• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Skawiński i Tkaczyk. Pedagodzy, którzy stali się królami życia

Patryk Gochniewski
23 października 2017 (artykuł sprzed 6 lat) 
- Nie jest to książka precyzyjnie poukładana datami, faktami. To raczej zostawiamy dla archiwistów czy historyków muzyki. Bardziej są tutaj nasze impresje, wyjaśnienia też pewnych spraw - mówi Grzegorz Skawiński. - Nie jest to książka precyzyjnie poukładana datami, faktami. To raczej zostawiamy dla archiwistów czy historyków muzyki. Bardziej są tutaj nasze impresje, wyjaśnienia też pewnych spraw - mówi Grzegorz Skawiński.

"Królowie życia" to książka, która zainteresuje nie tylko fanów twórczości Grzegorza Skawińskiego oraz Waldemara Tkaczyka. Ta pozycja stanowi niezwykle ciekawą opowieść przez historię ich muzyki, zespołów i życia. Nam opowiedzieli o kulisach jej powstania i wyjaśnili kilka kwestii z przeszłości.



Patryk Gochniewski: Czyj to był pomysł? To była wasza propozycja czy też ktoś z nią do was wyszedł?

Grzegorz Skawiński: Książka spadła nam trochę z nieba. Z propozycją zwróciło się do nas wydawnictwo. W życiu mieliśmy ich już wiele, nawet bardzo konkretnych. Jeszcze za czasów O.N.A. ukazała się książka "Ona i oni", w której część życia już opisaliśmy, ale to było dawno, w latach dziewięćdziesiątych. A mamy rok 2017 i trochę czasu minęło, więc stwierdziliśmy, że może faktycznie przydałaby się pozycja, która powiedziałaby o nas coś więcej. Przecież nie wszystko, co się w naszym życiu wydarzyło, jest znane. A pewne fakty należy przypominać potomnym póki działamy. Też chcieliśmy jakoś zaakcentować, że jest to swego rodzaju kompendium o zespołach. Od czasów amatorskich, po Kombi, O.N.A. i nowego Kombii. Dlatego, kiedy zwróciło się do nas wydawnictwo Edipresse, skorzystaliśmy. Tym bardziej, że podobała nam się formuła. Z początku zastanawialiśmy się, jak to zrobić. Czy pisać chronologicznie, czy na zasadzie wywiadu rzeki. Ostatecznie wybraliśmy tę drugą opcję. Nie jest to książka precyzyjnie poukładana datami, faktami. To raczej zostawiamy dla archiwistów czy historyków muzyki. Bardziej są tutaj nasze impresje, wyjaśnienia też pewnych spraw.

No właśnie. Wywiad rzeka. Trudno w przypadku tej książki mówić o niej jako o biografii. Wywiad jest chyba najbardziej intymną formą literacką, jaką można dać odbiorcom. Nie baliście się, że mogą się pojawić pewne kwestie z przeszłości, które mogą was drażnić, o których nie będziecie chcieli rozmawiać?

Waldemar Tkaczyk: Nie, nie mieliśmy takiego problemu. Nie boimy się pytań, które dotyczą nas, a już na pewno nie tych dotyczących muzyki, którą tworzymy. Jest to wciąż sprawa publiczna, a nie nasze życie intymne czy prywatne. Jesteśmy znani z tego, że wychodzimy do ludzi, z muzyki. I ludzie postrzegają nas tylko na podstawie wyglądu. Że jest jeden taki, drugi taki, trzeci taki. Nie boimy się żadnych tematów. Wszystko przeżyliśmy, wszystko się odbyło i nie mamy się czego wstydzić.

GS: W związku z tym postanowiliśmy wyjaśnić kilka kwestii, które czasem mogą wydawać się kontrowersyjne. Dla nas one takie nie są. Ważne dla nas jest też to, żeby opowiedzieć o tym, jak widzimy pewne rzeczy. Czas zaciera historie, tworzą się stereotypy. Myślę, że dla fanów, nawet dziennikarzy, którzy zajmują się polską muzyką, może być parę ciekawych faktów w tym wydawnictwie. Oczywiście, nie udało się zawrzeć wszystkiego. Pozycja nie jest jakaś opasła, z drugiej strony też pisanie tomiszcza, które miałoby pięćset stron, moim zdaniem kompletnie mija się z celem. Jest to w końcu jakaś forma rozrywkowa i raczej zostawiliśmy sobie jeszcze trochę rzeczy na ewentualną kontynuację. Bo siłą rzeczy opisanie wszystkiego, wymienienie wszystkich osób, było po prostu niemożliwe. Poniekąd jest to też pokłosie tego, jak przeprowadzający wywiad Kuba Frołow go poprowadził. Finalnie i tak jeszcze dopisaliśmy trochę rzeczy, ale w zanadrzu pozostaje naprawdę spora lista do opowiedzenia.

  • Kombi - archiwalne
  • Kombi - archiwalne
  • O.N.A - archiwalne
  • O.N.A - archiwalne
Czytając tę książkę trudno nie odnieść wrażenia, że może ona zainteresować nawet waszych największych fanów. Jest tu wiele wyjaśnień, wiele historii... Chociażby kwestia nazwy - Kombi i Kombii. Bo niektórzy myślą, że to reaktywacja, a tak przecież nie jest.

GS: Bardzo się staraliśmy między innymi to wyjaśnić. Bo zdążyło powstać mnóstwo mitów i nieprawdziwych historii, stereotypów. Przede wszystkim Kombi zakładaliśmy we czterech, nie w pojedynkę, jak krąży legenda. Jesteśmy współzałożycielami, żywymi. Janek Pluta, niestety, nie żyje, opuścił nas kilka lat temu. Nie może się w tej kwestii wypowiedzieć, ale no jednak, żeby był jakiś komplet na ten temat, to muszą być w tej chwili przynajmniej trzy opinie. Żeby można było wyrobić sobie jakieś zdanie. Natomiast sądzę, by skupiać się tylko na samym Kombi, to trochę mało. Sporo jest o O.N.A., trochę o Skawalkerze, o naszych początkach, o których w ogóle mało wiadomo. Chcieliśmy opowiedzieć, jak to było. Jesteśmy chłopakami z małego miasta, którzy przyjechali tutaj, marząc o jakiejkolwiek karierze. Wcale nie o wielkiej. Poszliśmy na studia, żeby się zaczepić w Trójmieście. No i gdzieś nam się to udało, chociaż bardzo nie lubimy tego słowa, bo udać coś się może raz. A nie taka kariera, która trwa już ponad czterdzieści lat. Takie rzeczy się nie udają. Muszą być jakieś składowe. Chociaż odrobina, a może więcej niż odrobina, talentu, trochę, a nawet bardzo dużo szczęścia i wyrzeczeń. Też o tym jest ta książka. Chciało by się napisać więcej, jest mnóstwo nieopowiedzianych kwestii. Jeśli to wydawnictwo osiągnie chociaż minimalny sukces, będziemy dążyć do tego, aby napisać część B tych "Królów życia".

Geneza tego tytułu jest oczywista. Ale czy wy się czujecie królami życia?

WT: Wiesz, czasami tak. Bo nie sposób zaprzeczać i zupełnie pomniejszać swoją rolę. Oczywiście, możemy być tu super skromni i powiedzieć, że się nie czujemy. Bo tak naprawdę nie ma takiej definicji. Co to znaczy być królem życia? Ale powiedzmy, że w naszej działce, muzyce, którą robimy w Polsce, czuliśmy się tymi królami. W momentach, kiedy wychodziły nam przeboje czy super płyty. Jak w momencie powrotu z Kombii, kiedy nie dawano nam żadnych szans na sukces, a płyta okazała się najlepiej sprzedającą się w 2004 roku. Wykosiliśmy wszystkich. To są te momenty, kiedy czujesz się tym królem życia. Nawet te bezwzględne liczby o tym świadczą. A poza tym, wiesz, żyjemy normalnie, jak wszyscy. I dzięki Bogu. Może to jest marne pocieszenie, bo na pewno wolelibyśmy mieć pieniądze i ten cały entourage jak Michael Jackson, Madonna i inne światowe gwiazdy, które mogą cierpieć na dużą popularność i żyć w enklawach, nie mogą się nigdzie spokojnie pojawić. I w tym momencie możemy być lekko zadowoleni, że nie mamy tego wszystkiego, z drugiej strony może byśmy się jeszcze bardziej poczuli królami życia, mając te parę miliardów dolarów na koncie (śmiech).

GS: Ja tylko mogę dodać, że to są chociażby te chwile, kiedy stajesz przed wielotysięcznym tłumem, jak kiedyś w Poznaniu, dla ponad stu tysięcy osób. Wtedy można się poczuć. Ale poza sceną, w życiu codziennym, nie dajmy się zwariować. Podlegamy tym wszystkim prawom, co każdy inny człowiek. Nasze życie nie jest szczególnie wyjątkowe. Nie różni się od tego prowadzonego przez innych żyjących na przeciętnie dobrym poziomie. Po prostu.

Spośród wielu wątków poruszanych w książce najbardziej zainteresował mnie chyba fragment o początkach. Moment, w którym przyjechaliście do Trójmiasta. I wybór studiów. To była pedagogika i hungarystyka.

GS: Ja zdawałem wcześniej na tę hungarystykę i się nie dostałem. Szczęśliwie w sumie, bo nasze drogi pewnie by się rozeszły.

WT: Mieszkałbyś w Budapeszcie!

GS: Tak, albo w Warszawie. Bo z Mławy było przecież bliżej tam niż do Gdańska. Ale w końcu ta pedagogika. W przypadku Waldka była to ucieczka przed wojskiem. W tamtych czasach armia była obowiązkowa. Ja za to miałem kategorię "D", w związku z czym nie podlegałem obowiązkowi. Nic mnie też tu nie ciągnęło tak naprawdę. Ale Waldek powiedział mi później, bo rozminęliśmy się rok w pójściu na uczelnię, że to bardzo ciekawe, humanistyczne, takie ogólnorozwojowe studia. I rzeczywiście. Teraz mogę to po latach stwierdzić, że absolutnie nie żałuję, bo wiedza, którą zdobyłem, przydała mi się w życiu. Studia były bardzo rozwijające. A chciałem studiować psychologię w ogóle. Jednak wtedy na uniwerku gdańskim nie było tego kierunku. Dopiero gdzieś po około dwóch latach powstał, ale już wtedy zaczęliśmy robić karierę, w związku z tym nie szalałem z przenoszeniem się na inny kierunek. Skończyliśmy studia z dobrymi ocenami i jesteśmy magistrami pedagogiki specjalnej.

Czyli gdyby kariera nie potoczyła się tak, jak sobie wymarzyliście, mieliście jakąś podkładkę.

WT: Wiesz, wtedy to była normalna sprawa i też nobilitacja, żeby skończyć wyższe studia. To były inne czasy. Jak się miało ten papier z uczelni, to już można było znaleźć jakąś państwową posadkę i się z niej utrzymać. Na pewno było to jakieś życiowe i ekonomiczne wyjście z sytuacji, z tym że, tak jak Grzegorz wcześniej powiedział, kierowały nami inne pobudki, żeby być na studiach.

Jeszcze jedna rzecz mnie zastanawia w kwestii waszej kariery. Nie jest to wcale takie popularne u muzyków. Większość zespołów, kiedy zmienia styl, eksperymentuje, robi to jednak w granicach swojej macierzystej formacji. Wy powoływaliście do życia nowe. Też jakby z przymusu w związku z historią z pierwszym Kombi. Nie baliście się, że się rozmienicie na drobne, popadniecie w zapomnienie? O.N.A. wprawdzie bardzo mocno wypaliło, jednak ryzyko było.

GS: Nigdy nie baliśmy się zmian czy rewolucji. To wychodziło od nas samych. Z pierwszego Kombi nie zostaliśmy wyrzuceni, tylko odeszliśmy sami. Chcieliśmy grać muzykę, która wtedy była nam bliższa. Myśmy wyrośli z rocka. Nasz pierwszy i drugi zespół - Kameleon i Horoskop - były hardrockowe. Dlatego to, co później graliśmy w Skawalker czy O.N.A. nie stanowiło dla nas problemu. Mieliśmy doskonałe podstawy i znajomość tego gatunku. Przyszło nam to łatwo. Zadałeś ciekawe pytanie, bo chyba faktycznie wymagało to odwagi od nas, bo się tak rzucaliśmy, ale zobacz... Praktycznie wszystko, za co się zabraliśmy, nawet ten powrót Kombii, jednak wyszło. Był to bez wątpienia sukces. Kto wie, może jeszcze z czymś wystrzelimy (śmiech). Jakoś specjalnie spokojnymi duszami nie jesteśmy.

Ale podobno też mocno rock'n'rollowego trybu życia nie prowadziliście. Staraliście się utrzymać trzeźwość umysłu.

WT: Zależy też, co rozumiemy pod tym pojęciem. Że co, zapić się jednego dnia i umrzeć? (śmiech)

GS: Chodzić wiecznie naćpanym czy nawalonym...

Dokładnie. Rozumiecie, o co mi chodzi. Nie spadaliście pijani ze sceny. Mieliście świadomość.

WT: Wiesz, wiedzieliśmy, że liczy się to, żeby grać. Lubimy to robić i to było dla nas priorytetem.

GS: Poza tym też nie należy zapominać, że wiele osób ma takie myślenie życzeniowe. Że jak ktoś jest idolem, podlega innym presjom czy naciskom. Ale też są przecież takie rzeczy, jak życie. Jesteśmy bardzo dumni z tego, że nie musieliśmy nigdy rezygnować z pracy jako muzycy. Do dzisiaj utrzymujemy się praktycznie z grania muzyki. Pojawiają się zarzuty, że jesteśmy komercyjni. Ale nawet Nirvana była komercyjna. Nie należy tych pojęć mylić, bo wszystko, co się sprzedaje, jest komercją. Stąd też nasze zmiany były świadomym wyborem. To nie było tak, że rzucaliśmy się z głową do pustego basenu.

Słuchajcie. Skąd wytrzasnęliście Agnieszkę Chylińską? Wy, muzycy już na porządnym dorobku i nagle pojawia się dziewczyna z gdańskiego VIII LO.

GS: To w sumie bardzo prosta historia. W życiu wieloma rzeczami rządzi przypadek, tutaj akurat bardzo szczęśliwy. Żyliśmy obok siebie w Sopocie. Jakieś trzysta metrów. Mijaliśmy się, nie wiedząc o sobie w ogóle, chociaż ona mówi, że wiedziała, kim jestem. Spotkaliśmy się na koncercie jej zespołu, półamatorskiego można powiedzieć, z którym występowała w Starogardzie Gdańskim. Graliśmy tam na dniach miasta, a oni byli jednym z supportów. No i usłyszeliśmy ten niesamowity głos. Zachwyciliśmy się. Nawiązaliśmy wstępny kontakt, ale do sprawy wróciliśmy dopiero po pół roku, w czasie robienia kolejnej płyty Skawalkera. I zaświtało nam, że może by ją odszukać. Tak zrobiliśmy i powstał zespół O.N.A. To było w ogóle śmieszne, bo nagrywaliśmy "Modlishkę" jako Skawalker. I dopiero po nagraniu materiału, podjęliśmy decyzję o tym, żeby nie obciążać tego nowego projektu tym, co graliśmy wcześniej, znanymi już nazwami. Usunęliśmy się lekko w cień, nie mieliśmy z tym żadnych problemów. Wiedzieliśmy, że podejmujemy ryzyko, bo mogło z tego nic nie wyjść. Okazało się, że podjęliśmy dobrą decyzję. I jesteśmy też z tego dumni, że był to bardzo ważny dla niej i dla nas etap.

Wiem, że muzycy strasznie nie lubią tego pytania. Ale ono samo się nasuwa w przypadkach osób, które osiągnęły sukces w kilku grupach. I teraz tak - może nie który jest ważniejszy, ale który z zespołów jest wam bliższy. Kombi czy O.N.A.?

WT: Nie chcemy tego dzielić. Te projekty różnią się od siebie, więc porównywanie mija się z celem. To, że my braliśmy w nich udział, jest jedyną rzeczą, która je łączy. I chyba dobrze się czujemy w obu. W ogóle we wszystkich zespołach, w których byliśmy. Zawsze było fajnie, tylko inaczej.

GS: Żeby zachować jakąś tam formę, bo jestem gitarzystą i w O.N.A. miałem wielką okazję się wyżyć na tym instrumencie. Dziś też nie odstawiam jej na bok i co jakiś czas wypuszczam coś solowego, jak "Me and my Guitar". Może to bardziej niszowe, ale spełniam się jako instrumentalista. Najzabawniejsze jest to, że na tej bardzo rockowej płycie grają wszyscy koledzy z obecnego Kombii. Dla nas więc wykonać kolejną woltę, to jest pstryknięcie palcami. Jesteśmy dosyć wszechstronni, poruszamy się w wielu gatunkach. Mogę dlatego tylko przytaknąć Waldkowi. Bo te wszystkie dzieci są poniekąd nasze. Nie chcielibyśmy żadnego wyróżniać. Każdy zespół miał swoje zalety, miał też pewnie parę wad. Nie ma ideałów.

Opinie (177) ponad 20 zablokowanych

  • Kombi (1)

    Jakoś wszyscy byli i obecni współpracownicy zespołu i Łosowskiego potwierdzają jego wersję wydarzeń, włącznie z menageremi. Kto może potwierdzić wersję Panów S i T , że KOMBI to nie był i nie jest zespół Łosowskiego ? I że nie On w nim rządził i wiódł pierwsze skrzypce? Nikt.

    • 12 3

    • A co mają mówić ???? Gadają jak on bo nie załapali się na to co osiągnęłło KOMBII .Teraz liczą że wrócą dobre czasy ...a niestety dla nich juz nie wrócą

      • 0 5

  • król botoksu, a nie zycia

    • 15 2

  • Panowie z Kombii (1)

    Fanów nie interesuje kto założył, kto ile miał udziałów.... Wasze KOMBI to zespół z innowacyjną, inną muzyką ówczas, to Opera w Sopocie i czy tego chcecie czy nie Łoś ze swoimi Korgami i Commodore. Osiągnęliście wtedy sukces i teraz jedziecie na tej fali. Ten gatunek muzyki, który gracie obecnie ... jest nieakceptowalny dla ludzi, którzy wyrośli na Kombi. Jako Wasz fan, człowiek posiadający winyle, kiedy słyszę Wasze obecne martyniukowe takty .... przęłączam na inne radio. Tego nie da się słuchać - co więcej ... zginiecie na tworzeniu takiego chłamu wśród Shakir i innych pseudo komputerowych gwiazdeczek. Nie wiem ... ale grajcie coś innego niż ratatatataa ( komputerowe zresztą). To jest biedne, ludzie do których kierujecie taką muzę i tak będzie Was słuchać na streamie - nie będą kupować CD, serio. Weźcie to pod uwagę.

    • 16 2

    • Zamiast pięknych słów godnych oczywiście magistrów

      Chłopaki , można napisać prosto jak po zawodówce :
      1.Jest słabo na rynku więc gramy to co chce puścić rozgłośnia ( jeść trzeba)
      2.jest słabo na rynku - piszemy książkę; zawsze jakiś dodatkowy hajs
      3. Wyrośliście z Hard Rocka i teraz gracie disco polo...no O.K. to się nazywa wszechstronność.

      • 8 1

  • Slucham KOMBI od lat . Obojetnie czy I czy II Skawinski robi dobra robote (1)

    I bede ich sluchac nadal.
    A te ich wojny , przepychanki TO ICH SPRAWA.
    Ale tu nagle sie odezwali w komentach ci wszyscy PRAWILNI POLACY , tacy prawilni ze az strach.
    Narod kanciarzy i przekretasow co jeszcze nie zrobili nic dobrze. A tu krytykuja KOMBI .
    A kazdy z nich lewe programy kupowal i powielal na CD a ty nagle wielki krzyk o prawa autorskie. Obludny dwulicowy polski tlum

    • 4 13

    • błąd

      KOMBI nikt nie krytykuje, tylko KombII :)

      • 5 1

  • Kilka faktów (6)

    Ci dwaj panowie od zawsze wydawali mi się nieciekawymi osobnikiami. Obaj za kołnierz nie wylewali z jedna roznica: jeden z nich ma rozbuchane libido i nie odpuscilby zadnej pannie, a drugi wierzy w prawdziwą miłość...męsko-męską. Zamiłowanie do muzyki lata temu zamienili na zamilowanie do mamony. W 2003 gdy Agnieszka Chylińska poznała się na pazerności obu panów i dała im przysłowiowego pstryczka w nos, Skawinski i Tkaczyk na fali nostalgii za latami 80tymi postanowili założyć substytut Kombi o nazwie KOMBII. Panowie zgodnie uznali, że Sławomir Łosowski - twórca, lider i kompozytor największych przebojów zespołu Kombi (Tak to ten łysy na klawiszach zawsze obstawiony najlepszym sprzetem, kompozytor takich hitów jak Słodkiego, miłego zycia, Kochać cię - za późno, Za ciosem cios, Nietykalni czy kultowego utworu instrumentalnego "Bez ograniczen" który przez lata otwierał program 5-10-15) nie jest im do niczego potrzebny, bo wiele lat temu zniknął z rynku muzycznego. Sławomir Łosowski zawiesił działalność zespołu w 1992 i wybrał to, co dla niego najwazniejsze: opiekę nad ukochaną żoną.

    • 25 4

    • (2)

      Dodaj że sami olali pogrzeb kolegi którego wcześniej wywalili z Kombii SMSem no i jeden z nich zostawił żonę i chorą córkę dla jakiejś młodej d*py... wstydu nie mają

      • 4 0

      • (1)

        W sumie racja, chociaż trzeba oddać im sprawiedliwość, że byli na pogrzebie żony Łosowskiego (on sam wspomina o tym w swojej książce) i podobno było to ich jedyne spotkanie (zapewne tylko z widzenia) od momentu zaistnienia Kombii.

        • 0 0

        • Śp. Żona Łosowskiego, Łucja (zm. w 2015) była też od czasu do czasu wokalistką w Kombi w latach 70. Zachorowała na początku lat 80. W książce o O.N.A królowie życia piszą że gdy odchodzili z Kombi (w 92r) to ona już była ciężko chora i wymagała opieki (dlatego Łosowski zawiesił działalność zespołu) a w niedawnej książce o Królach Życia już piszą że wcale aż tak chora nie była. Takich przeinaczeń w stosunku to poprzedniej książki jest więcej. Wstyd.

          • 4 0

    • Ha,ha

      No fakt pan S mógłby wyjść z szafy,a nie opowiada nie spotkałam tej jedynej a ma 60 lat rozbawią tylko czytelników.Nie wiecie kiedy oni będą w Galerii Bałtyckiej pod schodami promować książkę?

      • 3 0

    • No i co z tego?

      Chcial to wybral.
      A oni robia co uwazaja za sluszne

      Wcale nie jest od nich w niczym lepszy

      A picie to ich prywatna sprawa

      • 1 4

    • Kilka faktów

      '' Obaj za kołnierz nie wylewali z jedna roznica: jeden z nich ma rozbuchane libido i nie odpuscilby zadnej pannie, a drugi wierzy w prawdziwą miłość...męsko-męską. '''' jeden z nich zostawił żonę i chorą córkę dla jakiejś młodej d*py...''CO TO JEST? kim jestescie zeby wp...lac sie w czyjes prywatne sprawy,oraz je oceniac?!!!! ps. moze napisz cos o swoim prywatnym zyciu?albo lepiej nie......

      • 0 2

  • Patryk masz dobry temat.

    Stary znajomy.Kombi to kawał historii.

    • 1 0

  • Oświadczenie Jacka Sylwina- oryginalnego managera KOMBI

    "Proszę Państwa! Reklamy 40-lecia Kombii w Radiu RMF i Telewizji Polsat oraz konkursy wokół tego są jednym wielkim kłamstwem! Zespół Kombii istnieje niewiele ponad 10 lat a O.N.A. nie ma nic wspólnego z prawdziwym KOMBI, którego liderem i filarem jest Sławomir Łosowski. To KOMBI obchodzi 40-lecie, a Skawińskiego i Tkaczyka nie ma w tym zespole od 24 lat! Piosenki pt. "Przytul mnie", "Jej wspomnienie", "Kochać cie za późno", "Słodkiego miłego życia", itd - to wielkie przeboje zespołu KOMBI, a nie Kombii. Jest to wielka mistyfikacja obu panów muzyków, za którymi wszyscy bezkrytycznie poszli nie zdając sobie sprawy z realiów i prawdy. Media odpowiedzą za to, ponieważ zostały naruszone osobiste i wizerunkowe prawa autorskie! KOMBI to zawsze Sławomir Łosowski, a Kombii to mutant w postaci w postaci dwóch byłych muzyków KOMBI, którzy wykorzystali markową nazwę! Piszę to z pełną odpowiedzialnością, ponieważ byłem managerem i producentem zespołu KOMBI w czasach jego największych sukcesów w Polsce i za granicą" - Jacek Sylwin

    • 24 2

  • Dlaczego (11)

    Dlaczego Kombii grają kompozycje Łosowskiego podpisując je Kombii? Dlaczego zerżnęli na żywca intro do Slodkiego milego zycia, Za ciosem cios i innych i graja jako swoje? Dlaczego wykorzystują sample z głosem Łosowskiego i używają jako swoje?

    • 19 4

    • BO (1)

      sami nie są w stanie stworzyć teraz tak dobrych utworów.Ich dwa największe przeboje ,Pokolenie i Avinion to kompozycje klawiszowca, którego już dawno wyrzucili, Wielgosza, z tekstami Cygana.Ostatnia płyta to klapa, więc trzeba zrobić nieco szumu książką z jazdą po Łosowkim.Nie ważne jak mówią, byle by mówili - hasło celebrytów.

      • 7 0

      • Co ciekawe, panowie sami między wierszami przyznają, że dopadł ich kryzys twórczy: "Szczerze mówiąc, to nawet my mamy problem z utrzymaniem się na rynku. Zastanawiamy się, co jeszcze możemy zrobić. Bo jedziemy na tym rozpędzie, który mamy, szmat czasu." (str. 69)

        • 5 0

    • Łosowski w swoim cover bandzie z wokalistą z "jaka to melodia" też korzysta z dorobku Skawińskiego i Tkaczyka (6)

      Tak więc wygląda na to że jakoś się dogadali.

      Choć najuczciwsze by było aby skoro tak się nie lubią i dowalają sobie nawzajem w swoich książkach aby zrezygnowali z prezentowania na koncertach utworów napisanych przez konkurenta.

      Choć prawda jest taka że Łosowski bardziej korzysta z dorobku duetu Skawiński-Tkaczyk niż odwrotnie. Na koncertach Kombii można usłyszeć jedynie Słodkiego Miłego Życia i Kochać Cię za Późno które są kompozycjami Łosowskiego(choć ta druga z tekstem Tkaczyka)

      Za to Kombi Łosowskiego gra Black Or White Skawińskiego oraz prezentuje sporo numerów z tekstami Tkaczyka-Nietykalni, Czekam Wciąż, Za ciosem Cios czy Kochać Cię za Późno.

      • 0 8

      • (2)

        Tylko że w Kombi na pierwszym planie była (i w sumie wciąż jest) bardziej muzyka niż tekst, nawet jeśli ten ostatni mówi o czymś ważnym, więc bardziej istotne jest to, co kto skomponował. Poza tym Skawiński i Tkaczyk chyba jeszcze do niedawna nie rozliczali się z Zaiksem za publiczne wykonywanie kompozycji Łosowskiego, a choćby na trasie rzekomego 40-lecia grali także "Przytul mnie" i "Bez ograniczeń".

        • 5 1

        • 48 lat minelo (1)

          Podczas koncertu rzekomego 40-lecia (choc graja ze soba 48 lat) byla transmisja w Polsacie i utwory Łosowskiego Słodkiego milego zycia, Bez ograniczen, Przytul mnie i inne podpisane byly jako Kombii. Ciekawostka to dlaczego oryginalny utwor Łosowskiego pt Kochac cie za pozno, podpisali jako Kombii i dali tytul Kochac cie.

          • 4 0

          • bo tak robią podli ludzie i jeszcze podlejsze media, te posaty czy rmfy całe kilkanaście lat wmawiały ludziom że ten zespół z dwoma i to ta sama kapela co grała w latach 70 i 80 a że odbiorcy w/w mediów to umysłowi abnegaci to nie rozgryźli kłamstwa i manipulacji i tak od lat.TVNy Poslaty czy radia głównego ścieku jak widać są na bakier z prawdą i zasadami więc uszło ich uwadze to że kolesie okradają Łosowskiego żerując na łudząco podobnej nazwie i promocji jaką te kłamliwe media im robiły ciekawe dlaczego w takim RMFie czy na Polsacie ani razu nikomu przez gardło nazwisko Łoosowski nie przeszło czy dziennikarze muzyczni tych stacji to takie same kanalie bez wartości?

            • 5 0

      • Dziwne aby Kombi nie gralo Black & White przeciez to piosenka z dorobku Kombi. Teksty do piosenek Kombi, Tkaczykowi pozwolil mu pisac lider czyli Łosowski aby dac mu wieksza szanse zarobienia bo z koncertow az tak wiele nie mieli.

        • 4 0

      • KOMBIIIII

        Gra też instrumentalne Sławka, przeżyj YouTube.

        • 3 0

      • jak może lider zespołu założyć cover band swojego zespołu? gdzie tu logika?

        • 4 1

    • (1)

      A dlaczego Łosowski gra wykorzystując słowa napisane przez Waldemara Tkaczyka do takich piosenek jak "Za ciosem cios " Kochac cie za późno" "Nietykalni" "Czekam wciąz " ??????? i gra jako swoje ??? Nie zaznaczając nigdzie ze autorem jest Tkaczyk tylko o wszystkim mowi ze to sa jego kompozycje ???? ...

      • 0 5

      • Po pierwsze Tkaczyk napisał teksty, a nie muzykę, dlatego są to kompozycje Łosowskiego, po drugie na wszystkich płytach Kombi Tkaczyk jest wpisany jako autor tekstów pod wyżej wymienionymi piosenkami (a Skawiński jako kompozytor "Black and White" na płycie z koncertem 40-lecia), więc nie ma mowy o żadnym pomijaniu.

        • 3 0

  • sie dowiedzialem

    ze obaj skończyli pedagogikę...skawiński zartowal ze mu to pomaga w kontaktach z mlodzieza.

    • 10 1

  • (1)

    Pamiętacie teledysk do "Historyjki" O.N.A. i napis na koszulce Skawińskiego, który pojawia się mniej więcej w 35. sekundzie? Chyba nieprzypadkowo pierwszy zespół, jaki założył z Tkaczykiem, nazywał się Kameleon...

    • 5 1

    • Gra i trąbi

      Pisało tam "Nie lubię Kombi", najpierw przeczytałam "Nie lubię kobiet" hi,hi.

      • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Targi Rzeczy Ładnych

15 zł
Kup bilet
targi

Wielka Szama na Stadionie - wielkie otwarcie sezonu w Gdańsku! (12 opinii)

(12 opinii)
street food

Kwiat Jabłoni "Nasze ulubione kluby" (8 opinii)

(8 opinii)
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Festiwal FETA to: