- 1 Majaland: znamy termin otwarcia i cennik (207 opinii)
- 2 Czy marihuana powinna być legalna? (112 opinii)
- 3 Po 30 latach Kaliber 44 wciąż zachwyca (33 opinie)
- 4 Afera o kolekcjonerską monsterę (60 opinii)
- 5 Skecz o urokach jazdy obwodnicą (62 opinie)
- 6 Planuj Tydzień: koncerty i wiosenne targi (13 opinii)
Sceniczne obrządki Walickiego, Kulki i Szupicy
11 listopada 2010 (artykuł sprzed 13 lat)
To będzie najważniejsza premiera tegorocznego festiwalu Jazz Jantar. Pomysłodawcą i autorem muzyki debiutującego The Saintbox jest Olo Walicki, za teksty i śpiew odpowiada Gaba Kluka, a za towarzyszący dźwiękom obraz wideo - Maciek Szupica. O tym, co kryje tajemnicze pudełko, manifeście artystycznym oraz scenicznym kapłaństwie z artystami rozmawia Przemysław Rydzewski.
Przemysław Rydzewski: Olo Walicki znów łączy. Sięga po kolejne środki artystycznego wyrazu, które tylko pozornie obracają się na innych, obcych sobie orbitach. Była swoboda Łoskotu, orkiestryzacja w "Metalla Pretiosa", etniczność w "Kaszëbë", a ostatnio teatralność w "Trauma Theater Theater der Liebe". Czym jest The Saintbox?
Olo Walicki: Od kiedy pamiętam, marzyła mi się możliwość tworzenia na polu interdyscyplinarnym. Jakieś siedem lat temu miałem okazję pierwszy raz współpracować z Maćkiem Szupicą, obiecaliśmy sobie wtedy, że koniecznie musimy coś jeszcze razem zrobić. Kiedy Borys Kossakowski zaproponował mi udział w Jazz Jantarze pomyślałem, że jest to idealna okazja do zrealizowania pomysłu, który od dawna chodził mi po głowie. W The Saintbox chciałem przede wszystkim przełamać konwencjonalną zależność wizualną między widzem, a muzykiem na scenie, a tworząc tę szczególną sytuację, odnieść się do tematu sakralności, który był dla mnie zawsze pokusą. To miało być trio, oczywiste było, że zwrócę się z tym właśnie do Maćka, a Maciek powiedział natychmiast: Gaba Kulka!
"Święte Pudełko" przywodzi na myśl symbolikę pokusy - kto jej ulegnie poniesie straszną karę. Co stanie się, gdy otworzymy wasze pudełko? Skąd pochodzi nazwa i czego spodziewać ma się publiczność Jazz Jantaru?
Gaba Kulka: Nazwę Saintbox wymyślił Olo, ale nie wpadłam na skojarzenie z puszką Pandory, jakie sugerujesz. To ciekawe! Dla mnie to coś pomiędzy relikwiarzem, a tajną skrytką na drogocenne dla nas rzeczy. To też proces wkładania i wyjmowania owych rzeczy, a przez to zmieniania ich natury, zaskakiwania. Wizualnie i muzycznie bawimy się w zakrywanie i odkrywanie tego, co publiczność często bierze za pewnik: grupę ludzi stojących przed nimi na scenie, połączenie widoku z tym, co słyszą. Chcemy pokazać coś innego, nagiąć kąt widzenia. Także tekstowo jest to gra pomiędzy zrozumiałym i niezrozumiałym. Zabawa w chowanego.
Maciek Szupica: Dla mnie The Saintbox to przede wszystkim możliwość wypowiedzenia się w języku, który stworzyliśmy razem z Gabą i Olem. Nie wiem, na ile jest on popularny, ale to materia, w której dobrze się czuję. To język, w którym staramy się przekazać wiele z myślą o indywidualnej interpretacji odbiorcy. To pewnego rodzaju manifest artystyczny.
To będzie zbiór utworów, czy może nierozerwalny koncept, który nie może istnieć bez swoich poszczególnych elementów?
G.B.: Wydaje mi się, że zaczęliśmy od zewnątrz, a skończyliśmy w środku. W tym procesie luźne elementy bardzo mocno zrosły się ze sobą i wydają się być nierozerwalnymi.
O.W.: Dla mnie to zbiór utworów, ale budowany w oparciu o pewną koncepcję dramaturgiczną. To sposób podejścia bliższy budowaniu scenariusza.
Wszelki rytuał zawiera w sobie sformalizowany porządek spraw, "świętą instrukcję" skierowaną do zbiorowości. Muzyka, tym bardziej ta improwizowana, to z kolei wyraz indywidualnej swobody artysty - często owe porządki poddający w wątpliwość. Jak to pogodziliście?
G.B.: Całość programu nie polega w dużej części na improwizacji, ale nawet te fragmenty, które mocno na niej się opierają, ujęte są w pewne ramy. Może tu jest ta instrukcja? "Tutaj grasz, co chcesz" - to bardzo mocny nakaz. Ale poważnie to dla mnie bardzo nowy temat. To co sama robię zwykle jest dużo bardziej usztywnione formalnie i cieszę się, że The Saintbox daje mi możliwość poruszania się w luźniejszych muzycznych konstrukcjach. To bardzo uskrzydla.
O.W.: Etap tworzenia koncepcji projektu był z założenia bardzo swobodny. Ważne jest też to, że wszystkie pierwotne plany, na ile to było możliwe, odrzucały znane nam konwencje, czy pierwsze skojarzenia - to kolejne założenie. W początkowym etapie budowania programu improwizacja stanowiła bardzo silny element, ale kiedy szliśmy tym tropem, pojawiało się coraz większe skupienie i dotarliśmy do uporządkowanej formy.
W The Saintbox ciekawi mnie element sakralny. Nie ulega wątpliwości, że jego najdoskonalszym odzwierciedleniem byłaby religijna sztuka średniowiecza, która posiada ogromny potencjał mistycyzmu. Czy odnosicie się do tego elementu?
G.B.: Na pewno tak! Myślę, że przesiąknięci jesteśmy wizją średniowiecza, która powstała gdzieś w romantyzmie i taka już pozostała w naszych głowach. Więc mistycyzm na pewno zaprzątał nasze głowy, ale to nie jedyna tradycja religijna, która inspirowała mnie przy pisaniu czy wyborze tekstów. Chodziło mi bardziej o indywidualne przeżywanie różnych duchowych zawirowań, niż konkretny obrządek czy styl. Po głowie chodziła mi wizja rytuału jako czegoś jednostkowego, wewnętrznego - procesu przez który przechodzi pojedynczy człowiek.
O.W.: W The Saintbox, nie odnosząc się do konkretnych religii, łączymy nasze doświadczenia i rozumienie pojęcia sakralności, tworząc coś, co określam jako "autorski obrządek".
W składzie oprócz waszej trójki znalazł się tajemniczy MM. Kto to taki?
G.B.: To człowiek zagadka! Widzowie sami muszą się przekonać.
O.W.: MM pojawi się nieoczekiwanie, niczym kometa i nieoczekiwanie zniknie, jak to on.
Obrządek nierozerwalnie związany jest z postacią kapłana. Czy za takich ma was uznać zgromadzona w Żaku publiczność?
G.B.: Osobiście nie pretenduję do aż tak sprecyzowanej roli duchowego pośrednika, choć oczywiście muzyka zawiera w sobie gigantyczną dawkę szamanizmu. Chcemy wywołać emocje i zabrać widzów podróż, która, jeśli nam się powiedzie, nie pozostawi ich takimi samymi, jacy byli przed koncertem. O to chyba też chodzi w rytuale.
Prapremierowy koncert The Saintbox odbędzie się w piątek, 12 listopada o godz. 12 w gdańskim klubie Żak. Tego samego wieczoru zagra również Joanna Duda Auaua. Bilety w cenie 10-30 zł.
Wywiady
Miejsca
Wydarzenia
Opinie (2)
-
2010-11-11 10:18
Jazz (1)
A ja tam dzisiaj idę na koncert i będę się fajnie bawił ,kupię setkę gorzkiej żołądkowej i będzie jeszcze lepiej a co tam:)
- 1 2
-
2010-11-11 18:31
oj jakub
a bez tej setki?
- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.