• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Tomasz "Lipa" Lipnicki - zwykły chłopak z Nowego Portu

Patryk Gochniewski
21 maja 2021 (artykuł sprzed 3 lat) 
Tomasz Lipnicki: Ja jestem odważny, jeśli chodzi o pewne kwestie. Dzielenie się nimi z ludźmi nie uważam za formę katharsis czy próbę rozliczenia ze sobą. Raczej chodzi mi o to, aby mnie ludzie lepiej poznali. Kiedy to zrobią, lepiej też poznają moją twórczość, moje słowa, moje dźwięki. Tomasz Lipnicki: Ja jestem odważny, jeśli chodzi o pewne kwestie. Dzielenie się nimi z ludźmi nie uważam za formę katharsis czy próbę rozliczenia ze sobą. Raczej chodzi mi o to, aby mnie ludzie lepiej poznali. Kiedy to zrobią, lepiej też poznają moją twórczość, moje słowa, moje dźwięki.

Tomasz Lipnicki. Lipa. Dla pokolenia wychowanego na polskim rocku czasu przemian ustrojowych to jedna z najważniejszych postaci polskiej sceny. On sam jednak tak siebie nie widzi - jak sam mówi, jest zwykłym chłopakiem z Nowego Portu. I trudno się z tym nie zgodzić. Zwłaszcza po lekturze autobiograficznego wywiadu rzeki "Jeżozwierz", który przeprowadził Przemysław Łucyan. Książka jednak to nie wszystko - właśnie ukazała się solowa płyta Lipy pt. "Dźwięki słowa".



Planowane imprezy w Trójmieście



Patryk Gochniewski: Jak zdrowie, zaszczepiony?

Tomasz Lipnicki: W zeszłym tygodniu przyjąłem drugą dawkę. Nie narzekam na sprawy covidowe.

A jak stan konta? Nie chcę być wścibski, pytam z ciekawości. Poniekąd nawiązując do wpisu sprzed ponad roku, kiedy po wprowadzeniu pierwszego lockdownu napisałeś na Facebooku, że zostało ci niecałe 200 zł na koncie i do maja będziesz musiał jeść gruz.

Teraz mam 100 zł na koncie. Ale na szczęście mam brata, który mi pożyczy parę złotych. Naprawdę, ktoś sobie leci z nami w trąbę. Nie wiem, z jakiego powodu tak się dzieje. Muzycy, zespoły muzyczne i cyrkowe, jesteśmy wyłączeni z możliwości występowania publicznego, kiedy wszystko inne rusza - kultura czy sport. To zaczyna wyglądać tak, jakby ktoś personalnie nie lubił tego rodzaju twórczości i w jakiś sposób chciał dać temu upust w legislaturze. Oczywiście, to może być tylko moje głupie podejrzenie, ale jak się człowiek rozgląda, to trudno odnieść inne wrażenie.

Biorąc pod uwagę to, w jakim miejscu znalazła się branża muzyczna, to książka i płyta ukazały się w idealnym momencie - dadzą trochę spokoju.

No dadzą, ale pamiętaj, że przecież musiałem cały rok żyć bez przychodu. Ja jestem zadłużony po uszy po prostu. Ktoś może powiedzieć, że trzeba było zaoszczędzić. Owszem, no może i mogłem, ale też z czego? Nie jestem krezusem, nie zarabiam setek tysięcy rocznie, żebym miał z czego odłożyć.

Brodka, The Dumplings, Quebonafide na otwarcie Open'er Park



Porozmawiajmy o książce Jeżozwierz. Jak to było? Przyszedł do ciebie Przemek Łucyan i powiedział: "Lipa, chcę napisać twoją biografię"?

Nie chodziło o biografię, a właśnie o wywiad rzekę, o porozmawianie o rzeczywistości. Dobrze się nam rozmawiało i rozszerzyło się to do takich elementów biograficznych. Ale to nie był mój pomysł (śmiech). Może to zabrzmi dziwnie, ale wrodzona skromność nie pozwalała mi nawet myśleć, że mógłbym o sobie napisać książkę. Być może za dziesięć, dwadzieścia lat, w ramach podsumowania czy benefisu artystycznego, ale no cóż, namówili mnie (śmiech).

Jak długo trwał proces powstawania? W końcu to opasłe tomiszcze, a domyślam się, że i tak sporo treści po drodze wyleciało.

No, prawie trzy lata się spotykaliśmy i rozmawialiśmy. Przemek przyjeżdżał, siadaliśmy sobie w kuchni albo szliśmy na spacer i gadaliśmy. Moglibyśmy tak jeszcze gadać i gadać, wiele wątków poruszyć lub sięgnąć głębiej, ale wówczas byłoby to jeszcze bardziej opasłe i tym samym dla wielu odstraszające.

Kiedy czytałem "Jeżozwierza", odnosiłem czasami wrażenie, że to była dla Ciebie pewna forma terapii. Wiwisekcja życia.

Ja jestem odważny, jeśli chodzi o pewne kwestie. Dzielenie się nimi z ludźmi nie uważam za formę katharsis czy próbę rozliczenia ze sobą. Raczej chodzi mi o to, aby mnie ludzie lepiej poznali. Kiedy to zrobią, lepiej też poznają moją twórczość, moje słowa, moje dźwięki. I chyba o to mi najbardziej chodziło, a nie o rozliczenie ze sobą. Chociaż oczywiście pojawiały się wątki, które zadzwoniły mi w obrębie sumienia.

Przybylska, Wałęsa, Tusk, Krauze i inni - inspirujące biografie



Jest tu sporo o muzyce, o Illusion, o Lipali. Ale przede wszystkim jest tu człowiek. To właśnie te historie z życia są solą tego wydawnictwa. Ludzie, którzy do tej pory niewiele o Tobie wiedzieli, zobaczą, że jesteś taki, jak oni. Tyle że zamiast siedzieć w biurze, stoisz z gitarą przed mikrofonem.

Po prostu jestem zwykłym chłopakiem. I takich chłopaków czy dziewczyn jak ja jest mnóstwo. Jedni mieli mniej szczęścia bądź też więcej i się realizują w ramach swoich pasji. I tyle. Nigdy się nie wywyższałem ani nie uważałem, że jest to lepsze od robienia czegoś innego. Tak mnie życie pokierowało, ukształtowało i robię to, co robię. To nie jest nic zdrożnego ani nic wielkiego. Po prostu sobie gram. I tym graniem odreagowuję pewne emocje, których mi przysparza rzeczywistość.

Moim zdaniem to też ważna książka. Domyślasz się dlaczego?

(śmiech) Nie, nie rozumuję w takich kategoriach. Po prostu, jest książka, jest napisanych parę słów, ktoś je może przeczyta, będzie mi miło i tyle...

Przede wszystkim z tego względu, że wielu osobom się wydaje, że jak jesteś gwiazdą rocka, to nie masz żadnych problemów. Przecież masz wszystko, o czym wielu marzy, więc jak możesz w ogóle na coś narzekać. A tu się okazuje, że nawet jak sprzedajesz miliony płyt na świecie, możesz mieć różnego rodzaju kłopoty. Co dobitnie zresztą pokazały przykłady z ostatnich lat.

No, oczywiście. W przypadku wielu gwiazd pieniądze szczęścia nie dają. Najzwyczajniej w świecie. Mózg pracuje tak, jak pracuje. Człowiek ma swoje potrzeby emocjonalne, których mu pieniądze nie są w stanie zapewnić. A po drugie jest też choroba, depresja nią jest. Możesz sobie zarabiać nie wiadomo ile, ale jeśli nie podniesiesz rękawicy i nie zaczniesz się po prostu leczyć, to przegrasz, nawet mając worki pieniędzy. A ja jeszcze - w przeciwieństwie do gwiazd - nie mam tych worków (śmiech). Ale wiesz, bogaty czy biedny - depresja nie wybiera. Jak się realizujesz w jakikolwiek sposób i czujesz, że jesteś spełniony i zmagając się z życiem, jednak ta strona zadowolenia jest istotniejsza od tej przynoszącej cierpienie, wtedy jest łatwiej. Wszyscy jedziemy na tym samym wózku.

Trójmiejskie nowości muzyczne: rap, pop, jazz i alternatywa



Jest tu sporo bardzo osobistych informacji - choroba twojej mamy, twoje problemy. Czy w trakcie przygotowywania tej książki były takie momenty, że powiedziałeś Przemkowi: "sorry, ale nie chcę o tym rozmawiać"?

Były, oczywiście. Były momenty i tematy, o których nie chciałem mówić w ogóle albo nie chciałem ich tak szeroko omawiać. I w książce to też widać. Każdy ma swoje granice. Ja także.

Od naszego ostatniego spotkania minęła dekada. Udało ci się w końcu wydostać z tego kamienicznego mieszkania w Nowym Porcie?

Nie (śmiech). Mieszkam tu cały czas, ale od sześciu lat na swoim. Udało się resztę wykupić. Jesteśmy na swoim, zrobiliśmy remont i tak sobie żyjemy. Jest lepiej, niż było.

To znaczy, że nie musisz już dzielić korytarza z pijakami, o których wtedy opowiadałeś.

No, nie mamy już ściany, za którą żyli. Całe szczęście. Widzisz, jakoś się splata ten los, że nie pozwala zatonąć. To też jest cudowne w tym życiu. Zawsze, gdzieś w najgorszej godzinie, coś się pojawia, ktoś się pojawia i udaje się wypłynąć na powierzchnię.

I co, dalej utrzymujesz, że Nowy Port do końca życia?

Zapewne tak. Nie podejrzewam, że nagle zarobię gdzieś albo wygram nie wiadomo jakie pieniądze i będę mógł sobie zmienić na jakieś inne cudowne miejsce. W moim przypadku cudowne znaczy, że jeszcze bliżej morza (śmiech). I wolałbym oczywiście w jakimś małym domku niż w kamienicy, ale to są marzenia, które się nie ziszczą, bo jestem realistą. Ale w Nowym Porcie nie jest źle. To jest moje rodzinne miejsce, tu się wychowałem, tutaj się dobrze czuję, mam bardzo blisko do miejsc, które kocham. Nie narzekam. Mógłbym być w dużo gorszym miejscu, a żyję w Europie, co tu narzekać? Bez przesady. Im się człowiek szybciej pogodzi z rzeczywistością, tym lepiej mu się później żyje. Tak mi się wydaje. Nie chodzi tu o porzucenie wszelkich nadziei, bo to przyjemnie mieć marzenia, ale warto zdać sobie sprawę, że mogą się nie spełnić i nie warto z tego względu rozpaczać. Trzeba żyć swoim życiem, doceniać to, co jest. Starać się zaspokajać swoje potrzeby, pasje i wszystkie te rzeczy, które uczynią życie piękniejszym.

Czytaj także: Tomasz Kot w teledysku trójmiejskiego duetu Martin Lange

Tomasz Lipnicki: Nie miałem koncepcji na tę płytę. Tak działam. Przetrzepałem tak zwaną szufladę - i muzyczną, i tekstową - trochę ogarnąłem to wszystko. Tych pomysłów było dużo więcej, ale gdzieś pospinałem je sobie estetycznie - nad czym chciałem pracować i które pomysły rozwijać dalej. I tyle, tak mi wyszło. Tomasz Lipnicki: Nie miałem koncepcji na tę płytę. Tak działam. Przetrzepałem tak zwaną szufladę - i muzyczną, i tekstową - trochę ogarnąłem to wszystko. Tych pomysłów było dużo więcej, ale gdzieś pospinałem je sobie estetycznie - nad czym chciałem pracować i które pomysły rozwijać dalej. I tyle, tak mi wyszło.
Twojej nowej płyty "Dźwięki słowa" nie ma w serwisach streamingowych. Dlaczego?

Pojawi się jeszcze. Pewnie nie we wszystkich, bo to bez sensu. Nie ma jej także w sklepach. Wolę jednak sprzedawać ją osobiście, bo to jest tak niewielki nakład, że nie mogę się dzielić procentem. Jeśli ją wrzucę w streaming, to sprzedaż natychmiast spadnie. Muszę wyczekać, ale na razie chcę jej jeszcze dać szansę.

Czyli trochę powrót do korzeni, oddolna inicjatywa.

No tak. W mojej sytuacji to jest jedyna droga. Mam przyjaciela, który jest moim wydawcą, i mogę takie eksperymenty robić, takie płyty nagrywać. Zapewne żadna duża wytwórnia by tego nie wydała. To są rzeczy niszowe po prostu.

Znów wrócę do naszej ostatniej rozmowy, kiedy siedzieliśmy w gdańskim Parlamencie. Powiedziałeś mi wtedy, że wolisz mniejsze koncert, że te duże cię przytłaczają. "Dźwięki słowa" to materiał do bardzo kameralnych sal - tworząc tę płytę, miałeś gdzieś z tyłu głowy, że właśnie fajnie by było zrobić coś bardziej intymnego?

Ja nie miałem koncepcji. Tak działam. Przetrzepałem tak zwaną szufladę - i muzyczną, i tekstową - trochę ogarnąłem to wszystko. Tych pomysłów było dużo więcej, ale gdzieś pospinałem je sobie estetycznie - nad czym chciałem pracować i które pomysły rozwijać dalej. I tyle, tak mi wyszło. Nie myślałem, gdzie je będę grał. Raczej będzie bardzo trudno je usłyszeć na żywo. Nie planuję. Być może z Lipali zagramy jeden czy dwa utwory z tej płyty, ale nie zamierzam grać solo tego, bo jest to niewykonalne. Gdyby to jeszcze było śpiewane, to jeszcze by się dało z gitarą. Ale jest deklamacja, jest arytmicznie. Nie jestem w stanie tego zagrać. Mógłbym oczywiście stworzyć zespół, ale to się ekonomicznie nie spina (śmiech). Znam rynek i znam swoją siłę. Wiem, jaka jest siła mojego nazwiska. I nie jest wielka.

Czytaj także: Tytus Skiba: Nie uważam się za muzyka

Myślę, że dla wielu osób ten materiał będzie szokujący. Lipa, człowiek z Illusion, z Lipali, rockman. A tu poezja!

Lat temu dwadzieścia, gdy nagrałem pierwszą solową płytę, też była taka reakcja. Nie spodziewałem się też innej. Ale i tak jest lepiej niż wtedy. Ludzie są bardziej chłonni, otwarci, lepiej mnie znają i wiedzą, że stać mnie na różne eksperymenty i się po prostu nie certolę. Oczywiście, na pewno są wciąż ci, którzy się zdziwili, ale co na to poradzę?

Jesteś romantykiem?

Miewam stany w niektórych sytuacjach, ale raczej w głowie niż w praktyce.

Jest jeszcze na pewno pewien aspekt, który zdziwi słuchaczy. Na swoim Facebooku zdarza Ci się mocno uderzać w politykę. Domyślam się, że sporo ludzi pomyślało, że na tej płycie dowalisz do pieca, że wszystkim pójdzie w pięty. A tu polityki jest tylko szczypta. I to też zakamuflowana.

Bo polityka, moim zdaniem, bierze się przede wszystkim z ułomności człowieczeństwa. Zła polityka. Więc ta ułomność odpowiada nie tylko za zachowanie w polityce, ale też za nasze zachowanie ogólnie. Sięgnąłem więc troszkę głębiej, nie chciałem brudzić tej płyty, dźwięków, klimatu, który tam powstał, politycznymi treściami.

Skąd w ogóle pomysł na tak eksperymentalną płytę?

Nie będę bardzo oryginalny, ale z głowy (śmiech). To, co robisz, wypływa z mózgu. Z umiejętności przetwarzania impulsów, które do ciebie docierają. Przetwarzasz je w głowie, poprzez swoją wrażliwość na dźwięki, treści. Mnie po prostu napędza, tak jak już zauważyłeś, człowieczeństwo. Jego wady, zalety, umiejętność walki z samym sobą, samodoskonalenie, samozniszczenie. Człowiek mnie interesuje i zarówno zachwyca, jak i przeraża.

Mało tu piosenek, więcej deklamacji, jak już mówiłeś. Chwytasz też po Stachurę gdzieś po drodze... Nie chciało Ci się śpiewać czy uznałeś, że czas na coś innego?

Sam pomysł wyszedł z niechęci, tak (śmiech). Miałem przesyt śpiewania, ale potraktowałem to hasło zupełnie żartobliwie i niepoważnie. W trakcie pracy nad materiałem, układania w domu harmonii, melodii, stwierdziłem, że to właśnie chcę zrobić. Że chcę mówić, deklamować, a nie śpiewać. Nie drzeć się jak w Illusion, nie śpiewać jak w Lipali, tylko mówić.

Zaprosiłeś też kilku gości - opowiedz, skąd taki pomysł i dlaczego właśnie te osoby?

A to też były - oprócz Bartozziego, czyli Bartka Wojciechowskiego, basisty czy Łukasza Jeleniewskiego - nazwiska dobierane ad hoc, bo nam po prostu pasowały. I tak to wyglądało. I Agata Leśniewska, i Filip Siejka nie byli w planach. Nagle się okazało, że fajnie by było, żeby w utworze pojawił się głos kobiecy, który by go pięknie dopełnił. To jest cudowne, niezwykle mi się to podoba. Od dawna mam w sobie to, że bardzo jestem ciekaw, jak inni twórcy mogą ingerować w to, co ty robisz, i dodawać wartości. Dodawać siebie i upiększać. To jest jedna z największych satysfakcji, jaką odczuwam, robiąc takie rzeczy.

Jest też cover, który zresztą jest singlem promującym. Utwór "Hurt" z repertuaru Nine Inch Nails, który jeszcze bardziej rozsławił Johnny Cash. Dlaczego akurat ta piosenka?

Dlatego że ona w ogóle nie odwzorowuje tego, co jest na płycie (śmiech). To było zrobione z pełną premedytacją, aby wzbudzić dyskusję. Bo wiadomo, że przy coverach zawsze się znajdą tacy, którzy je pokochają lub znienawidzą, lub powiedzą, jaki jesteś mały, że nie dorastasz do pięt. Więc niech sobie gadają. Może dzięki temu też pogadają, że jest w ogóle płyta. Taki amatorski piarowiec ze mnie wylazł.

No dobra, co dalej? Wydaje się - za co mocno chyba obaj trzymamy kciuki - że zaczniemy powoli wracać do normalności. Również koncertowej. Pierwsze głosy są takie, że od 5 czerwca mają wrócić występy.

Planuję, planuję. Już od dłuższego czasu planuję spotkania promocyjne z publicznością, na których będziemy rozmawiać o książce i płycie, i będę to okraszał grą na żywo. Nie będzie to oczywiście typowy koncert, ale bardziej spotkanie z elementami koncertowymi.


Lipali, Illusion - co z nimi? Plany musiały ulec zmianie przez pandemię, ale z tego co wiem, to są dość spore.

Już pracujemy nad nowym materiałem z Lipali. Oczywiście nie zasypiamy gruszek w popiele. Ciężej jest nam z Romanem Bereźnickim, który jest daleko, ale przyjeżdża raz na kilka miesięcy i wtedy uczy się materiału. Koncerty z Illusion też niebawem i będziemy myśleć o nowej płycie. Być może w przyszłym roku zaczniemy łupać próby mocno ukierunkowane ku temu, by stworzyć nowe rzeczy.

Ale z Illusion też planujecie reedycje.

Tak. To jest cały czas w trakcie. Tylko że wydawca też ma jakiś pomysł na te reedycje. Nie chciałby, żeby to były pusto wrzucone płyty. Czekamy, aby go zwerbalizował, żebyśmy mogli sobie przegadać, jak chcemy to zrobić. W grę wchodzą jakieś koncerty, też musimy pomyśleć, jak te reedycje wydać. Może nie tak, że wszystkie jednocześnie, tylko żeby rok po roku. To by pomogło w koncertowaniu, na przykład zagrać całą pierwszą płytę. Zobaczymy, jak to będzie. Jedno jest pewne - mamy w końcu prawa i na pewno będziemy te reedycje robić.

Dlaczego jeżozwierz?

Bo to jest wspaniałe, miłe zwierze. Piękne, mięciutkie, ale ma jeszcze długie kolce, którymi potrafi strzelić w nos. Taka pewna dwoistość, która w nas siedzi. I tak też mnie ktoś kiedyś określił, i tak zostało.

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (65)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d."

89 - 129 zł
Kup bilet
pop

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years!

159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak nazywa się gdyński lokal Kuby Wojewódzkiego?