego rege jest niestety coraz mniej, bo słuchanie tej muzyki powoduje raka

    • 11 2

  • ajajaj (1)

    nie mam jaj...

    • 12 1

    • Sorry ale ten dzial powinien prowadzic ktos kto mial w latach 90-tych od 16-26 lat

      tyle przynajmniej zeby bylo uczciwie. Bo umowmy sie jakie osluchanie i swiadomosc czasow ma 12 latek w roku 1998? raczej zadne. Jak Nagrywana byla plyta TAG Bielizny to pewnie sikal jeszcze w bielizne. :)

      • 0 0

  • Słucham Kury do dzisiaj (2)

    Zadzebista kapela!

    • 11 4

    • panie idź pan stąd! (1)

      • 2 2

      • Ty idź lepiej

        • 0 1

  • My chłopcy z przymorza ,my chłopcy z... (4)

    ...moreny gdy tańczymy kujawiaka wyją syreny!!!!!!!!!!!!!!

    • 21 1

    • proszę poczytać o psychice osób, które wstawiają więcej niż 3 wykrzykniki w zdaniu (3)

      • 1 9

      • !!

        • 2 1

      • (1)

        Proszę poczytać o multiplikowaniu wykrzykników w celu podkreślenia krzyku. W literaturze jest używane.

        • 1 1

        • to forum a nie proza geniuszu

          • 0 1

  • Błazenada! (1)

    Chociaż o niebo lepsza od szczytowego osiągnięcia polskiej kinematografii jakim jest Polskie g*wno.

    • 1 19

    • "właściwie wcale nie było internetu"

      no ciekawe. chyba dla 12 latkow nie bylo. zreszta teraz tez powinno sie dawac dostep pelen od minimum 14-15 lat.

      Wracajac do meritum. To jak pan wytlumaczysz istnienie serwerow ftp? Tak to jest jak lamus bierze sie za opisywanie czasow, ktore pamieta przez pryzmat tego co rodzice mu pozwolili ogladac w komputerze. ;)

      Z serwerow ftp plynely juz wtedy mp3-ki (cale albumy) ale tez ziny elektroniczne w tym te o sztuce. Dlugo by opowiadac. Ale po co dac sie wypowiedziec ludziom majacym wtedy stycznosc zarowno z muzyka jak i z siecią. Lepiej wymyslac legendy ..

      • 0 0

  • Co za głupia moda na te kropki po każdej literze. (4)

    • 1 12

    • taki styl pasztetowy rodem z bardziej zaniedbanych dzielnic gdańska

      • 3 2

    • l.u.c. (1)

      • 1 1

      • l.u.c. c.a.p.i

        • 1 0

    • to nie zadna moda. tak omijano cenure wyrazow ktorych normalnie by nie przeszly przez cenzure obecna w mediach

      od lat 90 -tych. Uzywano tego glownie w usa. uk ale potem poszlo to wszedzie. sprobuj teraz wpisac jakies slowa tutaj na forum, zobaczysz jak to dziala.

      • 0 0

  • chcę pojechać na puchar Polskoniemiec w Dreźnie

    może się doczekam....

    • 12 1

  • p. o. l. o. v. i. r. u. s

    zarąbista płyta.
    Z lubością śpiewam sobie te kawałki do dziś.
    A od czwartku do niedzieli na głos.

    • 18 2

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Sea You 2024

159 - 209 zł
Kup bilet
festiwal muzyczny

Kwiat Jabłoni "Nasze ulubione kluby" (7 opinii)

(7 opinii)
169 zł
Kup bilet
pop

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d."

89 - 129 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Damsko-męski duet, Ewa Piątkowska i Dominik Wasilewski, właściciele marki EVC DSGN, tworzą modę: