• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rodzice karmili nas kłamstwami... byśmy byli grzeczni

Mateusz Groen
31 stycznia 2023 (artykuł sprzed 1 roku) 
Opinie (188)
Rodzice, chcąc wpłynąć na zachowanie dzieci, mówią im czasem rzeczy nieprawdziwe. Rodzice, chcąc wpłynąć na zachowanie dzieci, mówią im czasem rzeczy nieprawdziwe.

Każdy z nas ma pewne historie z dzieciństwa, które momentalnie wywołują uśmiech na twarzy. Są jednak też takie sprawy, które pamiętamy nieco mniej optymistycznie. Nieraz rodzice wmawiali nam nieprawdziwe historie, które miały wpłynąć na nasze zachowanie. Czy rzeczywiście, gdy zjemy ciepłe ciasto, to skręcą nam się kiszki, a kiedy połkniemy pestkę, to urośnie nam w brzuchu drzewo? Jakimi kłamstwami karmili nas rodzice, byśmy byli grzeczni?




"Przyjdzie i cię zabierze"



Czy uważasz, że kłamanie dziecku w dobrym celu jest w porządku?

Dzieci nie zawsze robią to, o co proszą je rodzice, a ci, chcąc wymóc na nich posłuszeństwo, posuwają się do kłamstw. Większość z nas pewnie słyszała za młodu zdanie: "jak będziesz niegrzeczny(a), to przyjdzie (ktoś) i cię zabierze". U jednych był to stary dziad lub baba, a także bardziej fikcyjna postać, jak np. Buka albo inny potwór.

Dziś już wiemy, że takie zachowanie jest jak "słowny klaps", a negatywnymi skutkami straszenia mogą być m.in. wybuchy złości, nocne koszmary czy strach w stosunku do nieznanych miejsc, ciemności czy innych ludzi.

Najbliższe imprezy dla dzieci w Trójmieście


- Często rodzice mówili mi, że jak będę niegrzeczny, to przyjdzie pan z czarną torbą, do której mnie wrzuci i wyniesie bóg wie gdzie. Najczęściej słyszałem to, kiedy byliśmy na jakimś rynku albo bazarze - mówi Marcin.
Jakimi kłamstwami dorośli karmią swoje dzieci? Jakimi kłamstwami dorośli karmią swoje dzieci?
- Moja prababcia, kiedy byłam niegrzeczna albo nie chciałam czegoś zjeść, mówiła, że przyjdzie dziad Wojtek i mnie zabierze. Według jej opowieści mieszkał w bloku obok, choć w sumie nigdy go nie widziałam, to była wymyślona przez nią postać. Na straszeniu słownym się nie kończyło. Babcia potrafiła iść do pokoju obok i prowadzić zażartą dyskusję ze wspomnianym Wojtkiem, którego głos... udawała. Ja zazwyczaj w tamtym momencie siedziałam gdzieś schowana i bardzo się bałam - mówi Amelia.
Życie samoobsługowe. Jak technologia wpływa na więzi międzyludzkie Życie samoobsługowe. Jak technologia wpływa na więzi międzyludzkie
Niektórzy rodzice nie myślą nad konsekwencjami straszenia. Zdarza się, że rodzice straszą swoje pociechy służbami, np.: policjantami.

Policja stara się informować rodziców, że nie warto straszyć młodych ludzi ich zawodem. Policja stara się informować rodziców, że nie warto straszyć młodych ludzi ich zawodem.
- Nie wiem, co trzeba mieć w głowie, by straszyć dziecko obcymi osobami, a szczególnie służbami, jak np. policją. Pamiętam za dziecka, że moi rodzice bardzo lubili straszyć mnie właśnie w taki sposób, kiedy byłem niegrzeczny. Raz ojciec postanowił pokazać mi, że to nie są tylko groźby, i podszedł ze mną do radiowozu, którego po seriach straszeń bałem się jak ognia. Kiedy ojciec zaczął swój teatrzyk, że panowie policjanci mnie zabiorą i wtrącą do więzienia, to policjant naskoczył na ojca, tłumacząc mu, że nie może straszyć dzieci w taki sposób, i sprawił, że ten strzelił buraka na twarzy, a ja jako dziecko widziałem pierwszy raz w policjantach wybawców - wspomina Marcel.
Znając wszelkie słabości, strachy i zamiłowania dziecka, opiekunowie wiedzą, w który czuły punkt uderzyć i zmusić je do posłuszeństwa. Dla jednych będzie to przerażająca postać z kreskówki, a dla innych "kara boska".

- Jako małe dziecko byłam niezwykle religijna, co moi rodzice wykorzystywali każdego dnia w sytuacjach odmowy wypicia ohydnego mleka z kożuchem.... A to Jezusowi będzie przykro, a to Matka Boska się obrazi, a to Jezus mnie ukarze. Efekt w życiu dorosłym jest taki, że mleka nie tykam, a po religijności nie został nawet ślad - tłumaczy Monika.
- Kiedy byłam dzieckiem często słyszałam w domu: "jak będziesz się dobrze uczyła, to będziesz dużo zarabiać", "jak będziesz się bawiła zapalniczką czy zapałkami, to się w nocy zsikasz" i moje ulubione: "jak będziesz kłamać, to urośnie ci długi nos". Raz nawet powiedziałam do mamy w poczekalni u lekarza, że pani siedząca obok w kolejce dużo kłamała, bo ma długi nos - mówi Asia.

Jedzeniowy "terror" i nieprawdziwe historie



Wyobraźnia dziecka jest olbrzymia, dlatego niestworzone historie wymyślane przez dziadków i rodziców w celach żartobliwych lub próby wywarcia wpływu są odbierane przez najmłodszych jako prawdziwe. Najczęściej takie sytuacje mają miejsce podczas jedzenia.

- Nieraz słyszałem: "jak zjesz lody na pusty żołądek, to dostaniesz skrętu kiszek i umrzesz" albo "jak popijesz rybę mlekiem, to będziesz miał żółtaczkę". Chyba chodziło im o to, żeby uchronić mnie przed biegunką (śmiech) - mówi Michał.
Dużo kłamstw serwowanych przez rodziców dotyczy jedzenia. Dużo kłamstw serwowanych przez rodziców dotyczy jedzenia.
Czasami wystarczy jedno zdanie powiedziane przez osoby starsze w żartach, by dziecko wzięło je jako autentyczną historię.

- Jako dziecko bałam się jeść owoce z pestkami, bo najprawdopodobniej mój dziadek, chcąc zrobić sobie ze mnie żarty, powiedział mi, kiedy jadłam jabłko, że koniecznie muszę uważać na pestki, bo kiedy połknę jedną z nich, to wyrośnie we mnie drzewo i umrę. Jedno zdanie spowodowało, że kilka razy, kiedy niechcący połknęłam pestkę z winogrona, to wpadałam w płacz i leciałam do mamy, mówiąc, że umieram - przywołuje swoją historię Paula.
- U mnie często wspominało się o konsekwencjach zabawy ogniem, ale i patrzenia w ogień. Mówili, że jeśli tak będę robił, to w nocy się zsikam. Rodzice mówili też, żeby nie tykać pestek od wiśni i czereśni, bo drzewko wyrośnie w brzuchu - dodaje Mateusz.

Rodzice nie zawsze kłamią dzieciom w złym celu i w momentach bezradności. Niewinne kłamstwa dotyczące jedzenia często są wprowadzane, by przekonać je do polubienia jakiejś potrawy lub sprawić, by "niejadek" zjadł obiad.

- Wychowywałam się na wsi i standardem tam było jedzenie czerniny. Pamiętam, że na stole zawsze stał ocet i cukier, a zupę zjadało się z makaronem. Ja również chętnie się zajadałam tym... delikatesem. Zawsze chętnie dosypywałam cukru i ze smakiem wcinałam "zupę z czekolady". Tak właśnie rodzice mi ją przedstawiali. Podczas jednego z obiadów starszy brat uświadomił mnie, co jest głównym składnikiem. Żeby było mało. Miałam kiedyś królika, codziennie chodziłam dla niego na łąkę po mlecz, jednak gdy zbliżała się Wielkanoc, mój królik zaginął... chyba nie muszę tłumaczyć, co się z nim stało. Jednak jako małe dziecko zrozpaczona zapytałam się mamy, gdzie jest królik i czy go nie widziała. Mama z powagą zapewniła mnie, że zapewne uciekł, bo zostawiłam otwarte drzwiczki do klatki i zaraz pójdziemy go poszukać. Oczywiście królika nie znaleźliśmy. Jednak na Wielkanoc na stole pojawił się pasztet. W momencie jedzenia ponownie mój brat wytłumaczył mi, z czego jest zrobiony. Teraz jestem wegetarianką - mówi Alicja.
To na rodzicach spoczywa główna odpowiedzialność za pokazywanie, w jaki sposób można budować dobre relacje ze światem, rozwiązywać problemy. To na rodzicach spoczywa główna odpowiedzialność za pokazywanie, w jaki sposób można budować dobre relacje ze światem, rozwiązywać problemy.

Kłamstwa z lenistwa



Dzieci do pewnego momentu życia nie oddzielają rzeczywistości od fikcji. Wierzą w Babę Jagę i nadprzyrodzone moce. Przyjmują za pewnik wypowiadane słowa rodziców będących dla nich autorytetem. Opiekunowie czasem wymyślają kłamstwa nie po to, aby dziecko nastraszyć, ale z... lenistwa.

- W dzieciństwie moja mama rzadko robiła mi i siostrze budyń, tłumacząc, że to bardzo drogie danie. Ubzdurałem sobie, że tak dokładnie jest, i to mi zapadło w pamięć. Po zdanej maturze przeprowadziłem się do mieszkania w Gdyni i zacząłem pracę i studia - mieszkałem sam i pewnego razu po wpłacie stwierdziłem, że to jest ten dzień, w którym sobie kupię budyń sam. Zadzwoniłem do mamy, zapytałem, co jest potrzebne do budyniu - ona sama, zdziwiona moją stanowczością, sprawdziła najpierw mój stan trzeźwości, a potem powiedziała, że potrzebny jest budyń i mleko i że kupię w każdym sklepie. Ten nieskomplikowany przepis wydawał mi się już podejrzany i zaczął delikatnie podważać moje przekonanie o ekskluzywności tego deseru, jednak postanowiłem zrealizować mój pomysł. Poszedłem do sklepu, miałem 200 zł banknot - to było coś - w myślach miałem, że w razie czego mam jeszcze kartę w portfelu, i zacząłem robić zakupy. Zdziwienie było przeogromne i dwustronne. Moje, że budyń kosztował wtedy chyba niecałą złotówkę! I ekspedientki, że jakiś młokos kupuje budyń i mleko z wypiekami na twarzy i płaci największym wtedy nominałem, a pani musi wydać jakieś 197 zł reszty. Zadzwoniłem do mamy i wyjawiłem jej całą sytuację, którą ona skwitowała: ja nie lubię budyniu, tata nie przepada, ty z Karoliną (siostra) z kilka razy zjedliście, więc myślałam, że też nie przepadacie. Trzeba było powiedzieć, to zamiast tiramisu i innych ciast byście dostali budyń - wspomina Paweł.  
Wspominamy bale karnawałowe. Jak się bawić z fajnym pomysłem? Wspominamy bale karnawałowe. Jak się bawić z fajnym pomysłem?

Wilka dostaniesz od siedzenia na betonie



W trosce o zdrowie dzieci rodzice wymyślają historie, które mają nakłonić dzieci do dbania o zdrowie. Jedni mają problem z nielubiącym czapek maluchem, inni np. ze sceptykiem mycia zębów.

- Moja mama była nadopiekuńcza i notorycznie słyszałam, że dostanę wilka, gdy będę siedziała na betonie. Nigdy nie wiedziałam, o co chodzi, dopiero jako dorosła osoba dowiedziałam się, że nazywa się tak żylaki odbytu... ale to niejedyne kłamstwo, które mi serwowała. Kiedy nie umyłam zębów wieczorem, to mówiła, że rano obudzę się z robakami, które wyjdą mi z buzi - mówi Sylwia.
- Słyszałam, że "jak nie wyjmiesz drzazgi, to pójdzie do serca i umrzesz". Głupie, ale dalej w to wierzę - dodaje Natalia.
Dobra komunikacja jest podstawą uczenia dzieci samooceny, rozwiązywania problemów i współpracy z innymi. Dobra komunikacja jest podstawą uczenia dzieci samooceny, rozwiązywania problemów i współpracy z innymi.
Telewizor i bajki to zmora współczesnych czasów. Wielu rodziców stara się ograniczać siedzenie przez telewizorem w trosce o zdrowie dziecka. Czasami jednak trudno odgonić pociechę od ekranu, dlatego niektórzy rodzice znaleźli na to sposób, unikając awantur.

- Moja koleżanka ma idealny według niej patent, by dzieci wysłać do spania, kiedy są pochłonięte oglądaniem bajek. Kiedy dzieci nie patrzą, zmienia język na totalnie dzieciom nieznajomy, np. chiński albo francuski, i mówi im, że są już tak zmęczone, że nie rozumieją już, co mówią postacie. Słyszałam też, że niektórzy rodzice potrafili też odłączać np. antenę czy dekoder, mówiąc, że telewizor się zepsuł, bo dziecko tak długo oglądało bajki - mówi Karolina.
Związek Związek "na pocieszenie": niebezpieczny układ
Warto mieć świadomość, że obietnice dawane dziecku i opowiadane historie wpływają na jego postrzeganie świata. Jeżeli bezrefleksyjnie obiecujemy coś dziecku i nie dotrzymujemy danego słowa, to uczymy młodego człowieka, że ludzie kłamią.

- W dniu urodzin szedłem do przedszkola na późniejszą godzinę. Przed szkołą poszedłem z mamą do sklepu z zabawkami, by wybrać sobie prezent. Wybrałem sobie samochód na zdalne sterowanie - nie taki klasyczny, tylko na kabelku, i byłem pewien, że go dostanę. Cały dzień w szkole się jarałem, że wrócę na chatę i pobawię się nową zabawką. Po powrocie okazało się, że w prezencie dostałem... budzik w kształcie jajka i kasetę Formacji Nieżywych Schabuff. Do dziś mi przykro - dodaje na koniec Piotr.

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (188)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Targi Rzeczy Ładnych (2 opinie)

(2 opinie)
15 zł
Kup bilet
targi

Wielka Szama na Stadionie - wielkie otwarcie sezonu w Gdańsku! (12 opinii)

(12 opinii)
street food

Kwiat Jabłoni "Nasze ulubione kluby" (11 opinii)

(11 opinii)
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym roku Marcin Hakiel wraz z Katarzyną Cichopek wygrali Taniec z gwiazdami?