• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Tinder - miłość czy przygoda?

Mateusz Groen
14 listopada 2021 (artykuł sprzed 2 lat) 
Wielka miłość, a może wielki zawód miłosny? Trójmiejscy tinderowicze opowiadają nam swoje historie. Wielka miłość, a może wielki zawód miłosny? Trójmiejscy tinderowicze opowiadają nam swoje historie.

Tinder to najsłynniejsza aplikacja randkowa, dzięki której wiele osób znalazło wielką miłość i żyje w szczęśliwych związkach. Są jednak też tacy, którzy sparzyli się i nie wierzą w skuteczność aplikacji z płomyczkiem. Postanowiliśmy zapytać "tinderowiczów" z Trójmiasta, w jakim celu korzystają z Tindera.



Imprezy w Trójmieście


Miłość za kliknięciem palca



Czy trudno jest poznać kogoś na żywo bez używania aplikacji randkowych?

Z Tindera korzysta już ponad 50 mln osób na świecie. Charakterystyczny dla tej aplikacji ruch "przesunięcie w lewo/prawo" (swipe) wykonywany jest 1,6 mld razy dziennie i każdego dnia łączy 26 mln par (match). Jak twierdzi wydawca, wirtualne spotkania przekładają się na około 1,5 mln randek tygodniowo. Aplikacja dostępna jest w 190 krajach i 40 językach.

W Polsce Tinder ma ponad 730 tys. użytkowników, z których większość stanowią mężczyźni (66%). To przede wszystkim osoby młode (51% jest w wieku 18-24 lata; 37% z przedziału 25-34 lata), mieszkańcy dużych miast. Korzystanie z aplikacji jest proste. Wystarczy założyć konto, podać swoje dane, preferencje i lokalizację, a aplikacja pokazuje osoby znajdujące się w pobliżu. Wystarczy tylko przesunąć palcem ekran smartfonu w prawo (jeśli dana osoba nam się podoba) lub odrzucić ją ruchem w lewo. Po wzajemnej akceptacji tworzycie tzw. match, czyli najprościej mówiąc - parę. Od tego momentu możecie zacząć ze sobą pisać.

W dobie internetu szukanie wybranka lub wybranki za pomocą portali randkowych nie jest niczym zadziwiającym. Jednak według naukowców randkowanie online może obniżać samoocenę i wywołuje wiele negatywnych konsekwencji, które odbić się mogą na naszej psychice. Zbyt duża liczba stworzonych par i ilość odrzuceń jeszcze przed pierwszym spotkaniem mogą być dla niektórych dość kłopotliwe i bolesne. Tinder jest jak gra, której wygraną jest osiągnięcie tej idealnej pary. Droga ta jednak to niekiedy mieszanka przyjemności z rozczarowaniem ukryta w poręcznej aplikacji mobilnej. Tinderowi randkowicze muszą się też mierzyć z dość powszechnym zjawiskiem podszywania się pod kogoś, kim się nie jest lub też z przekłamanymi zdjęciami, które prezentują zupełnie inny wizerunek niż w rzeczywistości.

Tinder w czasach pandemii. Czy się zmienił?



Miłosne perypetie z Internetu



Po zdobyciu "Matcha" możecie zacząć ze sobą pisać i oddać się flirtowaniu. Po zdobyciu "Matcha" możecie zacząć ze sobą pisać i oddać się flirtowaniu.
Tinder przeżył oblężenie podczas pierwszych fal pandemii, kiedy to zamknięci w domach single i nie tylko, odczuli brak drugiego człowieka nawet do zwykłej rozmowy. Jednak czas zamknięcia się na ten moment skończył, więc postanowiliśmy sprawdzić, jaki stosunek do aplikacji mają trójmiejscy "Tinderowicze".


- Ponad 3 lata temu poznałem na Tinderze moją obecną i, miejmy nadzieję, finalną partnerkę. Niemniej uważam, że najczęściej spotykanym celem użytkowników tej aplikacji są jednak przelotne związki w celach "wymiany płynów" i przyjemności - mówi Maciek.
- Poznawanie ludzi przez Tindera to już żadna rewolucja. U mnie zaczęło się od żartów i nudy w pracy. Koleżanka podpuściła mnie i namówiła do instalacji. Niby dla beki. Zainstalowałam i zaczęłam bezmyślnie przesuwać prawo, lewo. I tu nagle match! Niestety, okazało się, że jest tam dużo dziwolągów, więc uciekłam. I tak co jakiś czas dla zabawy znowu przeglądam. Ostatecznie skończyło się poznaniem chłopaka, po 3 miesiącach wspólne mieszkanie, teraz jesteśmy zaręczeni i budujemy wspólny dom. Ostatecznie wyszło raczej na plus - mówi Marta
- Uważam, że jedną z najpiękniejszych w życiu rzeczy jest poznawanie nowych ludzi. Dla mnie serwisy randkowe służą głównie temu celowi. Z wieloma ciekawymi osobami poznanymi w ten sposób mam kontakt do dzisiaj. Nie ukrywam też, iż zawdzięczam internetowi poznanie mojej drugiej połówki, z którą jestem w szczęśliwym związku. Połączyły nas amerykańskie serwery, a okazało się, że mieszkamy na tym samym osiedlu. Gdyby nie nowe technologie, moglibyśmy się tylko mijać, bo przecież nie wypada w dzisiejszych czasach zaczepiać obcych na ulicy. Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach, gdy króluje kultura cyfrowego narcyzmu, zaabsorbowani sobą jesteśmy połączeni z innymi, a jednocześnie samotni jak nigdy wcześniej - mówi Artur.
Czytaj też: Kiedy seks jest niebezpieczny?

Tinder stosowany jest też przez niektórych jako lekarstwo na złamane serce. Nie jest to nic dziwnego, ponieważ wiele osób po stracie osoby bliskiej ze swojego otoczenia stara się zapełnić powstałą lukę w sercu.

- Po zerwaniu byłam w dołku, po jakichś może dwóch miesiącach postanowiłam zainstalować aplikację, którą gardził mój były. I poznałam tam chłopaka. Cudny z wyglądu i bardzo ciekawy opis o muzyce. Dla żartów dałam w prawo, myślałam, że takie "ciasteczko" mnie nie zauważy. No i zauważył mnie. Amerykanin z Seattle, który akurat przyjechał do Gdańska na ślub kolegi. Myślałam sobie, że popiszemy parę dni i mu się znudzi. Dziś piszemy ze sobą ponad miesiąc. Podkreślę, że rozmawiamy codziennie pomimo 9-godzinnej różnicy strefowej. Niedawno zadeklarował
Nie żałuję, że zainstalowałam Tindera. Bo poznałam kogoś, kto sprawia, że chcę wierzyć w miłość i jakoś łatwiej wstaje się rano z łóżka
przyjazd do Polski, by móc spędzić ze mną czas i poznać moich rodziców. Ogólnie po rozstaniu stwierdziłam, że miłość nie istnieje, a dobre zamiary ludzi można obserwować jedynie w książkach. Jake zmienił moje zdanie i trochę uratował mnie przed samą sobą. Nie musiał wysyłać mi kwiatów, dawać prezentów czy deklarować mi, że mu zależy. Robił to wszystko w inny sposób. Czekając do nocy aż się obudzę, by napisać mi dzień dobry, wysyłając mi filmik, jak gra na gitarze moją ulubioną piosenkę, rozmawiając ze mną o totalnych głupotach po pracy. Nie żałuję, że zainstalowałam Tindera. Poznałam kogoś, kto sprawia, że chcę wierzyć w miłość i jakoś łatwiej wstaje się rano z łóżka - mówi Magda.

Katolicki Tinder: miłość, modlitwa i szybkie randki Katolicki Tinder: miłość, modlitwa i szybkie randki

Aplikacja jest prosta w obsłudze, jednak czy łatwo na niej znaleźć kogoś ciekawego? Aplikacja jest prosta w obsłudze, jednak czy łatwo na niej znaleźć kogoś ciekawego?
Jednak nie wszyscy mają tak dobre doświadczenie z aplikacją.

- Wydaję mi się, że jestem już "królową" Tindera. Przytrafiło mi się wiele dziwnych sytuacji, ale dalej z niego korzystam. Jedną z takich ciekawszych historii było spotkanie z chłopakiem, który miał być wysokim brunetem mającym 190 cm wzrostu, o sportowej sylwetce. Na spotkanie przyszedł faktycznie podobny mężczyzna, jednak dużo niższy z zaokrąglonym brzuchem. Pomijając jednak ten aspekt, po spacerze i restauracji, chłopak zaproponował mi, że odwiezie mnie do domu. Nie wydawał się jakimś szemranym typem, wiec się zgodziłam. W trakcie drogi, mój potencjalny partner uznał, że musi mi coś koniecznie pokazać. Zaczęliśmy jechać przez las, już wtedy pomyślałam "mój boże, przecież ja już nie wrócę do domu", jednak zamurowana nic nie powiedziałam. Podjechaliśmy nad jakieś jezioro, gdzie stał kamper. Tutaj już miałam jeszcze większy strach i w głowie myśli, że zgwałci mnie i zabije. Okazało się jednak, że to jego kamper, który chciał mi pokazać i uznał, że to odpowiedni moment, mimo że był środek nocy. Relacja jak szybko się zaczęła, tak też się skończyła. A ja dalej przesuwam na Tinderze i mi się nie nudzi - mówi Kasia.
Czytaj też: Nieudane randki. Komu się przydarzyły?

- Tinder nieważne czy dla hetero, czy homo to jedna wielka rozpadlina. Nie przesadzając, ponad 90% osób, z którymi stworzyłem tzw. matcha, nie odezwała się nawet słowem. Niektórzy uznają aplikację chyba jako przegląd "dostępnych opcji" na rynku. Dodatkowo, często się zdarzało, że już przy pierwszej wiadomości mogłem przeczytać propozycję seksualną. To nie dla mnie. Nie mam i nie wracam do apki, nawet jak mam gorszy czas - mówi Kamil.
- Kiedyś miałem kryzys w związku. Wydawało się, że już wszystko pozamiatane, nie ma o co walczyć. Kumpel namówił mnie na Tindera. Zainstalowałem, dałem zdjęcie bez twarzy, bo jeszcze sprawa rozwodowa nie ruszyła. Kilka razy się spotkałem na randki, ale bez szału. Aż tu nagle, bomba. Marta, 34 lata, intrygujący, wyróżniający się opis, jedno zdjęcie tyłem, nie było widać za bardzo twarzy. Kilka przegadanych nocy i w końcu randka. Jakież było moje zdziwienie, gdy do restauracji weszła kobieta, którą dobrze znam z widzenia. Marta mieszka na moim osiedlu, ma męża, dwójkę dzieci. Na początku konsternacja, pogadaliśmy trochę, okazuje się, że w małżeństwie seksualna i emocjonalna stagnacja, a ona szuka wrażeń. Ja jej tych wrażeń nie dostarczyłem, obiecałem jednak dyskrecję. Potem jeszcze trafiłem na kilka mężatek. Z żoną ostatecznie mi się poukładało, Tindera odinstalowałem - mówi Grzegorz.
Co osoba, to inne podejście. A wy korzystaliście z Tindera lub innych aplikacji randkowych? Podzielcie się swoimi doświadczeniami w komentarzach.

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (223)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Targi Rzeczy Ładnych (3 opinie)

(3 opinie)
15 zł
Kup bilet
targi

Wielka Szama na Stadionie - wielkie otwarcie sezonu w Gdańsku! (12 opinii)

(12 opinii)
street food

Kwiat Jabłoni "Nasze ulubione kluby" (11 opinii)

(11 opinii)
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Co jest stolicą Irlandii?