- 1 Poprosimy o więcej takich jubileuszy (10 opinii)
- 2 Historia o wielkiej podróży, pasji i chorobie (62 opinie)
- 3 Apel do mikołajów na motocyklach (46 opinii)
- 4 Miejski sylwester tylko w Gdańsku (206 opinii)
- 5 Ciężarówka Coca-Coli nie przyjedzie (122 opinie)
- 6 Zmysłowe filmy na wieczór we dwoje (19 opinii)
Villa Eva zaprezentowała nowe jesienne menu
W czwartkowy wieczór wrzeszczańska restauracja Villa Eva zaprezentowała swoje nowe jesienne menu. Na talerzach gości znalazły się m.in. gdański śledź, tatar z polędwicy wołowej, placki ziemniaczane z borowikami czy pierogi Güntera Grassa, a że miejsce to słynie nie tylko ze znakomitej kuchni, ale i z bogato zaopatrzonej piwniczki, smak każdej z serwowanych potraw podbijało sparowane z nią wino. Kolację poprzedziła degustacja w ciemno win musujących, z której... żaden z uczestników nie otrzymał oceny celującej.
Villa Eva to rodzinna restauracja, wine bar oraz butikowy hotel. Rodzinny biznes funkcjonuje nieustannie od ponad 25 lat, na przestrzeni których miejsce to odwiedzało wielu znamienitych gości, o czym informuje bogata galeria ich portretów, zdobiąca wnętrze restauracji.
Potrawy jak z domowej kuchni, tylko w uwspółcześnionej odsłonie
Na swoją renomę wrzeszczańska restauracja zapracowała przede wszystkim znakomitą kuchnią, która przez cały ten czas niezmiennie nawiązuje do tradycji i opiera się na lokalnych, sezonowych produktach.
- Nasza inspiracja do każdego menu, jakie tworzymy, to kuchnia polska, jaką znamy z naszych domów, natomiast w bardziej nowoczesnym wydaniu. Czasem są to nowe dodatki, czasem inna forma podania, natomiast ogólnie bazujemy na tym, co my znamy, co kochamy, co powoduje w nas ciepłe uczucia - opowiada Wiktoria Kulczycka, menadżer restauracji Villa Eva. - Równie istotne, jak ukłon w stronę tradycji, są u nas lokalne i sezonowe produkty. Jako że mamy jesień, to w tym momencie królują u nas grzyby. My kochamy borowiki, więc można ich w naszym menu znaleźć wiele. Oprócz tego, co dzisiaj zaproponowaliśmy naszym gościom, mamy również znakomitą zupę borowikową z łazankami, do której konsumpcji serdecznie zachęcam. Tak więc smak domu, ale w nowoczesnym wydaniu i lokalne, nieprzetworzone produkty, to baza, na której budujemy nasze menu.
Degustacja w ciemno, z której oceny celującej nie dostał nikt
Czwartkową kolację poprzedziła degustacja w ciemno win musujących. W kieliszkach gości znalazły się cava, prosecco i crémant de Loire. Należało rozpoznać, które wino znajduje się w którym z kieliszków. Zadanie, które w pierwszym momencie wydało się dość proste, przerosło możliwości uczestników kolacji - wyniku stuprocentowego nie uzyskał nikt.
Choć ambicja nieco ucierpiała, nie wpłynęło to absolutnie na atmosferę, bo humory dopisywały gościom od pierwszej do ostatniej minuty spotkania, a właściciele wraz z zespołem restauracji nieustannie dbali o to, aby dostarczać coraz to nowych wrażeń, nie tylko kulinarnych.
Śledź, polędwica i dwa asy w kieliszkach
Jako pierwszy pojawił się na stołach gdański śledź, podany w towarzystwie Rieslinga Haus Klosterberg od Markusa Molitora - jednego z najbardziej zasłużonych i charyzmatycznych zarazem winiarzy w dolinie Mozeli.
Po delikatnych matiasach goście zostali poczęstowani tatarem z polędwicy wołowej, sparowanym z kalifornijskim Long Barn Pinot Noir - winem o bladym rubinowym kolorze, z wyczuwalnymi w nosie czerwonymi owocami, takimi jak wiśnia i truskawka, a także bogatym w nuty dymne, ziemiste oraz dębowe. To właśnie to wino, na równi ze wspomnianym wcześniej rieslingiem, zebrało najwyższe noty wśród uczestników kolacji, choć trzeba przyznać, że sommelier spisał się znakomicie i wybór lidera wcale nie był tak oczywisty.
Krowy własnej nie mają, ale jabłonie rozbijają bank
Skoro menu Villi Eva odwołuje się do smaków znanych z domowej kuchni, nie mogło w nim zabraknąć placków ziemniaczanych, które podano z tak uwielbianymi przez zespół restauracji borowikami oraz śmietaną własnej roboty. Wiktoria Kulczycka natychmiast jednak wyjaśniła, że choć śmietana to wyrób własny, krowy się jeszcze nie dorobili.
- Nie mamy własnej krowy, ale mleko kupujemy od zaufanego dostawcy - opowiadała menadżer restauracji. - Nie oznacza to jednak, że naszych własnych produktów goście nie mają okazji spróbować, bo w naszym ogrodzie rosną dwie cudowne i potężne jabłonie. Ich owoce regularnie serwujemy naszym gościom pod przeróżną postacią, np. w naszych szarlotkach.
Na przechwałkach się nie skończyło - finezyjnie pokrojone plastry jabłek rosnących w ogrodzie Villi Eva podano gościom jako intermezzo.
Tym razem w kieliszkach znalazło się Famiglia Bianchi Chardonnay - wytrawne, białe wino o intensywnych aromatach cytrusów, jabłek, wanilii i przypraw. W ustach eleganckie z mocną strukturą i dobrze zintegrowana beczką, ze świeżym, długim finiszem z nutami owoców, wanilii i odrobiną kokosa.
Pierogi noblisty
Były śledzie, tatar i placki ziemniaczane, to nadszedł czas na kolejny pewnik kuchni polskiej, a więc pierogi. Te, które ma w karcie Villa Eva, noszą imię Güntera Grassa. Nieprzypadkowo! Noblista spędzał we wrzeszczańskiej willi mnóstwo czasu, zdarzało się, że mieszkał tam nawet przez miesiąc.
Jego sentyment był tak wielki, bo miejsce to pamiętał z dzieciństwa - w sąsiedztwie mieściła się szkoła, do której uczęszczał. Opowieści na temat pisarza i jego związku z tym miejscem wysłuchaliśmy z ust Tadeusza Kulczyckiego - współwłaściciela Villi Eva. A że podobnych historii i anegdot ma w zanadrzu mnóstwo i jest przy tym wspaniałym gawędziarzem, warto przy okazji wizyty w Villa Eva poprosić o podzielenie się nimi.
Pierogi sparowano z Alois Lageder 'Porer' Pinot Grigio - włoskim winem produkowanym w południowym Tyrolu.
Subtelny dorsz i mocna mięsna kulminacja
Również białe wino, Altos R Pigeage, towarzyszyło kolejnej serwowanej potrawie - polędwicy z dorsza podanej z rakiem, puree ziemniaczanym, kaparami i warzywami. Para ta urzekała subtelnością i niesamowitą delikatnością, co spotęgowało wrażenia smakowe kolejnej propozycji, jaką dla gości przygotował zespół Villi Eva pod przewodnictwem szefowej kuchni Ewy Grabarek - wolno pieczonego karczku wołowego podanego z sosem demi-glace, mąką farofa, warzywami i chrzanowym purée.
Tym razem sommelier zaproponował, zgodnie z utartym trendem, wino czerwone - Dehesa La Granja 14, rocznik 2005. I była to jedna z najbardziej kontrowersyjnych winnych propozycji podczas czwartkowej kolacji. Wino to miało wyrazisty, agresywny wręcz aromat. Równie wyraziste było w smaku, co początkowo nawet trochę raziło. W połączeniu z delikatną wołowiną wypadło jednak znakomicie, co niektórych uczestników degustacji wręcz wprawiło w osłupienie.
Na deser podano leniwe pierogi z paloną bułką i cukrem trzcinowym, a do kieliszków trafiło Moscato D'Asti - słodkie wino o ciepłej, złocistej barwie, kuszące aromatami miodu i kwiatów. Para ta okazała się znakomitym zwieńczeniem bardzo udanej kolacji, przebiegającej w niesamowicie radosnej i pełnej humoru atmosferze.
Wydarzenia
Miejsca
Opinie wybrane
-
2023-10-13 12:07
(8)
Uważam,że ludzie "boją" się chodzić do takich ekskluzywnych restauracji. Duża wina jest gości tzw Ę Ą. W Polsce ludzie ,którym się powiodło( w większośći okredytowani po skarpetki) mają twarze takich niedostepnych. Takich patrzących no nie wiem z pogardą na gorzej sytuowanych. Kiedyś w Warszawie byliśmy w naprawdę super restauracji. Pod lokalem
Uważam,że ludzie "boją" się chodzić do takich ekskluzywnych restauracji. Duża wina jest gości tzw Ę Ą. W Polsce ludzie ,którym się powiodło( w większośći okredytowani po skarpetki) mają twarze takich niedostepnych. Takich patrzących no nie wiem z pogardą na gorzej sytuowanych. Kiedyś w Warszawie byliśmy w naprawdę super restauracji. Pod lokalem same Maseratti,Jaguary. Inna "bogata" klientela jak u nas na Pomorzu. Facetowi stolik obok spadł widelec czy nóż. Nieistotne. Nikt nawet nie zerknął. Zadna faux pas ot zdarza się. U nas byłem kilka razy w naprawdę dobrych. No i coś w tym jest,że jesteśmy ubogimi krewnymi,że tak powiem. Inna moda. Twarze takie typu sztywny kark... Piszę to bo Polacy są bardzo zakompleksieni. To,że pojechali na weekend do Włoch czy mają białego merca średniej półki na miniratkę nie tworzy z nich światowca. Ludzie jak macie ochotę "raz w życiu" pójść zjeść do takiego lokalu to poprostu idzcie. Nie miejcie oporów. W takiej Wielkiej Brytanii jak siedziałem na lunchu w fajnej knajpce to gość obok w zwykłym swetrze jestem pewien,że był lepiej sytuowany jak u nas bonzo w bluzce Głesss....
- 40 8
-
2023-10-13 12:54
(6)
A skad taki pomysl, ze ktos ma opory przed chodzeniem do takich restauracji ?
Wyglada na to, ze Ty mozesz miec tego typu kompleksy.
Wiele osob nie ma problemu z tym, ze zje przygotowany w domu obiad z rodzina lub znajomymi.- 9 12
-
2023-10-13 13:07
(3)
Skąd? Może po ich ilości? Może po tym,że Gdańsk niby taaakie ważne na mapie Europy miasto a nie ma u nas w regionie ani pół Michelina. Tak uważam bo mam swoje zdanie i je wyrażam. CO do jedzenia w domu to oczywiście,że uwielbiam. Tymbardziej,że my gotujemy a nie odgrzewamy.
- 8 7
-
2023-10-13 13:33
(1)
Dokładnie. Gdańsk to zad*pie! Czym się tu podniecać? Traktem królewskim? Nabrzeżem Motławy starym i nowym? Inwestycjami deweloperskimi w stylu "każdy ch na swój strój"?? Zepsuty potencjał miasta i tyle. W śródmieściu miasta zaniedbanych miejsc bez liku. Gdyby Gdańsk nie miał dostępu do morza/plaż i nie miał "starówki" to bysmy byli gdzie?
- 12 1
-
2023-10-16 11:07
Otóż to, największą zasługą Gdańska (mam na myśli ludzi, którzy sobie jakieś sukcesy na przestrzeni lat przypisują), jest to, że leży nad morzem. Gdy się nad tym zastanowić to mało optymistyczne.
- 0 0
-
2023-10-13 16:37
A niby jakie przełożenie ma ilość konsumentów na gwiazdki Michelin???
We wspomnianych wcześniej Włoszech ogwiazdkowane restauracje bywają nawet w niewielkich mieścinach, gdzie nawet w sezonie można zjeść bez wcześniejszej rezerwacji. Za to danie główne kosztuje tam już kilkanaście euro i smakuje tak, jak szefowi Villi Ewa nawet się nie śniło.- 6 0
-
2023-10-13 13:07
widzac na zdjeciach, ze brakuje zachamowan, aby nie robic zdjec swojego talerza, obecnie nie ma sie kompleksow (1)
- 7 0
-
2023-10-13 13:36
media były zaproszone żeby wam to wszystko pokazać
- 7 1
-
2023-10-14 00:52
A ja się nie "boję "
... I powiem więcej, byłam tam na kolacji... Nie zauważyłam tam nic aż tak ekskluzywnego, żeby się obawiać. Jedzenie, powiedzmy, takie sobie. Wolę bardziej zdecydowane smaki... Z kapci mnie nie wyrwało, ale oczywiście to rzecz gustu i smaku.
- 9 0
-
2023-10-14 12:00
Odżywiajmy się zdrowo - jesień to idealna pora na pistacje
pomidorki koktajlowe są już kwaśne bo z importu,
gruszki konferencje jeszcze niedojrzałe,
a buraki już zbutwiałe.- 1 2
-
2023-10-14 21:31
Bez żartów, co za amatorzy
Degustatorzy z bożej łaski, żeby nie rozróżnić tych 3 naprawdę odmiennych rodzajów musiaków Zwłaszcza że sommelier ułatwił im zadanie i zaserwował prosecco w wersji extra dry, a cavę w wersji brut nature, podczas gdy cremant był po prostu brut. Wystarczyło kierować się tym kryterium, wiadomo że prosecco zwykle jest słodsze, zaś popularna cava. często jest skrajnie wytrawna. Nie było żadnej podpuchy, ale towarzystwo od ładnych zdjęć i tak poległo na prostej zabawie.
- 4 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.