• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

William Malcolm: Może warto sięgnąć do Chyloni z lat 80., nie tylko do Miami

Jarosław Kowal
6 marca 2018 (artykuł sprzed 6 lat) 
Nightrun87 powstał nie tylko z miłości do elektroniki retro, ale także do filmów klasy B, komiksów i lat 80. Nightrun87 powstał nie tylko z miłości do elektroniki retro, ale także do filmów klasy B, komiksów i lat 80.

Wielu może kojarzyć go z programu "X Factor", ale dla Williama Malcolma był to tylko epizod. Wcześniej przez lata współtworzył przeróżne trójmiejskie kapele (chociażby punk rockowe Timmy and the Drugs), teraz przywołuje duchy lat 80. w solowym przedsięwzięciu - Nightrun87. Premiera najnowszego, trzeciego albumu już 10 marca podczas trójmiejskiego święta popkultury - SzlamFestu.



Jarosław Kowal: Nie będę udawał, że się nie znamy, a wręcz przeciwnie, od razu wykorzystam zakulisowe informacje - kupiłeś niedawno syntezator mooga i na Szlamie nie zawahasz się go użyć.

William Malcolm: Nie zawaham się go użyć i już od dawna planowałem ten zakup. Trzeba wjechać ostro z nowym materiałem i z nowym instrumentem, zwłaszcza że model Subsequent 37 wyszedł dosłownie kilka miesięcy temu, więc nie było lepszego momentu na zakup i na pewno nie żałuję tej decyzji, to fantastyczny instrument.

Album powstawał jeszcze bez mooga, czy to znaczy, że na żywo będziesz brzmiał inaczej niż na "Destroyers"?

To jest na żywo, więc musi być trochę inaczej, ale staram się, żeby było podobnie. Moog rzeczywiście nie był użyty w nagraniach, ale można na nim wykręcić niesamowite rzeczy i bardzo do tej muzyki pasuje. Nie jestem fanem całkowitego odbiegania od oryginałów w wersjach koncertowych, ale nie lubię też, kiedy jest dokładnie tak samo. Najlepsza jest równowaga, kiedy nie ma wątpliwości, że to ten sam kawałek, ale jednocześnie coś jest odrobinę zmienione.

Nightrun87 od wielu innych projektów nawiązujących do synthwave'u odróżnia to, że nie korzystasz wyłącznie z laptopa i jednego syntezatora. Mam wręcz wrażenie, że jesteś jedną z nielicznych postaci na tej "scenie", które mogą trafić do nawet zupełnie przypadkowego słuchacza.

Prawda jest taka, że każdy rodzaj muzyki może znaleźć swój fanbase. Nie ma natomiast sensu ograniczać się do "konwencjonalnych" instrumentów. Tworzenie synthwave'u nie oznacza, że trzeba korzystać wyłącznie z syntezatorów i wyłącznie z instrumentów z lat 80., bo inaczej nie będzie szczerze i prawdziwie. Wręcz przeciwnie i wydaje mi się, że wielu wykonawców "synthwave'owych" strasznie ogranicza się instrumentami albo konstrukcją utworów. Jest 2018 rok, nie musimy używać wyłącznie Casio czy Rolanda Juno, żeby naśladować dawne brzmienia. Używajmy też nowoczesnych rzeczy, nie masterujmy i nie miksujmy wyłącznie tym sposobem, z jakiego korzystano trzydzieści lat temu. Róbmy to w świeży sposób. Synthwave czy jakikolwiek inny gatunek muzyczny to więcej niż używanie jednego czy dwóch instrumentów, one nie mogą dyktować, czym będzie muzyka.



Może wynika to też z tego, że wiele osób tworzących tego typu muzykę jest po prostu pasjonatami lat 80., a ty jako jeden z nielicznych jesteś także muzykiem.

(śmiech) Tak, jestem wykształconym muzykiem i dalej się kształcę, a przy okazji jestem pasjonatem tamtych lat. Urodziłem się w 1987 i niewiele z tamtego czasu pamiętam, ale nie oszukujmy się - początek lat 90. to pod wieloma względami wciąż lata 80., chociażby kultura, styl ubierania się, muzyka. Na tym się wychowałem, ale nie chciałem się zatrzymywać. Niestety wielu "synthowych" wykonawców ogranicza się do tego, co było i nie patrzą na nowe rzeczy. Bez sensu jest powielać krok w krok to samo, co już było, czerpmy inspiracje, ale dawajmy też coś od siebie.

Synthwave jest też zazwyczaj muzyką instrumentalną, a jeżeli już pojawia się głos, to przeważnie przesterowany albo samplowany, ty natomiast śpiewasz.

Staram się (śmiech). Faktycznie takie projekty często nie mają wokalu, przeważnie są to instrumentalne kompozycje, czasami z gościnnym kobiecym wokalem. To też bardzo ogranicza, choć może nie tyle podczas odsłuchiwania albumu, co podczas występów na scenie. Instrumentalne projekty - nieważne jak dobre - moim zdaniem nie mają aż tak dobrego kontaktu z publicznością. Zawsze czuję, że pojawia się wielka więź między muzykami a widownią wtedy, gdy ktoś śpiewa, ludzie bardziej się wczuwają.

Podobne wrażenie miałem na twoim wspólnym koncercie z Perturbatorem, który najpierw zachwycał oprawą wizualną i charakterystycznym brzmieniem retro, ale z czasem zaczynał popadać w coraz większą monotonię.

Na pewno ciekawym doświadczeniem było zobaczyć z backstage'u, w jaki sposób Perturbator organizuje swój występ, czego tak naprawdę używa. Korzysta z ciekawych rozwiązań, a jeżeli chodzi o same kompozycje, to - jak wspominałem - lubię, kiedy jest dużo urozmaiceń. Jego muzyka jest mocno zainspirowana latami 80., ale dodaje do niej nietypowy, francuski mrok i agresywny vibe, który jest dla niego bardzo charakterystyczny. Tę muzykę można poznać po kilku dźwiękach, ale szczerze przyznam, że nigdy nie przesłuchałem od początku do końca któregokolwiek z jego albumów. Dopiero na koncertach miałem okazję posłuchać go dłużej i gdzieś w środku setu nie byłem już pewien, czy ten kawałek był wcześniej grany czy nie. Może po prostu nie jestem jego docelowym odbiorcą, lubię więcej melodii, więcej urozmaicenia, ale widziałem, że ludzie byli zachwyceni. Mam duży szacunek do tego, co robi, to bardzo młody człowiek, który osiągnął bardzo dużo w bardzo krótkim czasie.

Lata 80. to nie tylko synthwave, nie kusiło cię, żeby spróbować gitarowego grania? Twój głos doskonale pasowałby do natapirowanych włosów albo Kenny'ego Logginsa i jego "Danger Zone".

Ciągle mam pomysły na różne projekty i różne współprace, ale na koniec dnia wiem, że muszę skupić się na jednym. Przed Nightrunem byłem w różnych zespołach i czasami głównym powodem do rozpoczęcia działalności któregoś z nich była chęć robienia jakiejś konkretnej muzyki, ale to i tak z czasem ewoluowało, szło we własnym kierunku. Nie ma sensu na starcie ustalać, że będziemy robić coś podobnego do jakiegoś innego zespołu albo że będziemy brzmieć w określony sposób. Ponad trzy lata temu zacząłem Nightrun i miałem już naprawdę dosyć grania w zespołach. Bardzo ciężko jest skoordynować tyle osób, organizować próby, komponować czy nawet wyjeżdżać na koncerty. Chciałem zrobić coś solo, ale wtedy nie wiedziałem nawet, czym jest synthwave, nie wiedziałem, co to jest retro-electro. Po prostu chciałem zrobić coś, co mi się podobało, a zawsze lubiłem brzmienia syntezatorów, ten kicz i glitch, filmy klasy B i tak dalej, nie zakładałem jednak, że będzie w mojej muzyce element retro. Zacząłem pisać materiał i z czasem przybrał taką właśnie postać, dopiero później odkryłem cały ten nurt.

Podobnie z jakimś nowym projektem - gdybym miał podjąć się czegoś takiego, nie chciałbym nastawiać się na robienie na przykład glam rocka, bo to tylko kolejne ograniczenie, które dyktuje, jak muzyka ma brzmieć, jaki należy skład uformować albo jak samemu grać. To okrutnie ogranicza i chociażby dlatego nowy album Nightruna nie jest synthwavem. Na typowych synthwave'owych albumach jest - jak już mówiliśmy - dużo stagnacji i sam nie do końca chciałbym czegoś takiego słuchać w całości. Ideą stojącą za Nightrunem było to, żeby po prostu zrobić muzykę, jaką lubię. Nie myślałem o żadnym gatunku, a "The Destroyers Are Coming" określiłbym raczej jako "neo 80's", choć nikt takiej nazwy jeszcze nie stosuje.



Czuję bardzo podobnie, bo chociażby utwór "Doomeroid" - mój ulubiony z nowego albumu - wyraźnie nawiązuje do industrialu czy EBM.

To jest fajny przykład. Kiedy komponowałem ten utwór nie myślałem, żeby nagrać coś industrialnego, bo przy moim sposobie pracy za bardzo by to dyktowało, co muszę zrobić, jakie instrumenty wybrać i tak dalej. Po prostu miałem ten kawałek w głowie, zacząłem go aranżować, nagrywać, edytować, miał różne postacie i nagle okazało się, że ma takie, a nie inne brzmienie. Zastanawiałem się też, czy to w ogóle będzie pasować do Nightruna, bo album nie może być za bardzo podzielony stylistycznie, wtedy zaczyna to przypominać składankę. Na szczęście chyba mój wokal łączy wszystkie te elementy, a także "vibe" późnych lat 80. i wczesnych 90. Nie chciałbym iść wyłącznie w kierunku synthwave'u, ale też w żadnym innym. Chcę eksperymentować i bawić się konwencjami. "Destroyers" jeszcze nie wyszło, a mam już kolejne pomysły i nie wiem tak naprawdę, w jaką stronę to pójdzie. Sam jestem ciekaw i chcę to odkrywać.

Moda na lata 80. pojawiła się u nas dopiero niedawno, może lada moment zaczną do ciebie spływać propozycje współpracy producenckiej na przykład od Ramony Rey albo Natalii Nykiel.

Bardzo chętnie (śmiech). Jeśli pojawiłby się ciekawy projekt i ciekawa oferta, bardzo chętnie nawiązałbym współpracę. To zawsze nowe doświadczenie i ciekawa przygoda, dużo można się nauczyć przy współpracy z innymi muzykami. Na świecie fascynacja latami 80. istnieje już od... nie wiem, dziesięciu lat? W Polsce może ze dwa-trzy. Kiedy wyszedł pierwszy Nightrun wiele osób nie wiedziało, jak tę muzykę kategoryzować, ja tak naprawdę też nie wiedziałem. Teraz, kiedy komuś puszczam swoje kawałki, od razu mówi: To jest synthwave (śmiech). Jest więc na pewno jakaś zmiana. Pierwsze koncerty Nightruna wszyscy porównywali do Jean-Michela Jarre'a... Okej, to bardzo miło, ale to nie jest tak, że skoro słychać syntezatory, to wszystko jest tym samym.

Premiera nowego albumu Nightrun87 będzie jedną z atrakcji tegorocznego SzlamFestu. Premiera nowego albumu Nightrun87 będzie jedną z atrakcji tegorocznego SzlamFestu.
U nas moda na lata 80. jest też raczej konsumpcyjna. Wszyscy oglądają "Stranger Things", wspominają stare gry, ale rzadko wytwarza się coś własnego. Może to dlatego, że w Polsce lata 80. nie były zbyt kolorowe?

Moim zdaniem były bardzo ciekawe. Współczesnych polskich filmów raczej nie oglądam, bardzo mnie "dołują", ale nie pod względem jakości. Nie lubię smutnych filmów, a większość polskich filmów, które teraz trafiają do kin to strasznie smutne rzeczy. Nowe polskie komedie nie śmieszą mnie ani troszkę, ale komedie z lat 80., z ciężkiego okresu PRL-u są wspaniałe. Mieszkam w Polsce na tyle długo, że rozumiem ten humor i naprawdę mi się podobają. Myślę, że lata 80. były w Polsce kolorowe i wychodziła wtedy bardzo ciekawa muzyka, bardzo intensywna. Lady Pank - można lubić, można nie lubić, można też porównywać do The Police, bo brzmienie czasami jest podobne, ale na pewno jest w tym duża intensywność.

Wiele ciekawych rzeczy działo się wtedy, ale teraźniejsi polscy muzycy - z tego, co widzę - nie idą w tym kierunku, celują raczej w amerykański klimat. Może to tylko kwestia czasu. Teraz faktycznie jest moda na lata 80., ale może zaraz ktoś zacznie sobie uświadamiać, że nie trzeba robić tych samych rzeczy, co w Miami, można sięgnąć do Gdyni Chyloni z lat 80. i zrobić na tej bazie perfidny kicz. Wydaje mi się, że to może być bardzo fajne.

Na Zachodzie widać już coraz wyraźniejszy zwrot ku latom 90., a to rodzi obawę, że zaraz przyjdzie moda na jeszcze późniejszą dekadę, czyli między innymi nu metal...

Uuu... Myślisz, że będzie tak źle? Nie pomyślałem o tym i teraz też zaczynam się bać (śmiech). Jeżeli nu metal ma się stać "nowym" trendem, to czekają nas czarne dni. Jeżeli chodzi natomiast o lata 90., to tutaj znacznie trudniej jest ściśle określić, co mamy na myśli. Lata 80. mają bardzie charakterystyczny klimat - są mroczne, intensywne, parne. Nawet najbardziej niewinny pop z lat 80. był bardzo parny.

Najlepszy przykład to teledysk do "Fade to Grey" Visage, którego dzisiaj nikt by w telewizji nie puścił.

To jest właśnie ta intensywność, o której mówię, a teraz zastanówmy się, co charakteryzuje muzykę z lat 90.? Ciężko powiedzieć, jest dużo różnych jej rodzajów.

Z jednej strony grunge, z drugiej eurodance typu "Coco Jumbo".

Jestem dużym fanem (śmiech), ale niech to nie wraca. Były te wszystkie boysbandy i girlsbandy, w Polsce też było przecież Just 5, i nie jestem w stanie uwierzyć, że akurat to wróci, ale grunge? Tak, dobry grunge nie zaszkodzi. W każdym razie trudno powiedzieć, jakie było brzmienie lat 90., bo były bardzo pomieszane.

Premiera "The Destroyers Are Coming" przypada na drugą edycję SzlamFestu, będziesz grać tylko nowy album?

Będzie bardzo zróżnicowana lista utworów. Nie jestem fanem koncertów, gdzie odgrywana jest wyłącznie muzyka z najnowszych albumów, których przeważnie nikt nie zna. Często lubię nawet te nowe utwory, ale chciałbym usłyszeć też starsze. Dlatego będzie dużo starego i dużo nowego, i dlatego koncert będzie dłuższy niż zazwyczaj (śmiech).

A które ze SzlamFestowych atrakcji są tobie najbliższe?

Czekam bardzo na wrestling, ale chciałbym też spędzić trochę czasu przy grach retro. Rok temu nie udało mi się, a tym razem chciałbym zmierzyć się w "Virtual Cop". Trochę swojego czasu grałem i chciałbym spróbować (śmiech), no i przede wszystkim chcę chłonąć całą tę atmosferę.

Wydarzenia

Szlamfest 2: Zemsta Szlamu (4 opinie)

(4 opinie)
35 zł
projekcje filmowe, kiermasz

Zobacz także

Opinie (14) 2 zablokowane

  • (1)

    Chylonia lat 80 to fani Lady Pani, w mniejszym stopniu Republiki z Grzegorzem Czechowski i Papa Dance. W drugiej połowie lat 80 wzrost popularności metalu i ich "walka" z Depeszami. A w tv panowały wtedy orkiestry dęte, Krawczyk, filharmonie i Wieczorki Szopenowskie.

    • 15 0

    • tak pozne 80 to glownie metal i depesze

      pare punkow bylo tez

      • 4 0

  • Fajnie gość daje. Tak trzymaj! ;) Ja tam widzę nawiązania do wielu wielu wykonawców z lat 80tych i nie tylko! Powodzenia!

    • 12 0

  • (3)

    Chylonia to dziś jeden wielki skansen. Ta dzielnica zatrzymała się w rozwoju na etapie lat 90. Wystarczy wejść do domu towarowego albo na targowisko, żeby przeżyć podróż w czasie.

    • 19 0

    • tak chylka to stan umyslu i specyficzne podejscie do szeroko rozumianego 'biznesu' (chandlu głøwnie) :) buaha

      chylka ablo cie zniszczy albo umacnia - cos jak "co cie nie zabije to cie wzmocni."

      • 6 0

    • (1)

      Cala Gdynia to skansen

      • 6 5

      • Miasto skansen ale Port Gdynia nie.

        Wg. mnie trzeba przeorientowac polityke miasta z teatrow, imprez, muzeow , parkow naukowych i zieleni , na miasto wspomagające port - zaplecze portu Gdynia - tak jak zaplanował to Kwiatkowski, jak to było przed wojna.

        Gdynia to Port nie miasto!

        • 0 1

  • Fajne

    Super!
    Pozdrowienia od sąsiadki ;)

    • 5 0

  • (1)

    Mieszkalem przez 25lat koło torów na Młyńskiej lata 80-90, jak tam teraz w tej okolicy, lepiej? zawsze mówiłem że mieszkam na leszczach ale w sumie bardziej to w Chyloni, chociaż w tamtych czasach większość uważała te rejony za Leszczynki.

    • 2 0

    • nostalgiczny widok i dźwięk mknących skm-ek pozostanie ze mną na zawsze

      • 0 0

  • Bez tytułu

    Chyloni czy Chylonii????

    • 1 0

  • w tym wywiadzie jest jedno zdanie o Chyloni, a emocjonujecie się jakby nie wiadomo jak ją uhonorowano. Chyloni mistrzem Chyloni!

    • 1 0

  • Tylko w zespole

    Dlaczego nie gracie już w zespole, tak jak tak jak w Timmy, gdzie były gitary, super perkusja.
    A ile mieliście świetnych nagrań, które prawie nie ujrzały światła dziennego - jak np. Smiling in my Coffin i inne. Tylko w takim zespole mogliście zrobić karierę. To była super muzyka. Ludzie skakali przy waszych nagraniach. Pomimo że jestem już starszym słuchaczem, były to nagrania, które wpadały w ucho i chciało ich się słuchać.
    A to brzdąkanie - niby elektroniczna muzyka nikogo nie kręci. Monotonia.

    • 0 0

  • Tylko w zespole.

    To prawda. Szkoda tamtego zespołu. Został tylko syntezator, a bez perkusji i gitary to cienizna.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Targi Rzeczy Ładnych

15 zł
Kup bilet
targi

Wielka Szama na Stadionie - wielkie otwarcie sezonu w Gdańsku! (12 opinii)

(12 opinii)
street food

Kwiat Jabłoni "Nasze ulubione kluby" (8 opinii)

(8 opinii)
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Festiwal teatralny Sopot Non-Fiction poświęcony jest: