• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Transformery po tuningu. Recenzja filmu "Bumblebee"

Tomasz Zacharczuk
5 stycznia 2019 (artykuł sprzed 5 lat) 

Pod stalowym pancerzem Transformerów nareszcie słychać niemrawe jeszcze bicie serca. "Bumblebee", w przeciwieństwie do ostatnich części popularnej serii, to film z duszą, który generuje sporo sympatycznych wrażeń i zrywa z bezsensownym efekciarstwem na rzecz kameralnej, wypełnionej uśmiechem i wzruszeniem, opowieści o niezwykłej przyjaźni. Przyjemna odskocznia od rutyny Michaela Baya i udany tuning przyrdzewiałej już bajki o robotach.



Od śmiałego wizjonera do bezdusznego rzemieślnika. Taką, nomen omen, transformację w ostatnich latach przeszedł Michael Bay, który swój flagowy filmowy okręt nieudolnie przerobił w dryfującą bez celu, zapchaną po brzegi efekciarstwem, łajbę. Najpierw na wielkim ekranie spełnił marzenia milionów małych chłopców bawiących się godzinami zabawkami od Hasbro. Potem, z każdym kolejnym epizodem "Transformers", rozmontowywał z uporem sens i urok całej serii. Po tym, jak w ostatniej części wysłał Autoboty na pola Camelotu i pod komendę króla Artura, wielu nawet zagorzałych fanów wieszczyło nieuchronny kurs Transformerów i ich filmowego konstruktora na złomowisko.

Powierzenie reżyserii "Bumblebee" Travisowi Knightowi było bodaj najrozsądniejszą decyzją Michaela Baya od lat. Zajmując miejsce z boku (jako producent) twórca wielu filmowych hitów być może będzie teraz w stanie odnaleźć dawną frajdę, a przede wszystkim na nowo uruchomić bujną przecież wyobraźnię. Najnowsza część poświęcona sympatycznemu "Trzmielowi" stanowi bowiem dowód na to, że ze współczesnej bajki o robotach można jeszcze skonstruować coś równie kreatywnego, co stabilnego. I to z całkiem niegłupim morałem w gratisie.

Bumblebee zmuszony jest do ucieczki z rodzinnego Cybertronu na Ziemię. Pod postacią żółtego garbusa trafia pod skrzydła nastoletniej Charlie. Dla obojga będzie to spotkanie, które wiele zmieni w ich nastawieniu i sposobie postrzegania świata. Bumblebee zmuszony jest do ucieczki z rodzinnego Cybertronu na Ziemię. Pod postacią żółtego garbusa trafia pod skrzydła nastoletniej Charlie. Dla obojga będzie to spotkanie, które wiele zmieni w ich nastawieniu i sposobie postrzegania świata.
Tytułowy Bumblebee stanowi zresztą dość wdzięczne narzędzie do przebudowy całego cyklu. Dobroduszny i skory do psot Autobot, właściwie od pierwszego spotkania z Samem Witwickym (Shia LeBeouf z pierwszej części "Transformers") zaimponował widowni fajtłapowatą czasami nieporadnością, ale zarazem walecznością i kodeksem honorowym, którym poszczycić mógłby się nawet japoński samuraj. Wybór akurat tej postaci na oddzielny film,Fpoza nawiązujący stylistyką i fabułą do "Transformers" okazał się strzałem w dziesiątkę.

W filmie Travisa Knighta cofamy się do końcówki lat 80. i poznajemy okoliczności, w jakich Bumblebee z rodzimego Cybertronu, jako członek ruchu oporu, uciekł na Ziemię. Traf chciał, że do beztroskiej Kalifornii skąpanej nie tylko w słońcu, ale i w czarującym, ejtisowym klimacie. Właśnie w tych okolicznościach tytułowy bohater, pozbawiony już głosu i z amnezją, przypadkowo poznaje Charlie Watson (Hailee Steinfeld) - nastoletnią buntowniczkę i autsajderkę, która w gruncie rzeczy jest uroczą dziewczyną o gołębim sercu, ale nie potrafi uporać się ze śmiercią ojca i odnaleźć się w obcej dla niej rzeczywistości. Dwójce "zbiegów" przyjdzie się bardzo łatwo dogadać, ale zacieśniającą się przyjaźń mogą przerwać polujące na Bumblebee Decepticony i rządowe wojsko.

Wydawało się, że świetnie zgranego duetu Bumblebee-Witwicky nie da się odwzorować w skali 1:1. Sympatyczny żółty Autobot równie doskonale odnalazł się jednak w damsko-męskiej konfiguracji, tworząc z Charlie parę, za którą można pójść w ogień. Razem bezapelacyjnie unoszą ten film, napędzają tempo, wypełniają go barwami, humorem i wzruszeniami. Stajemy się świadkami niezwykłej, międzyplanetarnej symbiozy zagubionej maszyny i równie pogubionej nastolatki. Wspólnie są w stanie poradzić sobie z przeciwnościami losu, a kibicuje im się z nieskrywaną sympatią od pierwszych kadrów. Duża w tym także zasługa świetnie zapowiadającej się aktorsko Hailee Steinfeld.

W najnowszym filmie spod szyldu "Transformers" dowiemy się m.in. jak doszło do utraty głosu przez Bumblebee. Poznamy również okoliczności jego przybycia na Ziemię i odsłonimy kulisy przyjaźni z pewną bardzo krnąbrną dziewczyną, dla której robot stanie się bliższy niż członkowie rodziny. W najnowszym filmie spod szyldu "Transformers" dowiemy się m.in. jak doszło do utraty głosu przez Bumblebee. Poznamy również okoliczności jego przybycia na Ziemię i odsłonimy kulisy przyjaźni z pewną bardzo krnąbrną dziewczyną, dla której robot stanie się bliższy niż członkowie rodziny.
Stylistycznie "Bumblebee" wpisuje się w popularny ostatnio trend, który staje się powoli natręctwem współczesnego kina. Lata 80. czuć, widać i słychać w każdej niemal scenie. Czy to w muzycznych przebojach, w których zasłuchuje się tytułowy bohater, czy to w sposobie prowadzenia opowieści nawiązującej mimochodem do słynnego "E.T". Spielbergowski klimat, słoneczna Kalifornia i luźna przygodowa formuła "Bumblebee" fundują nam ciepły, przyjemny, dwugodzinny urlop od zimowej zawieruchy za oknem. Trudno więc i tego atutu nie docenić.

Choć filmowi Knighta, który dał się już poznać widzom jako autor świetnej animacji "Kubo i dwie struny", zdecydowanie bliżej do kameralnej opowiastki o sile przyjaźni niż do rozpasanego efektami widowiska, wciąż oczywiście mamy do czynienia z czysto rozrywkowym kinem. Z całym jego dobrodziejstwem, ale i słabościami. Natłok wizualnych trików (może poza sceną otwarcia na Cybertronie) jest niemal niezauważalny, sceny akcji odpowiednio stonowane, a finał, jak na "Transformers", nawet zbyt statyczny. Fabuła jednak pozszywana jest z utartych już klisz, które twórcy filmu dodatkowo wypełniają od czasu do czasu nietrafionym żartem, przesłodzonym przekazem czy zbędnym patosem (czy sceny z salutującym Johnem Ceną naprawdę nie dało się wyciąć?!). Poza dwójką przyjaciół, ciężko doszukać się również ciekawych postaci na dalszym planie.

"Bumblebee" to udany mix kina przygodowego, efektownego widowiska i kameralnej opowieści o magii przyjaźni. Na szczęście twórcy najmocniej akcentują ostatni z tych elementów, dzięki czemu film Travisa Knighta jest nieporównywalnie lepszy niż ostatnie części "Transformers". "Bumblebee" to udany mix kina przygodowego, efektownego widowiska i kameralnej opowieści o magii przyjaźni. Na szczęście twórcy najmocniej akcentują ostatni z tych elementów, dzięki czemu film Travisa Knighta jest nieporównywalnie lepszy niż ostatnie części "Transformers".
Nie zmienia to jednak faktu, że jeśli do tej pory na widok filmowych Transformerów krzywiliśmy się bardziej niż po zjedzeniu cytryny, to nowy "Bumblebee" może nam te cierpienia skutecznie osłodzić. Travis Knight stworzył kawał solidnego przygodowego kina, w którym nareszcie bardziej od jatki serwowanej przez Autoboty z Decepticonami liczą się relacje pomiędzy maszyną a człowiekiem. Wystarczy przymknąć oko na typową dla tego kina sztampę, aby spotkanie z Bumblebee było równie fascynujące jak pierwsza przejażdżka Charlie urokliwym, żółtym garbusem. Zamiana zresztą szpanerskiego camaro na pociesznego volkswagena doskonale oddaje klimat tej filmowej transformacji - bardzo potrzebnej i z pewnością udanej.

OCENA: 6,5/10

Film

3.9
10 ocen

Bumblebee (4 opinie)

(4 opinie)
akcja

Opinie (32) 1 zablokowana

  • świetnie zapowiadającej się aktorsko Hailee Steinfeld ? (1)

    "świetnie zapowiadającej się aktorsko Hailee Steinfeld"? Panie Tomaszu, świetnie to ona się zapowiadała w True Grit nakręconym w 2010 roku. Po 10 latach kariery ciężko mówić o "zapowiadaniu się".

    • 3 1

    • Że co? Ona ma dopiero 22 lata, wciąż jest na początku tej drogi, a są aktorzy którzy jeszcze nawet nie zaczynali kariery w tym wieku.

      • 1 2

  • film dla dzieci 8-14 lat

    • 4 4

  • Polecam film szczególnie dla fanów starszych Transformerów. Zakręciła mi się łezka w oku jak zobaczyłem oryginalne designy robotów, szczególnie w pierwszych minutach filmu. Z resztą film jest po prostu dobry, ponad 90% na Rotten Tomatoes mówi samo za siebie.

    • 1 0

  • Bez Megan Fox nie to samo

    • 0 3

  • mam wrazenie ze autor nie jest obiektywny.wypowiada sie choc seria chyba nie przypadla mu do gustu.tylko, ze to jedne z nielicznych filmow, na ktore warto isc do kina

    • 2 0

  • Film jest świetny

    Kto w latach 90-tych będąc dzieckiem wychowywał się na komiksach i serialu animowanym Transformers G1 ten wie o co chodzi. W mojej opinii jest to najlepsza ekranizacja z tej serii jaka do tej pory wyszła. Wygląd robotów, ramy czasowe i wogóle klimat całego filmu najwierniej oddają ducha oryginalnego Transformers G1.

    • 3 1

  • Aki

    Ja jestem z deko zawiedziona Bumblebee
    Jestem ze swoim synem fanką obejrzeliśmy wszystkie możliwe Transformers od animacji do fabularne filmy, obejrzeliśmy wszystkie możliwe wersję.
    I tak, mój syn zachwycony ja niekoniecznie A mój mąż jak to określił Jest to wersja dla dziewczyn.
    Mi brakowało walki i akcji i jeszcze czegoś, tego czegoś co zrobiłoby wrażenie Wow tutaj tego zabrakło
    ale znalazłam coś innego na przykład to że Maszyny Potrzebuję miłości opieki wsparcia i taki był ten film o tym że się boją jak my że potrzebują miłości, bliskości jak my.. Film rozczula a niżeli zachwyca ale jest tylko dla mnie OK.

    • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Targi Rzeczy Ładnych

15 zł
Kup bilet
targi

Wielka Szama na Stadionie - wielkie otwarcie sezonu w Gdańsku! (12 opinii)

(12 opinii)
street food

Kwiat Jabłoni "Nasze ulubione kluby" (8 opinii)

(8 opinii)
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym roku Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni odbył się pod nazwą Gdynia Film Festival?