• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Top 10: filmy, które oglądamy tylko raz

Tomasz Zacharczuk
2 października 2020 (artykuł sprzed 3 lat) 
"Requiem dla snu" to ten rodzaj intensywnego emocjonalnie kina, które pozostawia widza wyczerpanego po seansie. Na drugie podejście często brakuje już sił. "Requiem dla snu" to ten rodzaj intensywnego emocjonalnie kina, które pozostawia widza wyczerpanego po seansie. Na drugie podejście często brakuje już sił.

Pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz. Wyjątki od tej reguły stanowią filmy, do których uwielbiamy wielokrotnie wracać, a każdy kolejny seans dostarcza nam równie niezapomnianych wrażeń. Są jednak produkcje, które już po pierwszym obejrzeniu omijamy szerokim łukiem. Powodem nie jest bynajmniej słaby poziom tych filmów. Czasami ładunek emocjonalny jest zbyt ciężki, by jeszcze raz się z nim uporać. Niekiedy zastosowany przez filmowców trik wydaje się być zagrywką jednorazowego użytku. Przygotowaliśmy subiektywne zestawienie tytułów, które można opatrzyć wspólnym komentarzem: warto, ale raz wystarczy. Czekamy też na wasze komentarze i tytuły filmów.



Repertuar kin w Trójmieście


Czy są filmy, które obejrzałe(a)ś tylko raz i nie chcesz do nich wrócić?

Na ekranie pojawiają się napisy końcowe, obsługa kina nieśmiało włącza światła, widzowie wstając z miejsc otrzepują z siebie resztki popcornu, a my czujemy się przyssani do fotela i myślimy tylko o tym, by za pomocą niewidzialnego pilota przewinąć taśmę do początku i przeżyć to jeszcze raz. Zapewne wielu z nas pierwszy kontakt z ulubionym filmem przeżywało w podobny sposób. Potem serwowaliśmy już sobie niezliczone powtórki, by przypomnieć początkową ekscytację, przyjrzeć się detalom, które umknęły, lub po prostu wypełnić nasz filmowy rytuał.

Istnieją jednak tytuły, które choć wywarły na nas ogromne wrażenie, niekoniecznie zachęcają do ponownego seansu. Niektóre z nich są tak emocjonalnie wyczerpujące, że po napisach końcowych mamy ochotę wskoczyć pod prysznic, a następnie zaparzyć uspokajające ziółka. Inne natomiast serwują dawkę ekranowych okropieństw i nieszczęść, przy których najmroczniejsze horrory wydają się dźwięczną kołysanką. Są także produkcje oparte na jednorazowym patencie (najczęściej jest nim zakończenie), który za drugim podejściem nie wywoła już u widza efektu świeżości i zaskoczenia.

Recenzje filmów - co warto zobaczyć?



Kiepskie filmy żegnamy bez żalu już po pierwszym seansie. Wartościowe kino czasami wymaga poświęcenia, którego drugi raz nie jesteśmy już gotowi podjąć. Oto przykłady.

"Róża" (2011), reż. Wojciech Smarzowski



Jeden z najznakomitszych współczesnych polskich reżyserów słynie z bezkompromisowego podejścia do kina i wielokrotnie już udowadniał, że ekranowa prawda jest jego najskuteczniejszym orężem. Podejmuje też śmiałe filmowe przedsięwzięcia, które zarówno przed, jak i po premierze wzbudzają niemal zawsze duże kontrowersje. Portretując powojenne losy mazurskiej społeczności Smarzowski tradycyjnie nie stosował uników i półśrodków.

Powstał więc film niezwykle ważny, przejmujący, refleksyjny i bezbłędnie zagrany, ale zarazem dostarczający tak potężnej dawki ekranowego cierpienia i ludzkiej krzywdy, że podczas seansu mimowolnie odwracamy wzrok od realistycznie zobrazowanych okrucieństw. Dawno też nikt w polskim kinie w tak drastyczny nieraz sposób nie portretował dramatu kobiet. Wszystko to sprawia, że widzowie nawet o ponadprzeciętnych pokładach wrażliwości nie będą gotowi, by kiedykolwiek obejrzeć "Różę" po raz kolejny.

"Requiem dla snu" (2000), reż. Darren Aronofsky



Szokujący momentami portret wypalonych emocjonalnie i fizycznie ludzi, którzy w drastyczny i skrajnie przejmujący sposób przegrywają walkę z uzależnieniami: od alkoholu, narkotyków, leków, a nawet telewizji. Darren Aronofsky skonstruował filmowe wiertło, którym niemal przez dwie godziny boleśnie penetruje naszą strefę komfortu. W kulminacyjnych minutach filmu z trudem można zapanować nad emocjami, bezradnie przyglądając się druzgocącemu upadkowi człowieka. Uczucie niepokoju potęguje dodatkowo przeszywająca muzyka Clinta Mansella.

"Requiem ..." to z pewnością jedna z najważniejszych produkcji ostatnich dekad, ale zarazem wręcz traumatyczne filmowe doświadczenie, którego szybko nie będziemy chcieli powtórzyć. Nie ma też takiej potrzeby, dlatego, że niezwykle sugestywne obrazy pozostaną w naszej pamięci jeszcze bardzo długo po seansie. O tym filmie po prostu nie da się zapomnieć.


"Chłopiec w pasiastej piżamie" (2008), reż. Mark Herman



Filmy traktujące o Holocauście to rodzaj najbardziej wymagającego emocjonalnie kina, zarówno dla twórców, jak i widzów. Ekranizacja powieści Johna Boyne'a jedną z największych zbrodni dokonanej na ludzkości przedstawia z perspektywy dwójki dzieci, które rozdziela drut kolczasty. Pomiędzy synem niemieckiego komendanta a młodym Żydem uwięzionym w obozie koncentracyjnym zawiązuje się nić przyjaźni. Nieświadomi tego paradoksu kilkulatkowie wspólnie przyglądają się wojennym realiom i nieludzkim mechanizmom funkcjonowania obozów śmierci.

Niepozorna początkowo opowieść bardzo szybko przekształca się w psychologiczny, wojenny dramat ze wstrząsającym zakończeniem, które wywołuje naprzemiennie złość, współczucie, przygnębienie i trwogę na samą myśl o rozmiarach niewyobrażalnej tragedii, jaką wojna zgotowała obu stronom konfliktu. "Chłopiec..." pozostawia widza w emocjonalnym odrętwieniu, z którego trudno się otrząsnąć. Pomimo tego jest filmem, który każdy powinien zobaczyć. Jeden seans całkowicie wystarczy.

"Chłopiec w pasiastej piżamie" to wzruszająca i wstrząsająca historia niezwykłej przyjaźni żydowskiego chłopca i syna komendanta obozu koncentracyjnego. "Chłopiec w pasiastej piżamie" to wzruszająca i wstrząsająca historia niezwykłej przyjaźni żydowskiego chłopca i syna komendanta obozu koncentracyjnego.

"Pasja" (2004), reż. Mel Gibson



Kontrowersyjne do dziś dzieło Australijczyka znacznie odbiega od biblijnych ekranizacji, którymi stacje telewizyjne często zapychały wielkanocne ramówki. Twórca "Braveheart" postawił na stuprocentowy realizm, dlatego chrystusową mękę w drodze na Golgotę odczuwamy niemal na własnej skórze. Od biczowania aż po ukrzyżowanie. Przyglądanie się tak intensywnym filmowym obrazom raczej nie wymaga już powtórki. Wymaga za to opatrywania psychicznych ran, z którymi "Pasja" pozostawia widza.

Zapętlanie filmu wydaje się bezcelowe częściowo również z tego powodu, iż historię przedstawioną przez Mela Gibsona zna niemal każdy, a rozkładanie tej opowieści na czynniki pierwsze raczej nie ma już większego sensu. "Pasję" niektórzy traktują jak duchowe przeżycie, choć cena, którą za to płacą - przynajmniej ze względów estetycznych - jest dość wysoka.

"Pasja" Mela Gibsona to z pewnością jeden z najgłośniejszych filmów ostatnich kilkunastu lat. Realistyczna konwencja do dziś ma swoich przeciwników, jak i zwolenników. "Pasja" Mela Gibsona to z pewnością jeden z najgłośniejszych filmów ostatnich kilkunastu lat. Realistyczna konwencja do dziś ma swoich przeciwników, jak i zwolenników.

"Szósty zmysł" (1999), reż. M. Night Shyamalan



"I see dead people" - jeden z najsłynniejszych już filmowych cytatów ostatnich lat doskonale kojarzą miłośnicy tego nieszablonowego thrillera psychologicznego z Brucem Willisem. Kilka scen grozy czy garść wzruszeń oczywiście nie są na tyle traumatycznymi wspomnieniami, by "Szósty zmysł" po pierwszym seansie omijać szerokim łukiem. Tyle tylko jednak, że za drugim razem ten znakomity film nie wywoła już takiego poruszenia, a przede wszystkim efektu zaskoczenia.

Piosenki "zajechane" przez radio. Których utworów mamy dość?



Kultowe już dzieło Shyamalana jest fabularnym majstersztykiem ze względu na oszałamiający filmowy trik, jaki zastosowano w zakończeniu. Znając finalny sekret, "Szósty zmysł" po prostu traci świeżość, a twórcy tracą przewagę w konfrontacji z widzem. Oczywiście do produkcji można wracać i analizować ją z perspektywy znanego zakończenia, ale to raczej hobbystyczne zajęcie dla kinomaniaków uwielbiających "dłubanie" w rozmontowanych już fabularnie filmach. Udana sztuczka działa kilka razy, ale największe wrażenie wywoła tylko raz.

Zaskakujące zakończenie "Szóstego zmysłu" to jeden największych fabularnych twistów ostatnich lat w kinie. Robi ogromne wrażenie, ale tylko raz. Zaskakujące zakończenie "Szóstego zmysłu" to jeden największych fabularnych twistów ostatnich lat w kinie. Robi ogromne wrażenie, ale tylko raz.

"127 godzin" (2010), reż. Danny Boyle



Filmowy koszmar dla widza cierpiącego na klaustrofobię. Przez kilkadziesiąt minut towarzyszymy Aronowi Ralstonowi, który rzeczywiście przez tytułowe 127 godzin walczył o życie, będąc uwięzionym w ciasnym wąwozie na terenie Parku Narodowego Canyonlands. Niefortunny wypadek spowodował, że wspinacz wpadł w szczelinę, a jego prawą rękę przygniótł ogromny głaz. Z zapartym tchem śledzimy więc losy bohatera, który mając tylko jedną sprawną dłoń, toczy nieustępliwą walkę o wyzwolenie się spod kamiennej pułapki.

Horrory, po których nie zaśniesz. Odważysz się obejrzeć wszystkie?



Gdyby podczas seansu prowadzone były wśród widzów pomiary ciśnienia, zapewne każdego z osobna trzeba byłoby wysłać po pokazie do specjalisty. Drugie podejście do "127 godzin" kosztowałoby nas po prostu zbyt dużo zdrowia. Poza tym scena, w której główny bohater decyduje się na ostateczne poświęcenie, wzbudza tak potworne i nieprzyjemne odczucia, że jej dobrowolne powtarzanie mogłoby już świadczyć o jakiejś ukrytej, wewnętrznej dewiacji.

"Źródło" (2006), reż. Darren Aronofsky



Dla jednych pompatyczna, przeintelektualizowana wydmuszka, dla innych wielopłaszczyznowe arcydzieło o nieuchronnym cyklu życia i śmierci oraz o bezgranicznym poświęceniu w imię miłości. Jeżeli mamy osobowość wrażliwca, to z dużą dozą prawdopodobieństwa po seansie będziemy wyglądać jak podziurawiony szwajcarski ser. Kumulacja emocji, podbudowana jedną z najlepszych ścieżek dźwiękowych w historii kina (ponownie autorstwa Clinta Mansella), wyciśnie nas jak gąbkę.

"Źródło" jest ponadto przykładem kina, które poprzez nagromadzenie tak intensywnych środków przekazu, może powodować, że podczas pierwszego seansu nie zwrócimy uwagi na ewentualne mankamenty fabularne czy nieco przerysowaną symbolikę. Drugie podejście może więc film Aronofskiego pozbawić pewnej magii. Wielu widzów w obawie przed tym nie podejmie kolejnej próby interpretacji dzieła, pozostawiając w pamięci to pierwsze, absolutne wrażenie doskonałości.

"Źródło" Darrena Aronofskiego to aktorski popis Hugh Jackmana i Rachel Weisz, którzy stworzyli niezapomniany duet. "Źródło" Darrena Aronofskiego to aktorski popis Hugh Jackmana i Rachel Weisz, którzy stworzyli niezapomniany duet.

"Biutiful" (2010), reż. Alejandro Gonzalez Inarritu



Ponure dzielnice biednej Barcelony (zupełny kontrast do allenowskiego "Vicky Cristina Barcelona"), naturalistyczny obraz ludzi żyjących na społecznym i ekonomicznym marginesie, śmiertelnie chory główny bohater, który w obliczu beznadziejnej sytuacji próbuje desperacko odratować resztki własnego człowieczeństwa. Sam opis filmu brzmi już depresyjnie, a to tylko namiastka tego, co serwuje widzom uznany meksykański reżyser.

"Biutiful" z pięknem niewiele ma wspólnego, z filmową jakością zdecydowanie więcej. Mroczny i przygnębiający dramat z genialną rolą Javiera Bardema mógłby służyć jako tester wszelakich antydepresantów. Alegoryczną opowieść zdecydowanie warto obejrzeć, ale nadmiar seansów może już wywołać poważne zaburzenia i wielogodzinne snucie się po mieście bez większego celu.

"Contratiempo" (2016), reż. Oriol Paulo



Brawurowy hiszpański kryminał, który oferuje widzowi intrygującą i wciągającą zabawę intelektualną. Wspólnie z głównymi bohaterami musimy poskładać kawałki układanki, by poznać prawdę. W pewnym momencie okazuje się jednak, że sięgnęliśmy po nie ten, co trzeba zestaw filmowych puzzli. Niespodziewany zwrot akcji wywraca fabułę o 180 stopni, gwarantując jeszcze większą frajdę.

Top 5: najlepsze filmy z psami w roli głównej



Zastosowano więc podobny patent jak w przypadku "Szóstego zmysłu", lecz w tym przypadku dochodzi jeszcze element pewnej psychologicznej i fabularnej gry, do której wciągają nas twórcy "Contratiempo". To podręcznikowy niemal przykład zabawy na raz. Drugie podejście do filmu Paulo przypomina już rozkładanie mozolnie skręcanej szafy tylko po to, by przekonać się, że na pewno zużyliśmy wszystkie elementy zawarte w zestawie oraz instrukcji.

Hiszpański kryminał "Contratiempo" wciąga widza w intrygującą grę z nieoczywistym zakończeniem. Film świetnie sprawdza się jako jednorazowa rozrywka. Hiszpański kryminał "Contratiempo" wciąga widza w intrygującą grę z nieoczywistym zakończeniem. Film świetnie sprawdza się jako jednorazowa rozrywka.

"Plac zabaw" (2016), reż. Bartosz M. Kowalski



Nie ma chyba filmu, który w ostatnich latach tak mocno podzieliłby publiczność oraz krytyków podczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. "Plac zabaw" cztery lata temu powodował masowe ucieczki z kina rozgoryczonych, a czasami wręcz rozwścieczonych widzów. Powód? Szokująca wręcz scena morderstwa dziecka, którego sprawcami są... dzieci. Nie chodziło jednak o sam fakt (zaczerpnięty zresztą z prawdziwego życia), a o sposób nakręcenia sceny.

Przez kilkanaście minut z perspektywy oddalonej, nieruchomej kamery śledzimy serię bestialskich wybryków pary młodocianych oprawców. Tak długie, nacechowane przemocą i według wielu bezsensowne ujęcie spowodowało lawinę negatywnych komentarzy pod adresem gdyńskiego reżysera. Niesmak to chyba najbardziej eufemistyczne określenie tego, co odczuwała większość widowni. "Plac zabaw" to film, który jedną szokującą sceną wielu osobom definitywnie zamyka chęć nie tyle obejrzenia go po raz drugi, ile w ogóle dokończenia pierwszego seansu.

A jakie są wasze filmowe typy? Co obejrzeliście tylko raz i nie chcecie nigdy więcej powtórzyć?

Opinie (167) ponad 10 zablokowanych

  • Dług, Samowolka (1)

    Krotki film o zabijaniu. moge tak wymieniac.

    • 2 3

    • Samowolka?

      Widziałem chyba z 10 razy

      • 0 0

  • wszyscy jestesmy chrystusami. film braci sekielskich

    diuna Lyncha.

    • 2 3

  • Children od the corn

    Jeśli ktoś lubi stare filmy

    • 1 1

  • zdecydowanie: (2)

    "Człowiek pogryzł psa", "Amores Perros", "Mechaniczna pomarańcza", "Romper stomper"....never ending story

    • 3 2

    • jestem odmiennego zdania

      • 1 1

    • Kolejne tytuły

      Które z chęcią ogląda się drugi raz a nawet trzeci i czwarty

      • 0 0

  • Witamy w Czeczenii

    Pokazywany właśnie na Docs Against Gravity Film Festival "Witamy w Czeczenii"

    • 2 1

  • Nie obejrzę ponownie: (3)

    "Pachnidła "
    "Róży"
    "Inni"
    "Gra"

    • 5 3

    • (2)

      Pachnidło piękny film, często powtarzają w tv. Bardzo lubię.

      • 4 2

      • (1)

        Piękny ale ja się boję.

        • 3 0

        • A mnie w ogóle nie ruszył.

          • 0 0

  • GUMMO

    tylko i wyłącznie. po obejrzeniu tego filmu pożałujecie że go widzieliście i będziecie chcieli wrócić ale nie będziecie wiedzieć dlaczego.. masło maślane ale tak to już jest w tym życiu

    • 2 0

  • No nie wiem... ja większość filmów oglądam więcej niż raz. W kinie,a potem prędzej czy później w TV lub na Netflixie (2)

    Wszystkie, które tu są poza Placem Zabaw i Contratiempo, których nie widziałem wogóle, oglądałem minimum 2 razy. Rekordzistami są tu chyba często powtarzane w TV Pasja (co roku w Wielkim Tygodniu puszczana w TV) i Szósty Zmysł. Aczkolwiek tylko jeden z nich za każdym razem sprawia, że ja, 30 - letni facet płaczę jak w trakcie oglądania sceny śmierci Mufasy w oryginalnym Królu Lwie (kto nie uronił nigdy wtedy choć łzy, niech pierwszy rzuci kamieniem) - zakończenie Chłopca w pasiastej piżamie.

    Zwykle, jeśli nie oglądam filmu kolejny raz, to nie z powodu zakończenia czy wymowy filmu, a tego, że jest zwyczajnie słaby. Aczkolwiek mam taką swoją listę filmów, których ze względu na koniec nie obejrzałem ponownie.

    - Oldboy
    - Piła
    - Memento
    - Inni
    - Mother
    - Samobójstwo
    - Cannibal Holocaust
    - Salo albo 120 dni Sodomy
    i Oddział 731 znany też pod angielskim tytułem Men Behind The Sun, film oparty na faktach, którego nie dałem rady obejrzeć do końca. Myślicie, że to Niemcy albo Sowieci byli najgorszymi bestialskimi zbrodniarzami w trakcie II Wojny Światowej? To zobaczcie sobie w tym filmie co wyrabiali Japończycy. Bez problemu można go znaleźć na YT z polskimi napisami.
    i jeden serial - 13 powodów pierwszy sezon.

    • 5 1

    • Jak już to jednostka 731 (1)

      I w porównaniu do dziesiatek milionów ofiar Niemców i Ruskich, te kilkadziesiąt tysięcy ofiar tej jednostki to pikuś.

      • 1 0

      • Niemcy i Ruscy szli w ilość, ale bestialstwem i bezdusznością zdecydowanie Japończycy ich przewyższali.

        • 0 0

  • (2)

    ,,ciemno prawie noc '' . Nie obejrzę drugi raz na pewno

    • 2 1

    • Ledwo raz obejrzałem. Strata czasu, jak z resztą z prawie wszystkimi krajowymi produkcjami ostatnich lat.

      • 2 2

    • Świetny klimat Dolnego Śląska tam jest...

      Kurcze, zrobić z tego serial (można by wątki lepiej rozwinąć), dodać trochę lżejszych motywów, które byłyby odskocznią dla przytłaczającego mroku i mielibyśmy polskie Twin Peaks.

      • 2 3

  • "Tańcząc w ciemnościach" i "Przełamując fale"

    • 9 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Targi Rzeczy Ładnych

15 zł
Kup bilet
targi

Wielka Szama na Stadionie - wielkie otwarcie sezonu w Gdańsku! (12 opinii)

(12 opinii)
street food

Kwiat Jabłoni "Nasze ulubione kluby" (8 opinii)

(8 opinii)
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Projekt towarzyszący: „Schopenhauera. Ulica do życia” odbył się przy okazji: