• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wyszło jak zwykle. Recenzja filmu "Mayday"

Tomasz Zacharczuk
10 stycznia 2020 (artykuł sprzed 4 lat) 

Mayday - zwiastun:

Opowieść o zwariowanych perypetiach taksówkarza-bigamisty zamiast komedią pomyłek okazuje się być komediową pomyłką. Filmowi Sama Akiny wyraźnie brakuje lekkości i błyskotliwości literackiego oryginału, który od 30 lat służy za scenariusz bijącej rekordy popularności sztuki teatralnej. "Mayday" na wielkim ekranie śmieszy sporadycznie, a znacznie częściej frustruje i irytuje. Na tyle mocno, że chciałoby się pociągnąć za sznurek i opuścić kurtynę jeszcze przed końcowymi napisami.



To, co świetnie prezentuje się na teatralnych deskach, niekoniecznie musi sprawdzić się na wielkim ekranie. W ten oto dość zachowawczy sposób można skwitować wysiłki twórców filmowej wersji "Mayday". Sam Akina nie wykorzystał potencjału przebojowej sztuki Raya Cooneya, która od niemal 30 lat nie wypada z repertuaru polskich teatrów. I właśnie miłośnicy scenicznego oryginału mogą chyba czuć po seansie największy niedosyt, bo zarówno fabułę, jak i postaci oraz charakterystyczny humor obrócono w festiwal niewybrednego dowcipu, który wywołuje najczęściej zniesmaczenie wymieszane z zażenowaniem.

Dosadny filmowy żart, jaki zastosowano w "Mayday", rujnuje niemal całkowicie urok sytuacyjnego humoru, który w zestawieniu z błyskotliwymi dialogami i językowymi zabawami, zapełniał dotąd największe teatralne sale w Polsce. W filmie Sama Akiny nie ma bowiem miejsca na komediową dyskrecję, inteligentne niedopowiedzenia i grę pół-środkami tak, by to widz z narysowanego kontekstu sam mógł wyłowić najsmaczniejsze kąski. "Mayday" nie proponuje, a wręcz narzuca jednostajne i monotematyczne poczucie humoru, nie pozostawiając alternatywy dla tych, których nie śmieszą fizjologiczne docinki, żarty z genitaliów czy karykaturalne, slapstickowe gagi obnażające jedynie niezbyt wysokie IQ ekranowych postaci.

"Mayday" opowiada o taksówkarzu-bigamiście, któremu zaczyna palić się grunt pod nogami. Wraz z pomocą przyjaciela mężczyzna musi zrobić wszystko, by nie zdemaskować się przed dwiema, nieświadomymi niczego żonami. Po piętach Jankowi depczą jeszcze policjanci i gangsterzy. "Mayday" opowiada o taksówkarzu-bigamiście, któremu zaczyna palić się grunt pod nogami. Wraz z pomocą przyjaciela mężczyzna musi zrobić wszystko, by nie zdemaskować się przed dwiema, nieświadomymi niczego żonami. Po piętach Jankowi depczą jeszcze policjanci i gangsterzy.
Przykre to tym bardziej, że fabuła oferuje naprawdę szeroki zakres dowcipu w różnorakiej postaci. Janek (Piotr Adamczyk) służbową taksówką kursuje na stałej trasie - od przytulnego mieszkanka w stolicy do okazałego domu na podwarszawskiej prowincji. Jedno lokum zamieszkuje energiczna, nieco roztrzepana i niepoprawna romantyczka Basia (Anna Dereszowska), drugie - pragmatyczna, zaradna i przedsiębiorcza Maria (Weronika Książkiewicz). Obie są żonami taksówkarza i żadna o drugiej z pań nic oczywiście nie wie.

Wypadek samochodowy, któremu ulega Janek, burzy jego precyzyjnie rozpisany w notatniku plan na podwójne życie. Mężczyzna, w asyście przyjaciela Staszka (Adam Woronowicz) podejmuje karkołomne często wysiłki, by za wszelką ceną uniknąć zdemaskowania. Zadania nie ułatwiają ani wścibscy policjanci, ani ścigający Janka gangsterzy. Akcja dynamicznie pędzi do przodu, nie ma raczej miejsca na fabularne przestoje, a żywiołowego tempa filmowcy pilnują niemal do końcowego kadru. I to niestety jedna z niewielu rzeczy, którą twórcom "Mayday" udało się zrealizować bez zarzutu.

Zasadności zwariowanych zwrotów akcji i logiki działania bohaterów nie warto się doszukiwać, ale nie jest to raczej wadą filmu, a następstwem literackiego oryginału. Farsa jest bowiem odmianą komedii, której nieprawdopodobny ciąg wydarzeń jest cechą rozpoznawczą. Problemem w przypadku ekranowego "Mayday" jest natomiast sposób pokazania tego widzowi. Zazwyczaj za pomocą dość prymitywnego dowcipu, tendencyjnych gagów i "pustych przebiegów", jakimi są liczne sceny niewnoszące zupełnie nic do fabuły. "Festynowe" poczucie humoru można byłoby jeszcze przełknąć, gdyby nie nachalnie umoralniający finał zupełnie odstający od konwencji całego filmu, wywołujący raczej głuchy śmiech niż popychający do refleksji.

Twórcy "Mayday" obiecywali najśmieszniejszą i najbardziej niemoralną komedię roku. Niemoralne jest na pewno marnowanie tak świetnego potencjału, jakim jest sztuka Raya Cooneya. Filmowa adaptacja niestety nie odbiega od poziomu przeciętnych polskich komedii. Plus za to, że tym razem nie powiela grzechów komedii romantycznych. Twórcy "Mayday" obiecywali najśmieszniejszą i najbardziej niemoralną komedię roku. Niemoralne jest na pewno marnowanie tak świetnego potencjału, jakim jest sztuka Raya Cooneya. Filmowa adaptacja niestety nie odbiega od poziomu przeciętnych polskich komedii. Plus za to, że tym razem nie powiela grzechów komedii romantycznych.
Pewien dysonans widać także w rozpisaniu poszczególnych postaci. O ile Piotr Adamczyk i Adam Woronowicz w szalonym tempie gnają przed siebie, o tyle Weronika Książkiewicz i Anna Dereszowska zaciągają hamulec już po pierwszym kwadransie. Zabawna scena kolacji (w której nareszcie przebija się nieśmiało sytuacyjny żart i czuć aktorską improwizację) to już musztarda po obiedzie i nawet tym świetnym epizodem obie panie nie są w stanie zawalczyć w filmie o coś więcej niż kilka stereotypowych klisz i seksistowskich żartów. Kobiece role naszkicowano, ale zapomniano je pokolorować.

Komediowy ciężar spoczywa więc na barkach panów, którzy udowadniają, że w tak skonstruowanym duecie czują się znakomicie. Co nie zmienia faktu, że zarówno Adamczyka (jako zagonionego w ślepy zaułek bawidamka), jak i Woronowicza (fajtłapowatego nieco "skrzydłowego") już na ekranie w takim wydaniu oglądaliśmy nie raz. Widać jednak, że obaj aktorzy szybko złapali wspólny filmowy język i potrafili się wzajemnie uzupełniać. A przy tym troszkę się pobawić, czego nie można już powiedzieć o pozostałej części obsady. Nawet poczciwy gliniarz Andrzej Grabowski potrafi znudzić i zmęczyć widza. A przy okazji chyba i siebie.

Na filmową nudę na pewno z kolei narzekać nie będą ci, którzy gustują w niezobowiązującym, przyprószonym pikanterią kinie komediowym, którego orężem są gołe zadki, siarczysty język i bezpruderyjny humor. "Mayday" skonstruowany jest z tak wielu i często powielanych w kinie klisz, że na pewno znajdzie wielu odbiorców, którym liczne wady nie będą zbyt mocno przeszkadzać, a głośny śmiech (bo na pewno takowy zabrzmi na kinowej sali) zagłuszy fabularne zgrzyty. Należało się jednak spodziewać znacznie więcej po szumnych zapowiedziach twórców. W jednym na pewno udało się dotrzymać słowa - "Mayday" rzeczywiście nie jest komedią romantyczną.

Na ekranie najlepiej radzą sobie panowie - Adamczyk i Woronowicz - czego zasługą są nieźle rozpisane role i świetna "chemia" obu aktorów. Scenarzyści niestety zapomnieli o paniach, którym zostało już odgrzewanie na ekranie często w żenujący sposób podanych stereotypów. Na ekranie najlepiej radzą sobie panowie - Adamczyk i Woronowicz - czego zasługą są nieźle rozpisane role i świetna "chemia" obu aktorów. Scenarzyści niestety zapomnieli o paniach, którym zostało już odgrzewanie na ekranie często w żenujący sposób podanych stereotypów.
Nie jest też niestety dobry film, co nie oznacza, że niektórym nie zaoferuje dobrej zabawy. Z filmową jakością, a już na pewno ze scenicznym pierwowzorem, ma to jednak niewiele wspólnego. "Mayday" proponuje dokładnie taką rozrywkę, jakiej można spodziewać się po mniej więcej 90 proc. rodzimych komedii. Jest więc się z czego pośmiać, ale znacznie częściej ma się ochotę zapaść pod kinowy fotel i wysłać sygnał ratunkowy "mayday, mayday, mayday".

OCENA: 4/10

Film

5.5
21 ocen

Mayday (27 opinii)

(27 opinii)
komedia

Opinie (111) ponad 10 zablokowanych

  • (1)

    dalam namiwic sie na ten film i idac na niego myslalam że będzie to kolejna komedia romntyczna z typu " polska komedia romantyczna"
    Film jednak niedamowicie mnie zaskoczył, smiaa sie z reszta ludzi na sali. Rola Staszka bez dwóch zdań najbardziej smieszna i najbardziej bawiąca widza. Jako przeciwniczka komedii romantycznych, tym razem polecam !!!

    • 2 0

    • Pani Ado, bo to nie była komedia romantyczna.

      • 0 0

  • Super wczoraj byłem w kinie

    Tak dawno tak mocno się nie śmiałem jak na tym filmie polecam

    • 1 0

  • Film ok (1)

    Jeśli chodzi o film to jest ok nawet śmieszny ale polecam teatr. Rewelacja

    • 0 0

    • Pani Gosiu z wielkim szacunkiem. Nigdy nie można porównywać filmu i teatru. To tak jakby porównać słońce i księżyc.

      • 0 0

  • Najśmieszniejsza komedia

    Cała sala kinowa płakała ze śmiechu nawet mój mąż, który nie lubi kabaretów i go wcale nie śmieszą a ten film rozbawił go do łez. Dla mnie i moich znajomych bomba. Polecam dla zresetowania się po całym tygodniu pracy.

    • 1 0

  • mayday-porażka

    Wróciłam z kina z mieszanymi uczuciami.Zmylił mnie tytuł.Pamiętam sztukę z teatru/Bagatela/ a ten film to nieporozumienie,Nie ma lekkości,niedomówień a tylko wulgaryzmy i humor w typie"kawa na ławę"Woronowicz i Adamczyk już od jakiegoś czasu grają tak samo.Nie polecam!!

    • 0 0

  • śmieszne, lekkie i przyjemne

    Ja byłam dwa razy na filmie i za drugim razem uśmiałam się jeszcze bardziej.Dla mnie dialogi były lekkie,chociaż może rzeczywiście niektóre teksty mogłyby być mniej dosadne.
    Jednakże bawiłam się przednio,co zdarza mi się rzadko na polskich komediach.
    Wersji teatralnej nie widziałam.

    • 1 0

  • Policja

    Zadaje sobie pytanie dlaczego policja ściga filmowego Janka?

    • 0 0

  • Bet

    Słaby, zgadzam się w 100% z autorem recenzji,
    Zwykły polski, komediowy zapychacz....
    Adamczyk już chyba po raz 100 pokazuje tyłek w filmie i na tym się kończy jego popis...
    Pomyśleć, że był kiedyś " papieżem"
    Niesmak....

    • 0 0

  • beznadziejny

    Sztuka teatralna jest super. Film mnie wogóle nie smieszy. Aktorzy są przecież super tylko ten dowcip taki....nie w moim stylu.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Targi Rzeczy Ładnych (2 opinie)

(2 opinie)
15 zł
Kup bilet
targi

Wielka Szama na Stadionie - wielkie otwarcie sezonu w Gdańsku! (12 opinii)

(12 opinii)
street food

Kwiat Jabłoni "Nasze ulubione kluby" (11 opinii)

(11 opinii)
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Wielki koncert na Skwerze Kościuszki w Gdyni w 2008 roku dał: