• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Złote Lwy 46. FPFF dla filmu "Wszystkie nasze strachy"

Tomasz Zacharczuk
25 września 2021 (artykuł sprzed 2 lat) 
Twórcy filmu "Wszystkie nasze strachy" odbierają Złote Lwy z rąk Andrzeja Barańskiego. Na zdj. od prawej Kuba Kosma (producent filmu), Łukasz Gutt i Łukasz Ronduda (reżyserzy) oraz Daniel Rycharski, czyli pierwowzór głównego bohatera. Twórcy filmu "Wszystkie nasze strachy" odbierają Złote Lwy z rąk Andrzeja Barańskiego. Na zdj. od prawej Kuba Kosma (producent filmu), Łukasz Gutt i Łukasz Ronduda (reżyserzy) oraz Daniel Rycharski, czyli pierwowzór głównego bohatera.

"Wszystkie nasze strachy" uznano najlepszym filmem 46. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Srebrne Lwy zdobył natomiast Jan P. Matuszyński za "Żeby nie było śladów". Aktorskimi nagrodami wyróżniono Marię Dębską, Jacka Belera, Sławomirę Łozińską i Andrzeja Kłaka. Platynowe Lwy za całokształt twórczości odebrała w Teatrze Muzycznym Agnieszka Holland.



Opowieść o artyście, który w swoich dziełach próbuje stworzyć pomost pomiędzy Kościołem katolickim a społecznością LGBT została w Gdyni uhonorowana Złotymi Lwami. Statuetkę odebrali twórcy filmu "Wszystkie nasze strachy", który jest inspirowany historią Daniela Rycharskiego portretowanego na ekranie przez Dawida Ogrodnika. Srebrne Lwy natomiast powędrowały do autorów "Żeby nie było śladów". To przejmująca opowieść o kulisach tuszowania przez aparat peerelowskiej władzy śmiertelnego pobicia Grzegorza Przemyka. Nagrodę publiczności otrzymali natomiast twórcy filmu "Sonata", który opowiada o losach Grzegorza Płonki zwanego Beethovenem z Murzasichla.

Złote Lwy: "Wszystkie nasze strachy" reż. Łukasz Ronduda i Łukasz Gutt
Srebrne Lwy: "Żeby nie było śladów" reż. Jan P. Matuszyński
Najlepszy reżyser: Łukasz Grzegorzek ("Moje wspaniałe życie")
Najlepszy scenariusz: Marcin Ciastoń ("Hiacynt")
Najlepsza aktorka pierwszoplanowa: Maria Dębska ("Bo we mnie jest seks")
Najlepsza aktorka drugoplanowa: Sławomira Łozińska ("Lokatorka")
Najlepszy aktor pierwszoplanowy: Jacek Beler ("Inni ludzie")
Najlepszy aktor drugoplanowy: Andrzej Kłak ("Prime Time")
Najlepsze zdjęcia: Łukasz Gutt ("Wszystkie nasze strachy")
Najlepszy montaż: Magdalena Chowańska ("Inni ludzie")
Najlepsza muzyka: Teoniki Rożynek ("Prime Time")
Najlepszy dźwięk: Zofia Moruś, Mateusz Adamczyk, Sebastian Witkowski ("Mosquito State")
Najlepsze kostiumy: Marta Ostrowicz ("Najmro. Kocha. Kradnie. Szanuje")
Najlepsza charakteryzacja: Daria Siejak ("Hiacynt")
Najlepsza scenografia: Paweł Jarzębski ("Żeby nie było śladów")
Najlepszy debiut reżyserski: Aleksandra Terpińska ("Inni ludzie")
Najlepszy debiut aktorski: Michał Sikorski ("Sonata")
Platynowe Lwy (za całokształt twórczości): Agnieszka Holland
Najlepszy film Konkursu Filmów Krótkometrażowych: "Mój brat rybak" reż. Alicja Sokół
Najlepszy film Konkursu Filmów Mikrobudżetowych: "Piosenki o miłości" reż. Tomasz Habowski
Złoty Pazur w kategorii Inne Spojrzenie: "Mosquito State" reż. Filip Jan Rymsza
Nagroda publiczności w Konkursie Głównym: "Sonata" reż. Bartosz Blaschke

Gwiazdy na czerwonym dywanie FPFF



Gala z niespodziankami i mocnymi apelami



Ponad dwugodzinna uroczystość w Teatrze Muzycznym w Gdyni obfitowała w kilka zaskakujących werdyktów. Do takich z pewnością należą nagrody aktorskie dla Jacka Belera ("Inni ludzie") i Andrzeja Kłaka ("Prime Time"), którzy nie byli faworytami w swoich kategoriach. Pominięto m.in. Macieja Stuhra ("Powrót do Legolandu"), Tomasza Ziętka ("Żeby nie było śladów", "Hiacynt") czy Dawida Ogrodnika ("Wszystkie nasze strachy"). To, że szczególnie ta pierwsza dwójka opuszcza Gdynię bez statuetki można uznać za dużą niespodziankę i w moim odczuciu równie wielką niesprawiedliwość.

Studenckie Kroniki Festiwalowe

(czy aktorzy piją?)


Znacznie mniej zaskoczeń i wątpliwości wywołały nagrody techniczne, a także wyróżnienia za scenariusz czy reżyserię (choć w obu tych kategoriach werdykty osobiście mnie rozczarowują). Jury kolejny rok z rzędu postanowiło rozłożyć najważniejsze nagrody na kilka tytułów, więc poza laureatem Złotych Lwów trudno wskazać produkcję, która zdominowałaby sobotnią uroczystość. Aż 11 filmów otrzymało przynajmniej jedno wyróżnienie. Ogromna szkoda, że nie ma w tym gronie doskonałego "Powrotu do Legolandu". Moim zdaniem to kolejne gigantyczne nieporozumienie festiwalowego jury. Świetny film Konrada Aksinowicza wrzucono do jednego worka ze słabiutkimi "Przejściem" czy "Ciotką Hitlera". Skandaliczna decyzja.

Agnieszka Holland podczas odbierania Platynowych Lwów zaapelowała o pomoc uchodźcom koczującym na granicy polsko-białoruskiej. Agnieszka Holland podczas odbierania Platynowych Lwów zaapelowała o pomoc uchodźcom koczującym na granicy polsko-białoruskiej.
Sobotnia uroczystość stała też pod znakiem mocnych, politycznych wystąpień. Odbierająca Platynowe Lwy Agnieszka Holland otwarcie mówiła o sytuacji uchodźców na granicy polsko-białoruskiej i podkreślała, że widma przeszłości, które wielokrotnie pojawiały się w jej filmach, wcale nie minęły. W obronie społeczności LGBT stanęli też twórcy "Wszystkich naszych strachów". Producent filmu, Kuba Kosma, powiedział nawet, że jego marzeniem jest pokazanie dzieła na antenie TVP. Obie przemowy spotkały się z entuzjastyczną reakcją publiczności.

  • W Gdyni poznaliśmy dziś laureatów Złotych, Srebrnych i Platynowych Lwów oraz kilkunastu zwycięzców nagród indywidualnych podczas 46. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych.
  • Agnieszka Holland podczas odbierania Platynowych Lwów zaapelowała o pomoc uchodźcom koczującym na granicy polsko-białoruskiej.
  • Festiwalowa publiczność nagrodziła film "Sonata" w reżyserii debiutanta, Bartosza Blaschke.
  • Maria Dębska, czyli najlepsza aktorka 46. FPFF w Gdyni. Statuetkę przyniosła jej rola Kaliny Jędrusik w filmie "Bo we mnie jest seks".
  • Twórcy filmu "Wszystkie nasze strachy" odbierają Złote Lwy z rąk Andrzeja Barańskiego. Na zdj. od prawej Kuba Kosma (producent filmu), Łukasz Gutt i Łukasz Ronduda (reżyserzy) oraz Daniel Rycharski, czyli pierwowzór głównego bohatera.

Festiwalowe powidoki: renesans PRL i inspirujące biografie



Uwielbiamy kino, bo dzięki filmom wielokrotnie możemy odkrywać nieznane dla nas miejsca, przenosić się w najodleglejsze zakątki Ziemi, przekraczać nie tylko geograficzne granice. Tegoroczna edycja gdyńskiego festiwalu umożliwiła natomiast widzom szczególnie częste podróże w czasie. Dominującym kierunkiem wśród filmowców był PRL - mroczny i zanurzony w szarzyźnie jak u Domalewskiego w "Hiacyncie", brutalny i realistyczny jak w "Żeby nie było śladów" Matuszyńskiego, ale również zwiewny i musicalowy w "Bo we mnie jest seks", zabawny i sentymentalny jak w "Zupie nic" czy w końcu szalony i komiksowy jak u Rakowicza w "Najmro". "Czasy słusznie minione", ale wśród twórców nadal żywe i inspirujące, i to na plus.

Tak ocenialiśmy filmy 46. FPFF w Gdyni



Maria Dębska, czyli najlepsza aktorka 46. FPFF w Gdyni. Statuetkę przyniosła jej rola Kaliny Jędrusik w filmie "Bo we mnie jest seks". Maria Dębska, czyli najlepsza aktorka 46. FPFF w Gdyni. Statuetkę przyniosła jej rola Kaliny Jędrusik w filmie "Bo we mnie jest seks".
Zresztą filmowych podróży było znacznie więcej, bo przecież lata 90. przypomnieliśmy sobie przy okazji "Powrotu do Legolandu" i "Prime Time", który ukazywał już schyłek dekady. Jeszcze głębiej w historię Polski zanurzyli się twórcy "Śmierci Zygielbojma" i "Ciotki Hitlera". Równie inspirujące dla filmowców były także biografie - czasami głośne i oczywiste jak opowieści o Kalinie Jędrusik czy Grzegorzu Przemyku, a nieraz zupełnie nieznane szerokiej publiczności jak wzruszająca historia Grzegorza Płonki w "Sonacie" czy sylwetka Szmula Zygielbojma. Właśnie te dwa filmy pod kątem biograficznym obroniły się najlepiej.

Czerwona lampka: mało autorskich pomysłów



Ogromna większość tegorocznych propozycji w Konkursie Głównym bazowała nie tylko na biografiach, ale też faktach mniej lub bardziej znanych. Jeśli zaliczyć do tej kategorii inspirowany prawdziwą historią "Prime Time" i zakorzenioną w biografii reżysera opowieść z "Powrotu do Legolandu", pozostaje nam raptem pięć tytułów, z których po odjęciu "Innych ludzi" powstałych na prozie Doroty Masłowskiej zostają cztery z autorskim scenariuszem. To bardzo mało. Tym bardziej, że "Moje wspaniałe życie" raczej rozczarowało, a "Przejście" w ogóle w konkursie nie powinno się znaleźć (podobnie jak "Ciotka Hitlera"). "Mosquito State" należy z kolei potraktować jako nieudany eksperyment, a "Zupa nic" fabularnie nie miała właściwie wiele do zaoferowania.

Festiwalowa publiczność nagrodziła film "Sonata" w reżyserii debiutanta, Bartosza Blaschke. Festiwalowa publiczność nagrodziła film "Sonata" w reżyserii debiutanta, Bartosza Blaschke.
Współczesność, aktualność i kreatywność to natomiast obowiązkowe elementy do budowania kina, którym chcemy zaciekawić młodszą część widowni. Obawiam się, że choć tak świetne i uniwersalne w swoim przekazie tytuły jak "Żeby nie było śladów" czy "Wszystkie nasze strachy", przemkną bez zauważenia wśród publiczności poniżej 25. roku życia (choć właśnie te osoby powinny z tymi filmami szczególnie blisko się zapoznać). Obym się mylił. Warto także podejmować odrobinę więcej ryzyka pod kątem konwencji i realizacji filmu. W świetnym stylu pokazał to Mateusz Rakowicz w "Najmro", a dużą artystyczną odwagą i pewnością wykazała się Aleksandra Terpińska w "Innych ludzi" (choć daleko mi do sympatii względem tego tytułu).

Publiczność na nowo ożywiła festiwal



Były więc powroty do PRL-u, Legolandu czy fascynujących biografii, ale wydaje się, że najważniejszy podczas tegorocznego FPFF w Gdyni był powrót publiczności. Pierwsze festiwalowe dni nie zapowiadały dużej frekwencji, ale już choćby w czwartek czy piątek sale kinowe od rana pękały w szwach. Gdyby nie kapryśna pogoda, równie tłoczno wyglądałaby festiwalowa przestrzeń na Placu Grunwaldzkim, na którym pojawiłaby się jeszcze większa widownia, gdyby na przykład nie zrezygnowano z pokazów kina plenerowego. Była to jedna z nielicznych okazji dla mieszkańców do partycypowania w festiwalu. Tegoroczne koncerty raczej nie zrekompensowały braku seansów pod chmurką.

Nawet przy natłoku ograniczeń i restrykcji związanych z pandemią, festiwal z udziałem publiczności zdecydowanie ma większy sens niż organizacja wydarzenia w formule online. Tym bardziej, że widzowie do wymogów bezpieczeństwa stosowali się raczej bez większych oporów, a ze strony organizatorów festiwalu wszelkie wymogi sanitarne były należycie respektowane. Po dwóch latach Gdynia znów stała się filmowa i niech tak już będzie każdego roku. "Pięknie się odrodził ten festiwal" - stwierdził podczas finałowej gali Alan Starski i trudno z tymi słowami się nie zgodzić.

Wydarzenia

46. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni

festiwal filmowy

Miejsca

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (217)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Wielka Szama na Stadionie - wielkie otwarcie sezonu w Gdańsku! (12 opinii)

(12 opinii)
street food

Kwiat Jabłoni "Nasze ulubione kluby" (8 opinii)

(8 opinii)
pop

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d."

89 - 129 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Które kluby i dyskoteki były w Sopocie?