- 1 Majaland: znamy termin otwarcia i cennik (252 opinie)
- 2 Czy marihuana powinna być legalna? (179 opinii)
- 3 Po 30 latach Kaliber 44 wciąż zachwyca (39 opinii)
- 4 Afera o kolekcjonerską monsterę (60 opinii)
- 5 Skecz o urokach jazdy obwodnicą (63 opinie)
- 6 Planuj Tydzień: koncerty i wiosenne targi (13 opinii)
Siesta Festival rozgrzała Gdańsk
29 kwietnia 2012 (artykuł sprzed 12 lat)
Druga edycja Siesta Festival, powtórzyła sukces poprzedniczki. Widzowie z Trójmiasta, a także ci którzy przyjechali na koncerty z całej Polski, przez 3 dni mogli podziwiać artystów z najodleglejszych rejonów świata.
Impreza zaczęła się w piątek w Polskiej Filharmonii Bałtyckiej, gdzie zagrał Tito Paris, który przyjechał z Lizbony. Artysta zupełnie niepozorny, bowiem wyszedł na scenę ubrany tak, jakby grał jakiś uliczny koncert w Alfamie, najstarszej dzielnicy tego miasta. Miał dżinsowe spodnie, szelki, koszulę i zawadiacką czapeczkę, która świetnie pasowała do jego charakteru i sposobu prowadzenia koncertu. Tito przywiózł ze sobą portugalskie ciepło, grając morny, powolne pieśni charakterystyczne dla Kraju Zielonego Przylądka, gdzie się urodził, w akompaniamencie kilkuosobowego składu.
Publiczność słuchała go jak zahipnotyzowana, co spotęgowało zaproszenie na dwa utwory Anny Marii Jopek. Wydawałoby się że zgromadzeni widzowie byli tak zapatrzeni w koncert, że nie było szans, aby zareagowali na prośby muzyka o wspólny śpiew, ale w końcowej części koncertu publiczność nie tylko śpiewała, ale żywiołowo klaskała, nie pozwalając artyście opuścić sali bez bisów.
Żywiołowa, tańcząca na boso Buika spontanicznie zmieniła zaplanowany program występu i zagrała to, na co miała tego dnia ochotę. To zdecydowanie spodobało się jej fanom. Zgotowali jej na koniec owację na stojąco, za co artystka odwdzięczyła się licznymi bisami.
Ostatniego dnia festiwalu zaśpiewała liryczna Yasmin Levy, której świetny skądinąd występ wypadł nieco blado w porównaniu do szaleństw Buki. Levy zresztą była na koncercie sobotnim i zaśpiewała, jakby wiedziała, że nie dorówna swej poprzedniczce, jeśli chodzi o energię sceniczną.
Koncert finałowy był bardzo nostalgiczny i spokojny, a sama artystka opowiadała o swym ojcu, Itzhaaku Levym, który zbierał pieśni Żydów Sefardyjskich po rozsiane całym świecie. Yasmin nie miała okazji poznać swego ojca, gdyż ten zmarł, gdy jego córka miała ledwie roczek. Artystce udało się jednak spełnić swoje wielkie marzenie i wystąpić u boku swego ojca. Stało się tak dzięki nowoczesnej technologii i możliwości połączenia występu na żywo z odtwarzanym z playbacku głosem jej ojca. W trakcie występu symbolicznie snop światła oświetlał miejsce, gdzie mógłby na scenie stać jej ojciec, gdyby żył.
Siesta Festival po raz kolejny okazał się trafioną inicjatywą, która ma ciekawy program i potrafi zgromadzić fantastyczną publiczność. To także, a może przede wszystkim, trzy dni świetnej zabawy z muzyką z najcieplejszych zakątków świata. Tym razem muzyka idealnie zgrała się z pogodą, a festiwal okazał się świetnym rozpoczęciem majówki.
Wydarzenia
Opinie (17)
-
2012-05-02 09:39
buika rządzi
i tyla!
- 1 2
2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.